Hajmdal. Tom 2. Księżyce Monarchy. Dariusz Domagalski

Hajmdal. Tom 2. Księżyce Monarchy - Dariusz Domagalski


Скачать книгу
którzy odparli abordaż jaszczurów, ale wśród poległych znajdowało się również wielu pilotów, załogi mostka, dział, a także mechaników, techników, medyków. Ginęli w ogniu pożarów, w wybuchach rakiet, umierali przeszywani laserami, wyrzucani w przestrzeń kosmiczną i rozrywani przez pociski wystrzeliwane z lacertańskich zalzarachów. Ale nikt nie poddał się bez walki. Załoga „Hajmdala” z powodzeniem przeszła chrzest bojowy.

      Na braki personalne miała również wpływ spora liczba rannych, przebywających w ambulatorium. Do niedawna znajdowała się wśród nich również Abigail Torres. Medycy nie pozwolili jej wrócić do oddziału, zalecając tydzień odpoczynku w obawie, że rana w boku może się otworzyć. To było jej zupełnie nie w smak. Leahy uśmiechnął się na wspomnienie awantury, jaką urządziła. Obrzuciła lekarzy wyzwiskami, ciskając w nich czym popadnie. Dopiero interwencja sierżanta Campbella i stanowczy rozkaz pozostania w ambulatorium nieco ją uspokoiły.

      Grzecznie przeleżała w łóżku trzy pierwsze misje Plutonu 7, ale tylko na tyle wystarczyło jej cierpliwości. Torres wróciła do służby i nawet naczelna lekarz „Hajmdala”, doktor Camira Dheran, nie potrafiła jej przekonać, że to zbyt wcześnie.

      Żaden z plutonów zwiadowczych nie posiadał pełnego składu. Niektóre zupełnie przestały istnieć, w części znaleźli się całkiem inni żołnierze, jak choćby w Jedynce, z której przeżył tylko Odyn. Na czas reorganizacji łatano dziury doraźnymi przydziałami. Nawet żołnierzami z oddziałów szturmowych.

      Gdyby tydzień wcześniej ktoś powiedział, że szturmowcy będą razem ze zwiadowcami wyruszać na patrole, zostałby wyśmiany. Ale wydarzenia ostatnich dni wiele zmieniły. Żołnierze obu formacji walczyli ramię w ramię w bitwie o Epsilon Eridani, toczyli ciężkie boje na pokładach „Hajmdala”, bohatersko odbijali pomieszczenie za pomieszczeniem, umierali razem i razem zwyciężali. W ogniu walki wykuły się więzi potężniejsze niż uprzedzenia. Narodziły się przyjaźnie ponad podziałami. Narodziło się braterstwo broni.

      Braki kadrowe w oddziałach rozpoznawczych sprawiły, że decyzją generała Edwina Cunninghama do misji zwiadowczych skierowano szturmowców. Jednym z nich był Gabriel Ang, który otrzymał przydział do Siódemki.

      Wcześniej należał do Plutonu H, ale ten został wybity prawie do nogi. Z całego oddziału bitwę przeżyli jedynie on i sierżant Shadracg Khaidu, który został dowódcą Plutonu A w miejsce zdegradowanego Czachy.

      Ang nie miał żadnego problemu z zaakceptowaniem przydziału. Nawet się z tego powodu ucieszył. Stwierdził, że woli to niż sprzątanie bałaganu na okręcie. Szturmowcy, którzy nie latali na misje, pomagali ekipom porządkowym.

      Gabriel Ang walczył już u boku Plutonu 7 podczas abordażu jaszczurów. Wspólnymi siłami odparli atak Lacertan na platformę dziobową i wówczas miał okazję ujrzeć odwagę zwiadowców. Widział szaleńczą szarżę Ezry i śmierć Cyrusa Tana. Zgodził się go zastąpić do czasu przydzielenia Siódemce nowego specjalisty od broni ciężkiej. On sam liczył na to, że gdy misje na księżycach Monarchy dobiegną końca, otrzyma przydział do Plutonu A. Jednak Ezra wiedział, że się tak nie stanie.

      Dwa dni wcześniej Leahy spotkał sierżanta Khaidu, który próbował go zwerbować do swojego oddziału. Ezra ponownie odmówił, twierdząc, że jego miejsce jest w Siódemce. Spytał, dlaczego nie weźmie Gabriela Anga, skoro służyli w jednym plutonie. Khaidu odparł, że to dobry żołnierz, ale nieprzewidywalny i brakuje mu zimnej krwi.

      Gabriel Ang niewątpliwie był nadpobudliwy. Nie znosił bezczynności, zawsze znajdował sobie jakieś zajęcie, wszystkich ponaglał i wszędzie mu się spieszyło. Ale najgorsze było to, że ciągle gadał. Gęba mu się nie zamykała. Pod tym względem bił na głowę nawet Tobiasa.

      Leahy podejrzewał, że przyczyną takiego zachowania Anga mogły być środki psychotropowe. Najnowszej generacji pancerze kompozytowe, noszone przez szturmowców, posiadały wbudowany hiperaktywator, pozwalający użytkownikom na odpowiednie wydzielanie adrenaliny i endorfin. To pomagało w walce, ale miało też swoje konsekwencje.

      Badania wykazały, że co prawda aplikowane związki chemiczne podwyższały sprawność bojową, tłumiły odczuwanie bólu, pozwalały pokonywać strach, ale również wzmagały agresję i powodowały późniejsze zmiany w psychice. Przynajmniej takie krążyły plotki, rozsiewane przez załogantów w białych uniformach służb medycznych. Ponoć dowództwo znało problem i w najbliższym czasie miało temu zaradzić. Na razie jednak pancerz pozostawał na wyposażeniu oddziałów szturmowych. Ezra miał tylko nadzieję, że Gabriel podczas misji nie zrobi niczego głupiego, co mogłoby zagrozić całemu oddziałowi.

      Zmierzchało. Zachodząca gwiazda nadawała wydmom złoty, miękki kolor. Za niespełna godzinę zapadnie noc.

      − Do wozu, Leahy! – w słuchawkach rozległ się głos Setha Campbella. – Nic tu po nas.

      − Tak jest, panie sierżancie – odparł i już przymierzał się do zejścia, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Spostrzegł niewielkie czarne punkty przemieszczające się po oceanie piasku. Najpierw pomyślał, że ma mroczki przed oczami. Zamrugał. Punkciki nie zniknęły. Nadal tam były. Ezra wyregulował gogle. Nie mógł uwierzyć w to, co widzi.

      Przez pustynię ciągnęła karawana.

      SYSTEM ZETA MONOCEROTIS

      OKRĘT FEDERACJI TERRAŃSKIEJ „HAJMDAL”

      Ekipa remontowa pracowała na mostku nieprzerwanie od ponad czterdziestu godzin. Technicy instalowali nowe konsole, ekrany, projektory holograficzne. Naprawiali elektronikę, wymieniali wadliwe części, sprawdzali systemy komputerowe i dokonywali walidacji przyrządów pomiarowych. A i tak dopiero połowa usterek na mostku została naprawiona. Podobnie rzecz wyglądała na wszystkich pokładach okrętu.

      Admirał Kashtaritu siedział w fotelu dowódcy, który znajdował się pośrodku pomieszczenia, a reszta stanowisk otaczała go półkolem. Gestem dłoni włączył główny hologram i wyszukał mapę systemu Zeta Monocerotis. Ukazał się trójwymiarowy obraz całego układu. Kashtaritu wiązał olbrzymie nadzieje z księżycami Monarchy. Liczył na to, że znajdą na nich niezbędne zasoby do dalszej podróży. Ale przede wszystkim potrzebowali czasu, żeby dokonać koniecznych napraw.

      Admirał całą uwagę skupił na głównym hologramie. Sprawdził skalowanie, wyszukiwanie obiektów i kilka innych funkcji mapy. Wyglądało na to, że wszystko działa bez zarzutu. Zadowolony, Kashtaritu pokiwał głową i przeniósł spojrzenie na ekran wizualny. Ze względów bezpieczeństwa mostek „Hajmdala” znajdował się niemal w samym sercu okrętu, oddzielony od kosmicznej próżni tonami stali, i nie dało się bezpośrednio oglądać tego, co dzieje się na zewnątrz. Służył do tego system kamer zamontowany na kadłubie drednota i Kashtaritu przełączał się z jednej na drugą.

      Monterzy w kosmicznych skafandrach na niemal całej długości okrętu spawali poszycie kadłuba, pocięte velmeńskimi laserami. Admirał zdawał sobie sprawę, że to tylko działania doraźne. Pancerz wymagał solidnego remontu, który można było przeprowadzić jedynie w odpowiednim doku.

      W Galaktyce roiło się od systemów gwiezdnych posiadających własne stocznie. Zazwyczaj budowano je na orbitach niezamieszkanych planet bądź na zewnętrznych rubieżach układu. Zdarzało się, że funkcjonowały przy głównym porcie kosmicznym. Większość z nich specjalizowała się w remontach frachtowców, statków pasażerskich lub niewielkich jednostek wojskowych. Jednakże stocznie wojenne, w których można byłoby naprawić drednota, stanowiły rzadkość. Posiadały je największe galaktyczne imperia. A te z jakichś powodów na nich polowały.

      Kashtaritu wiedział, że to nie koniec. W systemie Epsilon Eridani wrogowie nie zrealizowali głównego celu, jakim niewątpliwie było zniszczenie „Hajmdala”. Admirał nie miał złudzeń i wiedział, że będą ich ścigać i nie spoczną, dopóki nie doprowadzą do


Скачать книгу