Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Joanna Faber

Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały - Joanna Faber


Скачать книгу
albo puścić żywą muzykę, zrobić pianę i tańcząc, ze śpiewem na ustach posprzątać bałagan. To wartościowa umiejętność w życiu.

Opowieść Michaela. Śmieszne postacie

      Kara nie cierpi się rano ubierać. Od niedawna żona i ja zamieniamy się w różne postacie, żeby przez to przebrnąć. Robot Roger (to ja) przemawia mechanicznym głosem i porusza się jak maszyna: „Ta… ręka… musi… trafić… do… rękawa”.

      Ale towarzyszy nam rano także żaba Kermit, mówiąca w odpowiedni sposób, oraz szorstka i piskliwa Pani Meanie (to moja żona): „A to co? Nieubrane dziecko? To straszne! Chodź tu zaraz”. Z kolei Delikatna Jennifer (również moja żona) ma zwyczaj przemawiać niezwykle słodko: „Och, kochanie, czy mogłabym włożyć tę skarpetkę na twoją biedną nóżkę? Och, strasznie cię przepraszam, że walnęłam nosem w twój biedny paluszek”. Natomiast Głupia Sally zawsze wszystko robi źle i moja córka musi ją poprawiać: „Czy ten rękaw włożyć na stópki? A ta skarpetka pasuje chyba na ucho, prawda?”.

      Oczywiście ulubioną postacią mojej żony jest Pani Meanie, ale niestety Kara dość rzadko prosi, żeby ona się pojawiła. Tak czy inaczej, poranne ubieranie jest teraz dla córki ciekawe. Już nam nie ucieka. Takie zachowanie doprowadzało nas do szału, kiedy byliśmy spóźnieni, czyli w praktyce prawie zawsze.

Opowieść Toni. Sztuka latania

      Zawsze rano najwięcej czasu zajmowało mi wyciągnięcie bliźniaczek z samochodu i odstawienie do szkoły. Dziewczynki kłóciły się między sobą, zmuszały mnie do liczenia kroków albo zbierania kamieni – cokolwiek, byle tylko opóźnić sprawę. W zeszłym tygodniu rozmawiały o ważkach, więc powiedziałam:

      – Udawajmy rodzinę ważek, która leci do swojego domu w klasie.

      Rozpostarłyśmy „skrzydła” i „poleciałyśmy” przez parking do szkoły. Było to takie skuteczne, że powtórzyłam zabawę następnego dnia. Potem udawałyśmy motyle, biedronki, sokoły. Po następnym weekendzie, gdy tylko wysiadłam z samochodu, ochroniarz z parkingu spojrzał na mnie, unosząc brwi, i spytał:

      – W co się dzisiaj zamienicie?

      Poczułam się trochę zakłopotana, że wygłupiam się w miejscu publicznym, ale co tam, lepsze to, niż krzyczeć na dzieciaki.

Opowieść Marii. Bardzo głodne cążki do paznokci

      Benjamin zawsze się buntuje przeciwko obcinaniu paznokci. Nie lubi siedzieć nieruchomo. Poprzedniego wieczoru cążki zaczęły gadać:

      – Och, Benjaminie, jesteśmy takie głodne. Dasz nam kawałek swojego różowego paznokcia?

      Syn wyciągnął mały palec, a cążki miały pyszną przekąskę:

      – Och, dziękujemy ci. Mniam, mniam! Jaki smaczny paznokietek. Możemy prosić o dokładkę?

      Benjamin wyciągał kolejne palce. Następnie odbył z cążkami bardzo poważną rozmowę na temat dinozaurów, a ja spokojnie obcięłam paznokcie. Cążki były bardzo zainteresowane różnicą uzębienia między dinozaurami roślinożernymi a mięsożernymi. A Benjamin cieszył się, że może pogadać na ulubiony temat.

Narzędzie nr 2. Daj dziecku wybórF 78

      Drugim narzędziem nakłaniającym dzieci do współpracy jest zaproponowanie wyboru zamiast wydawania polecenia. Wybór, zapytacie? Jaki wybór? Nie ma wyboru. Dziecko musi się ubrać, nie pójdzie przecież do szkoły w piżamie. Musi myć ręce, nie będzie jeść kanapki zaraz po zabawie z żabami. Nie będzie jeździć na rowerze bez kasku. Tu nie ma miejsca na negocjacje!

      Nie proponuję, aby iść na niezręczne kompromisy albo uczynić trzylatka reżyserem całego spektaklu. Mówię tylko, że każda ludzka istota, również ta najmniejsza, lubi mieć kontrolę nad swoim życiem i możliwość podejmowania decyzji. Możemy zaproponować dzieciom mnóstwo opcji, powstrzymując się od wręczania im kluczyków do samochodu i karty kredytowej.

      Zamiast mówić: „Wsiadaj zaraz do samochodu!”,

      spróbuj powiedzieć: „Może przygotujesz sobie przekąskę albo zabawkę do samochodu?” „Czy chcesz iść do samochodu wielkimi krokami, czy wolisz w podskokach?”.

      Zamiast mówić: „Jeśli będę musiała jeszcze raz powtórzyć, żebyś weszła do wanny....”,

      spróbuj powiedzieć: „Wolisz kąpiel z bąbelkami czy z łódkami?” „Czy chcesz iść do wanny w podskokach jak króliczek, czy wolisz podpełznąć jak krab?”.

      Zamiast mówić: „Zacznij już odrabiać lekcje. Dosyć wymówek!”,

      spróbuj powiedzieć: „Czy wolisz odrobić lekcje od razu i mieć spokój, czy najpierw coś zjesz?” „Chcesz odrobić lekcje w kuchni, gdy będę gotować obiad, czy w swoim pokoju, gdzie jest ciszej?”. Jedna z mam odniosła sukces, mówiąc: „Chcesz odrobić lekcje na stole czy pod stołem?”. (Nietrudno zgadnąć, którą opcję wybrała jej córka).

      Zamiast mówić: „Piżama, ale już!”,

      spróbuj powiedzieć: „Czy chcesz włożyć piżamę normalnie, czy na lewą stronę?” „Czy chcesz podskoczyć jeszcze pięć razy, zanim włożysz piżamę? W porządku, mogą być wielkie skoki. RAZ… DWA… TRZY…”.

      Każde z tych zdań mówi dziecku: „Widzę w tobie osobę, która może podejmować decyzje dotyczące własnego życia”. A kiedy twoje dziecko podejmuje nawet niewiele znaczącą decyzję, zdobywa bezcenną praktykę, niezbędną do podejmowania ważniejszych decyzji w przyszłości.

Opowieść Joanny. Co by tu pociąć?

      Wybór nie zawsze przebiega zgodnie ze scenariuszem. Kiedy powiedziałam Danowi, że nie wolno obcinać nożyczkami włosów dywanu, dałam mu całkiem rozsądny wybór:

      – Możesz pociąć papier albo karton. Zdecyduj.

      Dan wykrzyknął:

      – NIE!

      Czasami rodzic musi być uparty.

      – Nie chcę, żebyś ciął mój dywan. Co innego możesz pociąć?

      Tym razem wzbudziłam jego zainteresowanie. Rozejrzał się wokół siebie.

      – Mogę pociąć sznurek, mogę pociąć chusteczki, mogę pociąć pranie. Wiem! Chwasty!

      I wybiegł na dwór, żeby poobcinać mlecze.

      Zauważ, że postawiłam Dana w sytuacji, w której sam musiał dokonać wyboru. Dlaczego miałabym wykonywać za niego tę umysłową gimnastykę?

Opowieść Toni. Zdjęcie doskonałe

      Przyjechali do nas krewni na zjazd rodzinny. Moja kuzynka chciała zrobić grupowe zdjęcie, ale jej czteroletnia córka odmówiła współpracy. Nie chciała usiąść ze wszystkimi i żadne argumenty jej mamy nie pomagały. Nie wiem, dlaczego. Przypuszczam, że ma okres, kiedy nie lubi siedzieć spokojnie, więc cała sprawa zamieniła się w próbę postawienia na swoim.

      Podeszłam do niej i powiedziałam, że potrzebuję jej pomocy w podjęciu decyzji, czy zrobić zdjęcie, na którym wszyscy stoją, czy takie, na którym dzieci siedzą na stole piknikowym. Spojrzała na mnie zaskoczona, a po chwili powiedziała:

      – Na stole piknikowym. – I pobiegła usiąść.

      Zostałam bohaterką dnia!

Opowieść Michaela. Problemy z wanną

      Proponuję Karze różne wybory dotyczące kąpieli. Pytam ją na przykład, czy podczas kąpieli woli zjeść marchewkę czy plasterki jabłka. Z dobrym skutkiem. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale Kara lubi jeść w nietypowych miejscach. Popełniłem jednak błąd, dając jej wybór w dniu, kiedy mieliśmy na kolację naleśniki.


Скачать книгу