Wyśniona miłość. Magda Kaczmarczyk
Mirella.
Agata spojrzała na nią i zrozumiała, że koleżanka nie żartuje.
– W jakim sensie niepokojąca? – zapytała.
– To trudno wyjaśnić, zresztą to są moje odczucia – machnęła ręką. – Żona Piotra jest jasnowidzem, pomaga policji szukać zaginione osoby. Niby bardzo szlachetna praca, ale w tej kobiecie jest coś takiego, co bardzo mnie niepokoi. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale nie mam ochoty się z nią zaprzyjaźniać. Od Piotra niczego się nie dowiesz na jej temat, on bardzo strzeże swojej prywatności i nawet bliskim znajomym nie opowiada o swojej żonie i relacjach między nimi. Widziałam ich kilka razy na imprezach, wyglądali na zgrane małżeństwo, ale to było dawno temu. Teraz częściej Piotr jest sam, nigdy nie widziałam go z inną dziewczyną, więc nie wiem, czy jest bezgranicznie wierny swojej Elwirze, czy nie obnosi się z kochankami. Wiem, że patrząc na niego trudno uwierzyć, że ma żonę, a tym bardziej, że jest jej wierny – Dokończyła Mira ze śmiechem.
– No właśnie – przyznała Agata. – A twoja przyjaźń z nim jest naprawdę czysto platoniczna? – nie dowierzała – Wy naprawdę super do siebie pasujecie.
– Też mi się tak kiedyś wydawało – westchnęła Mirella – ale Piotr dał mi do zrozumienia, że nie jest mną zainteresowany, zresztą opowiadałam ci już tę historię. Piotrek jest wspaniałym facetem, bardzo opiekuńczym, miłym i wyrozumiałym. Wszyscy w szkole po prostu go uwielbiają i jego zajęcia są tak naprawdę najciekawsze. Dlatego chciałam, żebyś się z nim spotkała, bo gdyby zgodził się na indywidualne zajęcia z tobą, to mogłabyś sobie równolegle studiować na przykład psychologię, a u niego rozwijać się ezoterycznie. Wiem, że kiedyś prowadził u siebie zajęcia w małych grupkach czterech, pięciu osób, to by było dla ciebie lepsze niż dwuletnia szkoła.
– Masz rację – przyznała Agata. – Myślisz, że prowadzi jeszcze te zajęcia?
– Nie wiem – westchnęła Mirella – to jak, decydujesz się na ten dzień otwarty w sobotę?
– A będziesz miała czas, żeby tam ze mną pójść? – zapytała Agata z nadzieją w głosie.
– Jasne, przecież nie zostawię cię teraz na lodzie – Mirka pogłaskała ją po włosach. – Skoro chcesz być wróżką, to muszę ci w tym pomóc. My wróżki musimy trzymać się razem – uśmiechnęła się.
Agata westchnęła.
– Oprócz ciebie nie mam nikogo, kto chciałby zrozumieć moje zainteresowania.
– Wiem kochanie, dlatego możesz na mnie liczyć.
– Dziękuję – powiedziała Agata z wdzięcznością.
– Nie martw się, najważniejsze, że wiesz czego chcesz. Jeżeli taka jest twoja droga, to z pewnością pojawią się i ludzie, i sytuacje, które doprowadzą cię do obranego celu. Na razie masz tylko mnie, ale uwierz mi, że w każdej chwili może się to zmienić.
– Jesteś nieocenioną przyjaciółką – westchnęła Agata i przytuliła się do Mirelli.
Przez chwilę trwały w przyjacielskim uścisku. W końcu Agata odsunęła się od Miry.
– Muszę już lecieć, bo ojciec znowu będzie darł na mnie mordę, że się nie uczę tylko łażę po nocy.
– Ciężko ci z nimi? – zapytała przyjaciółka ze zrozumieniem.
– Lekko nie jest – westchnęła Agata. – Najchętniej bym się wyprowadziła, tylko nie mam dokąd.
– Rozumiem cię – Mirka pokiwała głową. – Przyjdzie czas, że to zrobisz. Zapamiętaj, że wszystko ma swój czas. Jeżeli jeszcze musisz z nimi mieszkać, to znaczy, że coś musisz przerobić. Potraktuj ich jak lekcję do przerobienia i wtedy będzie ci łatwiej, a dzięki temu, że będziesz czujna, więcej zobaczysz. Rozumiesz?
– Tak, mniej więcej – przyznała Agata. – Może ja jestem za tępa do tej całej ezoteryki?
– Nie jesteś, nie jesteś – zaśmiała się Mira. – Za kilka lat to wszystko o czym mówię będzie dla ciebie oczywiste.
Agata podniosła się.
– Naprawdę muszę iść, zanim dojadę do domu będzie pewnie dziesiąta.
Wyjrzała przez okno i aż nią zatrzęsło. Mokro, zimno i pada. Agata pomyślała przez chwilę, żeby zadzwonić po Maćka, żeby po nią przyjechał, ale szybko się rozmyśliła. Zaraz by komentował jej przyjaźń z Mirellą. W tej właśnie chwili zadzwonił do niej telefon. Wygrzebała go z kieszeni spodni i odebrała nie patrząc kto dzwoni.
– Halo?
– Cześć siostra – usłyszała głos Maćka – gdzie ty się podziewasz?
– A co ty jesteś moja matka, że mam ci się opowiadać!?
– Dobra, nie tak nerwowo – Maciek nie dał się wyprowadzić z równowagi. – Po prostu wracam do domu i myślałem, że może potrzebujesz podwózki, pogoda jest makabryczna.
– A gdzie jesteś? – zapytała konkretnie Agata.
– Jadę sobie ulicą Puławską i kieruję się w stronę naszego domu. A ty gdzie jesteś?
– U Mirelli na Meander. To nie jest zbyt po drodze, także dzięki, ale dam sobie radę.
– Jak chcesz, ale jest naprawdę paskudnie, mogę być po ciebie za jakieś dziesięć minut… bez zobowiązań – Dodał Maciek po chwili.
Agata uśmiechnęła się.
– Dobra, czekam na ciebie, dziękuję, że o mnie pomyślałeś.
– Jak będę blisko to puszczę ci strzałkę – powiedział Maciek i się rozłączył.
Agata spojrzała na Mirellę, która siedziała oparta na sofie i uśmiechała się.
– No widzisz, to się dzieje.
– Co mianowicie? – Agata nie rozumiała.
– Synchroniczność zdarzeń – odpowiedziała Mirka. – Jak wyjrzałaś przez okno, to nie pomyślałaś czasem o podwózce? Dzisiaj jest wyjątkowo brzydka pogoda.
– Pomyślałam, ale szybko się rozmyśliłam – przyznała Agata.
– No widzisz, a podwózka sama do ciebie zadzwoniła. To jest właśnie synchroniczność zdarzeń, pomyślisz o czymś, a samo do ciebie przychodzi. Uwierz, że to się dzieje i będzie się działo.
– Wiara czyni cuda – zaśmiała się Agata.
Chwilę później Maciek puścił Agacie sygnał.
– Ale szybko – zdziwiła się Mirella.
– Może na drodze jest luźniej – stwierdziła Agata. – Lecę już, żeby na mnie nie czekał. Dziękuję ci Mirka za wszystko i jesteśmy umówione na sobotę.
Agata okręciła się trzy razy szalikiem, pocałowała Mirkę w policzek i wybiegła.
Gdy wychodziła z klatki zobaczyła, że Maciek akurat podjeżdża. Pomachała do niego i podbiegła do samochodu.
Piotr podjechał pod kamienicę, gdzie mieściło się jego biuro. Właściwie było to zwykłe, dwupokojowe mieszkanie, które po przeprowadzce do Łomianek z czasem przerobił na gabinet terapeutyczny. Wiedział, że jeżeli chce utrzymać się na rynku jako numerolog, wróż i psychoterapeuta, to musi mieć punkt przyjęć w Warszawie. Dwa pokoje to było wystarczająco, w jednym miał swój gabinet, a w drugim sypialnię. Czasami bardzo późno kończył sesje, a rano wstawał do szkoły i wtedy nie jeździł do domu na noc. Żona