Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
pustogłową dziewczyną, która wychodzi wieczorami, żeby uprawiać seks z kimś o wyższej pozycji. Nie wyprowadzałam go z błędu.
„Saatchi, umrzesz w mękach” – przyrzekł sobie w duchu cesarz, a zaraz potem pomyślał: „Będę musiał znaleźć kogoś na jego miejsce”.
– Dobrze się spisałaś – pochwalił młodą kobietę. Te słowa z ust cesarza sprawiły, że poczuła falę euforii, wywołaną zalewem endorfin. Została tak uwarunkowana od urodzenia.
Pochyliła głowę.
– Dziękuję ci, panie mój – szepnęła.
– Bądź nadal dostępna dla księcia, gdyby znowu się z tobą skontaktował, ale nie próbuj sama go szukać. – Chalabi westchnął. Jego syn i Saatchi. Trzeba zachować ostrożność. Spojrzał na Afsoon. – Przekaż pozostałym, żeby obserwowały uważnie, czy książę spiskuje z admirałem Behzadim albo Kirmanim. Meldujcie mi natychmiast, gdybyście coś znalazły.
– Tak, panie.
Nieco później cesarz znowu zasiadł w swoim gabinecie wśród urządzeń podsłuchowych zainstalowanych przez Saatchiego i wbił wzrok w krajobraz gór Zagros. Rozmyślał o swoich wrogach, których miał tak wielu, oraz o tym, jak ich wszystkich pokona.
ROZDZIAŁ 15
Stacja kosmiczna Atlas
Dyplomacja
Kiedy Emily i Hiram wrócili ze zdobytego okrętu szpiegowskiego Tilleke, adiutant admirał Douthat, porucznik Oliver Perry, już czekał.
– Witam z powrotem i gratuluję udanej operacji – powitał ich ciepło.
Emily prychnęła i machnięciem ręki wskazała na przyjaciela.
– Proszę gratulować jemu, sam wszystko załatwił. Ja siedziałam po drugiej stronie planety i z nudów przebierałam palcami.
– Wiem, że dopiero zeszliście z pokładu – westchnął Perry – ale admirał Douthat przesyła nie tylko komplementy, lecz także rozkaz, żebyście stawili się na spotkaniu z nią i królową.
Emily wzruszyła ramionami. Robota papierkowa, którą powinna się zająć, nie ucieknie. Towarzyszący jej Hiram skrzywił się niechętnie. Ostatnie dwa dni spędził na przeszukiwaniu zakamarków okrętu Tilleke. Szukał… cóż, czegokolwiek. Mundur miał pomięty i poplamiony, na dodatek nie zawracał sobie głowy goleniem i rozpaczliwie marzył, żeby się przespać.
– Mamy dołączyć natychmiast, poruczniku, czy dostanę choć godzinę, żeby się umyć? Wyglądam i cuchnę, jakbym tarzał się w ściekach.
Perry uśmiechnął się przepraszająco.
– Proszę wybaczyć, komandorze, ale admirał, królowa Anna i sir Henry czekają już w sali konferencyjnej.
Hiram skinął głową ze znużeniem. Ani władczynie, ani admirałowie nie zwykli na nikogo czekać.
– No to ruszajmy, poruczniku.
Królowa powitała ich serdecznie, admirał Douthat skrzywiła się na widok Hirama, a sir Henry uniósł brew. Hiram odchrząknął.
– Proszę wybaczyć mój mało reprezentacyjny strój. Czołgałem się, dosłownie, po okręcie Tilleke i nie za bardzo miałem okazję…
– Nie przepraszaj za to, że wykonujesz swoją pracę, komandorze Brill. – Władczyni machnęła ręką na jego przeprosiny. – My, którzy sprawujemy wysokie stanowiska, jakoś zdołamy chyba znieść to uczucie zgrozy na widok kogoś, kto nie waha się pobrudzić sobie rąk w służbie dla Victorii.
Admirał Douthat spojrzała z niechęcią na Hirama, ale nie skomentowała ani słowem.
– Jak długo zajmie zapoznanie się ze wszystkim, co znaleźliście na okręcie Tilleke? – zapytała królowa.
Hiram zmarszczył czoło.
– Nie potrafię określić, Wasza Wysokość. Bazy danych okrętu są zaszyfrowane, rzecz jasna. Brat Jong zaopatrzył mnie w parę programów, które mogą pomóc w odkodowaniu, ale to potrwa kilka tygodni, chyba że będziemy mieli szczęście. Przeszukujemy też tablety i dokumenty znalezione na pokładzie, w nadziei, że przynajmniej część nie będzie zaszyfrowana albo kod okaże się łatwiejszy do złamania. – Wzruszył ramionami. – Wszystko wymaga czasu.
Królowa Anna nie mogła ukryć rozczarowania.
– Proszę się postarać, komandorze. Możliwe, że nie mamy wiele czasu. – Zerknęła na sir Henry’ego i skinęła głową.
Sir Henry pochylił się do stołu.
– Kiedy jajogłowi będą rozkładać okręt Tilleke na części, ja i pan, panie Brill, udamy się na Sybillę, a stamtąd do Sułtanatu. Opuścimy Victorię na jakiś tydzień, może dłużej. Wysłałem już panu na tablet dokumentację przygotowaną przez panią McCrutchen. Proszę się z nią zapoznać. Odlatujemy jutro na pokładzie niszczyciela „St. Albans”. Lot na Sybillę potrwa dwa dni.
Hiram popatrzył na starszego mężczyznę z zaskoczeniem, a potem zerknął na królową. Nie rozumiał, co się stało.
Anna uśmiechnęła się.
– Otrzymaliśmy dzisiaj wiadomość od kanclerza Houtmana. Zaoferował nam militarne wsparcie, oczywiście pod pewnymi warunkami, które należy omówić.
– Wspaniale! – ucieszył się Brill.
Sir Henry popatrzył na niego z namysłem.
– Być może, panie Brill, być może. Pan i ja musimy to dopiero ocenić. Wyruszamy wcześnie rano, więc lepiej niech pan się wyśpi.
Królowa zwróciła się do Emily.
– A pani, komandor Tuttle, spotka się jutro z admirał Douthat, kapitanem Ederem i paroma innymi dowódcami. Trzeba zaplanować działania przeciw Tilleke. Czy powinniśmy zaatakować pierwsi, czy poczekać na ich posunięcie? Zachęcić ich do walki? A jeżeli otrzymamy wsparcie od Sułtanatu i Sybilli, jak najlepiej je wykorzystać? Kapitan Eder jest oczywiście głównodowodzącym Floty, ale potrzebne nam też pani pomysły, uwzględniające transportowce i ciężkozbrojne kanonierki.
Kapitan Eder pokiwał głową.
– Przy odrobinie szczęścia, Emily, bazy danych z okrętu Tilleke ujawnią nam kilka twardych faktów, ale niezależnie od tego musimy wymyślić kilka planów na różne okoliczności. – Zmęczonym ruchem przeciągnął palcami po włosach. – Szczerze mówiąc, nie mamy pojęcia, z czym się mierzymy, dlatego będziemy musieli wykazać się cholerną zręcznością i być przygotowani na wszystko.
To akurat nie zaskoczyło Emily ani trochę. Od paru tygodni zastanawiała się i notowała różne scenariusze, a nawet rozegrała niektóre z nich na symulatorach z Alexem Ruddem. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że istniało zbyt wiele niewiadomych i za dużo zmiennych, dlatego nawet najlepsze pomysły mogły okazać zupełnie chybione. Spojrzała na kapitana Edera i admirał Douthat.
– Wolno spytać, czy coś jeszcze?
– Nie dzisiaj – zapewniła admirał. – Oboje powinniście odpocząć. Od jutra będziecie bardzo zajęci.
Emily miała jeszcze jedno pytanie.
– Jeżeli zdecydujemy się zaatakować pierwsi… – urwała, ale Douthat domyśliła się, o co chodziło.
– Będziemy musieli ruszyć najpóźniej za osiem tygodni, może wcześniej – odparła rzeczowo. – Czas nie gra na naszą korzyść.
Zebrani zaczęli wstawać i żegnać się z królową, a potem wychodzić.
–