Opcja niemiecka. Piotr Zychowicz

Opcja niemiecka - Piotr Zychowicz


Скачать книгу
a inne, bardziej na wschód, będą rekompensatą za utracone Pomorze, Śląsk i Poznańskie oraz odszkodowaniem za straty wojenne. Na finansowanie odbudowy Polski i jej nowej armii użyjemy skonfiskowaną własność żydowską. Rodacy! Wstępujcie do NOR! Dajcie nam możność odbudowania ojczyzny i powstania Wielkiej Polski!

      Jak wynika z jednego z raportów polskiego podziemia, celem grupy Świetlickiego było „zorganizowanie dywizji polskich do obrony przeciw bolszewizmowi”.

      Miałaby to być partia narodowo-radykalna o charakterze masowym, robotniczo-włościańskim – zapisano w tym dokumencie. – Dotychczas jeszcze nie doszło do porozumienia z Niemcami. Miałby być powołany Komitet wykonawczy i rada z ok. 100 osób. Komitet miał jechać do Krakowa i Berlina. Podobno działa na tym polu Władysław Studnicki. Starają się pozyskać ks. Lubomirskiego.

      Inny raport głosił zaś, że NOR miała rzucić hasło antysowieckiego powstania na okupowanej przez Armię Czerwoną Białorusi. Na tej płaszczyźnie miano nawiązać kontakty ze słynnym zagończykiem, bohaterem walk z bolszewikami sprzed dwudziestu lat generałem Stanisławem Bułakiem-Bałachowiczem. Po upadku Polski zmontował on własną organizację podziemną, która miała utrzymywać pewne ograniczone kontakty z Niemcami. Nawiasem mówiąc, dzielny generał w maju 1940 roku został zastrzelony na Saskiej Kępie w bardzo podejrzanych i nie wyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach.

      Operacja o kryptonimie „Narodowa Organizacja Radykalna” nie wyszła zaś poza puste gadanie w kilku warszawskich mieszkaniach. Gdy Generalne Gubernatorstwo zostało wkrótce wyłączone spod zarządu Wehrmachtu i przekazane administracji cywilnej oraz Gestapo, sprawie ukręcono łeb. Dosłownie.

      Rozdział 6

      Bolesław Piasecki i Wehrmacht

      Do dzisiaj nie jest jasne, czy Narodowa Organizacja Radykalna powstała z inspiracji Bolesława Piaseckiego, czy też wbrew niemu. Wierni towarzysze wodza do końca życia zarzekali się, że nie miał on z całą sprawą nic wspólnego, że była to samodzielna inicjatywa Andrzeja Świetlickiego i skupionych wokół niego działaczy. Wspomniany już Zygmunt Przetakiewicz tak wspominał rozmowę, jaką odbył z Piaseckim na temat NOR:

      Bolesław nie ukrywał wzburzenia.

      – To szaleństwo. Świetlicki twierdzi, że trzeba taktycznie wykorzystać Niemców, uzbroić się, a w odpowiednim momencie uderzyć na nich od tyłu. Tłumaczyłem mu – mówił Bolesław – że to jest koncepcja bezsensowna i szkodliwa.

      Powiedziałem Bolesławowi, że Świetlicki zawsze miał wygórowane ambicje i teraz mamy tego dowody.

      – Nie wiem, jak to się skończy – kontynuował Bolesław. – Czy ty wiesz, że oni w swoim lokalu w Alejach Ujazdowskich śpiewają Rotę i w ogóle nie ukrywają stosunku do Niemców?

      Według innej opinii NOR miała być balonem próbnym wypuszczonym przez Piaseckiego, który z ostrożności wolał w pierwszej fazie przedsięwzięcia pozostać w cieniu. Gdyby się okazało, że Niemcy potraktowali inicjatywę poważnie, Piasecki wkroczyłby do akcji i przejął kierownictwo nad ruchem. Stanął na czele obozu kolaboracji. Czyli w 1939 roku zrobiłby z Niemcami mniej więcej to samo, co zrobił z Sowietami w roku 1945 roku. Tyle że na większą skalę.

      Gdyby tak było, relację Przetakiewicza należałoby uznać tylko za próbę krycia szefa i zrzucenia odpowiedzialności za podjęcie nieudanej kolaboracji z Niemcami na działacza niższego szczebla. Warto tu wspomnieć, że ani ONR, ani później PAX nigdy nie potępiły Świetlickiego. Mało tego, jego nazwisko było po wojnie drukowane w paksowskiej prasie na oficjalnych listach działaczy ONR poległych za ojczyznę.

      Trochę światła na sprawę w swoich wspomnieniach rzucił cytowany już przyjaciel Piaseckiego i działacz ONR Włodzimierz Sznarbachowski. Otóż ujawnił on, że przywódca narodowych radykałów jesienią 1939 roku sam utrzymywał w Warszawie kontakty z Wehrmachtem. Uważał bowiem, że jakaś forma polsko-niemieckiego porozumienia mogłaby zapobiec dwóm największych zagrożeniom, jakie – jego zdaniem – zawisły nad Polską.

      Pierwszym była groźba wyniszczenia biologicznej substancji narodu pod okupacją niemiecką. Drugim – możliwość szybkiego zwycięstwa mocarstw zachodnich nad III Rzeszą. Po zwycięstwie takim, dowodził Piasecki, Stalin niewątpliwie nie tylko zatrzymałby okupowaną już przez Armię Czerwoną połowę Polski, ale i próbował podbić resztę Rzeczypospolitej. Nie należę do miłośników „Bola”, ale w tym wypadku należy przyznać, że bezbłędnie przewidział przebieg wypadków.

      Piasecki postanowił zastosować swoją politykę penetracji i przechytrzyć Wehrmacht – wspominał Sznarbachowski. – Dlatego szukał kontaktu z oficerami Wehrmachtu, aby wytłumaczyć im, że byłoby z punktu widzenia interesów niemieckich rzeczą rozsądną znalezienie oparcia w jakiejś grupie polskiej, która by była równie jak Niemcy zainteresowana, aby stłumić wszelkie próby podnoszenia głowy przez komunistów i inne grupy lewicowe. Są one bowiem forpocztą Armii Czerwonej w jej dalszym marszu na Zachód.

      Aby temu przeszkodzić, Piasecki i jego ludzie gotowi byli do współpracy z armią niemiecką. Wehrmacht powinien więc umożliwić ludziom Piaseckiego zwalczanie infiltracji bolszewickiej, pozwolić na stworzenie dobrze uzbrojonej bojówki antykomunistycznej, dostarczyć niezbędnej broni. Piasecki wyobrażał sobie, że uzbrojona przez Niemców polska bojówka antykomunistyczna odegra rolę przynajmniej w walkach partyzanckich przeciwko Armii Czerwonej do czasu, gdy przyjdzie na pomoc koalicja anglo-francuska. Tego już oczywiście Niemcom nie mówiono.

      Wehrmacht podobno był tą propozycją bardzo zainteresowany. Piasecki zaś snuł naprawdę wielkie plany. Jak bowiem pisał Sznarbachowski: „Bolesław, zafascynowany Piłsudskim, od kiedy przeczytał jego pisma w Berezie, marzył o powtórzeniu legionowej koncepcji Komendanta. To znaczy walki najpierw po stronie niemieckiej przeciwko Rosji, a po osłabieniu ZSRS, zwróceniu się przeciwko Niemcom”.

      Nawet po utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa Wehrmacht zachował pewne wpływy i jeszcze przez pewien czas prowadził rozmowy z Piaseckim i Świetlickim, roztaczając nad młodymi narodowcami parasol ochronny. Rozmowy posunęły się tak daleko, że Piasecki wysunął nawet kandydata na prezydenta kadłubowej proniemieckiej Polski. Miał nim zostać znany lekarz, doktor Zdzisław Michalski.

      Są pewne ślady, które wskazują, że niemiecka armia próbowała do całego przedsięwzięcia wciągnąć część środowisk sanacyjnych. Echa sprawy pojawiały się w szeregu dokumentów z wiosny 1940 roku.

      Choćby w notatce brytyjskiej z 1 marca, w której mowa była o „przełknięciu obopólnych uraz” przez „polską prawicową partię ONR” i „partyzantów pułkownika Becka” [sic!], którzy razem mieli szukać jakiejś ugody z Niemcami za pośrednictwem węgierskim. Według tej wersji proniemiecki polski rząd powstałby w Budapeszcie, a główną sprężyną całego projektu miała być żona pułkownika Zygmunta Wendy, prawej ręki internowanego w Rumunii marszałka Śmigłego-Rydza. To ostatnie można jednak włożyć między bajki. Słynąca z urody pani Sława nie była bowiem politykiem, a podobne plotki na jej temat rozpuszczali sikorszczycy.

      Ówczesny komendant Okręgu Warszawskiego ZWZ Stefan Grot-Rowecki 30 marca ostrzegał tymczasem rząd Sikorskiego, że „zakonspirowane, a jednak działające ciągle ośrodki dawnej sanacji mogą być wygrywane przez Niemców contra Paryż”. A jako załącznik do tego raportu wysłał relację z kolacji, która odbyła się dwa tygodnie wcześniej w mieszkaniu niejakiego Wojciechowskiego, polskiego urzędnika odpowiedzialnego za aprowizację Warszawy.

      Oprócz gospodarza i jeszcze kilku jego krewnych i kolegów z pracy wzięli w niej udział Niemcy: doktor von Sanberzwaig, kierownik gospodarczy dystryktu warszawskiego, w asyście trzech oficerów Gestapo w cywilu, oraz doktor Zugerberg, nadzorca Treuhänderów dystryktu warszawskiego. „Po kieliszkach, w czasie


Скачать книгу