Śmierć słowika. Lene Kaaberbol

Śmierć słowika - Lene  Kaaberbol


Скачать книгу
po jej minie zobaczył, że niczego nie rozumie, bo teraz naprawdę się roześmiał. Uniósł jej podbródek, zmuszając ją, by na niego spojrzała.

      – Ależ oczywiście, skąd miałabyś o tym wiedzieć, ślicznotko – powiedział. – Ale dość o tym, chodźmy. Przecież nie widziałaś jeszcze tego, co naprawdę chciałem ci pokazać.

      – Wolę już iść do domu – powiedziała Natasza i spojrzała niepewnie w kierunku miejsca, w którym zniknął tamten człowiek. Było niemal zupełnie ciemno, plac pustoszał. Pozostały tylko nieliczne grupki młodzieży spędzającej ciepły wieczór wśród śmiechów w chmurach papierosowego dymu.

      Pawło pokręcił głową. Ponownie wziął ją za rękę i pociągnął za sobą.

      – Ta kanalia nie zepsuje nam wieczoru – powiedział. – On nie jest tego wart. O, tutaj, zobacz…

      Odwróciła się posłusznie.

      Poniżej Kijów lśnił milionem świateł i odbijał się w lustrze majestatycznie sunącego Dniepru.

      – To nasze miasto, Nataszo. Czy nie jest piękne?

      Przyciągnął ją do siebie, ale mimo wszystko odurzenie, które czuła przez cały wieczór, zelżało i świat wydawał się jej znowu bardziej prawdziwy. Miała nieprzyjemny smak w ustach, a z zamiecionych na bok resztek jedzenia unosił się mdlący słodko-kwaśny zapach.

      – Kocham cię – powiedziała, licząc, że tym zaklęciem odgoni od nich rzeczywistość, która pazurami próbowała się wedrzeć do ich świata.

      – Ja ciebie też kocham. Jak wariat. Jestem chory z miłości do ciebie – powiedział Pawło i teraz najwyraźniej nie przeszkadzało mu, że byli w miejscu publicznym, bo przyciągnął ją do siebie i poczuła na szyi jego krótki podniecony oddech.

      Jego pocałunek był gorzki od piwa, słodki od tytoniu i odrobinę od krwi.

      Obudziła się w lesie daleko od Kijowa w lodowato zimnym samochodzie, czując w ustach smak krwi. Ugryzła się w policzek, gdy spała.

      Pawło nie żył, i to od dawna. A to, co go zabiło, wyciągało teraz macki ku niej i ku Katerynie.

      Ukraina, 1934

      – Jakim się jest człowiekiem, jeśli się wierzy w Boga?

      Towarzyszka Semenowa wstała zza katedry i przesunęła po klasie pytającym spojrzeniem.

      Olha poruszyła się w ławce. To nie było trudne pytanie, doskonale wiedziała, jak należy na nie odpowiedzieć. Ludzie, którzy wierzą w Boga, są wrogami ludu i mają nie po kolei w głowie. I tak samo jak kułacy nie chcą pracować, a już najmniej w niedziele. Kułacy chcieli, żeby pracował na nich proletariat, a wierzący, żeby pracował dla nich ich Bóg. A ich przekonania takie były silne, że woleli umierać z głodu albo zamarzać na ulicy, niż przyznać, że się pomylili.

      Taka była prawda.

      Choć Olha miała wrażenie, że istnieje wiele prawd, które przekrzykiwały się w jej głowie, sprawiając, że czuła się niezręcznie, gdy siedziała na twardej szkolnej ławce i czekała, aż zostanie zapytana. Pamiętała bowiem, że babcia nosiła pod bluzką złoty krzyżyk i czasami wyciągała go i całowała mięsistymi wilgotnymi wargami. To musiało oznaczać, że wierzyła w Boga, choć pracowała motyką w burakach, dopóki południowy skwar nie zmuszał jej do powrotu do domu.

      Babcia umarła w lecie dwa lata temu. Znaleziono ją na polu leżącą obok motyki. Tato, mama, Oksana i Olha pojechali do niej pociągiem z Charkowa, żeby razem z innymi czuwać przy niej i pożegnać ją pieśniami. I choć Olha była jeszcze mała, do dziś pamięta odór panujący w maleńkim pokoju, w którym leżała babcia, czekając na pogrzeb. Tato powiedział, że to dlatego, że leżała za długo – o wiele za długo na tym polu. Nawet teraz Olsze ciężko było o tym myśleć. Babcia na polu w piekącym popołudniowym słońcu. Mimo że wierzyła w Boga.

      Olha chciała zapytać towarzyszkę Semenową, czy z jakiegoś powodu pracy w burakach nie uważa się za pracę na rzecz republiki ludowej – bo może istniało jakieś wytłumaczenie – ale nie miała śmiałości. Jeśli z babcią było jednak coś nie tak, narobiłaby kłopotów i sobie, i Oksanie. Towarzyszka Semenowa na pewno zmarszczyłaby czoło, a kto wie, czy jeszcze by się nie rozgniewała. A do tego Olha nie mogła dopuścić.

      Towarzyszka Semenowa była najpiękniejszą kobietą, jaką Olha kiedykolwiek widziała na własne oczy, i wiedziała, że Oksana uważa podobnie. Drobna i wyprostowana, z włosami jasnymi i gładkimi jak pszenna słoma. Kiedy ktoś dał dobrą odpowiedź albo kiedy przyszły wyjątkowo dobre wieści od dobrego Wujaszka Stalina z Moskwy, uśmiechała się jasno i w miękkich policzkach pojawiały się jej dwa urocze dołki. Paliła papierosy jak mężczyzna, co było w niej zarazem najbardziej zaskakujące, a zarazem najcudowniejsze, i przyjechała z Leningradu wiosną poprzedniego roku po tym, jak stary Wołodymyr Pawlenko zmarł zimą na tyfus plamisty.

      Szkoła była zamknięta aż do kwietnia, bo brakowało i drewna, i oleju opałowego, dlatego nie wiadomo, jak długo stary Pawlenko leżał martwy i zamarznięty na kość w kanciapie za salą lekcyjną. Olha wzdrygnęła się, gdy sobie o tym przypomniała, ale to było przecież dawno temu, a teraz mieli jesień.

      – Fedir, może ty mi powiesz, jak twoim zdaniem myślą ludzie wierzący?

      Towarzyszka Semenowa zatrzymała wzrok na Fedirze, który siedział w ostatniej ławce. Miał trzynaście lat, był silny jak wół i mniej więcej tak samo ociężały.

      – Myślą głupio – odparł Fedir i spróbował rozwinąć swoją odpowiedź: – chcą okradać ludzi.

      Jana, która siedziała w ławce z Olhą, westchnęła i sparodiowała Fedira z jego lekkim zezem i otwartą buzią. Lecz towarzyszka Semenowa była zadowolona z jego odpowiedzi.

      – Zgadza się, Fedirze – powiedziała i twarz rozjaśnił jej jeden z tych cudownych uśmiechów – ale można to również opisać inaczej. Oksano?

      – To kontrrewolucyjne pasożyty, które nie chcą, by republika rosła w siłę.

      Teraz Olha westchnęła. Oksana była dobra w zapamiętywaniu długich wyrazów. Nikt w klasie nie mógł się z nią równać i pewnie dlatego czasem ośmielała się zostawać po lekcjach i przy katedrze prowadzić długie poufne rozmowy z towarzyszką Semenową. Oksana nie wstydziła się ani nie bała, że zacznie się czerwienić albo jąkać. Był to irytujący i żałosny widok zdaniem Olhy, bo Oksana nie była aż tak znowu lepsza od Olhy czy Jany. Ona po prostu nie miała wstydu. Ale najgorsze, że towarzyszka Semenowa w ogóle nie dostrzegała, że Oksana się jej podlizuje. Przeciwnie – wydawało się, że lubi z nią rozmawiać i naprawdę słucha, mimo że Oksana miała dopiero dziesięć lat, a towarzyszka Semenowa co najmniej dwadzieścia. Zupełnie jakby były przyjaciółkami.

      Tak jak teraz, kiedy przytaknęła Oksanie głową z poufałością, której nie dostąpiło żadne inne dziecko w klasie. Następnie powiedziała podniosłym tonem:

      – Koleżanka Oksana jest najlepszą uczennicą w tej szkole – wyciągnęła ku Oksanie szczupłą dłoń – dlatego postanowiłam, że w przyszłym tygodniu właśnie Oksana wprowadzi mnie na spotkanie Komsomołu i drużyny pionierów w Charkowie. Chciałabym, żeby Oksana zaśpiewała Międzynarodówkę.

      W klasie zapadła cisza. Nawet Serhij, który siedział obok Jany, chyba po raz pierwszy przestał rozcierać kozy z nosa na stole i siedział spokojnie jak nigdy, nie poruszając ani ręką, ani nogą. Normalnie ten mały potwór był udręką zarówno dla siebie, jak i dla wszystkich wokół.

      Teraz Oksana autentycznie


Скачать книгу