Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner
okręty monitorujące tunel Gilead-Tilleke zgłosiły, że przynajmniej pięć okrętów Dominium… – zerknął w notatki – cztery niszczyciele i krążownik trzeba było doholować do Darwina, aby dokonać niezbędnych napraw. Krążownik „Głos Ludu” został odholowany aż do Dominium. Możliwe, że właśnie z powodu tych awarii Dominium oznajmiło, że za parę dni zamierza wysłać do sektora Tilleke dziesięć okrętów. Ani wzmianki o nazwach lub klasie jednostek.
– Co za fiasko – westchnął admirał Schuster. – Dezeci tracą dwadzieścia procent swojej floty przez awarie.
Brill stłumił uśmiech.
„Dobrze rozegrane” – pomyślał. W tym jednym zdaniu admirał nie tylko stwierdził oczywistość, lecz także przypomniał wszystkim na sali, że on, dowódca logistyki i planowania we Flocie, miał tylko dwa procent awarii w porównaniu ze swoim odpowiednikiem w Dominium.
– Ale mają tam już sporą flotyllę bojową – zauważyła z troską admirał Douthat.
– O ile zdołają ją utrzymać na chodzie! – prychnął Schuster. – Na bogów naszych matek, moglibyśmy zarobić fortunę na wypożyczaniu Dezetom holowników!
Przy stole rozległy się chichoty i śmiechy.
– To właściwie nie flotylla, pani admirał – dodał Hiram. – No i nie ma tam żadnego pancernika.
– Nie mogą się równać z naszymi flotyllami – zaznaczyła Alyce Douthat.
Zgromadzeni przy stole przytaknęli jej chętnie. Flota Victorii zorganizowana była w związki bojowe, zwykle złożone z jednego pancernika, pięciu krążowników, dziesięciu niszczycieli, czterech fregat i frachtowca. Floty Ojczysta i Trzecia liczyły po trzy grupy bojowe, zaś Druga Flota miała ich cztery. Każda z Flot wyposażona była także w jedną lub dwie barki – duże, przypominające frachtowce jednostki, które mogły transportować mnóstwo korwet i ścigaczy. Zarówno korwety, jak i ścigacze miały ograniczony zasięg i uzbrojenie, jednak nadrabiały zwinnością. Flota Dominium wolała „skrzydła” złożone z dziesięciu jednostek, zwykle ciężkich krążowników i niszczycieli. Wywiad donosił, że cała flota Dezetów liczyła dziesięć skrzydeł, czyli sto okrętów, zatem wysyłanie dwudziestu sześciu jednostek do eskortowania arkadyjskich frachtowców stanowiło nie lada poświęcenie.
– A co z Tilleke?
– Nie znamy dokładnej liczby okrętów, które cesarz wysyła na szlaki handlowe, ale okręty Dezetów meldowały, że napotkały pięćdziesiąt lub więcej, zwykle nie większych niż niszczyciele. Śledzą konwoje z Arkadii z bardzo małej odległości, ale nie zdarzył się jeszcze żaden incydent. Nie mamy informacji o typie uzbrojenia tych okrętów ani o ich możliwościach.
Skiffington natarł od razu na admirała Teehana.
– Doprawdy, Jeffrey, potrzebne nam dokładne dane wywiadu na temat tego, co knują Tilleke. Jeżeli bomba pójdzie w górę, chciałbym wiedzieć, w jaką gonitwę się wpakuję. Z pewnością nie można liczyć na Dezetów, nie z tak awaryjną flotą.
– Staramy się – zapewnił szef wywiadu. – Wysłaliśmy nawet parę dronów za niszczycielami Dominium, ale zostały zniszczone, pewnie uznano je za drony Tilleke.
– Dezeci nie potrafiliby znaleźć własnego tyłka nawet z aktywnym namierzaniem! – prychnął Skiffington z pogardą. Odwrócił się do admirała Giunty. – Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, Robercie, Dezeci są bezwartościowi. Jeżeli w sektorze Tilleke zrobi się gorąco, nawet nie ruszą cholernym palcem. Ocalenie Arkadii znowu spadnie na nasze barki. Ja to wiem i ty to wiesz. Jeżeli jednak mam się w to wpakować bez wsparcia wywiadu, muszę mieć naprawdę potężną siłę. Dlatego trzeba wzmocnić Drugą Flotę, aby nic nie mogło jej dorównać.
Teehan zarumienił się na te słowa, ale zanim zdążył odpowiedzieć, admirał Giunta uspokajająco uniósł rękę, a potem zwrócił się do Brilla:
– Twierdzi pan, poruczniku, że w sektorze Tilleke znajduje się teraz mnóstwo okrętów Dominium w pobliżu jednostek Tilleke, a napięcie rośnie, choć jeszcze nic się nie stało, czy tak?
– Tak jest, admirale.
Giunta spojrzał znowu na Skiffingtona.
– Dobrze, Oliver, niech Druga Flota rozpocznie gruntowny przegląd i przygotowania bojowe. Ale w jednej turze napraw nie może brać udziału więcej niż dziesięć procent sił. Żeby nie zwlekać, niech ekipy i załogi pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, dopóki wszystkie okręty nie osiągną najwyższej gotowości.
A potem zwrócił się do admirał Penn:
– Katherine, dwie grupy bojowe z Trzeciej Floty przejdą do Drugiej. Wybierz ich skład do końca tygodnia. Gdy tylko Druga Flota zakończy cykl napraw, przeprowadź remonty najszybciej jak się uda.
Głównodowodząca Trzeciej Floty rzuciła gniewne spojrzenie na Skiffingtona, zanim odpowiedziała Giuncie:
– Z całym szacunkiem, admirale, ale Trzecia Flota nie może chronić Windsoru, jeżeli odda dwie ze swoich trzech grup bojowych Drugiej Flocie – zaprotestowała.
Giunta znowu uniósł dłoń.
– Na orbicie Windsoru zostanie krążownik i trzy niszczyciele. Reszta niech wróci do Kornwalii.
– Rozbijasz mi flotę! – zdenerwowała się Penn.
– Owszem – przyznał beznamiętnie naczelny admirał, a potem wstał. – Znacie rozkazy. Wykonać.
Kiedy ruszył do wyjścia, reszta zebranych również się zerwała i poszła za nim. W sali zostali tylko Katherine Penn i Oliver Skiffington.
Admirał Trzeciej Floty siedziała sztywno i zaciskała zęby, a na policzkach wykwitły jej różowe plamy. Admirał Skiffington wstał ze swojego miejsca z uśmiechem i podniósł teczkę.
– No, Katherine, przestań się tak wściekać. To przecież tylko na chwilę. Wiesz, że zrobię dobry użytek z tych okrętów.
Katherine Penn posłała mu wściekły grymas.
– Pieprz się, Oliver.
Skiffington roześmiał się, ale nie próbował się odgryźć. Nie musiał. Oboje wiedzieli, że właśnie wygrał.
Rozdział 20
952 rok pd.
Wzbierający sztorm
Pierwsza Flota Bojowa Dominium
W sektorze Sybilli
Cztery miesiące po opuszczeniu macierzystego sektora Pierwsza Flota Bojowa Dominium Zjednoczenia Ludowego, licząca osiemdziesiąt pięć jednostek, pojawiła się w sektorze Sybilli niczym ciemna chmura.
Nikt jej nie zauważył. Admirał Mello bardzo się obawiał wykrycia, na szczęście bezpodstawnie. Flota trzymała się z dala od głównych szlaków, którymi poruszały się frachtowce z Sybilli do Dominium. Oznaczało to znaczne wydłużenie kursu przez krótkie przeskoki w tunelach czasoprzestrzennych, zapomnianych i nieużywanych po odkryciu szlaku z Sybilli do Victorii i z Victorii do Dominium. Pomimo reputacji odważnego taktyka admirał Mello był człowiekiem ostrożnym, dlatego trzymał siły bojowe w ciasnej formacji i prowadził je kursem równoległym do szlaków handlowych, poza zasięgiem detektorów jakiegokolwiek zabłąkanego frachtowca wlokącego się między sektorami.
Piętnaście niszczycieli lecących przed flotą przeszukiwało przestrzeń pasywnymi detektorami o wysokiej rozdzielczości w poszukiwaniu jednostek, które mogłyby wykryć zbliżające się siły zbrojne, zainteresować się, skąd przybyły, i przekazać wiadomość do sektora Sybilli. Rozkazy admirała były jasne: nikt nie ma prawa wykryć Pierwszej Floty Bojowej. Każda jednostka,