Jak kraść?. Kazimierz Turaliński
długofalowe i stabilne dochody lub referencje potwierdzające wysoką jakość świadczonych usług. Niejednokrotnie działalność usługową, handlową lub produkcyjną uzupełniają wprowadzone do łańcucha podmioty teoretycznie nastawione na działalność charytatywną lub społeczną. Powołanie fundacji lub stowarzyszenia z osobowością prawną to realny wydatek kilkuset zł. Jednostki te stanowią jednak niezmiernie istotne uzupełnienie holdingu, ze względu na wysokie zaufanie społeczne oraz liczne ulgi podatkowe umożliwiające ograniczenie daniny państwowej, jak i „wypranie” zarobionego w szarej i czarnej strefie kapitału. Celem ich utworzenia uczynić należy sektor wzbudzający powszechną sympatię np. pomoc chorym dzieciom, ludziom bezdomnym lub niepełnosprawnym. Rola głównego sponsora i fundatora takiej inicjatywy uśpi czujność wielu potencjalnych ofiar. Czy przedsiębiorca lokujący zyski w działalności charytatywnej może nie wzbudzać zaufania, szacunku i podziwu?
Jeśli ambicją organizatorów holdingu jest skrajne utrudnienie organom ścigania czynności dochodzeniowo-śledczych poprzez wprowadzenie międzynarodowego transferu kapitału i zagmatwanie statusu prawnego transakcji lub też chociażby tylko wzmocnienie wizerunku marketingowego globalnymi koneksjami, grupę wzbogacić należy obecnością podmiotów zagranicznych. Nic nie stoi na przeszkodzie powołaniu kilku spółek na terenach innych państw, o możliwe najmniej kompatybilnym, względem polskiego, systemie prawnym i podatkowym. Szczególnie polecane są tanie spółki brytyjskie, bałkańskie, estońskie, rosyjskie, cypryjskie, panamskie i amerykańskie, a z bardziej egzotycznych arabskie, indyjskie oraz tajskie. Ich weryfikacja przez podpisującego umowę polskiego przedsiębiorcę jest niemalże niemożliwa. Również większość z wymienionych państw nie ujawni nadwiślańskim instytucjom żadnych informacji o tożsamości udziałowców, osiąganych dochodach, czy kierunkach transferu kapitału. Nawet wysoce wyspecjalizowane wywiadownie gospodarcze zazwyczaj nie są w stanie opracować raportu dekonspirującego oszustwo z udziałem spółek zagranicznych. Kontrola wykaże legalne odnotowanie danego podmiotu we właściwych terytorialnie rejestrach (odpowiednikach polskiego KRS), istnienie podanego adresu siedziby oraz zgodność nazwisk osób umocowanych do zewnętrznej reprezentacji. Kto za nim stoi to już zwykle niezbadana tajemnica. Mało kto również podejrzewałby, że koszty rejestracji tamtejszej spółki są o wiele mniejsze niż w przypadku jej polskiego odpowiednika. Prestiżowe, rozpoznawalne na całym globie, brytyjskie spółki kapitałowe LTD powołać można za równowartość 50 funtów, a więc poniżej 300 zł, a kapitał zakładowy jest jedynie deklarowany do dokumentów rejestrowych i nie musi być deponowany na żadnym rachunku bankowym. Oznacza to, iż jest w praktyce nieweryfikowalny. W anglosaskich realiach wystarczające dla potwierdzenia stanu posiadania jest słowo gentlemana. Oczywiście Czytelnik nie musi się tymi honorowymi przesądami przejmować. Jako bonus prawo obce często umożliwia dwutorowe utajnienie tożsamości rzeczywistego właściciela przedsiębiorstwa – prócz braku dostępnych publicznie akt KRS, poprzez opcję rejestracji spółki na tzw. udziałowców nominowanych, a także obsadzenie zarządu równie anonimowo dyrektorami nominowanymi, którymi mogą być także osoby prawne, czyli spółki z tego samego lub innego państwa. Te z kolei również mogą zostać obsadzone nominowanymi dyrektorami i należeć do nominowanych udziałowców. Supeł nie do rozplątania. W wielu krajach, m.in. w należącym do Unii Europejskiej Cyprze, władze ujawnią personalia rzeczywistego właściciela jedynie w przypadkach tak znamiennych, jak uzasadnione podejrzenie finansowania terroryzmu, handlu narkotykami lub bronią albo prania brudnych mafijnych pieniędzy. Inne udogodnienia to np. „sprzedaż wysyłkowa”. W Wielkiej Brytanii spółkę kapitałową rejestruje się z pomocą tamtejszych kancelarii prawnych drogą pocztową, a nawet poprzez pocztę elektroniczną. Opłatę za taką usługę chętny przekazuje przelewem z własnego prywatnego lub firmowego konta, przez anonimizujące źródło przelewu globalne, internetowe serwisy rozliczeniowe albo z wykorzystaniem dyskretnych kart kredytowych prepaidowych. Dzięki temu można swobodnie zamieszczać w formularzach rejestracyjnych personalia dowolnych ludzi – także słupów, osób obcych, zmarłych lub wręcz fikcyjnych. Nikt nie zweryfikuje prawdziwości załączonego skanu dowodu osobistego, może on zostać poddany obróbce graficznej w prostym edytorze oraz uzupełniony dowolną tożsamością i adresem. W ten prosty, niemalże niewykrywalny, sposób wpleść można w struktury holdingu w pełni anonimowo „obce” podmioty bez ujawnienia faktycznych beneficjentów ich działalności. Mogą one zostać przeznaczone na cele obciążenia niespłacalnymi zobowiązaniami na rzecz uczciwych kontrahentów, przerwania łańcucha możliwych do zweryfikowania powiązań kapitałowo-osobowych, a także do cesji wierzytelności i bezpiecznej, nadzorowanej z innego kontynentu, kontrolowanej egzekucji komorniczej. Do pozornych przeszkód zaliczyć należy problem z otwarciem konta bankowego, na potrzeby czego większość cywilizowanych banków oczekuje wiarygodnych dokumentów tożsamości. Problem ten można rozwiązać poprzez internetową rejestrację w przejawiających wielkie zaufanie do swych klientów egzotycznych bankach, czego minusem bywają jedynie stosunkowo wysokie koszty prowadzenia rachunku. Również drogą mailową zakupić można w cenie poniżej 500 funtów działające spółki LTD z już uruchomionymi rachunkami bankowymi.
Kolejny krok to biura w prestiżowych punktach globu. W praktyce – skrytki adresowe, ewentualnie uzupełnione o tanią obsługę sekretarską: odbieranie telefonów, faksów, nadawanie i odbiór korespondencji na lokalnych pocztach. Dubaj, Szanghaj, Kinszasa, Bogota. W oczach przeciętnego Kowalskiego oddziały w tak egzotycznych lokacjach stanowią o potędze holdingu. Nie wie on bowiem, że koszt miesięczny utrzymania takiego papierowego adresu to ledwie 50 euro. Lokacje takie jak Seul, Neapol, czy Ottawa to wydatek niewiele większy, oscylujący w granicach kilkuset euro. Utworzenie międzynarodowej sieci przedstawicielstw w praktyce jest tańsze do utrzymania od dwupokojowego biura i sekretarki na warszawskiej Pradze.
Niewielkim nakładem finansowym powstała siatka kilku lub kilkudziesięciu „starych” polskich spółek kapitałowych, polskich fundacji i stowarzyszeń, wspartych identyczną ilością zagranicznych przedsiębiorstw z oddziałami rozsianymi po całej planecie. Tak skonstruowany, globalny organizm gospodarczy wzajemnie uwiarygodnia poszczególne ogniwa swego łańcucha, a zewnętrzny obserwator nie jest w stanie stwierdzić, że rzekomo działające na szeroką skalę przedsiębiorstwa, tak naprawdę tylko wzajemnie wystawiają sobie fikcyjne potwierdzenia rzekomo dobrze wykonanej pracy. Poszczególne spółki, o „stabilnych” obrotach, licznych, lojalnych kontrahentach i szerokiej rzeszy „odbiorców” swych usług wydają się innym przedsiębiorcom wymarzonymi podwykonawcami, partnerami lub zleceniodawcami. „Mgła” zakryła wszystko. Któż nie chciałby podpisać kontraktu z globalną potęgą?
Spreparowany anioł biznesu bez trudu nawiąże współpracę np. z właścicielem atrakcyjnie zlokalizowanej działki budowlanej. Naiwnych szuka zwykle wśród spadkobierców lub osób, które odzyskały nieruchomości w ramach reprywatyzacji, czyli niedoświadczonych biznesowo staruszków oraz zaślepionych wizją wielkich pieniędzy młodzieńców. Na podstawie zawartej umowy spółka zobowiązuje się wybudować np. osiedle mieszkalne i podzielić uzyskany dochód pomiędzy wykonawców, a właściciela gruntu. Następnie, spółki holdingu poszukują podwykonawców poszczególnych etapów prac budowlanych, od przygotowania fundamentów, po wykończenie lokali mieszkalnych oraz biały montaż. Zgodnie z metodyką przedstawioną w poprzednim rozdziale, na początkowym etapie współpracy przebiegać musi ona bez zarzutu, by nie spłoszyć przyszłych ofiar i nie zastopować prac przed uzyskaniem gotowego dzieła. Przy szerokiej skali działania rezygnuje się z nawiązywania familijnych relacji z poszczególnymi kontrahentami, choć często zastępuje je – w przypadku zabiegania o poparcie ze strony mężczyzn – towarzystwem bezpruderyjnych pań, prezentujących przy lampce szampana obok biznesplanów także swe wdzięki. Oczywiście bez wulgarnych skojarzeń z prostytucją, zawsze są to „porządne” asystentki zarządu, jedynie „szczerze” oczarowane kontrahentem. Ale to tylko do czasu. Po zakończeniu przez danego podwykonawcę robót kwestionowane są terminy przekazania dzieła, jakość realizacji oraz użytych materiałów budowlanych. Nakłada się kary umowne, także oczywiście bezzasadne, odmawia rozliczenia wystawionych faktur VAT. Stosowana bywa metoda kija i marchewki – prośby o cierpliwość motywowane