Bliźniaczka. Natasha Preston
kiedyś bawiłyśmy, i odkrycie to przyniosło mi dużą ulgę.
Meera nadal była zdania, że Iris nie wie, jak zawiera się prawdziwe przyjaźnie – takie, w których ludzie rzeczywiście troszczą się o siebie i życzą sobie jak najlepiej. A we mnie ta myśl wciąż budziła wielki smutek.
Mnie bardzo wspierały Haley i Sophie – dopingowały mnie i pomagały mi w treningach, ponieważ doskonale rozumiały, jak bardzo zależało mi na zdobyciu sportowego stypendium w Stanfordzie. Owszem, one też uwielbiały pływać, jednak oczywiste było, że teraz robiły to przede wszystkim z myślą o mnie.
Dla mnie pływanie stanowiło przepustkę do lepszego jutra. Dla nich to tylko hobby.
Postanowiłam, że będę dla Iris taka jak one w stosunku do mnie – będę wspierać ją w każdej sytuacji i cieszyć się jej sukcesami, nawet jeżeli będą one oznaczać, że sama poniosłam porażkę.
W poniedziałek tata, Iris i ja pojechaliśmy na teren szkoły. Staliśmy przy moim samochodzie, z góry przygrzewało poranne słońce. Przyjechałam tu razem z Iris jednym wozem, tata wziął swoje auto, żeby móc pojechać do biura, kiedy zostaniemy w szkole.
Dla uspokojenia wzięłam głęboki oddech. Spocone dłonie zacisnęłam w pięści. Jeszcze trzy schodki i miałam z powrotem znaleźć się w szkole. Opuściłam aż dwa tygodnie, ale czułam, że to i tak za mało. Z drugiej strony za wszelką cenę chciałam już wrócić do normalności. Pragnęłam spoglądać w przyszłość, choć moje szybko bijące serce podpowiadało mi, że powinnam zrobić coś zgoła odwrotnego.
Iris była dziś w znacznie lepszym stanie ode mnie. Prawdę mówiąc, nie przypuszczaliśmy z tatą, że tak świetnie zniesie przyjazd do nowej szkoły. Jasne, kochałam mamę i życie bez niej było dla mnie piekłem, ale gdyby to tata umarł, chyba totalnie bym się rozsypała. Ojciec zawsze był dla mnie jedyną opoką. Iris jednak zachowywała się tak, jakby po prostu przyjechała do nas w odwiedziny, jak to miała wcześniej w zwyczaju. Nic w jej zachowaniu nie zdradzało, że zamieszkała z nami na stałe, ponieważ nasza mama niespodziewanie zmarła.
Nadal nie uroniła ani jednej łzy. Nocami wciąż mało spałam, słyszałabym więc przez ścianę, gdyby płakała.
– Gotowe? – upewnił się tata.
Iris wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Promieniała.
– Trochę stremowana, ale gotowa.
Wcale nie wyglądała na zestresowaną.
– No to idziemy – oznajmiłam, ruszając przodem.
Niemal wszyscy uczniowie, których mijałyśmy, przyglądali nam się z zaciekawieniem.
Minęłyśmy otwarte dwuskrzydłowe drzwi. Kiedy maszerowałyśmy korytarzem, wydawało mi się, jakby gapiło się na nas przynajmniej ze sto par oczu.
Iris i ja miałyśmy identyczną powierzchowność, ale na tym podobieństwa między nami się kończyły. Owszem, nasze twarze były niemal takie same, ale siostra miała dłuższe, sięgające prawie do pasa włosy. Uwielbiała sukienki, buty na obcasie i róż. Ja natomiast gustowałam raczej w dżinsach i T-shirtach. Najlepiej takich z nadrukiem jakiejś kapeli albo z jakimś durnym hasłem.
Oczywiście zaraz stałyśmy się w szkole tematem numer jeden. Dwie dziewczyny, które wyglądają tak samo, ale ubierają się zupełnie inaczej. Siostry bliźniaczki, które oddzielono od siebie, a teraz na skutek rodzinnej tragedii znowu są razem.
Kiedy mijaliśmy dwóch chłopaków z drużyny Ty’a, jeden z nich zawołał:
– Cześć, Ivy.
To Trent i Michael. Nie trzymali się jakoś blisko z Ty’em, znałam ich tylko z widzenia, dlatego teraz uznałam, że obejdzie się bez przystawania i wdawania w pogawędki. Chciałam jak najszybciej mieć z głowy ten wstępny etap i rozpocząć normalny dzień w szkole.
W sekretariacie tata musiał wypełnić jakieś dokumenty. Zastępczyni dyrektora, pani Lewis, wręczyła Iris plan lekcji. Wydawało mi się, że zazwyczaj nie zajmowała się nowo przyjętymi uczniami. Wyglądało na to, że moją siostrę traktowano jak wyjątkowy przypadek.
Iris rozglądała się wkoło z pewną siebie miną, jakby całe to miejsce należało do niej. Pani Lewis tymczasem przypatrywała się jej z zainteresowaniem, zapewne chcąc wysondować, do której ze szkolnych grup będzie pasować nowa dziewczyna. Jej twarz o obwisłej skórze niczego nie zdradzała. Musiała jednak domyślać się, że Iris szybko znajdzie się w gronie najbardziej popularnych uczniów. Miała nienaganną prezencję, ewidentnie dbała o wygląd i nic sobie nie robiła z nauczycieli.
– Ivy, chodzisz na któreś z tych zajęć? – spytała mnie siostra.
Omiotłam spojrzeniem jej plan lekcji. Teoretycznie chciałam spędzać z nią w szkole możliwie dużo czasu, ale prawdę mówiąc, cieszyłam się, że nasze grafiki nie całkiem się pokrywają. Jasne, była moją siostrą bliźniaczką, ale to nie oznaczało, że nie potrzebuję czasu tylko dla siebie. W końcu miałyśmy teraz dzielić znacznie więcej niż szkolną ławkę. Potrzebowałam przestrzeni dla siebie.
– Tylko na tę pierwszą – wyjaśniłam. – Pokażę ci, gdzie są pozostałe sale.
Wtem w jej zachowaniu zaszła nagła zmiana – Iris przygarbiła się i zaczęła lekko dygotać.
– O rany… – westchnęła. – Chyba nie dam rady…
Nie da rady? Jeszcze trzy sekundy temu zadzierała nosa, jakby była tu szefową. Ujęłam ją pod ramię i spytałam:
– Iris, co się dzieje?
Siostra popatrzyła na mnie wytrzeszczonymi oczami. Miała minę, jakby właśnie zobaczyła ducha.
– Ivy, nie potrafię…
Wyglądała, jakby lada moment miała pobiec z powrotem do samochodu.
– Dobrze, uspokój się – tłumaczyłam. Ujęłam ją za oba przedramiona. – To zupełnie zrozumiałe, że jeszcze nie jesteś gotowa.
Pani Lewis gestem przywołała naszego tatę.
Iris zerknęła na niego, ale już po chwili znów utkwiła we mnie spojrzenie.
– Chcę to zrobić, ale sama nie dam rady.
– Nie jesteś sama. Masz mnie.
– Ale nie będę cię widzieć. Prawie przez cały czas będziemy osobno.
– Znajdę cię na długiej przerwie – obiecałam, cofając ręce.
Oddychała z trudem, jakby jej twarz była przykryta grubym kocem.
– Do przerwy są trzy lekcje. Nikogo tu nie znam. Nie potrafię…
Nic już nie rozumiałam. Poszukałam spojrzeniem pomocy u ojca, ale on był tak samo zszokowany reakcją Iris jak ja. Moja siostra zawsze była niesamowicie towarzyska, wystarczała chwila i już miała wokół siebie wianuszek koleżanek. Dlaczego zatem teraz przeraziła się, że nikogo w nowym miejscu nie zna?
– Najlepiej wróćmy do domu i spróbujemy jeszcze raz za tydzień – zaproponował tata.
Iris stanowczo potrząsnęła głową.
– Jeśli teraz się wycofam, następnym razem będzie mi jeszcze trudniej. Zdajecie sobie z tego sprawę, prawda? Im dłużej zwlekamy z wykonaniem trudnego kroku, tym ciężej się do niego zabrać.
Co takiego? Teraz byłam już zupełnie skołowana. Bałam się, że przez te wahania nastrojów siostry lada chwila dostanę migreny. Za mało spałam w nocy, żeby teraz mierzyć się z czymś takim.
Nagle podeszła do nas szkolna pani psycholog.
– Iris, a może wolisz, żebyśmy zmienili twój plan lekcji, tak by pokrywał się z planem Ivy?
Słucham?