Marksizm. Отсутствует

Marksizm - Отсутствует


Скачать книгу
motywem zawężenia rozważań do teorii Marksowskiej; pragnę uniknąć ryzyka uogólnień, które przeważnie wywołują teoretyczny zamęt i potęgują dezorientację czytelników, i bez tego słabo zorientowanych w tej materii. Nieścisłości, przeinaczenia, zafałszowania, tendencyjna wybiórczość, a nawet karykaturalne dezinterpretacje są najczęstszymi rezultatami karkołomnych prób sprowadzenia do wspólnego mianownika jakości nieporównywalnych czy zgoła niewymiernych. Naraża się na tego typu zastrzeżenia także przedsięwzięcie niepośledniego przecież znawcy przedmiotu, jakim był Leszek Kołakowski. Poszukując w teorii Marksowskiej marksistowskich korzeni stalinizmu, Kołakowski systematycznie i skutecznie niweluje wszelkie znaczące różnice między stanowiskami Marksa i Stalina, by koniec końców postawić tezę, że na gruncie marksizmu projekt ogólnoludzkiej emancypacji równa się przepisowi na powszechne zniewolenie: „tak to różnica między wyzwoleniem i niewolnictwem musi zostać zatarta” (Kołakowski 1984, s. 256). Usiłując dowieść nie tylko tego, że Lenin i Stalin byli marksistami, lecz także tego, że Marks był zarazem leninistą i stalinistą, Kołakowski zmierza do ugruntowania przeświadczenia o monolitycznym charakterze marksizmu. Ale czemu taki zabieg w istocie ma służyć? Jaka jest jego wartość eksplanacyjna? Czy przyczynia się do pogłębienia naszej znajomości historii myśli społecznej? Czy ułatwia nam rozeznanie w zawiłych i trudnych do prześwietlenia relacjach między teorią i praktyką?

      2. Status teorii Marksa

      Odnosząc do teorii Marksowskiej pytanie postawione przez redaktorów „Przeglądu Filozoficznego”: „co było ciekawego w marksizmie, gdy pretendował on do statusu teorii naukowej lub filozoficznej?”, powiedziałabym, że najbardziej intrygujący był właśnie jej status, który nie daje się definitywnie zaszufladkować. Teoria Marksa nie była bowiem ani nauką, ani tradycyjnie rozumianą filozofią; była teorią tyleż deskryptywną, co normatywną, szukającą powiązań między tymi dwoma swoimi wymiarami; była świadoma swojej społecznej roli, upatrywała swój punkt ciężkości w społecznej praktyce, w historyczno-społecznych przemianach, którym pragnęła torować drogę. Niejednoznaczny status teorii Marksa – rozmaicie interpretowany przez marksistów i antymarksistów – jest niegasnącym zarzewiem kontrowersji i sporów.

      Jak wiadomo, Marks był z wykształcenia, powołania i życiowej pasji filozofem. Nie uprawiał jednak filozofii wzorem klasyków – Arystotelesa, św. Tomasza, Kanta czy nawet szczególnie cenionego Hegla. Rzecz nie tylko w tym, że w swojej pracy badawczej wyszedł poza kanon odwiecznych zagadnień filozoficznych, że interesujące go problemy życia społecznego, relacji międzyludzkich analizował w szerokim kontekście powiązań historycznych, uwarunkowań ekonomicznych, zależności prawnych, wpływów politycznych, odniesień antropologiczno-kulturowych. To fakt, że myśl Marksa, czerpiąc inspirację z filozofii, korzystając z osiągnięć poznawczych licznych nauk szczegółowych, wykracza poza podziały dyscyplinarne. Lecz mówiąc o swoistości teorii Marksowskiej, o niejednoznaczności jej statusu, należy pamiętać przede wszystkim o tym, że pracy teoretycznej twórcy Kapitału przyświecała intencja praktyczna: jak Sokrates usiłował sprowadzać jednostki na drogę rozumu i cnoty, tak Marks, badając mechanizmy systemowe i prawidłowości życia zbiorowego, chciał przyczynić się do jego zmiany na lepsze. W wypadku Marksa teoretyczne zaangażowanie na rzecz praktyki społecznej koresponduje z przekonaniem o niesamoistności teorii wszelkiej, a zwłaszcza filozoficznej, o jej zakotwiczeniu w społecznym bycie. Dotychczasowa filozofia pełniła, zdaniem Marksa, podwójną rolę w życiu społecznym. Z jednej strony była depozytariuszką ideałów ludzkości; ale udzielając schronienia marzeniom i tęsknotom za lepszym, godnym człowieka życiem, legitymizowała – z drugiej strony – status quo, konserwowała defekty rzeczywistości. Marks widział potrzebę i możliwość zmiany tego stanu rzeczy. Głosił hasło urzeczywistnienia filozofii przez jej zniesienie (Marks 1960a, s. 464–465), czyli – zrealizowania idei i położenia dzięki temu kresu ideologii (w specyficznym Marksowskim sensie tego terminu, tj. jako zobiektywizowanej mistyfikacji, substytutu, kompensacji i usprawiedliwienia).

      Niedookreśloność statusu teorii klasyka marksizmu – bycie za i przeciw filozofii, wiara w naukę, czerpanie pełnymi garściami z jej dorobku, lecz przy zachowaniu krytycznego dystansu wobec pozytywizmu i scjentyzmu, nade wszystko zaś nacisk na praktykę, także polityczną, jako sferę nie tylko godną filozoficznego namysłu, lecz także wyznaczającą jego telos – przysporzyło mu i wciąż przysparza krytyków, oponentów i zaciętych wrogów. Program samozniesienia filozofii nie może liczyć na poparcie prawdziwego filozofa, który – w myśl nauk Arystotelesa – traktuje filozofowanie jako cel sam w sobie, i to cel najwyższy. Milczenie podręczników do historii filozofii o Marksie lub tylko nikłe wzmianki o nim są wymownym świadectwem tego, że filozofia Marksowska jest w krainie filozofii cudzoziemką. Dla uczonego specjalisty teoria Marksa jest znów zanadto filozoficzna, za dużo w niej nieweryfikowalnej empirycznie spekulacji, by mógł on dojrzeć w nim bratnią duszę. Teoretyków w ogólności razi postulowany przez Marksa zwrot ku praktyce, a przecież z praktykami sensu stricto nie łączy Marksa żadne „powinowactwo z wyboru”. Mimo to zarzuca się Marksowi inspirowanie dyktatorów, a teorię Marksowską obciąża się odpowiedzialnością za błędy i wypaczenia przywódców politycznych. Wspomniany już przykład Kołakowskiego nie jest bynajmniej wyjątkiem, ale stanowi wyrazisty symptom tego utartego zwyczaju.

      Można by powiedzieć, że odium, jakie spada na Marksa, nie jest niczym szczególnym, bo ściągali je na siebie zawsze i wszędzie myśliciele, którzy wyrzekali się filozofowania sub specie aeternitatis, gdyż stawiali na filozofię praktyczną. Wiadomo, jak skończył Sokrates; jego uczeń Platon to dyżurny przykład intelektualnego promotora totalitaryzmu; o tym, że wielbiciel Platona, Jan Jakub Rousseau, maczał palce w terrorze Rewolucji Francuskiej, napisano doprawdy niemało7. Tym niemniej przypadek Marksa jest oczywiście szczególny, gdyż jego zwolenników i wyznawców znajdziemy wszędzie, jak świat długi i szeroki. Tu ilość generuje zupełnie inną jakość, toteż i skala, i waga zarzutów i oskarżeń, jakim musi stawić czoła teoria Marksowska, a tym bardziej marksizm w ogólności, wydają się bezprecedensowe.

      Nie brak rzecz jasna przykładów takiego odczytania Marksa, które oddaje sprawiedliwość jego zamysłom i dokonaniom. Warto, jak sądzę, odwołać się w tym kontekście do autorów, którzy nigdy nie byli marksistami ani nawet z marksizmem nie sympatyzowali. Karl Popper, zdeklarowany liberalista, upatruje w Marksie humanitarystę, rzecznika wolności8 i zwolennika indywidualizmu. Trafnie, klarownie i dobitnie przedstawia korzenie teorii Marksa, pisząc m.in.:

      Jego płomienny protest przeciwko tym zbrodniom, które wtedy nie tylko były tolerowane, ale nawet znajdowały obrońców zarówno wśród ekonomistów, jak i wśród duchownych, zapewni mu po wszystkie czasy zaszczytne miejsce wśród bohaterów walki o wyzwolenie ludzkości (Popper 1993, s. 131).

      Znamienne, że tropiąc w swym głośnym dziele pt. Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie teoretycznych protektorów totalitaryzmu, Popper dowodzi bezzasadności zaliczania do ich grona fundatora marksizmu:

      Niemożliwe jest utożsamienie rewolucji rosyjskiej z rewolucją społeczną przepowiadaną przez Marksa; nie ma między nimi żadnego podobieństwa (Popper 1993, s. 118).

      Należy podkreślić, że Popper ze zrozumieniem oraz uznaniem odnosi się do Marksowskiej krytyki skrajnie liberalistycznego podejścia do zagadnienia wolności, które wolność „formalizuje”, tzn. sprowadza do praw i swobód obywatelskich. Autor Nędzy historycyzmu poczytuje za zasługę Marksa wykazanie i piętnowanie tego, że w kapitalizmie przewaga ekonomiczna przekłada się na władzę polityczną, toteż uwzględnienie materialnego – ekonomicznego – wymiaru wolności jest nieodzowne. Przypomina, że:

      Marks […] atakował panegirystów liberalizmu za ich


Скачать книгу

<p>7</p>

Nawet wielki Heinrich Heine dołącza do tego chóru: „Maksymilian Robespierre był tylko ręką Jean-Jacquesa Rousseau” (cyt. za: Popper 1993, s. 118).

<p>8</p>

„Marks kochał wolność” (Popper 1993, s. 111).