Bliźniaczka. Natasha Preston
kanapę ustawioną bliżej wejścia i zajęłam miejsce. Meera przyniosła mi szklankę wody i postawiła na niskim stoliku między dwiema sofami.
– Dziękuję.
Usiadła naprzeciw mnie i przyjrzała mi się z uśmiechem.
– Może chciałabyś koc?
– Hmm – mruknęłam niepewnie.
Do czego miałby mi się przydać koc? Przecież było gorąco.
– Jeśli poczujesz taką potrzebę, możesz w każdej chwili z niego skorzystać – rzekła Meera, spoglądając na miękki wełniany kocyk przewieszony przez podłokietnik stojącego nieopodal fotela. – Zależy mi na tym, żebyś poczuła się tu naprawdę komfortowo. Wielu klientów podczas sesji czuje się pewniej, jeśli może się czymś przykryć.
– To znaczy, że tego koca używało wielu ludzi?
Meera zareagowała śmiechem.
– Korzystam z dziesięciu koców. I po każdym użyciu oddaję je do pralni. Oczywiście wybór należy do ciebie. Jeśli poczujesz taką potrzebę, śmiało.
Zacisnęłam usta. Czy mimo woli skrzywiłam się z obrzydzeniem, kiedy zadałam ostatnie pytanie? W sumie jej propozycja była całkiem sympatyczna. Mimo to nie zamierzałam skorzystać.
– Ivy, pamiętaj, że podczas sesji terapeutycznej to ty jesteś najważniejsza. Będziemy pracować w takim tempie, jakie najbardziej ci odpowiada. Możemy poruszyć każdy temat, jaki przyjdzie ci do głowy. Nie będę próbowała narzucać żadnych kierunków. Jeśli uznasz, że nie masz ochoty odpowiadać na któreś z moich pytań, daj mi to do zrozumienia, i przejdziemy dalej.
Skinęłam głową. Dłonie mi dygotały, dlatego próbowałam zacisnąć je w pięści.
– Nie… nie wiem, od czego zacząć…
– Wolisz, żebym to ja zaczęła?
– Tak – szepnęłam.
– Twój tata powiedział mi, że niedawno umarła twoja mama. Może porozmawiamy o niej?
Uśmiechnęłam się blado. W tym samym momencie do oczu napłynęły mi piekące łzy.
– Była super. Pamiętam, że każdego dnia razem się śmiałyśmy. Kiedy miałam dziesięć lat, rodzice wzięli rozwód. Czułam wtedy, że powinnam zamieszkać razem z nią. Sąd często przyznaje matce prawo do opieki nad dzieckiem. Ale nie potrafiłam zostawić taty.
– Żałujesz tamtej decyzji?
– Nie, ale szkoda, że nie mogłam spędzić z nią więcej czasu. Zamieszkała z nią moja siostra bliźniaczka, Iris. Z upływem czasu stopniowo ja spędzałam coraz mniej czasu z mamą, a siostra z tatą.
– Nastolatki mają swoje życie, przyjaciół, różne zajęcia. Kiedy dziecko wchodzi w okres nastoletniości, zazwyczaj spędza mniej czasu z rodzicami niż wcześniej. W twoim zachowaniu nie było nic odbiegającego od normy, jestem pewna, że twoja mama to rozumiała.
– O tak, na pewno rozumiała. Ale to nie zmienia faktu, że czuję się z tym paskudnie.
Kobieta pokiwała głową.
– Jak wyglądała wasza relacja?
– Miałyśmy świetny kontakt. Często rozmawiałyśmy. Ale kiedy pojawiał się jakiś problem, po radę szłam do taty. Wyprowadzka mamy chyba trochę zmieniła nasze relacje. – Marszcząc brwi, dodałam: – Byłyśmy potem dla siebie jak dobre kumpele.
– I jak się z tym czułaś?
Wzruszyłam ramionami.
– Cóż, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Brakowało mi jej obecności w domu, ale nie brakowało mi mamy. Nie wiem, czy to, co mówię, ma sens. Czasami mnie karała, ale tylko wtedy, gdy było to absolutnie konieczne.
– Jak wygląda twoja relacja z Iris? Czy na przestrzeni lat zmieniła się, tak jak relacja z mamą?
– Wbrew powszechnemu mniemaniu, że bliźniaki to takie papużki nierozłączki, my z Iris nigdy nie byłyśmy ze sobą zżyte. Iris jest bardzo… towarzyska.
Meera zaśmiała się cicho.
– A ty nie?
– Mam przyjaciół. Ale wolę wąskie grono znajomych, którym mogę zaufać.
– Mądrze.
Też tak uważałam.
– Iris została sama. Odkąd pamiętam, była duszą towarzystwa, otaczała się wieloma ludźmi. Jednak teraz zerwała kontakty z ludźmi ze swojej starej szkoły. To niesamowite, że ktoś, kto zawsze miał wokół siebie tłum przyjaciół, nagle został sam jak palec.
– Ma ciebie.
– No tak, ale mnie nie zna.
– Cóż, możecie to zmienić. Chciałabyś tego?
– Mama byłaby zachwycona, gdybym zbliżyła się do Iris.
– Ale czy jest to coś, czego ty sama chcesz?
– Tak.
Meera uniosła brew.
– Wyczuwam, jakbyś chciała tu dodać jakieś „ale”…
– Świetna intuicja.
– Mam nadzieję – odparła z uśmiechem terapeutka.
– Ostatnio tyle się zmieniło. Nadal próbuję sobie poradzić ze śmiercią mamy, a teraz jeszcze sprowadziła się do nas siostra. Chcę, żeby mieszkała z nami, ale po prostu odwykłam od jej obecności. – Z pochyloną głową dodałam: – I czuję się z tego powodu strasznie.
– Wydaje mi się, że większość ludzi na twoim miejscu czułaby się bardzo podobnie. Chciałabyś mieć siostrę blisko, lecz wolałabyś, żeby okoliczności były inne. Gdyby teraz nie mieszkała z wami pod jednym dachem, zarazem znaczyłoby to, że wasza mama wciąż żyje. A to byłby bez wątpienia najlepszy z możliwych scenariuszy.
– Chyba tak – przyznałam. Mimo to nadal czułam się paskudnie. – Iris w ogóle jeszcze nie płakała.
– To się zdarza. Niektórzy potrzebują więcej czasu. A jak jest z tobą, Ivy? Jak ty się czujesz?
Nagle uświadomiłam sobie, że ten kocyk to świetny pomysł. Meera nie proponowała go klientom, żeby się ogrzali – spełniał raczej funkcję emocjonalnego wsparcia. W tej chwili miałam przemożną ochotę otulić się nim i zwinąć w kłębek.
Terapeutka odczekała chwilę, wreszcie powiedziała:
– Ivy, możesz skorzystać z niego w każdej chwili. Wyciągnęłam go z szafy, zanim przyjechałaś.
W rozterce nieświadomie z całej siły przygryzłam dolną wargę, jakby nie była częścią mojego ciała, tylko porcją mięsa w restauracji. Meera w milczeniu czekała, czy przystanę na jej propozycję.
Przecież to absurd. Dlaczego miałabym potrzebować jakiegoś idiotycznego koca do rozmowy o śmierci mamy? No ale najwyraźniej potrzebowałam go. Wzięłam koc z fotela i rozłożyłam go sobie na kolanach. Siedziałam nieruchomo ze spuszczonym wzrokiem.
Cała ta sytuacja była taka absurdalna.
W końcu uniosłam spojrzenie. Było tak cicho.
Meera nie zareagowała w żaden sposób. Przyglądała mi się cierpliwie z tym samym wyrazem twarzy co poprzednio.
– Tęsknię za nią – wyznałam szeptem. – Mama obiecała, że latem polecimy na dwa tygodnie do Europy. Wcześniej zwiedziła już Londyn, Berlin i Paryż, chciała nam pokazać świat. Tak bardzo się cieszyłam na ten wyjazd, na czas spędzony razem. – Wzięłam głęboki oddech i dodałam szeptem: – Wciąż tego pragnę z całego