Bliźniaczka. Natasha Preston

Bliźniaczka - Natasha Preston


Скачать книгу
stara się przypodobać innym, podobnie jak ja. W każdym razie teraz wszyscy są dla mnie supermili i zapraszają mnie na imprezy.

      Wszyscy z wyjątkiem Ellie, dodałam w myśli.

      Iris skinęła głową. Po chwili powiedziała:

      – Chyba nigdy dotąd nie rozmawiałyśmy o tym, co się dzieje w twoim życiu.

      – To prawda. Może wkrótce też opowiesz mi o sobie.

      – Moje życie rozpoczyna się dopiero teraz, więc będziesz na bieżąco. – Uniosła spojrzenie i pomachała komuś na powitanie. – Cześć, Leo.

      – Siemanko, Iris – odrzekł chłopak. Spoglądał swoimi niemal czarnymi oczami serdecznie i z sympatią. – Tyler też zaraz będzie.

      Popatrzyłam nad jego ramieniem i rzeczywiście – po chwili zza rogu wyłonił się mój chłopak.

      – Tak się cieszę, że wróciłaś – rzucił na powitanie.

      Chwycił mnie za rękę i delikatnie przyciągnął do siebie.

      – Ja też się cieszę – szepnęłam, przytulając się do jego torsu.

      Wydało mi się teraz, jakby moja nieobecność w szkole trwała całe wieki. Stęskniłam się za Ty’em i jego paczką znajomych. Stęskniłam się nawet za szkołą.

      – Masz dziś trening?

      Z uśmiechem odgarnął kosmyk włosów, który opadł mi na twarz.

      – Tak, może wpadniesz i popatrzysz? Brakowało mi ciebie na trybunach. Ale może będziesz musiała wrócić do domu z Iris?

      – Chętnie zostanę po lekcjach – wypaliłam bez zastanowienia.

      Otrzeźwienie przyszło po chwili. Zaczynał się pierwszy dzień Iris w nowej szkole, pewnie powinnam wrócić z nią do domu. Jednak prawdę mówiąc, wolałam spędzić czas z Ty’em. Chciałam poczuć, że znów jest normalnie; że nadal istnieją w moim życiu rzeczy, których śmierć mamy nie zmieniła nie do poznania.

      Żeby to poczuć, gotowa byłam nawet siedzieć na treningu drużyny futbolowej.

      – Na pewno?

      – Sto procent. Uwielbiam obserwować, jak ganiasz w kółko po trawie i podrzucasz skórzany worek wypełniony powietrzem. Strasznie mi tego brakowało.

      Ty parsknął śmiechem i pstryknął mnie lekko w nos.

      – Jeszcze przyjdzie taki dzień, że zrobię z ciebie prawdziwą fankę futbolu.

      – Lubię przekąski po meczach.

      Na wyjątkowo ważne rozgrywki wybierała się cała rodzina Ty’a. Kilka razy z tatą wzięliśmy udział w pikniku organizowanym przez nich po meczu. Mama Ty’a przygotowywała na nie poczęstunek nawiązujący tematycznie do futbolu. Zawsze wydawało mi się to dość absurdalne, ale prawda była taka, że wszystko, co wychodziło spod ręki tej kobiety, było przepyszne.

      Ty zerknął ponad moją głową.

      – A jak układa ci się z siostrzyczką?

      – Nieźle. Mamy taki sam plan lekcji.

      – To chyba dobrze. W ten sposób łatwiej jej będzie się zaaklimatyzować, prawda? – Po chwili, przechyliwszy na bok głowę, dodał: – Chociaż chyba i bez pomocy da sobie radę.

      Wykręciłam szyję, oglądając się do tyłu.

      – Na to wygląda.

      Do Leo i Iris właśnie podeszli Ellie z Loganem. Moja siostra promieniowała pewnością siebie – śmiała się głośno, zarzucała swoimi długimi włosami i żywo gestykulowała.

      – Wiesz już, kiedy zjawi się łowca talentów z college’u? – zainteresował się Ty.

      Wzięłam głęboki oddech i oparłam głowę na jego ramieniu.

      – Nie, ale chciałabym już mieć to za sobą. Ta cała sytuacja mocno mnie stresuje. Muszę trochę potrenować, zanim będę mogła mu się zaprezentować.

      Ty położył mi dłoń na plecach.

      – Kochana, stypendium masz w kieszeni. Nie wyobrażam sobie, żeby Stanford cię nie zechciał.

      – Na świecie roi się od uzdolnionych pływaków.

      – Ale w twoim przypadku nie chodzi tylko o talent. Sport jest twoją pasją, potrafisz skoncentrować się na nim bez reszty. Nie masz się czym stresować, po prostu rób swoje.

      Nie mogłam odmówić mu racji. Wiedziałam też jednak, że partner każdej innej nastolatki ubiegającej się o stypendium sportowe dopingowałby ją w taki sam sposób.

      – Studia na Stanfordzie bez ciebie wcale nie będą takie super.

      Ty wzruszył obojętnie ramionami.

      – Ivy, niezależnie od tego, gdzie rzuci nas los, zawsze będziesz mieć we mnie wsparcie.

      – Związki na odległość są bez sensu.

      – Jasne, nie będziemy mogli się codziennie widywać, i to jest problem. No ale nie zapominajmy o takim wynalazku jak telefon – dodał ze śmiechem.

      – Bardzo śmieszne – skomentowałam cierpko. – Jeśli okażesz się podłym zdrajcą i wybierzesz inny college, za karę będziesz musiał każdego wieczoru łączyć się ze mną na Skypie.

      W tym momencie rozległ się przeszywający dźwięk dzwonka na lekcję.

      – Zmykaj na lekcję, Ivy – powiedział wesoło. Jego zielone oczy skrzyły się humorem. – Widzimy się na przerwie śniadaniowej?

      – Co to za pytanie? Jasne!

      Dałam mu buziaka, po czym rozeszliśmy się w różne strony.

      – Iris, idziemy?

      – No dobra, to do zobaczenia potem – rzuciła, zwracając się do Ellie, Logana i Leo.

      – Coś mi się wydaje, że nie potrzebujesz mojej pomocy przy poznawaniu nowych ludzi. Wspomniałaś Ellie, że chciałabyś wstąpić do drużyny?

      – Uznałam, że liceum zawsze i wszędzie rządzi się podobnymi zasadami. Nie, nie rozmawiałam z nią o tym. Prawdę mówiąc, wcale nie jestem pewna, czy już teraz mam na to ochotę. Nie chcę się spieszyć.

      W sumie to cieszyłam się, że przynajmniej w tej sferze siostra wolała trochę zwolnić. Było jasne, że generalnie nie mogła się doczekać, aż zanurzy się w swoim nowym życiu. Całe szczęście, że nie przesadzała z wypełnianiem swojego grafiku, dopóki nie poczuje się pewnie.

      Nie bez powodu po rozwodzie rodziców Iris wyjechała z mamą. Już jako dziesięcioletnia dziewczynka chciała więcej. Marzyła o życiu w wielkim mieście. Tymczasem tutaj, na prowincji, wszystko toczyło się wolniej.

      Po wejściu do klasy Iris przedstawiła się nauczycielce i usiadłyśmy w jednej ławce.

      Im dłużej ją obserwowałam, tym trudniej było mi zrozumieć, czemu właściwie miało służyć ujednolicanie naszych planów lekcji.

      Na razie Iris potrzebowała mnie tylko do tego, żebym pokazywała jej, dokąd ma pójść. Teoretycznie mogłam wskazać jej drogę, a potem pójść w swoją stronę. W szkole nie brakowało ludzi, którzy w razie potrzeby powiedzą jej, gdzie jest jakaś sala.

      Siostra wcale mnie nie potrzebowała. Jej histeryczna reakcja w sekretariacie była tylko na pokaz. Iris zależało, żebyśmy uczęszczały razem na lekcje, z jakiegoś innego powodu.

      Jakiego?

      Na przerwie śniadaniowej spotkałyśmy się z Ty’em i Leo. Musieli na nas czekać na stołówce, bo Iris chciała się wcześniej podmalować. Dlatego


Скачать книгу