Wyśniona miłość. Magda Kaczmarczyk
jej tego nie pokażę – nastolatka wyraźnie nie dawała za wygraną. – Proszę, tato. Dziewczyny w przymierzalni parsknęły śmiechem.
– Ciekawe o co tyle krzyku – szepnęła Agata. – Chodź zobaczymy czego tatulek nie chce kupić.
– Nie kochanie, jesteś za młoda na takie stroje – tata był nieugięty.
– Idziemy – powiedziała Agata i otworzyła drzwi przymierzalni. Jej oczom ukazał się Piotr, we własnej osobie. Wśród przeróżnych zapachów przebił się cudowny zapach jego perfum. Agata wciągnęła powietrze nosem i napawała się tym zapachem.
– No wychodź – Beata popchnęła Agatę, która zamarła w bezruchu. Gdy zobaczyła, kto przed nimi stoi, również zamarła.
Trudno powiedzieć, które z nich było bardziej zaskoczone tym spotkaniem. Pierwszy otrząsnął się Piotr.
– Dzień dobry – powiedział i uśmiechnął się.
– Dzień dobry – odpowiedziała Agata.
Na korytarz z przymierzalniami wpadła dziewczyna, którą wcześniej Agata widziała z Piotrem.
– Odłożyłam – warknęła – ale chcę żebyś wiedział, że cię nie lubię – powiedziała i przepchnęła się do przymierzalni, którą zwolniła Beata.
Piotr wzruszył ramionami i zrobił minę w stylu: trudno, jakoś to przeżyję, Agata uśmiechnęła się do niego ze zrozumieniem, kiwnęła głową na pożegnanie, przeszła obok i wyszła z korytarza przymierzalni. Za nią bez słowa szła Beata. Idąc pomiędzy ciuchami, Agata odwróciła się do koleżanki.
– I co, namyśliłaś się co kupujesz? – zapytała.
Beata kiwnęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.
– Dlaczego mnie z nim nie poznałaś? – wyrzuciła wreszcie z siebie.
Agata spojrzała na nią zdziwiona.
– A po co miałabym to robić? – zapytała – Przecież sama dopiero go poznałam. To nie jest mój znajomy, tylko Mirelli.
– Ale z ciebie małpa – Beata pokiwała głową. – Taki facet – westchnęła.
– Weź przestań, bo pomyślę, że mówisz serio – Agata nie potrafiła ukryć zdziwienia. – A co z twoim Lesiem?
– Oj tam – Beata machnęła ręką – pomarzyć nie wolno? – wzruszyła ramionami i poszła do kasy, zostawiając Agatę z tyłu.
Agata zanurkowała między półki i wieszaki w nadziei, że znajdzie coś dla siebie. Chwilę później zobaczyła córkę Piotra, a po chwili i jego, wychodzących z korytarza przymierzalni. Ucieszyła się, że nie poszła z Beatą do kasy, bo tam właśnie skierowali się ci dwoje, a ona w tym czasie mogła się swobodnie przyjrzeć tej dziewczynie. Marika była bardzo ładną dziewczyną, ale trudno było ocenić ile ma lat, równie dobrze mogła mieć trzynaście jak i szesnaście. Miała krótkie czarne włosy, sterczące każdy w inną stronę, ciemne oczy i dość ciemną karnację, albo opalała się na solarium. Uroku dodawał jej zadarty śmiesznie nosek, którego na pewno nie odziedziczyła po tatusiu. Pomimo tego, że była ładna, nie sprawiała wrażenia miłej, raczej bardzo roszczeniowej. Była ubrana na sportowo, ale modnie, widać było, że ubrania ma z wyższej półki.
– Tatuś dba o córeczkę – mruknęła Agata do siebie. – O siebie zresztą też – Dodała, kierując swoją uwagę na Piotra.
Beata już zapłaciła i szła alejką rozglądając się za Agatą. Ta wyrosła jej jak spod ziemi.
– O matko, ale mnie przestraszyłaś – powiedziała Beata.
– Czy już masz wszystko czego potrzebujesz? – zapytała rzeczowo Agata – Bo jeśli tak, to możemy iść coś zjeść albo spadamy stąd od razu.
– Nie jestem głodna, więc jeśli o mnie chodzi, to możemy jechać do domu – stwierdziła Beata.
– To super – zgodziła się Agata – ja też nie jestem głodna. Albo nie, poczekaj – Agacie coś się przypomniało. – Chodźmy do perfumerii, muszę się dowiedzieć, co to za perfumy.
– Ale jakie perfumy? – Beata nic nie rozumiała.
– Te, których używa Piotr – odpowiedziała Agata. – Są fantastyczne, zwróciłaś uwagę na ten zapach?
– Coś tam czułam – odpowiedziała. Niestety w kwestii perfum Beata była ignorantką. Było jej wszystko jedno czy używa Davidoffa, Rexonę czy podróbkę. Agata więc musiała liczyć wyłącznie na siebie.
Westchnęła i weszła do Douglasa. Na dziale męskim, po pierwszych dziesięciu zapachach po prostu straciła węch i wyszła ze sklepu.
Na przystanku dziewczyny musiały się rozstać, bo jechały w różne strony.
– Życzę ci udanego wesela i zadzwoń do mnie w niedzielę, jak się wyśpisz – powiedziała Agata. – Aha i przypadkiem nie złap welonu – zastrzegła.
Beata uśmiechnęła się pod nosem.
– Czemu nie, może byłoby ciekawie.
– Już ty lepiej nie kombinuj – zdążyła jeszcze powiedzieć Agata wsiadając do autobusu.
Gdy dojechała do domu, poczuła się bardzo zmęczona. Spojrzała na zegarek, była osiemnasta. Z rozpędu zamiast do swojego pokoju, wparowała bez pukania do pokoju Maćka. Zobaczyła, że Edi ciągle siedzi przy komputerze.
– Gdzie Maciek? – zapytała.
Edi spłoszył się tym nagłym wtargnięciem, ale po chwili starał się to zatuszować. Agata była zbyt zmęczona, żeby to wszystko zauważyć.
– Maciek wyszedł na chwilę, zaraz wróci – odpowiedział. – A czy ja ci nie wystarczę? – zapytał zalotnie.
Agata wzniosła oczy do góry i zamknęła drzwi. Drugie podejście było trafione, znalazła się w swoim pokoju. Stefan bardzo się ucieszył na jej widok i zaczął radośnie chlapać się w wodzie.
– Cześć Stef – Agata machnęła ręką w stronę żółwia w geście powitania – pewnie jesteś głodny biedaku – podeszła do akwarium, wzięła z półki suchą karmę i wrzuciła mu parę granulek. Żółwik łapczywie zaczął jeść.
– Nie hałasuj, Agatka idzie spać – powiedziała, zgasiła światło, położyła się na łóżku i przykryła kocem.
Obudziła się dopiero następnego dnia o siódmej rano. Cała była zdrętwiała, bo wczoraj położyła się przecież tylko na chwilkę, nie rozkładała łóżka ani nie rozbierała się. Nie przypuszczała nawet, że jest aż tak zmęczona, że prześpi całą noc. Zima była dla niej okresem, w którym ciągle chciało jej się spać. Nie potrafiła tego wytłumaczyć i nawet nie próbowała, poddała się temu i gdy tylko miała możliwość, odpoczywała. Spojrzała na godzinę i postanowiła nie rozkładać już łóżka. Poszła do łazienki, umyła się, zakręciła ręcznik na głowie i poszła do kuchni zrobić sobie kawę. Rodziców na szczęście nie było już w domu, zupełnie nie miała ochoty się z nimi spotykać, u Maćka było cicho, ale podejrzewała, że brat jeszcze śpi. Zrobiła sobie śniadanie, wypiła dwie duże kawy i zajrzała do szafy. Oczywiście po chwili stwierdziła, że nie ma się w co ubrać. Po dziesięciu minutach bezproduktywnego stania przy otwartej szafie, Agata zirytowała się sama na siebie.
– No i czego się tak stroisz, głupia – powiedziała do siebie – przecież to i tak wszystko jedno jak będziesz wyglądać. Wyciągnęła z szafy ulubione obcisłe,