Zabójcze emocje. Don Colbert

Zabójcze emocje - Don  Colbert


Скачать книгу
adrenalina wywołuje równie silną euforię co morfina i działa chemicznie na ciało w bardzo podobny sposób, korzystając z tych samych receptorów.

      Hormony stresu działają trochę jak marchewka zawieszona przed pyskiem osła. Gdyby udało nam się kiedyś pochwycić marchewkę, odczuwalibyśmy zawód. Jej zdobycie wcale nie przynosi takiej satysfakcji, jakiej byśmy oczekiwali, natomiast pościg za nią ożywia nas i pobudza. Osoby uzależnione od hormonów stresu nie rezygnują z pościgu – smakuje im on lepiej niż marchewka. Wciąż szukają nowego celu, do którego mogłyby dążyć.

      Ludzie uzależnieni od hormonów stresu często odnoszą w swojej karierze duże sukcesy, ponieważ zawsze wysilają się, by zdobywać nowe cele, albo ścigają nową zdobycz, co daje im chwilową emocjonalną euforię. Lubią dreszcz pogoni, czy to będzie pogoń za karierą, za stylem życia, celem finansowym, czy za jakąś inną nagrodą.

      Emocjonowanie sięekscytującym wydarzeniem sportowym czy oglądanie filmu akcji może być zabawne – przez chwilę, jednak uwewnętrznienie stanu nieustannego pobudzenia może wprowadzić człowieka na ścieżkę wiodącą do całkowitego wypalenia. Zapamiętajcie na zawsze: serce, układ nerwowy i różne inne narządy ciała reagują na wydarzenia niosące ze sobą pozytywny stres w dokładnie taki sam sposób, jak reagują na wypadki nacechowane stresem negatywnym.

      Inne osoby uzależnione od hormonów stresu nie dążą do określonych celów, lecz za to wydają się przeżywać niemal nieustanne kryzysy emocjonalne. Przeżywają życie, biegnąc od jednej emocjonalnej katastrofy do drugiej – w garnku zawsze wrze, zawsze trwa jakieś zamieszanie; relacje ciągle naznaczone są konfliktem i zmianą; nie ma końca wtrącaniu się i kontrolowaniu. Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, czemu niektórzy ludzie nie wyglądają nigdy na zrelaksowanych – niemal zawsze denerwują się jakimś problemem albo sprawą? Powodem może być fakt, że ktoś taki żyje w podwyższonym napięciu emocjonalnym już tak długo, że uzależnił się od hormonów stresu.

      Byłem świadkiem, jak pewna nastolatka spowodowała chaos w całej rodzinie, zachodząc w ciążę, zaś jej brat wtedy wywołał prawdziwą burzę,przyznając się, że bierze narkotyki. Ojciec przez cały czas chodził gniewny, matka natomiast była pogrążona w nieustannej depresji. Czasem cała rodzina może żyć „w euforii” wynikającej z podwyższonego poziomu hormonów stresu – stres jednej osoby wpływa na wytworzenie silniejszego stresu u wszystkich członków rodziny, aż w końcu wszyscy uzależniają się od adrenaliny i kortyzolu.

      DOTRZEĆ DO KORZENI STRESU

      Jeżeli żyjecie w stanie nieustannego pośpiechu i zagrożenia, to całkiem możliwe, że uzależniliście się od hormonów stresu. Na razie możecie czuć się dobrze, biorąc za dużo na swoje barki, pamiętajcie jednak, że w końcu może was to przygnieść.

      U korzeni uzależnienia od stresu leży potrzeba dobrego, a przynajmniej lepszego samopoczucia. Ludzi dotkniętych tym uzależnieniem zaczyna tak pochłaniać spełnianie swoichpragnień, by czuć się szczęśliwym emocjonalnie, że w końcu przestaje do nich docierać, co naprawdę najbardziej liczy się dla nich w życiu. Więcej informacji, jak sobie z tym radzić, zamieszczam w późniejszych rozdziałach poświęconych przebaczeniu, zafałszowanemu myśleniu i miłości.

      Przystańcie na chwilę i pomyślcie, czego naprawdę pragniecie. Najprawdopodobniej nie będą to dobra materialne, nowe doświadczenia, chemicznie wywołana euforia czy jakiś inny atrybut zazwyczaj kojarzony ze stylem życia na pełnych obrotach. Mieszkam na Florydzie, toteż znaczący procent moich pacjentów to ludzie starsi. Kiedy życie zbliża się ku końcowi, ludzie często dokonują rewizji swoich priorytetów i zaczynają skupiać się na tym, czego naprawdę pragną:

      • pokoju z Bogiem

      • pełnych miłości relacji w rodzinie i dobrego zdrowia (co oznacza energię i trwałą siłę)

      • pokoju umysłu

      • radosnych, prostych przyjemności

      • czasu dla przyjaciół

      • posiadania celu w życiu, co zwykle oznacza rozmyślne dawanie innym

      Pod koniec życia ludzie uświadamiają też sobie, czego na pewno nie chcą: życia w atmosferze kłótni, obelg lub agresji; zbyt napiętego planu dnia; zbyt wielu zobowiązań i odpowiedzialności; przemęczenia i osłabienia; utraty zainteresowania życiem, apatii lub dotkliwego braku ambicji i celów; utraty celu w życiu lub też życia pozbawionego duchowości.

      Po co czekać na diagnozę śmiertelnej choroby albo na starość, żeby przeżywać życie tak, jak się chce? Po co zwlekać z uzyskiwaniem emocjonalnej satysfakcji i ze zdrowym życiem, którego naprawdę się pragnie?

      4 NAJGORSZE, CO MOŻE PRZYDARZYĆ SIĘ TWEMU SERCU

      Wiele lat temu przyszedł do mnie pewien pastor. Karl zażywał trzy leki na nadciśnienie, jednak nie zdołały one usunąć choroby. Odwiedził już wielu lekarzy, lecz żaden z nich nie znalazł odpowiedzi na pytanie, jak na stałe zapanować nad zatrważająco wysokim ciśnieniem krwi u Karla.

      Stan Karla był zmienny – czasami miał ciśnienie w normie, lecz w jednej chwili potrafiło ją przekroczyć, tak że poziom ciśnienia skurczowego wynosił ponad 200 (norma to poniżej 140), a poziom ciśnienia rozkurczowego ponad 130 (normalnie jest to mniej niż 90).

      Mam taki zwyczaj, że znajdujemy wraz z personelem czas, by porozmawiać z pacjentami takimi jak Karl i dowiedzieć się, czy coś wpływa na emocje pacjenta, wywołując konkretną chorobę czy stan. Wciąż spotykamy się z sytuacjami, kiedy okazuje się, że choroba ma bliski związek z jakimś wstrząsem emocjonalnym. Innym razem u podstaw schorzenia leżą czynniki fizyczne, które też mogą odpowiadać za zły stan zdrowia tylko częściowo. Karl nie był otyły, toteż brakło tej jednoznacznej, oczywistej przyczyny nadciśnienia.

      Usiadłem z Karlem do rozmowy i wypytałem go w szczególności o wydarzenia, jakie miały miejsce w jego życiu w czasie, kiedy lekarz po raz pierwszy zdiagnozował u niego kłopoty z ciśnieniem. Karl powiedział, że stracił pełnioną przez niego posługę duszpasterską po szczególnie gwałtownym rozłamie w kościele. Opuszczał stanowisko przepełniony wielkim gniewem na ludzi, którzy przejęli władzę nad jego kościołem.

      Nie byłem zaskoczony tym wyznaniem. Odkryłem w ciągu lat, że pastorzy i inne osoby mocno zaangażowane w życie eklezjalne i pracę charytatywną często mają trudności z przebaczeniem tym, którzy w ich opinii zranili ich czy pobłądzili duchowo. Wielu tych ludzi odznacza się głęboką wrażliwością i oddaniem i rani ich do głębi, kiedy czują, że zostali źle osądzeni, niesprawiedliwie skrytykowani, potępieni albo fałszywie oskarżeni. Zamiast omówić fakt, że zostali zranieni, uwewnętrzniają uczucia i pozwalają im zmienić się wwybuchową mieszankę gniewu i wrogości.

      Omówiłem z Karlem tę sprawę, przekonując go, że z medycznego punktu widzenia powinien przebaczyć tym, którzy go zranili. Nie byłem przygotowany na to, że wzbierze w nim nagła wściekłość. Jak wybuchający wulkan, wydał z siebie krzyk tak głośny, że usłyszano go w całym biurze.

      Gniewne krzyki Karla trwały przez dłuższy czas, przerywane deklaracjami zapiekłej nienawiści wobec tych, którzy „obrabowali” go z jego kościoła i „poniżyli” go jako pastora. W końcu trochę się uspokoił, w pełni wyładowawszy tłumione emocje, być może po raz pierwszy od czasu, kiedy kilka lat temu zrezygnował ze stanowiska pastora. Po wybuchu wyznał, że wie, iż powinien przebaczyć, i że wreszcie czuje, że potrafi to zrobić.

      Karl zaczął wypowiadać słowa przebaczenia wobec poszczególnych ludzi, ku którym żywił wrogość przetrzymywaną w więzieniu serca. Po piętnastu minutach ciśnienie krwi, które wynosiło 220/130, kiedy Karl wszedł do gabinetu, spadło do 160/100. Twarz pacjenta, dotąd niemal wciąż spięta i ponura, rozluźniła się do tego stopnia, że wyglądał jak inny człowiek.

      ZA


Скачать книгу