Strategia dla Polski. Отсутствует
model dialogu społecznego, który rozwinął się w Polsce, utrwala układy resortowo-korporacyjne oraz paternalistyczne zasady reprezentowania interesów. Na początku lat 90. był on istotną innowacją społeczną, pomagał ograniczać konflikty ujawniające się we wstępnym okresie systemowej transformacji. Z czasem jednak w coraz większym stopniu nie tyle łagodził, ile hamował niezbędne przeobrażenia. Przede wszystkim dlatego, że związkom zawodowym dialog trójstronny stał się potrzebny nie po to, aby szukać porozumienia, lecz żeby zabiegać o uznanie i dodatkowe zasoby, które umacniałyby zarówno pozycję danego związku w rywalizacji ze związkowymi konkurentami, jak i pozycję etatowych działaczy związkowych.
Dialog społeczny w jego trójstronnej, korporacyjnej postaci jest w Polsce nacechowany coraz większymi ambicjami politycznymi szefów najważniejszych organizacji pracodawców, a przede wszystkim polityczną afiliacją związków zawodowych. Wrogie nastawienie NSZZ „Solidarność” do rządów lewicowych, a OPZZ do rządów prawicowych powoduje po kolejnych wyborach parlamentarnych blokowanie, a czasami nawet zrywanie dialogu. Tak się stało po utworzeniu w 1998 roku rządu AWS–UW, kiedy OPZZ opuściło Komisję Trójstronną, faktycznie ją paraliżując. Niejako w rewanżu „Solidarność” z założenia negatywnie odnosiła się do inicjatyw programowych rządu SLD–UP–PSL. Sądzę, że w 2001 roku nie wystąpiła z Komisji Trójstronnej i nie doprowadziła do zerwania dialogu tylko dlatego, że zgodnie z ustawą z tego roku, która po raz pierwszy całościowo uregulowała funkcjonowanie tego ciała, obowiązywała zasada: obecność w dialogu trójstronnym chociaż jednej organizacji występującej w imieniu strony społecznej (związków zawodowych czy organizacji pracodawców) wystarczy, aby uznać, że ta strona jest reprezentowana. Wyjście z Komisji nie przerwałoby więc jej funkcjonowania, za to pozostając w niej, można było blokować porozumienia, które każdorazowo wymagają zgody wszystkich uczestników.
Pożądanym kierunkiem ewolucji byłoby stopniowe ograniczanie dialogu korporacyjnego na rzecz szerszego dialogu obywatelskiego, prowadzonego nie tylko na poziomie centralnym, ale także lokalnym i regionalnym, z udziałem właściwego samorządu terytorialnego oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Oznaczałoby to, że w obszarze stosunków pracy i prawa pracy zamiast dialogu trójstronnego umacniałby się autonomiczny dialog dwustronny między reprezentacjami pracowników i pracodawców, przede wszystkim na poziomie zakładu pracy. W stosunku do przebiegu i ustaleń tego dialogu państwo – reprezentowane przez sądy – byłoby arbitrem, a nie stroną.
Warto dostrzec następujące korzyści w naszym doświadczeniu społecznego dialogowania:
• wygaszanie wielu konfliktów społecznych zasadniczo bez stosowania przemocy – ocieraliśmy się wiele razy o nią, ale w końcu dialog prowadził do rozładowania nawet najostrzejszych konfliktów,
• pozytywny społeczny odbiór dialogu i dochodzenia do porozumienia – agresja wielu się podoba, ale większość Polaków oczekuje konsensusu. Choć trzeba zaznaczyć, że być może zaczyna się to zmieniać, na co wskazuje, oby nie profetyczny esej Przemysława Czaplińskiego o narastaniu w Polsce pokładów gniewu. I dlatego warto przywołać ostrzeżenie klasyka światowej politologii Roberta Dahla, że w sytuacji narastania społecznego gniewu trudniej bronić demokracji, niż narzucać antydemokratyczne rozwiązania,
• nawiązywanie osobistych relacji między reprezentantami różnych stron dialogu – to pokazuje, że spotkanie i rozmowa mają zawsze znaczenie,
• stopniową profesjonalizację partnerów społecznych i rozbudowę infrastruktury dialogu,
• umożliwienie (od czasu do czasu, ale co najmniej parokrotnie) przeprowadzenia ważnych zmian systemowych, np. restrukturyzacji oraz prywatyzacji przedsiębiorstw, reformy emerytalnej,
• rozwinięcie się wielu form i formuł dialogu.
Dla równowagi chcę także wskazać na podstawowe deficyty dialogu społecznego w Polsce. Są to:
• rywalizacja między organizacjami stanowiącymi stronę pracowniczą i pracodawczą Komisji Trójstronnej,
• upartyjnienie związków zawodowych,
• polityczne ambicje i powiązania szefów organizacji pracodawców,
• nierównowaga stron pracowniczej i pracodawczej na poziomie przedsiębiorstwa,
• złe uregulowania rozwiązywania sporów zbiorowych,
• dominacja układów korporacyjno-branżowych w obszarze prowadzenia różnych polityk publicznych.
Rodzi to trzy poważne negatywne konsekwencje:
1. Dialog społeczny w Polsce rozwija się konwulsyjnie i są relatywnie długie okresy jego zapaści.
2. Jego silne skorporatyzowanie prowadzi często do wadliwych i dysfunkcjonalizujących rozwiązań.
3. Blokowanie rozwiązań, bez których konieczne zmiany gospodarcze i społeczne nie nastąpią.
Dialog korporatystyczny, zwłaszcza prowadzony w scentralizowanej formie, zawsze w jakimś stopniu powoduje, że partnerzy społeczni stają się częścią struktur państwa i tracą autonomię. Skala tego zjawiska zależy od wielu czynników, m.in. od zakresu domeny państwowej i roli własności publicznej w gospodarce, jak też poziomu centralizacji państwa. Z tych właśnie powodów zagrożenia wynikające z dialogu korporatystycznego są w Polsce poważne. Cena za zapewnienie pokoju społecznego i łagodzenie konfliktów może być i jest w praktyce wysoka, jeśli nie są wytworzone inne formy dialogu. Trzeba ją niestety ponosić, mając na uwadze to, żeby dialog prowadził do choćby częściowego rozwiązywania problemów, a nie tylko ich klajstrowania – odsuwania na bok i na kiedyś.
Co z tym zrobić, w jakim kierunku zmierzać? Warto zastanowić się, po co potencjalnie potrzebny jest dialog rządzącym – rządowi i władzom samorządowym:
1) wypełnienie formalnych wymogów – krajowych i europejskich,
2) demokratyczny rytuał,
3) prowadzenie rozgrywki politycznej z partnerami społecznymi,
4) wygaszanie konfliktów,
5) umożliwienie rozwiązywania trudnych problemów społecznych,
6) świadome kształtowanie partnerstwa dla rozwoju.
Wyjątkowe są w naszej transformacyjnej historii przykłady praktycznego dochodzenia do punktu 5 tej listy. Podejmowano wiele takich prób, ale na ogół kończyły się one niepowodzeniem, m.in. „Pakt dla Kultury” czy ustawa o przedsiębiorczości społecznej obywatelskie inicjatywy zostały zablokowane przez indolencję rządu Platformy Obywatelskiej. Droga od punktu 1 do 6 jest daleka i trudna. Jeśli nie ma determinacji podążania nią, to stale się wraca do punktu 1. I każda kolejna próba dojścia dalej jest trudniejsza. Kumuluje się negatywne doświadczenie.
Dla równowagi można dociekać, po co partnerom społecznym potencjalnie potrzebny dialog z rządzącymi:
1) ochrona interesu grupowego – w tym blokowanie niekorzystnych dla grup interesu zmian,
2) uzyskanie dostępu do określonych zasobów,
3) umocnienie swojej pozycji w relacji do konkurentów – tu przypomina się problem uznawania reprezentatywności partnerów społecznych,
4) kontrolowanie przebiegu konfliktów społecznych,
5) dokonanie określonych zmian systemowych umożliwiających osiągnięcie ważnych celów rozwojowych w danym sektorze,
6) dokonanie określonych zmian systemowych umożliwiających osiągnięcie ważnych celów rozwojowych w kraju.
I znowu rodzi się pytanie, jak często partnerzy społeczni przyjmowali na siebie odpowiedzialność i dochodzili do punktów 5 i 6? Odpowiedź jest jasna: prawie nigdy.
Co z tego rozumowania wynika?