TERAZ ZAŚNIESZ. C.L.TYLOR

TERAZ ZAŚNIESZ - C.L.TYLOR


Скачать книгу
– powiedział, odsuwając się ode mnie. – Mam wrażenie, że cię zawiodłem.

      – Nikogo nie zawiodłeś. Nie jestem taka jak kiedyś. Ty chyba też. Zmieniliśmy się. Nikt nie jest temu winny.

      Spojrzał na mnie bacznie, lecz nie odezwał się. Nie musiał.

      Na kolację zjedliśmy fasolę na tostach. Siedzieliśmy na sofie z talerzami na kolanach i udawaliśmy, że oglądamy film. Było to lepsze, niż siedzieć naprzeciw siebie przy kuchennym stole i jeść w milczeniu, zastanawiając się, co powiedzieć. Razem weszliśmy do łóżka i automatycznie sięgnęliśmy po książki. Zupełnie jak gdybyśmy grali w skeczu parę, która właśnie się rozstała, ale zachowuje się, jakby nic się nie stało.

      – Masz jakieś plany poza tym, że zamieszkasz z rodzicami? – Alex odłożył książkę, ale siedział ze wzrokiem wbitym przed siebie. Ogarnął mnie smutek. A więc to wszystko działo się naprawdę. Zrywaliśmy ze sobą. Nie byliśmy już kawałkami jednej układanki. Czas nas odmienił. Wypaczył nas i nie pasowaliśmy już do siebie.

      – Myślałam o tym, żeby przeprowadzić się do Szkocji.

      – Do Szkocji?

      – Tak. Może na jedną z tamtejszych wysp. Ja… – Odłożyłam książkę, obróciłam się na bok i okryłam ramiona kołdrą. Patrząc na profil Alexa, przypomniałam sobie, jak zobaczyłam go po raz pierwszy – jego długi nos, gęste brwi i lekko cofniętą brodę.

      Spojrzał na mnie pytająco.

      – Co to za pomysł z tą Szkocją?

      – Już od jakiegoś czasu chciałam się wyrwać z Londynu. Wiesz przecież, mówiłam ci o tym, kiedy się poznaliśmy.

      – Mówiłaś, że chciałabyś zamieszkać w Cotswolds albo w Norfolk, ale nie w Szkocji.

      – Był kiedyś taki program w telewizji. Na początku tak tylko go oglądałam, ale potem mnie zainteresował. O szkockich wyspach… Są takie piękne, dzikie i odległe.

      – I zimne. Deszczowe. I okropne.

      – Wcale nie są okropne. – Pokręciłam głową.

      – Nikogo tam nie będziesz znała.

      – I dobrze. Nie lubię ludzi.

      Roześmiał się.

      – A tamtejszy rynek marketingowy jest raczej kiepski.

      – Nie chcę pracować już w marketingu.

      – No to co będziesz robiła? Łowiła ryby?

      – Myślałam o tym, żeby pracować w herbaciarni albo w restauracji. Albo mogłabym zostać sprzątaczką.

      – Sprzątaczką? – Alex z niedowierzaniem uniósł brew.

      – Czemu nie? Nie chcę robić tego co do tej pory. Mam dość tej ciągłej presji i… odpowiedzialności.

      Przez chwilę spoglądał na mnie z powagą, jakby czekał, aż dotrze do niego to, co mówię.

      – To jakiś rodzaj żalu. Czytałem o tym w sieci. Człowiek podejmuje głupie decyzje.

      – Wcale nie. Wiele o tym myślałam.

      – Ale… – przyjrzał mi się z uwagą – …jesteś największą bałaganiarą, jaką w życiu spotkałem. Kto, do diabła, zatrudni cię jako sprzątaczkę?

      Oboje się roześmialiśmy.

      – Chcę tylko, żebyś była szczęśliwa – dodał po chwili i odwrócił się, żeby wyłączyć lampkę.

      – Ja też chcę, żebyś był szczęśliwy.

      Nie odpowiedział. Podciągnął kołdrę pod szyję, wtulił twarz w poduszkę i wiercił się przez chwilę, szukając idealnej pozycji. W milczeniu obserwowałam kształt jego głowy i krągłość ramienia, podczas gdy oddech Alexa stawał się coraz bardziej powolny i głęboki. Po jakimś czasie, kiedy byłam pewna, że zasnął, wyślizgnęłam się z łóżka.

• • •

      Odchylam się w fotelu i wyciągam ręce nad głowę. Jest cztery po piątej. Rzadko zasypiam przed czwartą. Próbowałam aplikacji pomagających zasnąć, lawendy, hydroksyzyny, kalmsa, ale nic nie pomaga.

      Przez ostatnie kilka godzin szukałam ofert pracy na szkockich wyspach. Było ich więcej, niż się spodziewałam, zwłaszcza na Orkadach, ale miejscem, w którym chciałam zamieszkać i w którym zakochałam się, oglądając dokument w BBC, była wyspa Rum. Jej trzydziestu jeden mieszkańców stanowi znaczną mniejszość w porównaniu ze zwierzętami – jeleniami, orłami i kucykami – które biegają wolno po niegościnnym nierównym terenie. Ale jest tu tylko jedna wolna posada – „pomoc” w hotelu Bay View. Zakres obowiązków to praca w recepcji, sprzątanie i aktualizacja strony internetowej. Pensja jest żałośnie niska, a godziny pracy są nieludzkie. Nie miałabym czasu odpocząć, a co dopiero myśleć. Dokładnie tego potrzebuję.

      Tak jak mówił Alex, nie nadaję się na sprzątaczkę, lecz po szkole przez kilka lat pracowałam w barze hotelowym, a prowadzenie strony internetowej to dla mnie pestka. Wpatruję się w ekran laptopa, kolejny raz czytam swoje podanie, szukając ewentualnych błędów albo literówek, po czym klikam na WYŚLIJ.

      Zamykając laptopa, tłumię ziewnięcie, po czym wstaję z fotela. Zaczyna świtać; przez szczelinę między zasłonami do pokoju sączy się smuga jasnego światła. Pod warstwą szarych chmur niebo pokrywają pomarańczowo-czerwone smugi. Widzę biały łuk słońca między budynkami naprzeciwko i…

      Odwracam głowę, bo kątem oka dostrzegam ruch. Ktoś właśnie ukrył się za samochodem na końcu drogi po drugiej stronie ulicy. Opieram dłoń o szybę i mrużąc oczy, wpatruję się w dal. Za wycieraczką mojego samochodu łopocze skrawek papieru.

      – Alex? – wypowiadam szeptem imię swojego już byłego chłopaka. Przecinam sypialnię i wychodzę, po cichu zamykając drzwi. Zapalam światło w przedpokoju, wkładam kurtkę i buty i sięgam po klucze. Niespełna dwie minuty później zbiegam po schodach i otwieram drzwi do budynku. Zatrzymuję się i rozglądam wzdłuż ulicy. Nie ma na niej żywego ducha, nie licząc dużego pręgowanego kota, który przysiadł na niskim murku kilka domów dalej i patrzy na mnie obojętnym wzrokiem. Zostawiam uchylone drzwi i wybiegam na ulicę. W kilkunastu susach docieram do samochodu, wyszarpuję umieszczony pod wycieraczką skrawek białego papieru i biegiem wracam do domu. Zamykam za sobą drzwi i rozkładam kartkę. Na środku widnieją dwa słowa.

       ZAŚNIESZ.

      Ku pamięci

Niech spoczywają w pokojuEmily i Eva GapperEmily Gapper, oddana żona i matkaOdeszła 13 lutego 2015 roku, by połączyć się z naszą ukochaną córką Evą Gapper. Tylko myśl, że jesteście teraz razem, dodaje mi otuchyNa zawsze pozostaniecie w mojej pamięci. Kocham Was i tęsknię za Wami…

      To, że potrafię „czytać” ludzi, interpretować mowę ich ciał, intonację i mikroekspresję, było dla mnie zawsze powodem do dumy. To nie tyle dar, ile technika umożliwiająca przetrwanie, arsenał i zbroja wykuta w dzieciństwie – konieczność, kiedy ma się niedojrzałą emocjonalnie matkę.

      Weźmy na przykład ciebie, Anno Willis. W jednej chwili siedzisz przy oknie w blasku monitora, a w drugiej biegniesz chodnikiem otulona przydużym swetrem, przyciskając dłoń do brzucha. Tym razem byłaś zbyt daleko, by zobaczyć twoją twarz, ale bywałaś znacznie bliżej. Tak blisko, że można było dokładnie przyjrzeć się twojej bladej skórze, rozszerzonym źrenicom, kropelkom potu na linii włosów. Usłyszeć, jak odchrząkujesz,


Скачать книгу