Analiza przypadków klinicznych w psychiatrii. Отсутствует
przełożonymi. Mieszka z matką, która ma 70 lat i jest schorowana (nadciśnienie, choroba wieńcowa, cukrzyca). W pracy ma opinię samotnika, nie ma przyjaciół, właściwie nie prowadzi życia towarzyskiego. Gdy nie jest na wyjeździe (czyli w pracy), siedzi w domu, jest mało aktywny. Najchętniej leży przed telewizorem, rzadko czyta prasę, książki go nie interesują. Nie uprawia żadnego sportu, rzadko podejmuje wysiłek fizyczny – jest to pomoc matce w drobnych pracach domowych, przyniesienie zakupów ze sklepu; czasem pomaga wujowi na działce, rąbie wówczas drzewo, sprząta liście itp. Generalnie jednak tłumaczy swoją małą aktywność fizyczną wyczerpującą pracą: przez kilka dni w trasie, śpi w kabinie samochodu, karmi się naprędce przygotowanymi posiłkami, często spożywa dania gotowe. Mówi, że praca jest tak wyczerpująca, iż marzy jedynie o tym, żeby się położyć na kanapie i nic nie musieć robić.
W szkole nauka szła mu średnio, klas nie powtarzał, ale miał słabe stopnie, przede wszystkim z przedmiotów humanistycznych. Lepiej radził sobie z przedmiotami ścisłymi. Myślał nawet o pójściu na studia na politechnikę, ale po szkole zawodowej zrezygnował z tych planów. Twierdzi, że naciskał na niego ojciec, aby podjął pracę. Po zrobieniu zawodowego prawa jazdy, przez kilka lat pracował jako kierowca samochodu dostawczego, rozwoził do sklepów produkty spożywcze. Z obowiązków zawodowych wywiązywał się dość dobrze, ale miewał częste konflikty z kolegami w miejscu pracy. Nie utrzymywał z nimi bliskich kontaktów, nie spędzał z nimi wolnego czasu, nie podzielał ich zainteresowań (gry w karty, picie alkoholu, rozmowy o dziewczynach itp.). Z czasem dorobił się etykiety „dziwaka”, co sprawiło, że zupełnie zniechęcił się do kontaktów społecznych. Wykonywał swoją pracę i wracał do domu. Tam, będąc jeszcze młodym człowiekiem, przebywał najchętniej sam, mało interesował się życiem rodzinnym. Matka zarzucała mu, że „siedzi w domu jak palec”, ojciec natomiast sugerował, aby w wolnych chwilach pomyślał o dodatkowych zajęciach, w celu dorobienia środków na utrzymanie domu.
Pacjent określa swoje relacje z rodzicami jako poprawne, ale przy dokładniejszym wywiadzie okazało się, że były one chłodne. Przyznał, że jako dziecko czuł się mało akceptowany przez ojca, który chciał w nim widzieć silnego, zaradnego życiowo chłopaka. On natomiast był skryty, koledzy często mu dokuczali, czuł się odrzucony. W szkole średniej zupełnie zniechęcił się do kontaktów z rówieśnikami po tym, jak jego zainteresowanie koleżanką z innej klasy zostało wyśmiane przez kolegów. Twierdzi, że od tego czasu „zraził się” do dziewczyn i już z żadną nie próbował bliżej się zaznajomić aż do wieku 25 lat, kiedy to poznał daleką kuzynkę i nawiązał z nią bliższe relacje. Matka, którą niepokoił fakt zobojętnienia syna wobec kobiet, bardzo namawiała go na zacieśnienie znajomości z tą panią, uznała ją bowiem za odpowiednią kandydatkę na synową. Synowi mówiła, że czas się ustatkować, że ta pani jest miła i „robotna”, że będzie dobrą żoną. Pacjent twierdzi, że zdecydował się na ślub, gdyż ciążyła mu opinia „dziwaka”, a fakt, że nie chodził dotychczas z żadną dziewczyną, powodował przykre komentarze ze strony członków rodziny. Z żoną miał poprawne relacje, ale nierzadko odnosił wrażenie, że go nie rozumie. Dochodziło między nimi do częstych sprzeczek, gdyż zarzucała mu lenistwo, brak dbałości o rodzinę, niechęć do dodatkowego zarobkowania itp. Gdy urodziły się dzieci, te zarzuty pojawiały się coraz częściej. Pacjent odkrył, że chętniej wybierał w pracy długie trasy, aby rzadziej być w domu. Po przyjściu na świat drugiego dziecka intymne kontakty między małżonkami niemal zupełnie ustały. Pacjent nie miał z tego powodu poczucia winy, raczej uważał, że ochota na zbliżenia fizyczne u niego zmalała. Ponieważ żona nie komentowała tego faktu, uznał to za zwyczajne zniechęcenie wobec seksu, związane z wiekiem (miał wówczas 32 lata) i przeciążeniem pracą zawodową. Relacje małżeńskie stały się oziębłe, mało interesował się wychowaniem dzieci, które raczej mu „przeszkadzały”. Ponieważ mieszkali nadal z rodzicami pacjenta, żona podjęła decyzję o przeprowadzce do jej rodziców, na co pacjent się nie zgodził. Żona jednak i tak zabrała dzieci i przeniosła się do teściów. Pacjent nie próbował nawiązać z nią kontaktu, rzadko widywał dzieci, nie czuł się z nimi związany. Po 3 latach żona wniosła o rozwód.
Pacjent dotychczas poważnie nie chorował. Miał przed 10 laty wypadek komunikacyjny, w którym doznał drobnych obrażeń ciała, bez utraty przytomności. Od 18. roku życia pali papierosy (średnio paczkę dziennie), alkohol pije bardzo rzadko. Narkotyków nie brał nigdy. Od czasu, gdy zaczął pracować jako kierowca, odżywiał się nieregularnie, nie dbał o posiłki, zjadał „byle co”. W czasie wyjazdów w trasę gotuje sobie na podręcznej maszynce, przygotowuje proste posiłki (głównie zupy instant, kanapki z serem i wędliną) albo jada w przydrożnych barach typu fast food. Uważa, że nie trzeba poświęcać dużo uwagi racjonalnemu odżywianiu się, a tylko zaspokajać głód. W domu, gdy nie pracuje, posiłki przygotowuje mu matka. Mężczyzna zjada duże ilości, a po posiłku najczęściej kładzie się i zasypia. Od dawna ma nadwagę, co roku musi zmieniać garderobę, bo „nie mieści się” w ubraniach. Pytany, ile waży, twierdzi, że nie wie, bo nie ma wagi, ale że „dość dużo”. Obecna waga wynosi 85 kg przy 175 cm wzrostu, co daje BMI (body mass index – wskaźnik masy ciała) 27,7.
WYWIAD
Problemy ze zdrowiem psychicznym zaczęły się w wieku 23–24 lat. Matka, przyzwyczajona do jego „samotniczego” trybu życia (opisanego wcześniej), zauważyła, że syn często zamyka się w swoim pokoju, zaciąga zasłony na oknach i leży w ciemności. Pytany, co robi, odpowiada „nic, daj mi spokój”. Z pewnością nie śpi wówczas. Gdy wracał z trasy, bywał bardzo zmęczony, niechętnie opowiadał o swojej pracy, ale zaczął napomykać, że denerwują go inni kierowcy, bo „się na niego uwzięli”. Nie precyzował tego określenia, ale ze skąpych wyjaśnień wynikało, że zdarza się, iż inny kierowca „specjalnie zajeżdża mu drogę” albo „daje mu jakieś dziwne znaki”, choć nie chciał powiedzieć, jakie. Pewnego dnia wrócił do domu bardzo zdenerwowany, bo na ulicy „chodzili za nim jacyś ludzie”. Wyglądał przez okno, palił nerwowo papierosy, nie mógł się uspokoić. Tej nocy nie spał. Nie chciał z matką rozmawiać, nie spotkał się z ówczesną narzeczoną, mimo że to planował od dawna. Stał się podejrzliwy, wychodził z domu tylko wtedy, gdy został do tego zmuszony, rozglądał się dookoła. Ponieważ nie mógł spać, matka przygotowywała mu wywary z ziół uspokajających, które pił niechętnie, z miernym efektem.
Po ślubie takie zachowanie nie powtarzało się, ale żona skarżyła się teściom, że mąż jest nieczuły, często zamyśla się, nie odzywa się przez długi czas. Raz, po nieprzespanej nocy, mówił jej, że się obawia o swoje życie, bo „chcą go dorwać”. Tłumaczyła to sobie charakterem jego pracy, tym, że na drodze, w trasie spotyka różnych ludzi, że kierowcy potrafią być dla siebie nieżyczliwi, wręcz chamscy. Zaniepokoiła się poważnie stanem męża wtedy, gdy wrócił z trasy bardzo zdenerwowany, mówił, że ma wszystkiego dość, że dłużej tego nie wytrzyma. Wyznał jej, że niektóre samochody (jednej marki) specjalnie zajeżdżają mu drogę, utrudniają manewry, przez krótkofalówkę wydają mu komunikaty, których nie rozumie. W nocy nagle wstał i zbudził ją, mówiąc, że musi wyłączyć CB radio, gdyż „mówią o nim”. Złościł się, gdy żona zanegowała taką możliwość, obudził krzykiem dzieci, wymyślając jej, że „ona też jest z nimi w zmowie”. Rano porozmawiała z teściową, która podzieliła jej obawę o stan męża, następnie obie nakłoniły go do wizyty u lekarza. Mężczyzna zgodził się, gdyż był zdenerwowany tą sytuacją i mówił, że „dłużej nie wytrzyma”. Udali się do neurologa, który zbadał pacjenta i orzekł „depresję z wyczerpania”. Dał pacjentowi zwolnienie lekarskie na 2 tygodnie, zalecił leki uspokajające (alprazolam w dawce 2 × 0,5 mg) oraz przeciwdepresyjne (mianseryna w dawce 3 × 10 mg). Biorąc te leki, pacjent czuł się spokojniejszy, ale stał się zupełnie bezczynny, najchętniej