Betonowa blondynka. Michael Connelly
pewni swoich uczuć, lecz ostatnio Bosch poczuł, że w ich związek zaczyna się wkradać jakiś bezwład. Ona także to zauważyła. Rozmawiali nawet na ten temat. Sylvia powiedziała, że problem polega na tym, iż Harry nie potrafi odrzucić swojej bariery ochronnej. Bosch wiedział, że to prawda. Spędził życie samotnie, co nie znaczy, że w samotności. Miał swoje tajemnice, wiele ukrytych zbyt głęboko, by się nimi dzielić. A na pewno nie od razu.
– Cieszę się, że zajrzałaś. Dziękuję. – Odsunął się i spojrzał na nią, na jej rozświetlone słońcem włosy. Trochę szminki rozmazało się na jej zębach.
– Uważaj na siebie w szkole.
– Dobrze. – Zmarszczyła brwi. – Pamiętam, co powiedziałeś, ale chcę przyjść do sądu. Przynajmniej na jeden dzień. Chcę być tam z tobą, Harry.
– Nie musisz przychodzić. Rozumiesz?
Skinęła głową, ale Bosch wiedział, że odpowiedź jej nie zadowoliła. Przez kilka minut rozmawiali o głupstwach, a potem umówili się na kolację wieczorem. Bosch zaproponował, że przyjedzie do jej domu w kanionie Bouquet. Pocałowali się jeszcze raz i wyszli, on do sądu, a ona do szkoły. W obu tych miejscach czyhało wiele niebezpieczeństw.
Każdego dnia rano, kiedy sala cichła w oczekiwaniu na wejście sędziego, Bosch odczuwał przypływ adrenaliny. Było już dziesięć po dziewiątej, a sędzia nadal się nie pojawiał, co tym bardziej dziwiło, że podczas selekcji przysięgłych przez cały czas ponaglał przedstawicieli stron. Bosch rozejrzał się i zauważył kilkunastu reporterów, chyba nawet więcej niż wczoraj. Uznał to za zaskakujące, gdyż mowy wstępne były zawsze wielkim magnesem dla dziennikarzy.
Belk pochylił się do Boscha i wyszeptał:
– Keyes jest pewnie u siebie i czyta „Timesa”. Widziałeś ten artykuł?
Bosch nie miał czasu przeczytać gazety. Została na wycieraczce przed drzwiami.
– Co napisali?
W tym momencie otwarły się drzwi i wszedł sędzia.
– Proszę kazać zaczekać przysięgłym, pani Rivera – zwrócił się do sekretarki. Usiadł na swoim fotelu i objął wzrokiem salę. – Czy są jakieś kwestie, które chcieliby państwo omówić przed wprowadzeniem przysięgłych? Pani Chandler?
– Tak, wysoki sądzie – odparła Honey Chandler, podchodząc do pulpitu.
Dzisiaj miała na sobie szary kostium. Od samego początku nosiła na przemian trzy kostiumy. Belk powiedział Boschowi, że robi tak, żeby przysięgli nie pomyśleli, że jest bogata. Podobno kobieta prawniczka mogła z tego powodu stracić głosy kobiet zasiadających w ławie przysięgłych.
– Wysoki sądzie, powódka prosi o ukaranie detektywa Boscha i mecenasa Belka.
Uniosła otwarty egzemplarz „Timesa”. Bosch zauważył, że artykuł znajduje się w prawym dolnym rogu strony, w tym samym miejscu co wczorajszy. Tytuł brzmiał: BETONOWA BLONDYNKA MA ZWIĄZEK ZE SPRAWĄ LALKARZA. Belk wstał, ale nic nie powiedział, pomny ostrzeżenia sędziego, żeby nie przerywać drugiej stronie.
– Z jakiego powodu, pani Chandler? – spytał sędzia.
– Wysoki sądzie, odkrycie tego ciała ma olbrzymie znaczenie dla naszej sprawy. Pan Belk powinien ujawnić tę informację. Zgodnie z artykułem jedenastym kodeksu postępowania przygotowawczego, obrońca ma obowiązek…
– Wysoki sądzie – przerwał Belk – zostałem o tym poinformowany dopiero wczoraj wieczorem. Miałem zamiar przekazać tę wiadomość sądowi dziś rano. Pani…
– Wystarczy, panie Belk. W mojej sali mówi się pojedynczo. Zdaje się, że trzeba panu o tym przypominać codziennie. Pani Chandler, przeczytałem artykuł, o którym pani mówi. Nazwisko detektywa Boscha zostało tam wprawdzie wymienione, ale nie cytowano jego słów. Pan Belk zaś we właściwy sobie niegrzeczny sposób oznajmił, że dowiedział się o tym dopiero wczoraj po zakończeniu posiedzenia sądu. Doprawdy nie widzę tu przewinienia, które należałoby ukarać jakimiś sankcjami. Chyba że wie pani coś, o czym jeszcze pani nie powiedziała.
Tak właśnie było.
– Wysoki sądzie, detektyw Bosch wiedział dobrze o tym odkryciu, mimo że nie cytowano jego wypowiedzi. Był tam wczoraj podczas przerwy na lunch.
– Wysoki sądzie? – spytał nieśmiało Belk.
Sędzia Keyes zwrócił głowę w ich stronę, ale spojrzał na Boscha, nie na Belka.
– Czy to prawda, panie Bosch?
Bosch rzucił okiem na Belka, a potem popatrzył na sędziego. Cholerny Belk, pomyślał. Trzymam teraz w rękach jego kłamstwo niczym gorący kartofel.
– Tak, wysoki sądzie, byłem tam. Kiedy wróciłem tutaj na popołudniową sesję sądu, nie było czasu, żeby powiedzieć panu Belkowi o znalezieniu ciała. Powiedziałem mu dopiero po zakończeniu posiedzenia. Nie czytałem dzisiejszej gazety, więc nie wiem, co tam napisano, ale policja nie stwierdziła jeszcze, czy to ciało ma jakiś związek ze sprawą Lalkarza. Nie znamy nawet nazwiska ofiary.
– Wysoki sądzie – włączyła się Honey Chandler – detektyw Bosch zdaje się zapomina, że w czasie popołudniowej sesji mieliśmy piętnastominutową przerwę. Wydaje mi się, że detektyw Bosch mógł wtedy bez przeszkód przekazać swemu obrońcy tak ważną wiadomość.
Keyes ponownie spojrzał na Boscha.
– Chciałem to zrobić, ale pan Belk stwierdził, że musi wykorzystać przerwę na przygotowanie swojego wystąpienia.
Sędzia przypatrywał mu się bez słowa przez kilkanaście sekund. Wiedział, że Bosch nagina prawdę. Widać było, że w myślach waży decyzję.
– Pani Chandler – przemówił wreszcie – nie widzę tutaj żadnego spisku. Puszczam to w niepamięć. Przy okazji ostrzegam wszystkich zainteresowanych, że zatajenie dowodów jest najohydniejszą zbrodnią, jaką można popełnić w tym sądzie. Jeżeli kogoś na tym przyłapię, pożałuje, że przestąpił progi tego budynku. Czy chcą państwo porozmawiać o tym, co się wczoraj stało?
– Wysoki sądzie – odezwał się szybko Belk – w świetle odkrytych wczoraj faktów wydaje mi się, że należy odroczyć sprawę, aby dać policji czas na dokładne zbadanie nowych dowodów i ustalenie, jaki związek mają z naszą sprawą.
Teraz już za późno, pomyślał Bosch. Sędzia na pewno się nie zgodzi.
– Rozumiem – odparł Keyes. – A jakie jest pani zdanie, pani Chandler?
– Nie zgadzam się z panem Belkiem, wysoki sądzie. Rodzina pana Churcha przez cztery lata czekała na ten proces. Odkładanie go byłoby przeciąganiem skutków przestępstwa, jakie wtedy popełniono. A poza tym kto, według pana Belka, miałby poprowadzić śledztwo? Detektyw Bosch?
– Jestem pewien, że pan mecenas byłby całkowicie usatysfakcjonowany, gdyby zajęła się tym Policja Los Angeles – stwierdził sędzia.
– Ale ja nie byłabym usatysfakcjonowana.
– Zdaję sobie z tego sprawę, pani Chandler, lecz tym nie powinna się pani zajmować. Sama pani wczoraj powiedziała, że ogromna większość policjantów to uczciwi i kompetentni ludzie. To pani własne słowa i należałoby się ich trzymać… Ja jednak mam zamiar odrzucić wniosek o odroczenie procesu. Rozpoczęliśmy go i doprowadzimy do końca. Policja może i powinna zbadać tę sprawę oraz informować sąd o postępach w dochodzeniu, ale ja nie zamierzam się temu biernie przyglądać. Będziemy kontynuować dopóty, dopóki śledztwo nie osiągnie takiego stadium, że trzeba będzie się tutaj zająć jego ustaleniami. Coś jeszcze? Przysięgli czekają.
– Artykuł