Czarna Kompania. Glen Cook
Kapitan nie jest zadowolony, ja również nie jestem.
– Siadajcie – powiedział. Czekały na nas dwa krzesła. Kręcił się niespokojnie po pokoju. Wreszcie oznajmił: – Otrzymaliśmy rozkaz wymarszu. Prosto z Uroku. My i cała brygada Glizdy.
Wskazał ręką na Duszołapa, pozostawiając jemu zadanie wyjaśnienia sprawy. Ten wyglądał na zatopionego w rozmyślaniach. Wreszcie ledwie słyszalnym głosem zapytał:
– Jak radzisz sobie z łukiem, Kruk?
– Nieźle. Ale nie jestem mistrzem.
– Lepiej niż nieźle – sprzeciwił się Kapitan. – Cholernie dobrze.
– A ty, Konował?
– Kiedyś byłem dobry. Od lat nie strzelałem.
– Musisz trochę poćwiczyć.
Duszołap również zaczął chodzić po pokoju. Gabinet był mały. W każdej chwili oczekiwałem zderzenia. Po minucie oznajmił:
– Wydarzyło się parę rzeczy. Próbowaliśmy złapać Szept w jej obozie. Minęliśmy ją o włos. Zwąchała naszą pułapkę. Nadal gdzieś się ukrywa. Pani przysyła oddziały ze wszystkich stron.
To wyjaśniało uwagę Kapitana, nie powiedziało mi jednak, dlaczego mam odświeżyć swe umiejętności łucznicze.
– O ile możemy przypuszczać – ciągnął Duszołap – buntownicy nie wiedzą dotąd, co się wydarzyło. Szept nie zdobyła się na odwagę powiadomienia ich o swym niepowodzeniu. To dumna kobieta. Wygląda na to, że chce najpierw powetować sobie straty.
– Czym? – zapytał Kruk. – Nie mogłaby wystawić nawet plutonu.
– Wspomnieniami wywodzącymi się z materiału, który odkopaliście. Nie sądzę, żeby wiedziała, że go mamy. Nie zbliżyła się nawet do swej kwatery, dopóki Kulawiec jej nie ostrzegł, a potem uciekła do lasu. Tylko nasza czwórka i Pani wie o dokumentach.
Kruk i ja skinęliśmy głowami. Teraz zrozumieliśmy niepokój Duszołapa. Szept znała jego prawdziwe imię. Był w samym środku tarczy.
– Czego chcesz od nas? – zapytał podejrzliwie Kruk. Obawiał się, że Duszołap sądzi, iż sami odszyfrowaliśmy jego imię. Proponował nawet, żebyśmy zabili Schwytanego, zanim on zabije nas. Żaden z Dziesięciu nie jest nieśmiertelny ani niewrażliwy na ciosy, cholernie trudno jednak dobrać się do nich. Ja w żadnym wypadku nie chciałem tego próbować.
– Nas trzech będzie miało specjalną misję.
Kruk i ja wymieniliśmy spojrzenia. Czy chciał nas załatwić?
– Kapitanie, czy zechciałbyś opuścić nas na minutę? – zapytał Duszołap.
Kapitan wylazł ciężko przez drzwi. Udaje niedźwiedzia wyłącznie na pokaz. Nie sądzę, by nie zdawał sobie sprawy, że wiemy o tym już od lat. Nie przestaje tego robić jedynie dla efektu.
– Nie mam zamiaru zabić was na uboczu – zapewnił Duszołap. – Nie, Kruk, nie sądzę, żebyś znał moje prawdziwe imię.
Upiorne. Wcisnąłem głowę w ramiona. Kruk poruszył błyskawicznie ręką, w której pojawił się nóż. Zaczął czyścić swe i tak już czyste paznokcie.
– Fakty wyglądają tak: Szept przekupiła Kulawca po tym, jak zrobiliśmy z niego durnia w sprawie Zgarniacza.
– To tłumaczy wydarzenia we Wcięciu – wybuchnąłem. – Załatwiliśmy tam sprawę, a potem z dnia na dzień wszystko się rozleciało. A pod Różami walczył jak ostatnia dupa.
– Róże to jego wina – zgodził się Kruk. – Nikt jednak nie przypuszczał, że to zdrada. Ostatecznie jest jednym z Dziesięciu.
– Tak – zgodził się Duszołap. – To wiele wyjaśnia. Jednakże Wcięcie i Róże były wczoraj. Nas interesuje jutro. Musimy uwolnić się od Szept, zanim ściągnie na nas następną katastrofę.
Kruk spojrzał na niego, potem na mnie i wrócił do bezcelowego manikiuru. Ja również nie przyjmowałem za dobrą monetę tego, co mówił Schwytany. My, zwykli śmiertelnicy, jesteśmy dla nich jedynie zabawkami i narzędziami. Tacy ludzie jak oni są zdolni odkopać kości własnej babci, żeby się przypodobać Pani.
– Mamy pewną przewagę nad nią – powiedział Duszołap. – Wiemy, że zgodziła się spotkać z Kulawcem jutro…
– Skąd? – zapytał Kruk.
– Nie wiem. Pani mi powiedziała. Kulawiec nie ma pojęcia, co o nim wiemy, wie jednak, że nie zdoła tego długo kontynuować. Spróbuje zapewne dogadać się z Kręgiem, żeby zapewnił mu ochronę. Jest świadom, że w przeciwnym razie będzie trupem. Pani chce, żeby oboje zginęli razem. W ten sposób Krąg będzie podejrzewał, że to ona zaprzedała się Kulawcowi, a nie na odwrót.
– To nie chwyci – narzekał Kruk.
– Uwierzą w to.
– Mamy więc go załatwić – powiedziałem. – Ja i Kruk. Z łuku. A jak mamy ich znaleźć?
Duszołap sam tam nie pójdzie, bez względu na to, co mówi. Zarówno Kulawiec, jak i Szept mogli wyczuć jego obecność na długo przedtem, zanim zbliży się na odległość strzału.
– Kulawiec będzie towarzyszył oddziałom wyruszającym do lasu. Nie wie, że jest podejrzany, nie będzie się więc krył przed okiem Pani. Będzie się spodziewał, że uzna ona jego obecność za udział w poszukiwaniach. Pani przekaże mi, gdzie się znajduje. Ja wyślę was jego tropem. Kiedy się spotkają, załatwicie ich.
– Jasne – zadrwił Kruk. – Jasne. To łatwe jak strzał do indyka.
Rzucił nożem, który wbił się głęboko w ramę okienną, i wyszedł z pokoju.
Dla mnie ta propozycja przedstawiała się nie lepiej. Gapiłem się na Duszołapa przez dwie sekundy, po czym pozwoliłem, by strach skierował mnie śladem Kruka.
Ostatnie spojrzenie na Schwytanego ukazało mi osobę zmęczoną, przygarbioną i nieszczęśliwą. Myślę, że trudno im żyć z reputacją, jaką ma Dziesięciu. Wszyscy chcemy, by nas lubiano.
Pisałem kolejną małą fantazję o Pani. Kruk systematycznie przeszywał strzałami czerwoną szmatkę przypiętą do tarczy ze słomy. Mnie w pierwszej serii trudno było trafić w samą tarczę, a co dopiero w szmatkę. Wyglądało na to, że Kruk jest doskonałym łucznikiem.
Tym razem zająłem się jej dzieciństwem. To sprawa, która interesuje mnie u każdego czarnego charakteru. Jakie sploty i węzły tworzą nić łączącą istotę w Uroku z małą dziewczynką, którą była? Zważcie na małe dzieci. Mało jest takich, które nie byłyby śliczne, cudowne i kochane, słodkie jak miód ubijany z masłem. Skąd więc biorą się ci wszyscy niegodziwi ludzie? Wędrując przez nasze koszary, zastanawiam się, w jaki sposób ciekawski, roześmiany pędrak mógł wyrosnąć na Trójpalcego, Przyjemniaczka lub Milczka.
Małe dziewczynki są dwukrotnie bardziej cudowne i niewinne niż chłopcy. Nie znam kultury, która by ich takimi nie czyniła. Skąd więc wzięła się Pani? Albo, jeśli już o tym mowa, Szept? W tej ostatniej opowieści snułem na ten temat spekulacje.
Goblin usiadł przy mnie. Czytał to, co napisałem.
– Nie sądzę, żeby tak było – powiedział. – Myślę, że już na samym początku podjęła świadomą decyzję.
Odwróciłem się powoli w jego stronę. Zdawałem sobie sprawę, że Duszołap stoi w odległości zaledwie kilku metrów za mną, patrząc na lecące strzały.
– Nie