Zgiełk wojny. Tom 3. Cel uświęca środki. Kennedy Hudner
z Sybillą i Sułtanatem bardzo ostrożnie. Zwłaszcza że Sybilla ma długą historię kontaktów z Tilleke, z reguły przyjaznych. Byłam zaskoczona, gdy bez zachęty zaproponowali mi wsparcie militarne. Oczywiście potrzebujemy floty Sybilli, ale za bardzo jestem realistką, żeby ta nagła zmiana nastawienia nie budziła we mnie podejrzeń.
– A co z Sułtanatem?
– Ach, sułtan Baltur. Spotkałam go kiedyś, wiesz? Byłam wtedy małą dziewczynką. Sułtan odwiedził Kornwalię, aby załatwić porozumienie handlowe z moim wujem. – Królowa skrzywiła się z odrazą. – Mój wuj Harold był głupi, Brill. Pochopnie oceniał ludzi i trzymał się tych ocen wbrew dowodom, które wskazywały, że lepiej się odciąć. Miałam tylko dziesięć lat, ale dobrze pamiętam, jak sułtan Baltur uszczypnął mnie w nos, zapewne dla zabawy, ale na tyle mocno, że się rozpłakałam. Nawet jako mała dziewczynka uważałam, że jest zły i nie wolno mu ufać.
Hiram zawahał się – sytuacja go krępowała i nie wiedział, czy chce się w to wgłębiać.
– Wasza Wysokość, z całym szacunkiem, ale czy można ufać opinii dziecka, które dorosły mężczyzna skrzywdził zapewne niechcący?
Królowa Anna machnęła ręką.
– Tak, wiem, Brill, ale coś ci powiem. Widziałam jego twarz, bo przecież znajdowałam się blisko. Podobało mu się, że mnie zabolało. Nie przeprosił, na jego twarzy nie pojawił się nawet cień troski, że mnie skrzywdził. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się na widok łez. Nadal to pamiętam. – Wzięła głęboki oddech. – Chodzi jednak o coś więcej. Wuj Harold zawarł umowę, która pozwalała frachtowcom Sułtanatu na szybką odprawę przy przelocie przez nasz obszar, w zasadzie nadawała Sułtanatowi uprzywilejowany status. Wuj lekkomyślnie pozwolił, aby deklaracja kapitana dotycząca rodzaju i wielkości transportowanego ładunku była wiążąca. Nasi celnicy mieli temu wierzyć i nie przeprowadzać kontroli.
– A co Victoria otrzymała w zamian?
Królowa Anna prychnęła z pogardą.
– Victoria dostała za niewielką opłatą prawa do prac wydobywczych w pasie asteroid, w którym podobno były bogate złoża zyrydu. Oczywiście musieliśmy zapłacić za dziesięć lat z góry, a kiedy przyleciały nasze brygady górnicze, nie znalazły ani grama rudy. Na dodatek jeden z frachtowców Sułtanatu potrzebował pilnie naprawy, a kiedy personel stoczni zacumował statek, okazało się, że w manifeście przewozowym wartość ładunku była zaniżona o czterdzieści procent!
– Oj! – skrzywił się Hiram.
– No właśnie. Wzbudziło to spore oburzenie. Wuj Harold próbował bronić swoich decyzji, potem zwolnił kilku podwładnych za niekompetencję, chociaż to przecież on osobiście prowadził negocjacje. Tuzin innych statków Sułtanatu zatrzymano i przeprowadzono kontrole. Wszystkie naruszały warunki umowy. Kiedy moja matka zażądała zwrotu opłaty za wydobycie, sułtan Baltur oskarżył Victorię o łamanie umowy i pozwał nas przed Międzysektorowy Trybunał Sprawiedliwości na Darwinie. Zawstydzające. Matka była wściekła, ale musiała chronić brata. – Królowa potrząsnęła głową. – Dlatego właśnie, Brill, kiedy dotrzesz do Sybilli i Sułtanatu, miej oczy szeroko otwarte. Potrzebujemy pomocy od obu tych sektorów, ale przede wszystkim musimy wiedzieć, czy któryś z nich, a może oba sprzymierzyły się z cesarzem Chalabim.
Hiram głęboko nabrał tchu. Nie pisał się na tak dużą odpowiedzialność.
– Wasza Wysokość, zdaje się, że były dwie sprawy?
Anna uśmiechnęła się lekko.
– Na pewno zainteresuje cię wiadomość, że sierżant Maria Sanchez wróciła z Azylu. Admirał Wilkinson twierdzi, że dziewczyna, biorąc pod uwagę okoliczności, jest w całkiem niezłej formie. Nie zostało ci wiele czasu do odlotu, ale pomyślałam, że będziesz chciał wiedzieć. Tak na wszelki wypadek. – Nie powiedziała, na jaki wypadek, ale sugestia była jasna.
Hiram zamrugał, gdy ogarnęły go sprzeczne emocje – radość, strach, niepokój i pragnienie, aby natychmiast zobaczyć się z Cookie.
– Dziękuję, Wasza Wysokość – zdołał wydusić.
– Najbliższy tydzień lub dłużej spędzisz na pokładzie małego statku z sir Henrym. – Królowa ledwie tłumiła śmiech. – Wykorzystaj dobrze ten wieczór.
A potem wydęła usta i przekrzywiła głowę.
– Oczywiście nie twierdzę, że sir Henry nie jest wspaniałym towarzystwem.
***
Gdy Cookie szukała kwatery mieszkalnej na Atlasie, nie przewidziała, że jedno z długoterminowych mieszkań będzie wolne dopiero za dobę. Za nic we wszechświecie nie chciała spędzić tej nocy w koszarach. Oczywiście mogłaby wynająć pokój w hotelu, ale musiałaby zapłacić następnego dnia, a na koncie nie zostało jej wiele pieniędzy i raczej nie liczyła, że w ciągu nocy dostanie dodatkowe środki. Jasne, należała się jej wypłata za okres przebywania w niewoli, ale przelew jeszcze nie przyszedł. Pomyślała, żeby zadzwonić do Emily, ale zamiast tego skierowała się pod drzwi kwatery Hirama. Czuła się skrępowana i zaniepokojona, nie była też pewna, czy to dobry pomysł. Niby co miała mu powiedzieć? A co gorsza, co Hiram miałby powiedzieć jej? Może wcale nie chciał jej widzieć. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej skłaniała się do przespania nocy w koszarach.
– Tak tylko stoisz i wyglądasz pięknie czy zamierzasz coś zrobić? – Hiram wyszedł zza rogu i uśmiechnął się szeroko.
Nie porwał jej w ramiona, a Cookie nie mogła się zdecydować, czy to dobry, czy zły znak.
– Prawdę mówiąc, zastanawiałam się, czy powinnam po prostu wrócić na tę noc do koszar.
Brill skrzywił się sarkastycznie.
– Nie. Jedzenie jest paskudne, a prycze niewygodne. – Spoważniał. – Wiesz, że jesteś tu mile widziana.
Na chwilę zapadła krępująca cisza. Co Cookie miała powiedzieć kochankowi, który ostatnio widział ją, gdy rzuciła się do gardła innemu mężczyźnie?
– Wejdź. – Hiram pchnął drzwi. – Oboje na pewno potrzebujemy drinka.
Gdy znaleźli się w środku, nalał im wina i zakrzątnął się w niewielkiej kuchni.
– Właśnie wróciłem z misji, ścigałem okręt szpiegowski Tilleke, więc nie mam nic szczególnego do jedzenia, ale chyba uda mi się zrobić omlet. – Zajrzał do lodówki. – Sprawdźmy… Jajka, cebula, pieczarki, por i… – Sięgnął głębiej. – O tak, mam ser!
Cookie skinęła głową i rozejrzała się po niewielkim mieszkaniu. Nie widziała jeszcze tej kwatery, ale natrafiła na znajome zdjęcia, a w kącie stała ta sama plansza do gry w cha’rah z czerwonym pionkiem na środku. Była to stara plansza, wykonana z kości słoniowej, materiału ze Starej Ziemi, który podobno kiedyś był biały, ale teraz pożółkł ze starości. Cookie upiła wina, choć wcale nie czuła smaku, i powoli przeszła się po pokoju. Mieszkanie wydawało się zarazem obce i znajome. Hiram dekorował swoje kwatery zawsze tak samo – zdjęciem rodziców idących po plaży, niedużym obrazem, który znalazł w kramie na targowisku niedaleko pałacu, kolorową makatą na ścianie, drewnianą rzeźbą przedstawiającą dużego żółwia, która wyglądała na starą i zapewne taka była. Brill przenosił się z jednej kwatery do innej, pomieszczenia się zmieniały, ale elementy charakterystyczne pozostawały te same. I oczywiście wszędzie zabierał książki. Spośród wszystkich znanych Cookie osób tylko Hiram i Emily byli skłonni wydawać pieniądze na fizyczne, papierowe książki, zamiast ściągać je na tablety jak wszyscy normalni ludzie. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy przypomniała sobie, jak po raz pierwszy odwiedziła mieszkanie Brilla. Wyczuła lekki zapach kurzu i wilgoci, którego