Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie. Piotr Derlatka
rel="nofollow" href="#ulink_e65a2c2c-d689-5aac-b611-748928e4a52a">94 Dokumentacja studencka Mieczysława Kaftala. Archiwum Uniwersytetu Warszawskiego.
95 Rozmowa autora z Piotrem Koftą.
96 Rozmowa autora z Mirosławem Koftą, luty 2018.
97 Amos Oz, Opowieść o miłości i mroku, tłum. Leszek Kwiatkowski, Warszawa 2005, s. 179.
98 Tamże, s. 178.
99 Roman Janisławski, Kilka słów o Równem, http://www.rivne.org/history/1939.php#8.
100 Wszystkie cytaty dotyczące tego wydarzenia pochodzą z: Maria Jaremczuk-Koftowa, Róże pachnące obelgą. Archiwum domowe Jagi i Piotra Koftów.
Mizocz
1939–1945
Wybuch II wojny światowej zmienił wszystko. Było jasne, że rodzina Kaftalów nie może czuć się w Warszawie bezpiecznie. Zwołano rodzinną naradę i debatowano nad tym, co dalej. Wyobrażam sobie, że Leopold, ojciec Mieczysława, nie chciał słyszeć o ucieczce z rodzinnego miasta. Miał wówczas pięćdziesiąt cztery lata i pewnie wydawało mu się, że nie może go spotkać nic złego. A może myślał, że w tak dojrzałym wieku nie powinno się już uciekać, zmieniać miejsca zamieszkania, zostawiać całego dobytku. Bardzo prawdopodobne, że Leopold i Franciszka nie mieli też po prostu za co zorganizować wyjazdu. Kaftalowie się podzielili. Dwudziestopięcioletni wówczas Mieczysław wraz z narzeczoną Marią postanowili wyjechać z Warszawy. To pewnie było trudne rozstanie, choć rodzina mogła myśleć, że nie potrwa ono długo – może sądzono, że za kilka tygodni lub miesięcy wszyscy znowu będą razem. Krewni Mietka uważali jego związek z Ukrainką pochodzącą z rodziny, o której nic nie było wiadomo, za mezalians. Mieczysław nie zdawał sobie wówczas sprawy z tego, że nigdy więcej nie zobaczy ani rodziców, ani młodszej siostry Marychny.
Młodzi wyjechali z Warszawy do Białegostoku. Trudno powiedzieć, dlaczego właśnie tam. Podobno po rozpoczęciu wojny w tym mieście znalazła się również Eugenia ze swoimi synami. Czy Mietek i Maria dołączyli do niej, czy może wyjechali wszyscy razem – nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że nie zagrzali tam długo miejsca. Dlaczego Białystok? Być może jako młodzi komuniści chcieli zostać po sowieckiej stronie. Przypomnijmy, że początek II wojny to czas koalicji Związku Radzieckiego z Niemcami. W połowie września, po uroczystej defiladzie i bankiecie w hotelu Ritz, Niemcy opuścili Białystok i przekazali władzę Sowietom. Kaftalom mogło się wydawać, że będą tam bezpieczni. Władze sowieckie uczyniły z miasta stolicę Zachodniej Białorusi i początkowo wolno im było mieć nadzieję, że jest to miejsce, gdzie w miarę spokojnie przetrwają wojenną zawieruchę. Szybko się jednak okazało, że to złudzenie. Prawie od początku wojny Sowieci represjonowali polskojęzyczną ludność, w związku z tym już w październiku 1939 roku masowo opuszczała ona Białystok. Wszystko wskazuje na to, że Mieczysław z Marią też podjęli decyzję o opuszczeniu miasta, postanowili wyjechać do Lwowa. Podróż odbyła się najprawdopodobniej w listopadzie 1939 roku, a rodzina musiała pokonać prawie pięćset kilometrów.
Przed wojną Lwów liczył trzysta pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców, z czego połowę stanowili Polacy, a trzydzieści procent – Żydzi. Po kapitulacji we wrześniu 1939 roku miasto znalazło się pod okupacją Armii Czerwonej. Na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow włączono je do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. „Współpracę z nowymi władzami od pierwszej chwili podjęli komuniści. Środowisko to, składające się zarówno z miejscowych, jak i przybyłych jesienią 1939 r. zwolenników komunizmu, było dość aktywne i od pierwszej chwili starało się włączyć w nurt «socjalistycznych przekształceń» na tzw. Ukrainie Zachodniej”101 – pisze Grzegorz Hryciuk. Warto przypomnieć, że we Lwowie działała w tym czasie Wanda Wasilewska. Do tego miasta napływała ludność z centralnej i zachodniej Polski – wierzono, że tam nie dosięgną nikogo wpływy Hitlera, władzę za to przejęli Sowieci. Powracający do miasta matematyk Hugo Steinhaus obserwował Lwów i robił notatki: „Przez pozbawione szyb okna widzieli powywracane przez czołgi słupy telegraficzne, trupy końskie, podziurawiony pociskami tynk na domach. Sowieccy żołnierze w brunatnych szynelach, których spotykali na stacjach, mieli bezmyślne twarze i byli brudni”102 – pisze Mariusz Urbanek. „Widok tej szarańczy nie wróżył nic dobrego”103 – miał powiedzieć Steinhaus.
Mieczysław i Marusia liczyli pewnie, że w sowieckim Lwowie przeczekają wojnę, a potem wrócą do Warszawy i zaczną nowe życie.
Był rok 1940. Nie wiadomo, gdzie i w jakich warunkach mieszkali. Wiadomo, że Maria dostała posadę na uniwersytecie. Już od października 1939 roku językiem urzędowym był tam ukraiński, który znała. Kiedy Mieczysław z Marią przybyli do Lwowa, placówka podlegała właśnie całkowitej reorganizacji w ramach intensywnej sowietyzacji dawnego Uniwersytetu im. Jana Kazimierza. Ograniczono miejsca dla Polaków, przyjmowano za to więcej Ukraińców i Żydów, wprowadzono też kryteria pochodzenia („klasowe”). W styczniu 1940 roku uczelnia otrzymała nowego patrona – Iwana Frankę. „Wśród studentów przeważali Ukraińcy i Żydzi (Polacy w większości poszli na wojnę i nie wrócili), ale uniwersytet, choć teraz formalnie ukraiński, dalej był uczelnią polską. Zajęcia teoretycznie powinny odbywać się po ukraińsku, lecz wszędzie, gdzie tylko było to możliwe, wykładano po polsku. Na kierunkach ścisłych program uzupełniono tylko o obowiązkowe zajęcia z marksizmu-leninizmu (wykładanego po ukraińsku), na początku budziły zresztą spore zainteresowanie”104.
Na Uniwersytecie Iwana Franki Maria pracowała jako lektorka języka niemieckiego. Być może stąd właśnie bierze się rodzinny mit, że w Warszawie studiowała germanistykę. Prawdopodobnie posada uniwersyteckiej nauczycielki we Lwowie przyczyniła się do tego, że po wojnie Maria kontynuowała tę ścieżkę rozwoju zawodowego: pracowała na uniwersytetach w Łodzi i Poznaniu, o czym będzie jeszcze mowa. Ponoć we Lwowie uczyła niemieckiego rosyjskich oficerów, a także Niemców – języka rosyjskiego. Nie jest to wykluczone, skoro do 22 czerwca 1941 roku Związek Radziecki był w sojuszu z Niemcami.
Ciekawe, czy na uniwersyteckich korytarzach natknęła się na Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który był wówczas kierownikiem katedry literatury francuskiej? Jeśli nie, zapewne czytała „Nowe Widnokręgi”, czasopismo komunistycznego Związku Pisarzy ZSRR, do którego, oprócz Boya, pisywali Stanisław Jerzy Lec, Julian Przyboś, Tadeusz Peiper i Adam Ważyk. Mieczysław i Maria poznali wówczas Hugona Steinhausa i Bronisława Knastera, którzy przed 1939 rokiem wraz z innymi matematykami spotykali się w kawiarni Szkockiej, gdzie przez długie godziny rozwiązywali skomplikowane zadania matematyczne i zastanawiali się nad problemami logicznymi. Bronisław Knaster, „łysy, chudy i bardzo dowcipny”105, był wówczas profesorem nadzwyczajnym (w czasie niemieckiej okupacji Lwowa pracował jako karmiciel wszy w instytucie Rudolfa Weigla), Hugo Steinhaus otrzymał właśnie nominację na profesora Katedry Analizy Wyższej. Obaj byli już bardzo znanymi osobistościami świata nauki. Wiele lat po wojnie Jonasz będzie mógł liczyć na wikt i opierunek u państwa Knasterów we Wrocławiu, a Jaga, jego żona, zaprzyjaźni się z Elżbietą Szpalerską, pasierbicą Bronisława