Bliźniaczka. Natasha Preston
tak ci się wydaje? – spytałam, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. – Wiem, że śmierć mamy odbiła się na tobie bardziej, niż to okazujesz.
– Ivy, kochałem waszą mamę, bo urodziła ciebie i Iris. Jest mi przykro, że umarła i że będziecie teraz dorastać bez niej, ale dam sobie radę. Chodzi mi tylko o wasze dobro, chcę wam pomóc.
Klasyczne zagranie taty. Najwyraźniej niektóre rzeczy zostają po staremu, cóż za ulga.
– W porządku – odrzekłam.
Nie zamierzałam się spierać. Ojciec potrafił być uparty, kiedy już raz coś sobie postanowił. Podejrzewałam, że jeśli sam nie zechce, nie uda mi się go namówić, by poszukał pomocy u specjalisty.
– Chcesz pogadać o tym, jak wyglądała sesja?
– Nie bardzo.
Ojciec uniósł ręce w geście kapitulacji.
– Jak wolisz. Ale pamiętaj, że zawsze możemy porozmawiać, jeśli zmienisz zdanie.
– Dobra.
– Cieszę się.
Po tych słowach tata wręczył mi pilota. Dalsza część dnia, aż do późnego popołudnia, upłynęła nam na oglądaniu filmów. Przez ten czas Iris ani razu nie zeszła na dół.
Kiedy drugi z filmów dobiegł końca, tata przeciągnął się.
– Dochodzi siedemnasta, trzeba pomyśleć o obiedzie. Na co masz ochotę?
– Na burgery i dużo frytek.
Mój organizm domagał się potężnej dawki węglowodanów.
– Twoje klasyczne jedzenie dla poprawienia nastroju – zauważył ojciec.
– Taki dzień – wzruszyłam ramionami.
– Zaraz zamówię. W tym czasie skocz na górę i spytaj Iris, co by zjadła.
Wstałam z sofy i spojrzałam pytająco na ojca.
– Chodzi ci o to, żebym sprawdziła, czy wszystko z nią w porządku?
Ojciec roześmiał się i podrapał po szczeciniastym zaroście na brodzie. Jeśli chce mnie przekonać, że czuje się dobrze, będzie musiał zacząć o siebie dbać.
– Przyznaję, rozmawianie z twoją siostrą kiepsko mi wychodzi.
– Nauczysz się – zapewniłam, posyłając mu współczujący uśmiech. – Zresztą mam nadzieję, że ja też nauczę się z nią rozmawiać.
– Wy dwie przynajmniej macie wspólne tematy. Obie przeżywacie czadowe przygody nastolatków.
– Czadowe przygody nastolatków? Tato, dobrze ci radzę, nie próbuj naśladować języka swoich dzieci.
– Przyjąłem do wiadomości – odparł z ironicznym uśmieszkiem. – A teraz idź i pogadaj z siostrą.
Chciałam pomóc Iris, ale równocześnie czułam niemal fizyczny ciężar tej odpowiedzialności. Dosłownie miałam wrażenie, jakbym musiała dźwigać kogoś na barana. Uczepiona balustrady wdrapałam się po schodach na piętro. Wydęłam usta, zastanawiając się, co powiedzieć.
Iris słuchała muzyki w swoim pokoju. Stanęłam przed drzwiami, lecz w ostatnim momencie się zawahałam, moja dłoń zawisła nad klamką. Wiedziałam, z jaką misją tu przyszłam – miałam dowiedzieć się, co chce zjeść na obiad. Jednak z jakiegoś powodu nie potrafiłam się zmusić, żeby ją zawołać.
Siedziała w kuchni przed wschodem słońca, ale oprócz tego przez cały dzień praktycznie nie wystawiła nosa z pokoju. Wróciły do mnie słowa Meery: „Może kiepsko wychodzi jej tworzenie autentycznych relacji z rówieśnikami?”.
Czy to powód, dla którego chowała się w pokoju? Byłyśmy bliźniaczkami, lecz zarazem byłyśmy dla siebie obce. A ponieważ na razie Iris nie zawarła żadnych nowych znajomości, nie miała przed kim udawać. Była sama jak palec, i ta myśl sprawiała, że robiłam się niespokojna.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
– Iris, mogę wejść?
Muzyka ucichła. Nachyliłam się do drzwi. Chyba nie będzie teraz udawać, że jej nie ma.
– Jasne.
Otworzyłam i wsunęłam się do środka.
– O rany, pokój zmienił się nie do poznania! – zauważyłam.
Łóżko, fotel i komoda stały w innych miejscach niż wcześniej. Ze ścian znikły wszystkie plakaty.
– O, w końcu się złamałaś i przesunęłaś łóżko we właściwe miejsce – zażartowałam.
Nasze pokoje były tej samej wielkości – w obu szafa wnękowa i okno znajdowały się w tym samym miejscu. Moje łóżko stało pod oknem, a łóżko siostry było po przeciwnej stronie. Kiedyś często się o to spierałyśmy. Iris twierdziła, że to głupi pomysł, żeby sypiać przy oknie, bo to droga, którą wchodzi włamywacz. Ja natomiast argumentowałam, że głupotą byłoby kłaść się gdzieś indziej, bo przecież okno zapewnia najbardziej dogodną drogę ucieczki.
Teraz siostra zacisnęła zęby.
– Po prostu chciałam tu coś zmienić, Ivy. I tyle.
– W porządku – powiedziałam ostrożnie. To miał być niewinny dowcip, ale najwyraźniej się przeliczyłam. – Tata zamawia obiad. Myślimy o żarciu z takiego baru w stylu pizzerii, ale mają tam też burgery, sałatki. Jeśli mogę coś doradzić, polecam cheeseburgera z sosem guacamole.
– Nie mogę jeść burgerów.
– Nie możesz?
A to co znowu?
– A mają w menu sałatkę z kurczakiem? – spytała.
– Myślę, że tak. Nie wiedziałam, że nie lubisz już burgerów.
Dopiero teraz, kiedy się nad tym zastanowiłam, coś do mnie dotarło: nie pamiętałam już, kiedy ostatnio widziałam, żeby Iris jadła burgera. Na pewno nie jadła żadnego przy mnie od początku liceum.
– Lubię burgery. Po prostu ich nie jadam.
– Zrozumiano. Przekażę tacie, że chcesz sałatkę.
O rany, szczerze podziwiałam ludzi, którzy potrafili odmówić sobie pewnych potraw. Ja niestety od czasu do czasu potrzebowałam zapchać się śmieciowym jedzeniem.
– Co porabiałaś cały dzień? – zagadnęłam, w myśli dodając: oprócz tego, że przestawiałaś meble.
Siostra utkwiła we mnie spojrzenie swoich błękitnych oczu.
– Siedziałam trochę w internecie, słuchałam muzyki.
– O, pewnie zgadałaś się z przyjaciółmi, co?
Wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie. Było jasne, że nie tym się zajmowała. Odkąd przyjechała do nas, ani razu o nikim nie wspomniała. Nie widziałam też, żeby pisała do kogoś na telefonie. Chciałam to jednak usłyszeć od niej. Chciałam, żeby zdobyła się chociaż na taką szczerość.
– W sumie to nie.
– Na pewno bardzo za tobą tęsknią.
Nie przeginaj.
– Myślisz? – bąknęła.
Zabrzmiało to protekcjonalnie, jakby w ogóle nie interesowało jej, co mam do powiedzenia.
Tak naprawdę to wcale nie sądziłam, by ktokolwiek za nią tęsknił.
Iris miała jedną koleżankę, z którą zawsze się spotykała, kiedy do nich przyjeżdżałam. Wydawało mi się, że są całkiem zżyte.