Zgiełk wojny. Tom 1. Kennedy Hudner
Nadeszła kolej Dominium.
„Strzeż się gniewu człeka cierpliwego” – pomyślał Hudis. „I niech mocz będzie z tobą, admirale Skiffington”.
Armada oddaliła się od Unity i zaczęła przyśpieszać, aby dotrzeć do Głowy Sybilli, odległej o dwa miesiące podróży. Zgromadzona flota nie będzie przekraczała żadnego z głównychtuneli czasoprzestrzennych, skorzysta ze starego szlaku, którego już nie używano, skoro szybciej podróżowało się przez bezcenne tunele Victorii. Armada nie powinna nikogo napotkać po drodze, jeśli jednak by się tak stało, admirał Mello miał ścisłe rozkazy, aby zniszczyć niepożądanych świadków – trzeba było zapobiec pogłoskom lub co gorsza, ostrzeżeniu przeciwnika.
Z Sybilli armada poleci na Cape Breton, skąd zabierze dodatkowe statki zaopatrzeniowe, wykona konieczne naprawy i przez tamtejszy tunel dotrze do sektora Victorii. Dokładnie za trzy miesiące osiągnie główną planetę Wiktów – Kornwalię.
– Masz prawo być dumny, Michael. Wszystko idzie dokładnie tak, jak zaplanowałeś.
Hudis skinął głową mężczyźnie obok. Był to Anthony Nasto, naczelnik ludowy, najpotężniejszy człowiek w Dominium. A wkrótce w całym zasiedlonym przez ludzi wszechświecie.
– Dziękuję, naczelniku ludowy. – Hudis z trudem powstrzymał uśmiech, bo przypomniało mu się, jak na pylistym boisku szkoły podstawowej rozbił nos Tony’emu Nasto.
„Cóż, świat się zmienia”.
Teraz Hudis zwracał się do Anthony’ego „naczelniku”, nawet gdy byli sami.
– Siły admirała Mello zachowają całkowitą ciszę radiową przez całą drogę, a gdy znajdą się w sektorze Victorii, wyślą tylko jedno słowo-hasło. W tym samym czasie siły admirała Kaesera dokończą szkolenie załóg. Myślę, że potrwa to dwa miesiące. Armada admirała Kaesera będzie gotowa do odlotu, gdy tylko Druga Flota Victorii wyruszy do Tilleke.
– A komandosi? – zapytał Nasto.
– Niemal ukończyli już szkolenie. Za dwa miesiące polecą do celu na pokładach trzech różnych fregat. Będą na miejscu, gdy pojawi się armada admirała ludowego Mello. I, rzecz jasna, gdy tylko rozpocznie się bitwa, ustawimy Smoczy Kieł.
„Smoczy Kieł będzie jak korek w butelce Victorii” – pomyślał Hudis.
Nasto z zadowoleniem skinął głową.
– A co z Tilleke?
Hudis wzruszył ramionami.
– Jak dotąd wypełniają powierzone im zadanie. – Głęboko zaczerpnął tchu, a potem głośno wypuścił powietrze. – Cesarz to niewiadoma i, prawdę mówiąc, przyprawia mnie o dreszcze. Nie wydaje się, żeby miał wielką flotę, a jednak zachowuje zadziwiającą pewność siebie.
– Wiadomo coś o jego nowej broni?
Hudis z irytacją pokręcił głową.
– Nie. I Tilleke nie chce nam nic powiedzieć. Nie podoba mi się to ani trochę.
– Cóż – westchnął Nasto – jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to, co zrobi Tilleke, nie będzie miało żadnego znaczenia, prawda? Siły cesarza muszą tylko odciągnąć Drugą Flotę Victorii jak najdalej od rodzimego sektora. Resztą zajmiemy się sami. A czy nasz ukochany admirał Skiffington połknął przynętę?
Tym razem Hudis nie krył satysfakcji.
– Komisariat Wywiadu donosi, że Trzecia Flota Victorii zmierza do Windsoru i powinna tam dotrzeć za miesiąc. Pojawiły się oznaki, że Druga Flota przygotowuje się do relokacji w sektorze Victorii. Jak liczyliśmy, Wiktowie użyją Drugiej Floty, gdy między Tilleke i Arkadią wybuchnie wojna, a naszego celu będzie bronić tylko Flota Ojczysta.
Nasto zmarszczył brwi.
– Ale czy Druga Flota nie jest już w drodze do Gileadu? Jeżeli Druga Flota zastawi trasę do Gileadu, może spowodować problemy.
– Nie wydaje się, aby tak się stało. Pamiętajcie, naczelniku ludowy, że jeżeli będą trzymali swoją Drugą Flotę blisko wejścia do tunelu Victoria-Gilead, przejście do Gileadu i w przestrzeń Cesarstwa Tilleke zajmie najwyżej dwa dni.
– O ile użyją Drugiej Floty – odparł Nasto. – Druga Flota musi opuścić sektor Victorii. Jeżeli przy okazji zostanie rozbita przez Tilleke… tym lepiej.
Hudis wzdrygnął się wyraźnie.
– Jedyne, na co możemy liczyć z całą pewnością, to arogancja i pycha Wiktów – stwierdził z przekonaniem. – Arkadyjczycy będą powtarzać Victorii, że nie potrzebują od niej pomocy. Urażą dumę potęgi kosmicznej. A gdy zacznie się ostrzał i Arkadia zacznie krzyczeć o wsparcie, Wiktowie z radością pokażą Galaktyce, że tylko oni potrafią przywrócić porządek. Ruszą do starcia, jak przewidujemy, i to z dużą siłą.
– I wtedy ich dopadniemy.
Rozdział 17
Dziennik osobisty Emily
Na pokładzie krążownika „Nowa Zelandia”
Alex Rudd to najbardziej sadystyczny drań we wszechświecie. Przez ostatnie dziesięć tygodni sprał nas wszystkich ze Szkoły Taktyki. A potem posadził nas i wyjaśnił do najdrobniejszego szczegółu, jak bardzo zawiedliśmy. Na zwolnionych nagraniach pokazał każdą głupią pomyłkę. I ma nieznośny zwyczaj unoszenia brwi i pytania: „Co sobie myślałaś, gdy wydałaś rozkaz?”.
A teraz zdajemy ostatnie egzaminy. A raczej, jak ujął to Rudd, mamy ostatnią szansę pokazać, jak bardzo jesteśmy głupi. Na początku było nas dwadzieścia osób, zostało dziesięć. Będziemy wykonywać wyłącznie ćwiczenia praktyczne, jedno po drugim. Ćwiczenia odbywają się w czasie rzeczywistym. Nasza dziesiątka, tworząca drużynę Niebieskich, siedzi na symulatorach tutaj, na pokładzie „Nowej Zelandii”, a Rudd i jego stado hien – na krążowniku „Dublin”. Pierwsze z ćwiczeń okazało się katastrofą. Dowodzącą Niebieskich została Laura Salazar, a naszym zadaniem było strzec konwoju złożonego z piętnastu statków. Laura ustawiła nas w ciasną formację, aby wykorzystać do maksimum siłę ognia, ale Czerwoni Rudda się rozproszyli. Po trzech dniach przy stanowiskach bojowych ledwie się ruszaliśmy. A potem zostaliśmy zaatakowani równocześnie z dwóch stron. Laura zabrała nas wszystkich do ataku na większe siły wroga, wykalkulowała, że możemy odeprzeć Czerwonych zmasowanym uderzeniem. Odważna taktyka, ale ryzykowna. Zbyt ryzykowna, jak się okazało.
Oddaliliśmy się od konwoju i zaatakowaliśmy większą z dwóch formacji Czerwonych. A przynajmniej tak nam się wydawało. Kiedy znaleźliśmy się w zasięgu pocisków, ujrzeliśmy, że większość atakowanych przez nas jednostek to przynęty. Kiedy wreszcie wróciliśmy do konwoju, połowa statków nadawała kod Omega, a reszta rozproszyła się i znikła. Niebiescy stracili dwa okręty i osiem frachtowców. Czerwoni tylko jeden okręt oraz garść przynęt. Rudd powiedział Laurze, że nieźle sobie poradziła, jak na kogoś, kto zupełnie nie przemyślał sytuacji. Oczywiście miał rację. Drań.
Jutro zaczynamy drugie ćwiczenie. Stacja zaopatrzeniowa Alamo. Znajduje się na niej pięćdziesiąt tysięcy ton przetworzonego zyrydu, cały zapas sektora. Drużyna Niebieskich ma dziesięć niszczycieli do obrony Alamo. Dostaliśmy dane wywiadu, które zapewniają, że Czerwoni wyślą dużą formację okrętów, aby zdobyć stację i przejąć zyryd, a w razie porażki zniszczyć jedno i drugie. Dotrą tutaj za dwa dni. Wsparcie od Drugiej Floty mogłoby przylecieć dopiero po tygodniu.
Rudd oznajmił mi dziesięć minut temu, że będę dowodzić.
Rozdział 18
952 rok pd.
Na pokładzie