David Bowie. STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię. Paul Trynka

David Bowie. STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię - Paul  Trynka


Скачать книгу
puszący się jak koguty faceci, którzy z kolegami rozprawiali o podszewkach czy zakładkach, niepomni pogardy outsiderów, mieli swoją moc. Na tle szarego otoczenia nawet sama różowa koszula wystarczała za prowokację. Nie było autorytetów, na które można się powołać, aby odwrócić uwagę kogoś, kto nie był modny. Nie licząc rówieśników, mods był całkiem sam. Styl osób przynależnych do tego ruchu stał się domeną bezwstydnych narcyzów – a David Bowie i Marc Bolan stali się jednymi z największych narcyzów w Londynie.

      Oczywiście w stylu tym czaił się gejowski podtekst, podobnie jak w piosence The London Boys. Modsi i geje chodzili do tych samych klubów, mieli podobne wartości. Le Duce na D’Arblay Street był klubem gejowskim, a The Scene na pobliskim Ham Yard modsowkim, ale w jednym i drugim można było poszpanować albo potańczyć do muzyki Blue Beatu14. Wielu modsów z rejonu Soho w latach 1964–1965 eksperymentowało ze swoją seksualnością, podobnie jak z ciuchami. Oczywiście dotyczyło to również Davida.

      Mike Berry był jednym z wielu dzieciaków, do których jego zdaniem uśmiechnął się los, gdyż pracował dla wydawcy, Sparta Music. Historia nigdy nie odnotowała, jak ten człowiek załatwił Davidowi jego pierwszy kontrakt na nagrania, ale Mike poznał go przez ich wspólnego kolegę ze sklepu muzycznego, Wayne’a Bardella, i miał zwyczaj wpadać do Davida, kiedy ten dorabiał sobie zimą w Southern Music, pakując rękopisy, które miały być wysyłane do aranżerów. Poszli razem na drinka: „Zakochałem się w tym chłopaku, na wiele różnych sposobów”.

      Dla Berry’ego, podobnie jak dla Davida, był to elektryzujący czas. „Do 1964 roku życie wydawało się czarno-białe. A potem nagle nabrało kolorów”. Jak dla wielu z tego pokolenia, jego bunt przeciwko szarzyźnie i pruderii dotyczył również życia seksualnego. „To były niesamowite czasy – mówi. – Wiedziałem, że jestem biseksualny, miałem dziewczynę i podobali mi się inni ludzie. A potem nagle pomyślałem: nikt się niczym nie przejmuje! Wszystko jest dozwolone!”

      Przyjaźń Davida i Marca miała podtekst seksualny, ale, jak mówi ten drugi, takie epizody były krótkotrwałe. „Najwięcej gadaliśmy o różnych sprawach. W tym czasie był pół-hetero, pół-gejem, gadaliśmy głównie o muzyce, o polityce, o kryzysie na Kubie – nikt z nas nie był pewien, czy za rok będziemy wciąż wśród żywych. Albo gadaliśmy o tym, czy nam się ktoś podoba – jakiś koleś lub panna, kto z kim spał, i oczywiście nigdy nie było wiadomo, kto mówi prawdę”.

      David był fajny i barwny, „miał w sobie coś z outsidera. Oczywiście natychmiast hipnotyzowały cię jego oczy, nie można ich było zapomnieć”. Wygląd Davida pozwalał mu na wygodne funkcjonowanie w świecie gejowskim. Wyraźnie akcentował swój rzekomy homoseksualizm, traktując go na wskroś instrumentalnie. Gejowski klimat pomagał mu tylko przyciągnąć uwagę dziewczyn. W istocie był bowiem żarłocznie heteroseksualny. Czasami spotykał się z Daną Gillespie, dawną uczennicą szkoły publicznej, która miała przepiękny rowek między piersiami. Poznał ją w ostatnich dniach działalności The Manish Boys. Czasami Dana przyprowadzała przyjaciółkę, Sarę Troupe, na podwójną randkę. David był też przez chwilę związany z Annie Howes, córką organizatora koncertów, a jego przyjaciele mieli wrażenie, że, jak mówił Denis Taylor, „w każdym porcie czekała na niego kobieta. Gdziekolwiek jechaliśmy, pojawiała się jakaś ptaszyna”.

      W połowie lat sześćdziesiątych image ostrej dziwki pomagał w karierze w Soho. Ta prawda miała zastosowanie w przypadku Simona Napiera-Bella, który nie miał zbyt wielu oporów w doborze partnerów seksualnych. Pod koniec 1965 roku David zaczynał budować grono własnych fanów w środowisku gejów z muzycznego show-biznesu z West Endu, szczególnie z rejonów Marquee Club, gdzie, jak mówi były pracownik Simon White, „z przodu stało sześć dziewczyn, a z tyłu pięciu gejów, którzy śledzili każdy jego ruch”.

      Wielu ze znajomych Ralpha Hortona kręciło się wokół Marquee i Radio London. W obu miejscach istniały mocne grupy gejowskie, których członkowie uwielbiali spekulować na temat charakteru relacji Hortona i Davida. Według szokującej anegdoty Simon Napier-Bell napisał na swojej stronie internetowej w 2006 roku, że Horton zaoferował mu seksualne usługi Davida w zamian za pomoc menedżerską w jego sprawach. Cokolwiek obiecywał Horton, autorzy spisujący wspomnienia Davida, jak Mike Berry, utrzymują, że „nie było na to cienia szans. David zawsze się pilnował”.

      Znany jako cyniczny naciągacz, Ralph Horton był (zmarł w 2009 roku), według Terry’ego Kinga, „miłym, łagodnym człowiekiem, zupełnie niezorientowanym”. King załatwił Hortonowi pracę w Londynie, a ten w zamian za to go zwolnił. Podobno nie miał zamiaru wykorzystywać Davida. Był nim zauroczony i czuł się zachwycony, gdy mógł pochwalić się swoim przystojnym klientem w miejskich klubach. W pierwszych miesiącach 1966 roku jego obsesją stały się pomówienia i podejrzane gierki finansowe. Jego zazdrość i zaborczość inspirowała pozornie irracjonalną kampanię, by poróżnić Davida z najbliższymi przyjaciółmi, czyli The Lower Third.

      Dla Taylora, największego muzycznego adwersarza Davida Bowiego w grupie, wpływ Hortona wydawał się od samego początku negatywny. „Kiedy byliśmy zespołem, dobrze się bawiliśmy – mówi. – David był zabawny, był częścią kapeli. Kiedy zdarzały się problemy, na przykład psuł nam się van, zupełnie się nie przejmował, tylko brał się do roboty”. Kiedy pojawił się Horton, David zaczął spędzać mniej czasu w naszym przerobionym ambulansie, wolał wygodniejsze, bardziej wyrafinowane klimaty. „Załatwił sobie niezłą fuchę, obijając się z Ralphem w jego jaguarze mark X. Byliśmy nim rozczarowani”.

      Co gorsza, wokół Hortona unosił się smrodek przekrętów finansowych. W listopadzie 1965 roku zawarł układ z londyńskim biznesmenem, Rayem Cookiem, od którego pożyczył tysiąc pięćset funtów (dziś to około trzydziestu tysięcy). Niejasny kontrakt określał, że suma powinna być zwrócona, gdy David zacznie zarabiać ponad sto funtów tygodniowo. Ken Pitt, który był następnym menedżerem Davida, musiał rozsupłać te finansowe węzły i nie tylko on uważał, że Cook został nabrany. „Było mi go szkoda. To nie była przyjemna sytuacja”.

      Największym wyczynem Hortona było zapewnienie kontraktu płytowego za pośrednictwem Tony’ego Hatcha, którego poznał przez Denny’ego Laine’a. Hatch, nadworny producent wytwórni Pye, stał się później jednym z czołowych producentów w Wielkiej Brytanii – Simonem Cowellem lat siedemdziesiątych – dzięki swej roli w konkursie talentów New Faces. Określał Hortona jako przyjemnego faceta, choć równocześnie zaznacza: „Nie uważałem go za pierwszą ligę. Wciąż był dla mnie amatorem. Podejrzewałem, że w momencie, gdy David będzie miał pierwszy przebój, pojawi się nowy menedżer”.

      Hatch był jednak pod wrażeniem Davida, głównie dlatego, że sam pisał sobie piosenki. Pye była osobliwym tworem – powstałym na skutek fuzji Polygonu i Nixa. Hatch dołączył do wytwórni jako producent. Popołudniami organizował spotkania działu A&R15, zaś rano pełnił obowiązki aranżera w Coldstream Guards (innym oddziale Pye). Miał masę pracy, cieszył się więc, że nie musi wyszukiwać Davidowi materiału. „To, co mnie uderzyło, to fakt, że miał mnóstwo piosenek – bardzo różnych”. Hatch poszedł obejrzeć The Lower Third w Marquee, by posłuchać ich nowego repertuaru. „Zapamiętałem The London Boys. Napisał wiele piosenek na temat swojego środowiska. Jedna opowiadała o Hackney Marshes, być może jest gdzieś w jakichś archiwach”. (Niestety niewydany materiał Davida dla Pye najprawdopodobniej gdzieś zaginął).

      Ze względu na wiele zajęć Hatcha dopięcie kontraktu zajęło sporo czasu. Publishing został w znajomych rękach, Mike Berry podpisał z Hortonem umowę na nagranie singli w Sparcie. Kontrakt przyniósł niewielkie pieniądze, ale razem z wkładem Raymonda Cooka przypływ gotówki pozwolił na podwyższenie


Скачать книгу

<p>14</p>

Blue Beat to działająca w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku angielska wytwórnia, wydająca R’n’B – przyp. red.

<p>15</p>

Dział firmy fonograficznej zajmujący się wyszukiwaniem artystów i ich rozwojem – przyp. red.