Marksizm. Отсутствует
do absolutyzowania pewnej zdobyczy procesu dziejowego, nadzieję na możliwość zachowania jej w niezmienionej postaci i przeniesienia na grunt radykalnie zmienionych warunków społecznych, ocenia Horkheimer jako pozostałość idealistycznej wiary w samorealizację absolutnego podmiotu. Kto tę wiarę porzuci, pojmie, że wolność to nie punkt kulminacyjny ani koniec historii, lecz przemijający środek adaptacji gatunku zwierzęcego zwanego człowiekiem do warunków jego bytowania.
Wobec tego trudno się dziwić, że przepowiednię przyszłości uznaje Horkheimer za ten wątek teorii Marksa, który najdobitniej świadczy o jej historycznym charakterze; całość filozofii Marksowskiej określa jako stadium rozwoju myśli filozoficznej, dodając, że hipostazowana, ujmowana jako drogowskaz, przekształca się w ideologię. Współtwórca szkoły frankfurckiej uważa, że w krytyce ideologii idzie dalej niż Marks, którego antyideologiczne nastawienie znajdowało niewzruszone oparcie w podmiotowości społecznej i jednostkowej, podczas gdy on sam w swej pracy badawczej zmierza do wykazania, że podmiotowość nie jest przecież kategorią ponadczasową:
Idea autonomii podmiotu w analizie polityczno-ekonomicznej rozpływa się w nie mniejszym stopniu niż centralne usytuowanie Ziemi we wszechświecie (Horkheimer 1991d, s. 398).
Dlatego też w okresie powojennym Horkheimer staje się zdecydowanym oponentem mocno zakotwiczonego w teorii Marksa przeciwstawiania prehistorii historii właściwej, tzn. prawdziwie ludzkiej, nie tylko bowiem ma świadomość nielinearności postępu, lecz także zauważa, że różne jego wyznaczniki nie chodzą ze sobą w parze, w szczególności materialne i duchowe przesłanki systemu społecznego, który – pod wpływem wielkich idei oświecenia – jesteśmy skłonni uznać za historię właściwą, nie dojrzewają równomiernie; upowszechnienie materialnego bogactwa i wszechstronny rozwój osobowości – strukturalne założenia projektu królestwa wolności – zdają się wzajemnie wykluczać, toteż nie jest bezzasadny sceptycyzm badacza historii co do ostatecznego rezultatu przemian dziejowych, których postępowy charakter w świetle ich dobroczynnych skutków doraźnych nie budzi jednak wątpliwości.
Idee, by nie wyrodzić się w stereotyp, potrzebują wciąż braku. Stąd wypływa pytanie o substancję ludzkości, prawdziwie historiozoficzna spekulacja. Jeśli prehistoria się skończyła, gdyż jedzenie, mieszkanie, ubranie nie stanowią już dla nikogo problemu, to czy zacznie się wyższa, właściwa historia, którą określa się mianem kultury, czy raczej kina wraz z ich gwiazdorami w krajach wysoko cywilizowanych pokazują kierunek drogi w dół? Myślę, że ludzkość posiada prócz naturalnych potrzeb także tzw. szlachetniejsze, dopóki te pierwsze nie są jeszcze zaspokojone. […] Ruch wstecz jawi się jako jedyny cel postępu. Lecz myśl ta jest niegodziwa, jak długo istnieje cierpienie, które może być dzięki postępowi uśmierzone (Horkheimer 1991c, s. 335–336).
Zdaniem Horkheimera jesteśmy w drodze do świata administrowanego. „Świat administrowany” – określenie stworzone przez Adorna, które należy do najważniejszych kategorii historiozoficznych powojennej teorii krytycznej – oznacza według filozofów frankfurckich rzeczywistość „totalnie stechnicyzowaną”, „racjonalnie zarządzaną” oraz „perfekcyjnie uspołecznioną”. Jest to model społeczeństwa, które dzięki zaawansowanej technice zdoła przezwyciężyć biedę i zapewni wszystkim swym członkom względny dostatek, lecz zarazem zniweluje ich osobniczą specyfikę, pochłonie jednostkę oraz położy kres życiu duchowemu. Racjonalne całościowe zarządzanie – zgodnie z przewidywaniami Horkheimera – zautomatyzuje człowieka, ponieważ jego idea opiera się na pojęciu racjonalności pragmatycznej, urzeczowionej, zinstrumentalizowanej, wolnej od emocji, obojętnej wobec celów, nastawionej na techniczne zastosowanie, a wrogiej wobec spekulacji, którą według jej miary jest wszystko, czego nie można dowieść przez odwołanie się do faktów. Tak zaprogramowana ratio – która tkwi u podstaw nowożytnej nauki, a w przyszłości będzie jedynym kryterium tego, co rozumne – stanowi negatyw tradycyjnie pojmowanego ludzkiego ducha, utożsamianego z istotą człowieczeństwa. Zgodnie z europejską tradycją kulturową jądrem ludzkiego życia duchowego jest moralność, która wyraża się w zdolności wydawania autonomicznego osądu, podejmowania i dotrzymywania zobowiązań, w poczuciu odpowiedzialności, a także wierności w przyjaźni i miłości. Dla tego typu – jak wciąż jesteśmy skłonni sądzić, prawdziwie ludzkich – zachowań Horkheimer nie znajduje miejsca w świecie administrowanym, gdzie, jak zapowiada, dyrektywy, wskazówki oraz gotowe bezosobowe wzorce pozbawią decyzje moralne celowości i w rezultacie ludzki zmysł moralny zaniknie na równi z wszelką – już dziś skutecznie tłumioną – spontanicznością jednostki, którą w przyszłości zastąpią instynktowne, odruchowe reakcje na płynące zewsząd sygnały i znaki.
System reakcji, które odpowiadają stanowi techniki, będzie należał do ludzkiej natury. Jeśli indywiduum nie będzie funkcjonowało niezawodnie, nie okaże się niemoralne, lecz nienormalne, potrzebujące opieki medycznej, naprawy (Horkheimer 1985d, s. 196).
W automatyzacji produkcji Marks nie widział żadnego zagrożenia dla ludzkiej podmiotowości, przeciwnie – uznawał ją nawet za etap przeobrażeń w pożądanym kierunku; sądził, że koncentracja i centralizacja kapitału dają początek socjalizmowi. Horkheimer odnosi się do tego poglądu krytycznie, zauważa bowiem, że w im większym stopniu społeczeństwo jest zautomatyzowane i centralnie zarządzane, tym mniej jest w nim miejsca dla wolności, autonomii i rozwoju jednostki; dla takiego społeczeństwa nie jest charakterystyczny człowiek, który rzeczywiście się rozwija, lecz „aparatczyk”, tzn. człowiek, który przestrzega zarządzeń i nie odstępuje od reguł. Twórca teorii krytycznej stawia tezę, że ujawnia się oto historyczny charakter wolności, która odegrawszy w historii rolę środka technicyzacji, czyli rozszerzenia autonomii ludzkości w przyrodzie, przemija:
w obliczu techniki wolność staje się zbędna, tak jak była potrzebna do jej rozwoju. […] Ponieważ nie jest już potrzebna do niczego jako środek, przestaje także być celem, ulega rozkładowi. […] Im bardziej wolna jest ludzkość, tym mniej sensu ma wolność jednostki (Horkheimer 1991b, s. 316).
To samo, co o wolności jednostki – że jako tylko środek i etap rozwoju wolności ludzkości musi odejść w przeszłość – mówi Horkheimer o indywidualizmie: im bardziej radykalnie społeczeństwo ludzkie opanowuje przyrodę, tym mniej użyteczne, produktywne i racjonalne stają się społeczne różnice, i to nie tylko między klasami, lecz także poszczególnymi jednostkami; toteż przewiduje, że w społeczeństwie całościowo zarządzanym ludzie – pozbawieni indywidualnych swoistości i bez reszty określani prze kolektyw – będą w pełni zastępowalni, w swych zautomatyzowanych posunięciach obliczalni i przewidywalni. Jednostka rozpłynie się w społecznej całości, jej odrębność oraz różnica między nią i kolektywem zaniknie, tak jak rozziew między realnością i marzeniem. W dobie totalnego zarządzania ludzie będą tak dalece przystosowani do okoliczności, że ich tęsknoty pokryją się z rzeczywistością, będą oni pragnęli właśnie tego, co będą musieli zaakceptować.
Póki co „świat administrowany” jest jeszcze przyszłością. Współczesność określa Horkheimer mianem epoki przejściowej do coraz bardziej zdecydowanej regulacji życia społecznego; zestawia współczesny przełom dziejowy z innymi momentami zwrotnymi w historii ludzkości; twierdzi, że zapoczątkowane w teraźniejszości przeobrażenia społeczne w powiązaniu z wojnami światowymi oraz przebudzeniem się różnych ludów na całej kuli ziemskiej można porównać z upadkiem antyku lub z perturbacjami dziejowymi u schyłku średniowiecza; ocenia przy tym, że współczesny kryzys kultury zachodniej znacznie przewyższa pod względem ostrości przesilenia, do jakich dochodziło w minionych okresach przejściowych. Nie sam jednak stopień ostrości kryzysu jest dlań wyróżnikiem przełomu historycznego dokonującego się w XX wieku. Horkheimer przywiązuje wagę w szczególności do tego, że pewne ludzkie cechy usankcjonowane wielowiekową tradycją, takie