David Bowie. STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię. Paul Trynka

David Bowie. STARMAN. Człowiek, który spadł na ziemię - Paul  Trynka


Скачать книгу
by się spodziewać. Urodzony i wychowany w Southall, Middlesex, Pitt studiował sztukę w School of Photo-Engraving and Litography przy Fleet Street i krótko pracował dla dwóch londyńskich drukarni, zanim został wcielony do wojska w marcu 1941 roku. Działał w łączności, wylądował z aliantami na Plaży Gold w Normandii i był w pierwszych alianckich oddziałach, które dotarły do Belsen. Krótko służył w Palestynie, a potem wrócił do rodzinnego domu w Southall, gdzie rozpoczął pracę w przemyśle muzycznym jako konferansjer lokalnej grupy tanecznej. Wkrótce stał się jedną z czołowych postaci rodzącego się brytyjskiego przemysłu muzycznego. W 1956 roku reprezentował już interesy Stana Kentona, Billy’ego Eckstine’a, Billy’ego Danielsa i Liberace. W 1966 roku przewodził wpływowej firmie, która zajmowała się zarówno menedżmentem, jak i promocją, a wśród podopiecznych miał David Anthony’s Moods i Manfreda Manna. Na początku roku odrzucił propozycję Mike’a Prustina, by wspólnie z nim zajmować się świeżo „przechrzczonym” Markiem Bolanem. Kiedy jednak 5 kwietnia Horton pojawił się w jego biurze twierdząc, że Pitt „ma klucze do drzwi, które zamykane są nam przed nosem”, ten zainteresował się na tyle, by 17 kwietnia pokazać się na koncercie w Marquee, choć wcześniej nigdy nie słyszał muzyki Davida Bowiego.

      Winston Churchill, określany przez wielu jako Największy Brytol, kiedy tłumaczył swe największe osiągniecie, czyli zaangażowanie Ameryki do II wojny światowej, mówił tak: „Żaden kochanek nigdy nie studiował tak każdego kaprysu swojej kochanki, jak ja wsłuchiwałem się w prezydenta Roosevelta”. David Bowie, samozwańczy Wielki Brytol, okazywał podobne umiejętności dyplomatyczne. Jego występ 17 kwietnia był jednym z najważniejszych w jego życiu – i okazał się sukcesem. Pitt opowiada: „Kiedy miałeś zobaczyć Davida Bowiego, a on wiedział, że przyjdziesz, cały show dedykował tobie. Tym razem wystąpił dla mnie. I tak – byłem pod ogromnym wrażeniem. Wszystkiego. Dosłownie wszystkiego”.

      Zespół, jak mówi Pitt, był nijaki i grał nieokreśloną modsową muzykę. Ale sam David to było coś innego. Pitt pracował z Sinatrą i Bobem Dylanem i potrafił rozpoznać charyzmę. David ją miał. Chociaż Pitt zapamiętał jedynie fragmenty piosenek, które grał David i The Buzz, doskonale pamięta beżowy sweterek Bowiego z guzikami na jednym ramieniu. „Wyglądał jak wydziergany przez mamusię, ale pamiętam, że świetnie na nim leżał. Był… inny”.

      Zespół zagrał swój program bez żadnego szczególnie przyciągającego kawałka, aż do ostatniego numeru. A wtedy, jak opowiada Pitt, zgasły światła i pozostało tylko jedno, punktowe, skierowane na Davida, który zaczął spokojną wersję When You Walk Through a Storm – klasycznego estradowego kawałka, który Pitt znał w wersji Judy Garland. Pitt był zahipnotyzowany: „Nigdy wcześniej niczego takiego nie widziałem”.

      Po koncercie David podszedł, by przywitać się z Pittem i razem z Ralphem udali się do jego mieszkania, gdzie odbyli długą rozmowę. Pitt zauważył, że kiedy poruszał nowy temat, nieznany Davidowi, młody wokalista bardzo się ożywiał: „Miał taki zwyczaj, że siadał na jednej podwiniętej nodze na krześle i kiwał się na nim, kiedy coś go ekscytowało. Zauważyłem, że gdy opowiadałem o czymś ciekawym, zaczynał się tak zachowywać i jaśniały mu oczy”. Ten mężczyzna dziecko, który równie chętnie przejmował kontrolę nad sytuacją, jak lubił uczyć się od innych, zwrócił się do Ralpha i powiedział: „Podpiszmy umowę z Kenem”.

      Do faktu, że David Bowie nawiązał współpracę z menedżerem, który sterował jego karierą przez ponad cztery następne lata, można dodać ciekawy przypis. Ken Pitt tłumaczy swoją fascynację Davidem Bowiem artyzmem jego wykonania piosenki Judy Garland. Ale aranżer i basista Bowiego, Dek Fearnley, który opracował większość jego materiału, jest absolutnie pewien, że podczas tego występu The Buzz zakończyli set zupełnie inną piosenką, What Kind of Fool Am I? Anthony’ego Newleya. Ta rozbieżność doskonale opisuje umiejętność Davida Bowiego przybierania takiego wcielenia, jakiego spodziewa się po nim odbiorca.

      Wiele lat później fani Bowiego i dziennikarze dopisywali podteksty do rozmowy z tamtej nocy, gdy Ralph Horton przekazał stery Kenowi Pittowi. W wyobrażeniach wielu tamten wieczór przypominał Entertaining Mr Sloane Joego Ortona, sztukę, która uwieczniła ówczesną londyńską scenę gejowską. Jednak uczestnicy spotkania byli bardziej skomplikowani niż narzucane im schematy. Ken Pitt, fan Judy Garland, wielbiciel Oskara Wilde’a i aktywny działacz na rzecz równouprawnienia homoseksualistów, był również żonaty i często opowiadał o swoich romansach z hollywoodzkimi modelkami.

      Wysoki i tyczkowaty, wymuskany i elegancki Pitt w swoim wyrafinowanym, stonowanym stylu z równym zaangażowaniem rozprawiał o zaletach Keatsa i The Velvet Underground. Był mistrzem wysmakowanych, nieco zjadliwych listów, które stanowiły podstawowe narzędzie menedżerskie starej londyńskiej szkoły muzycznego menedżmentu. W kwestii seksualności Pitt nie wierzył w przypinanie metek. „Teraz ludzie muszą się w określony sposób definiować. Lepiej było, kiedy nie byli do tego zmuszeni”. Jego brak określenia przypominał innych menedżerów rockowych, na przykład Andrew Looga Oldhama, który był heteroseksualny, ale uwielbiał stylizować się na geja, by przypominać Briana Epsteina czy Kita Lamberta – symbole swingującego Londynu 1966 roku.

      Pod innymi względami Pitt był całkowicie zdecydowany. Przede wszystkim wprowadził Davida na drogę profesjonalizmu. Zapłacił zaległe rachunki i zaczął robić naloty na biuro. W typowy dla siebie zgryźliwy sposób komentował sposób zarządzania przez Ralpha sprawami Davida, szczególnie to, że wykorzystywał wpływy podopiecznego do płacenia własnych rachunków, „co nie było typowym sposobem załatwiania spraw”. W ciągu kolejnych miesięcy Pitt uregulował ogromne rachunki telefoniczne, zapłacił za nowe koszule i ogarnął olbrzymie koszty eksploatacji zespołowego vana. Wszystko to świadczyło o jego zaangażowaniu w sprawy Davida.

      Entuzjazm Pitta mocno kontrastował z jego sytuacją w Pye. W czerwcu Hatch zaczął produkcję I Dig Everything, a potem, niezadowolony z występu The Buzz, zastąpił ich muzykami sesyjnymi. W efekcie singiel zawierał tandetne, radosne organy, brzmienie Austina Powersa i więcej cech Hatcha niż jakiekolwiek inne wcześniejsze nagranie Bowiego. Ostateczny rezultat jak twierdzi sam Hatch, był po prostu do kitu. „Zupełnie oddaliliśmy się od osiągnięć The Lower Third, które były wprawdzie surowe, ale trzymały poziom”.

      Choć wiadomo było, że I Dig Everything skazane jest na porażkę, David w ogóle się tym nie przejmował. „Wiedział, że te piosenki nie są dobre, ale na ten moment akurat takich potrzebował”, mówi Hutchinson, który czuł, że Bowie jest gotowy, by ruszać dalej. Tymczasem Hutch miał pesymistyczne odczucia co do kariery The Buzz i zwierzył się Davidowi, że ma zamiar wziąć ślub i znaleźć konwencjonalną pracę. Davidowi ten pomysł wydawał się dziwny i na dzień przed ceremonią starał się nakłonić Hutcha do zmiany zdania. „Byliśmy w Dunstable, znalazł dwie dziewczyny i chciał, żebyśmy wspólnie zaszaleli”. David miał pokazać się na ślubie, ale, o dziwo, następnego dnia jednak się nie pojawił. Hutch odszedł więc drogą małżeńskiego szczęścia i regularnych wypłat i wyjechał do Yorkshire. Jego następcą został Billy Gray.

      Pomimo atrakcji dostarczanych przez fanki, które pokazywały się na ich koncertach, David był coraz mniej zadowolony z występów, publiczności i rock and rolla jako takiego. Jesienią 1966 roku brytyjski boom na muzykę beatową przygasał. Beatlesi rezygnowali z koncertów na żywo, a na Top 10 obok rówieśników Davida – the Kinks czy Small Faces – pojawił się Frank Sinatra i Tom Jones. Listy przebojów stawały się wielce zróżnicowane i nierzadko kiczowate, nie przypominały dzisiejszej przewidywalnej rockowej stabilności.

      Również codzienna egzystencja Davida stała się podobnie kiczowata. Latem 1966 roku spędził wiele wieczorów w takich miejscach jak dom brata Deka Fearnleya w Sussex, obserwując codzienne


Скачать книгу