Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie. Piotr Derlatka

Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie - Piotr Derlatka


Скачать книгу
kępami lasów. W samym mieście były trzy, cztery «europejskie» ulice, a przy nich kilka urzędowych budynków w stylu neoklasycystycznym i dość zwarta pierzeja kamienic zamieszkanych przez przedstawicieli klasy średniej. Wszystkie miały po dwie kondygnacje i rząd balkonów otoczonych żelaznymi balustradami. Partery kupieckich kamienic tworzyły sznur sklepików”98.

      Niewykluczone jednak, że Maria zrobiła maturę w stolicy województwa wołyńskiego, Łucku, miała tam ponoć krewnych. Na początku lat trzydziestych miasto liczyło około trzydziestu pięciu tysięcy mieszkańców, z czego połowę stanowili Żydzi. Ukraińcy byli w zdecydowanej mniejszości – mieszkało ich tam zaledwie trzy tysiące, podczas gdy Polaków aż jedenaście tysięcy. Może właśnie tam Marusia nauczyła się mówić po polsku? Maturę zrobiła najprawdopodobniej w 1933 roku i zaraz po egzaminach wyjechała do Warszawy. Nie wiem, gdzie mieszkała przez lata studenckie, ale w 1936 roku, kiedy zdawała egzamin magisterski, na pewno była zameldowana pod adresem Nowolipie 56/8. Czy już wówczas mieszkała z Mietkiem? Trudno powiedzieć, do wiosny 1937 roku był on jeszcze studentem. Przez całe lata rodzina Koftów była przeświadczona, że Marusia studiowała germanistykę, w rzeczywistości uczyła się na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Nie wiem, skąd miała pieniądze na czesne – może pracowała, a może materialnie pomagała jej rodzina? Egzamin z dziejów filozofii starożytnej i średniowiecznej na stopień magistra filozofii zdała na ocenę dobrą 25 czerwca 1936 roku. W komisji zasiadał sam profesor Władysław Tatarkiewicz.

      Kiedy wybuchła wojna, Marusia nie zastanawiała się długo – szybko podjęła decyzję, że trzeba wyjeżdżać jak najdalej od Warszawy. Jestem przekonany, że to właśnie ona była w tych dniach motorem działań. Mietek trochę się ociągał, ale widział, że wyjeżdżają wszyscy. Trzeba było ratować życie. Uciekać. Chciał wziąć ze sobą rodziców, ale Leopold i Franciszka nie przepadali za narzeczoną syna. „Nie przesadza się starych drzew” – powtarzali, nie bardzo wiedząc, dokąd mieliby jechać z „tą Ukrainką”. Wierzyli zapewne, że w Warszawie nic im się nie stanie, a wojna niebawem się skończy…


Скачать книгу