Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie. Piotr Derlatka
w legalnych organizacjach młodzieżowych. Jak pisze Mirosław Szumiło, członkowie Komunistycznego Związku Młodzieży Polski kolportowali odezwy i ulotki, malowali napisy, przygotowywali transparenty. „Byli również niezastąpieni jako grupy samoobrony podczas masówek, wieców i demonstracji”88.
W jakich okolicznościach Mieczysław poznał Marię – nie wiadomo. Pewnie na uniwersytecie. Studiowała w tym czasie filozofię, musieli więc czasem się widywać, jeśli nie na uniwersyteckich korytarzach, to może w bibliotece. Marię zaintrygowały ponoć fiołkowe oczy Mietka, co będzie wspominać jeszcze wiele, wiele lat później. Na pozór zupełnie do siebie nie pasowali: on cichy, spokojny, może trochę tajemniczy, na pewno poukładany i dyskretny, ona – wulkan energii. Kiedy mówiła, żywo gestykulowała i było ją słychać już z daleka, a jej polszczyzna była charakterystyczna, nigdy perfekcyjna. Może zaintrygowało Mietka jej obce pochodzenie, może egzotyczne historie, które opowiadała o swoim życiu? Najpewniej połączyła ich ideologia, choć w rodzinie funkcjonuje wersja, że to Kaftal wciągnął Marusię do Komunistycznego Związku Młodzieży Polski. Wkrótce na zebrania młodzieżówki zaczęli już chodzić razem.
W roku akademickim 1935/1936 doszło do ponownego podwyższenia czesnego. W marcu 1936 roku studenci zorganizowali nielegalny wiec przeciwko tym opłatom, wybijali gabloty, siłą wyciągali studentów, którzy ustawili się w kolejce, by zapłacić kolejną ratę. W „Gazecie Polskiej” pisano, że akcja antyopłatowa „stała się dla pewnych ugrupowań młodzieży pretekstem do organizowania wystąpień antyżydowskich”89. I rzeczywiście, 4 marca siłą usunięto Żydów z wykładu profesora Witwickiego, burdy trwały przez cały miesiąc, zajęcia znów zostały zawieszone, nie tylko na uniwersytecie. Do antysemickich nastrojów przyczynił się zapewne prymas August Hlond, który w marcu opublikował w „Gazecie Polskiej” list pasterski, w którym zarzucił Żydom perfidną walkę z Kościołem, propagowanie pornografii, oszustwa, lichwę i handel żywym towarem. „Problem żydowski istnieje i istnieć będzie, dopóki Żydzi będą Żydami”90 – napisał Hlond.
W kwietniu 1936 roku Mietek, student czwartego roku prawa, złożył podanie o przeniesienie sesji egzaminacyjnej na jesień. Kolejny raz i pewnie z tych samych powodów – brak czasu na naukę, brak pieniędzy, konieczność pracy zarobkowej. Ale tym razem ma chyba poważne problemy zdrowotne, skarży się bowiem na ustawiczne bóle szczęki i głowy i dołącza zaświadczenie o ostrym zapaleniu zatoki szczękowej. W pierwszym momencie przychodzi mi do głowy czarny scenariusz: został pobity w jednej z licznych wówczas antysemickich awantur (w kwietniu 1936 roku na zebraniu Koła Prawników zaakcentowano „konieczność powstrzymania napływu Żydów”91, w maju odbył się wiec narodowców – wzywali do bicia Żydów i rzeczywiście wszczynali bójki). Moją uwagę zwraca zaświadczenie lekarskie wystawione 20 kwietnia 1936 roku, które Mietek dołączył do kolejnego podania z 15 czerwca. W piśmie tym czytamy o „ostrym stanie zapalnym”, ale nie wiadomo, jakiego narządu – łacińska nazwa jest napisana tak niedbale, że trudno ją odczytać. Zaświadczenie podpisał… lekarz z Ozorkowa. Ozorków? Miasto koło Łodzi. Co Mietek robił w Ozorkowie? Przypominam sobie, że mieszkał tam przecież Henryk Mintz z żoną Tollą! Oboje byli lekarzami, a do Warszawy przenieśli się właśnie w 1936 roku. Najprawdopodobniej Henryk zdążył jeszcze wystawić kuzynowi lewe zaświadczenie lekarskie odraczające sesję egzaminacyjną.
Ostatni rok studiów Mietka rozpoczął się kolejnymi burdami antysemickimi. W październiku pobito żydowskich studentów przed wykładem profesora Samuela Dicksteina, rozróby miały również miejsce na Wydziale Prawa przed wykładem profesora Łyczkowskiego. „Drzwi pod naporem ustępują – na salę wchodzi kilkunastu młodzieńców. Wykładowca uprzejmie pyta, czego sobie życzą i prosi, aby mu pozwolili skończyć wykład. Audytorium zachowuje się wzorowo – nikt się nie ruszył, nikt się nie odezwał; spojrzeniem pytamy intruzów, dlaczego przeszkadzają; ci są przez chwilę zmieszani, jak gdyby zaskoczeni tym, że nie znaleźli oddźwięku wśród słuchaczy III i IV kursu prawa. Po minucie rozlegają się jednak bezsensowne wrzaski. Przyjmujemy je milczeniem; profesor spokojnie ponawia propozycję, aby wyszli i nie przeszkadzali. Bez skutku. Gaz łzawiący zmusza nas do opuszczenia sali”92 – tak opisywał w „Gazecie Polskiej” wydarzenia z 27 października student prawa. W listopadzie narodowcy czczą kolejną rocznicę śmierci Wacławskiego: na uniwersytecie ponownie wybuchają zamieszki spowodowane przesadzaniem studentów żydowskiego pochodzenia na lewą stronę sal wykładowych. 9 listopada odbywa się msza w kościele św. Anny, a po niej wybuchają antysemickie burdy z wybijaniem okien w sklepach. Tego dnia Mietek zdaje ostatni egzamin poprawkowy – z procedury cywilnej. Oficjalnie jest studentem piątego roku prawa.
Kaftal przygotowywał się do zakończenia studiów. Starał się pilnie uczestniczyć w ostatnich zajęciach, nie było to jednak łatwe. Jeszcze w listopadzie narodowcy wtargnęli na wykład światowej sławy fizyka Mieczysława Wolfkego. Obrzucali go jajami i pobili kilku żydowskich studentów. Trwały strajki studenckie i blokady uczelni warszawskich. Narodowcy (falangiści) domagali się wprowadzenia numerus nullus i zniesienia opłat. 24 listopada znowu zawieszono wykłady na warszawskich uczelniach. Młodzież lewicowa zorganizowała wiec przeciw antysemityzmowi na ulicy Wareckiej. Czy Mietek w nim uczestniczył? Sądzę, że tak. Nie chciał zawieszenia zajęć, oznaczało to dla niego wielką niewiadomą co do daty ukończenia studiów. Tymczasem gmach Auditorium Maximum został zablokowany ławami i krzesłami. Interweniowała policja – tłumy gapiów przed budynkiem uniwersytetu rozpędzała wodą. W odwecie narodowcy rozbijali sklepy żydowskie w Alejach Jerozolimskich. Po północy wkroczyła policja z karabinami i gazem łzawiącym – bójki trwały kilka godzin. Zatrzymano dwustu czterdziestu ośmiu mężczyzn. I zawieszono zajęcia do odwołania.
Lata 30. Pikieta Obozu Narodowo-Radykalnego przed gmachem Politechniki Lwowskiej
W grudniu ogłoszono ponowne zapisy na uniwersytet, z opłat zwolniono studentów, którzy już raz zapłacili za rok 1936/1937. Mietek musiał się zapisać po raz kolejny. Zajęcia wznowiono 11 stycznia 1937 roku. Studentów przed wpuszczeniem kontrolowano, narodowcy jednak nie odpuścili, rozdawali przed wejściem na uniwersytet antysemickie ulotki. W salach wykładowych pojawiły się karteczki z napisami „miejsce dla Polaka” oraz „dla Żydów i szabesgojów”. Podczas wiecu 12 stycznia domagano się wprowadzenia getta ławkowego. Mietek i jego koledzy Żydzi słuchali wykładów, stojąc, nie chcieli się godzić na izolację od studentów narodowości polskiej. 28 stycznia Kaftala nie wpuszczono na teren uniwersytetu, ponieważ Obóz Narodowo-Radykalny ogłosił… dzień bez Żydów. „Jednemu z moich uczniów, starszemu statecznemu nauczycielowi, napastnik rozbił tam głowę klamką czy czymś podobnym. Inny, szlachetnie myślący młody chłopak, ufność swą do uczelni przypłacił załamaniem ogólnym. Raz podczas wykładu wtargnęła wataha, tygrysimi skokami dopadnięto Żydów w ławkach, sprano, stłuczono, sponiewierano jego i innych. Nie pokazał się już więcej. Trzeci szukał sygnatur w katalogu. Otoczono go – jak opowiada – z nagła, zapytano, czy Żyd, a gdy potwierdził, złamano mu nos”93 – pisał Tadeusz Kotarbiński.
W tym czasie Mieczysław był już niemal absolwentem prawa. 16 stycznia 1937 roku zdał swój ostatni egzamin i aby dokończyć studia, musiał jedynie zaliczyć obecność na ostatnich wykładach – na wydziale nie było egzaminu końcowego, nie pisano też pracy magisterskiej.
W marcu 1937 roku (już jako magister) otrzymał upomnienie „za to, że w dniu 9 marca 1937 r. zachował się niewłaściwie w stosunku do funkcjonariuszki