Śmierć słowika. Lene Kaaberbol
czysto automatyczną. Dopiero kiedy wstał z miejsca, uświadomił sobie najwyraźniej, że ubrana po cywilnemu pielęgniarka nie jest jego przełożoną, ale gdyby teraz z powrotem usiadł, wyszedłby na głupka. Był bowiem również na tyle młody, że to, aby „nie wyjść na głupka”, zajmowało dość wysokie miejsce na liście jego życiowych priorytetów.
– O co chodzi? – zapytał.
– Wyjdźmy na zewnątrz – zaproponowała.
Rina odprowadziła ich wzrokiem zranionego zwierzęcia i dopiero wtedy – zdaniem Niny zdecydowanie za późno – do policjanta dotarło, że są sprawy, o których nie rozmawia się w obecności ośmioletniej dziewczynki. Wyszli na korytarz. Rina nie spuszczała ich z oczu. Siedziała na swoim łóżku z kołdrą w Muminki naciągniętą aż pod pachy. Nina przyniosła jej komiks z Kaczorem Donaldem i dziewczynka posłusznie się nim zajęła, lecz sądząc po tym, jak obojętnie go kartkowała, historyjka nieszczególnie ją wciągnęła.
– Jesteśmy zaraz za drzwiami, skarbie – powiedziała Nina, nie wiedząc, czy tą informacją dodaje małej otuchy czy wzmaga jej poczucie zagrożenia. Poczuła, jak jej poziom gniewu podniósł się o kolejny stopień i dokładnie zamknęła drzwi, zanim odwróciła się do policjanta. – Rozumiem, że ojczym Riny nie żyje.
Nie miała ochoty przyznawać kanalii prawa do odgrywania w życiu dziewczynki jakiejś roli, nawet teraz, Rina jednak nazwała go „tata Mikke”. Więc czy Ninie się to podobało, czy nie, ten śmieć w istocie był częścią świata, który Rina utraciła po nieskładnej próbie zabójstwa podjętej przez Nataszę.
– Czy mogę wiedzieć, od kogo ma pani tę informację? – zapytał policjant, być może próbując odbudować swój autorytet.
– Od Riny. Która usłyszała ją od was.
Autentycznie się zaczerwienił. Plama purpury rosła od szyi w górę, pokrywając mocno zarysowane kości policzkowe, i nie był w stanie dłużej patrzeć jej w oczy.
– Kurwa – powiedział tylko.
– Owszem – zgodziła się Nina i jej gniew złagodniał odrobinę. Policjant nie próbował się tłumaczyć ani przepraszać, a to już było coś. – Jak mogliście do tego dopuścić?
– Myśleliśmy, że nie mówi po duńsku – wyjaśnił. – Nie odpowiadała na nasze pytania i w ogóle do nikogo nie odezwała się ani słowem. Powiedzieli nam, że to niemowa.
– Niemowa?! – Nina znów podniosła głos.
– To znaczy nie, nie użyli tego słowa. Chyba powiedzieli, że ma „mutyzm”.
– To oznacza tylko tyle, że trudno jej się rozmawia z obcymi – powiedziała Nina – i że często w sytuacjach stresowych reaguje milczeniem. Bez względu na to, jak mało mówi, wszystko doskonale słyszy.
– Tak, rozumiem. Przykro mi.
– Kiedy to się stało? I jak?
Pokręcił głową.
– Nie wolno mi niestety omawiać szczegółów postępowania… z nikim.
– Trochę późno pan sobie o tym przypomniał, prawda?
Nie odpowiedział.
– Czy to było po tym, jak Natasza uciekła? – spytała Nina. – Czy podejrzewacie, że to ona?
– Nie wolno mi się na ten temat wypowiadać.
– A ojciec Riny? Czy to prawda, że on też został zamordowany?
Jeśli młody funkcjonariusz przez moment był gotów jej pomóc, to ten moment już minął. Teraz na powrót stał się irytującym służbistą i wyglądał, jakby słowo „kurwa” nigdy nie przeszło mu przez gardło.
– Przykro mi – powiedział – ale w tej kwestii również nie wolno mi zajmować stanowiska.
– W porządku. Wobec tego proszę o zajęcie stanowiska w kwestii następującej – zażądała Nina mocno już zdenerwowana. – Nie życzę sobie pana obecności w pokoju dziewczynki. Nie życzę sobie w jej pokoju żadnego z was. To dziecko przeszło ogromną traumę i dopóki jesteście przy niej, nie mam najmniejszej szansy z nią o tym porozmawiać ani pomóc jej się uspokoić. Możemy oczywiście pójść drogą oficjalną: lekarz wystawi oficjalną opinię, wymieniając wszystkie wasze zaniedbania, które już wywołały w tym dziecku silną reakcję negatywną. – Ostatnia uwaga była oczywiście najzwyklejszym szantażem.
Funkcjonariusz poczuł się niepewnie.
– Muszę się skonsultować – powiedział.
– Proszę się konsultować, ile tylko pan chce – rzekła Nina – byleby robił pan to tutaj, a nie przy Rinie.
Odwróciła się plecami i wróciła do pokoju dziewczynki.
Komiks z Donaldem leżał na podłodze jak porzucony rekwizyt. Rina zamiast niego trzymała w ręce stary zepsuty telefon komórkowy, który był jej jedyną zabawką, jaką miała przy sobie, kiedy trafiła do obozu w wieku zaledwie sześciu lat.
Nina przypomniała sobie, że psycholog uznał to za ciekawe.
– Czy zdarza się, by mówiła do słuchawki? – zapytał.
– Szepcze – odparła Nina. – Przeważnie tylko wciska guziki i słucha, ale czasem również coś szepcze.
– Czy robi to o określonej porze albo w określonych sytuacjach?
– Wydaje mi się, że najczęściej robi to, kiedy jest jej smutno – powiedziała Nina. – Może to przynosi jej ulgę.
– Tak naprawdę uważam to za pozytywny objaw. To sygnał, że próbuje komunikować swoje emocje – wyjaśnił psycholog – nawet jeśli nie komunikuje ich nam. Pozwólmy jej zachować ten telefon.
Teraz, ponad dwa lata później, Rina wciąż miała swój telefon i najwyraźniej potrzebowała go bardziej niż kiedykolwiek. Palce z obgryzionymi do krwi paznokciami niemal histerycznie wciskały klawisze. Nina schyliła się po komiks z Donaldem i odłożyła go na stolik nocny przy łóżku.
– Chcesz jeszcze jednego loda? – zapytała.
Rina podniosła wzrok znad klawiatury i po chwili milcząco pokręciła głową. Dokończyła wybieranie numeru, podniosła aparat do ucha i słuchała.
Nina uświadomiła sobie, że dziewczynka to właśnie robi: słucha, wcale nie udając. Nie bawiła się w dorosłą. Naprawdę słuchała i Nina po raz pierwszy zaczęła się zastanawiać, co Rina spodziewa się usłyszeć.
Usiadła na krześle przy biurku i udawała, że wygląda przez okno. W rzeczywistości jednak uważnie obserwowała Rinę i dzięki temu zobaczyła.
Zobaczyła, że nagle twarz dziewczynki rozjaśnił uśmiech. Szeroki szczery uśmiech, który z jakiegoś powodu sprawił, że Ninie ciarki przeszły po plecach. Chciała wyrwać jej telefon z ręki, ale się opanowała. Przypomniała sobie słowa psychologa – to dobrze, że Rina próbuje z kimś rozmawiać.
Co jednak powinna zrobić, jeśli ten „ktoś” zacznie odpowiadać?
Bo Nina nie miała najmniejszych wątpliwości, że dziewczynka słyszy czyjś głos w słuchawce. I raczej nie dlatego, że zepsuty telefon nagle sam się naprawił.
Głośne pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Otwarła i spojrzała w oczy młodego funkcjonariusza.
– Rozmawiałem z komisarz policji – powiedział. – Zgodziła się, żebyśmy byli w pokoju obok, pod warunkiem że zobowiążecie się czuwać przy dziecku i użyć tego, gdyby coś się działo.
Wręczył