Star Force. Tom 7. Unicestwienie. B.V. Larson

Star Force. Tom 7. Unicestwienie - B.V. Larson


Скачать книгу
myśliwców.

      Uważnie zapoznałem się ze stanem stacji. Byliśmy gotowi do działania.

      Nie mogłem znieść tej sytuacji. Zbudowałem stację, aby stawić czoło ostatniemu zagrożeniu – atakowi makrosów przez układ Thora. Ponownie nie przewidziałem, że staniemy przed innym wyzwaniem – musieliśmy udzielić wsparcia mieszkańcom tamtejszego układu.

      – Pułkowniku? – odezwał się Miklos.

      Odwróciłem się, zaskoczony.

      – Znowu ty? – zapytałem. – Specjalnie się tak skradasz?

      Miklos uśmiechnął się blado.

      – Stałem tu już od jakiegoś czasu i patrzyłem na pański ekran. Czy rozminę się z prawdą, jeśli powiem, że stacja jest doskonale przygotowana?

      – Ani trochę. Gdzie jest major Sloan? Chciałbym mu pogratulować. Nie spodziewałem się, że zdoła tak wiele zrobić w sześć miesięcy.

      – Dokonuje inspekcji hangarów – powiedział Miklos.

      Spojrzałem na niego pytająco. Miklos odchrząknął.

      – Pozwoliłem sobie powiedzieć mu o lotniskowcach, które budujemy. Ma podjąć decyzję, które ze skrzydeł wysłać i którzy piloci najlepiej się nadają.

      Roześmiałem się.

      – O jednym lotniskowcu, Miklos! Na razie jednym. Jeśli się sprawdzi, porozmawiamy o kolejnych.

      – Oczywiście, sir.

      Pokręciłem głową i ponownie skupiłem uwagę na ekranach. Miklos był moim oficerem wykonawczym i wspólnie podjęliśmy decyzję. A jednak spodziewałem się, że poruszy ten temat na zebraniu personelu. Najwyraźniej jego zdaniem sprawy nie toczyły się dostatecznie szybko.

      Miklos nie odszedł. Wciąż trzymał się blisko mnie.

      – Co ci chodzi po głowie, komodorze?

      – Mogę coś panu pokazać, sir?

      Zmarszczyłem brwi, ale potem zrozumiałem.

      – Masz kolejny projekt, prawda?

      – Ot, kilka pomysłów. Może pan otworzyć tamten plik?

      Wskazał na migającą ikonę na moim pulpicie. Przed chwilą jej nie było. Zmarszczyłem brwi, gdy na ekranie ukazał się plan. Były tam kolejne warstwy, pokłady i szczegóły.

      – Siedziałeś nad tym od miesięcy. Nikt nie opracowałby tego tak szybko.

      – Moi ludzie pracują sprawnie, sir – wymamrotał.

      – Proszę nie robić ze mnie durnia. Mam mnóstwo doświadczenia z projektowaniem okrętów... i z ludźmi, którzy próbują robić ze mnie idiotę.

      – Rzeczywiście, sir.

      Wziąłem głęboki oddech i zacząłem przeglądać plany. Były bardzo szczegółowe. Od razu mi się spodobały, ale miałem jeden zarzut: nie były proste. Takiego okrętu nie dało się złożyć z już istniejących części.

      – Chwileczkę – przerwałem Miklosowi, który próbował przekonać mnie do projektu. – Nie na to się umawialiśmy.

      – Czyżby odkrył pan jakiś błąd?

      – Nie, oczywiście, że nie. Ten okręt będzie wspaniałym dodatkiem do floty, kiedy go już zbudujemy. Ale nie jestem gotowy poświęcić tylu materiałów i specjalistycznych komponentów. Chcę czegoś, co możemy zmajstrować na szybko, jak krążownik makrosów. Na przykład te systemy obrony punktowej... są zbyt złożone i za drogie.

      – Okręt matka musi być chroniony przed pociskami rakietowymi.

      – Racja, ale sam powiedziałeś, że ochronę zapewnią mu myśliwce. Że będzie działał po prostu jako garaż dla mniejszych jednostek. A to jest coś znacznie więcej. To miniaturowa wersja naszej stacji bojowej.

      – Mobilna wersja, sir.

      – A te główne działa? Co to w ogóle za pomysł? Okręt ma się trzymać z dala od pola bitwy, więc są niepotrzebne.

      Twarz Miklosa ukazywała mieszankę udręki i uporu.

      – Myśliwce nie są zdolne do zbombardowania planety, sir. Brakuje im ciężkiego uzbrojenia.

      – Tak, wiem. Na tym opiera się idea myśliwca, do cholery.

      Przez kolejną minutę patrzyliśmy obaj w milczeniu na plany Miklosa. Wiedziałem, że czekają mnie niełatwe decyzje, które mu się nie spodobają.

      – W porządku – powiedziałem. – Zachowamy te projekty... na później, kiedy będziemy dysponowali czasem i zasobami. Wtedy zbudujemy takie cacko. A na razie skopiuję projekt i wprowadzę poważne zmiany do planów prototypu.

      Zamknąłem plik i stuknąłem w ekran. Skopiowałem cały folder, a nową kopię nazwałem „Cacko”. Następnie otworzyłem oryginalny plik i zacząłem usuwać z niego elementy.

      Na początek pozbyłem się generatorów. Duże jednostki rozmiarów krążownika makrosów z reguły miały trzy generatory, dwa do zasilania silników i jeden do uzbrojenia. Miklos wcisnął ich tam aż sześć, co moim zdaniem było sporą przesadą. Usunąłem zatem cztery.

      Miklos wyglądał, jakby się rozchorował.

      – Pułkowniku – zaprotestował – okręt w żadnym razie nie może...

      – Chwilkę, jeszcze nie skończyłem – powiedziałem.

      Zrobiłem zbliżenie na przednią baterię uzbrojenia i pozbyłem się wszystkich ciężkich dział oraz wieżyczek laserowych. Zostawiłem tylko sześć małych laserów obrony punktowej. Przy każdym umieściłem generator wielkości kosza na śmieci. Zrobiłem to, przeciągając palcami i upuszczając komponenty.

      – Widzisz? – powiedziałem. – Wskaźnik zużycia energii już nie jest czerwony, tylko żółty.

      – Okręt po tych zmianach nie będzie nadawał się do większości misji. A zużycie energii jest wciąż za wysokie.

      – To dlatego, że jeszcze nie skończyłem.

      Popatrzył na mnie z przerażeniem.

      – Spójrz – powiedziałem. – Wziąłem pod uwagę twoje obawy w kwestii rakiet. Te małe wieżyczki to jedyne uzbrojenie, jakim okręt będzie dysponował, ale wystarczą, by powstrzymać umiarkowany atak rakietowy. Dzięki ich niezależnemu zasilaniu wieżyczek obrony punktowej nie da się wyeliminować jednocześnie. Nawet jeśli padnie główne zasilanie, nadal będą działały.

      – Ale co z silnikami, sir? Dwa główne generatory to za mało.

      Szybkim ruchem po ekranie przemknąłem przez kolejne pokłady, aż ukazała się maszynownia. Znajdowały się w niej trzy główne silniki. Usunąłem jeden.

      – Załatwione.

      – Okręt będzie powolny. Nie nadąży za resztą floty.

      – Owszem – zgodziłem się. – Będzie powolny. Nie zapominaj o założeniach: ma być strategiczną platformą. Zamierzamy wysyłać go tylko w regiony, które uważamy za bezpieczne. Po dotarciu na miejsce zostaje na tyłach. Nie został zaprojektowany z myślą o rzucaniu go w wir walki. I mam pomysł, jak go przyspieszyć.

      Teraz otworzyłem specyfikację techniczną kadłuba i zmniejszyłem grubość zewnętrznych osłon. Miklos w rozpaczy szarpał się za brodę, ale nic nie mówił. Kiedy skończyłem, okręt przypominał to, co wyobraziłem sobie, gdy komodor po raz pierwszy zaprezentował mi ten pomysł.

      Zapisałem projekt i wysłałem mu kopię, a potem odwróciłem się do niego.


Скачать книгу