Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie. Piotr Derlatka
komunistów. Mintz próbował ponoć wykorzystać klimat tamtych dni do zwiększenia dyscypliny w poselstwie. Wprowadził na przykład zwyczaj przeprowadzania samokrytyki i współzawodnictwa w pracy, oczekiwał, że współpracownicy będą czujni w stosunku do siebie (sugerował, że mają donosić). Pragnął zachować kontrolę nad podwładnymi, chciał nawet cenzurować listy członków partii, zapoznawać się z ich treścią, co jednak napotkało ostry sprzeciw Wydziału Zagranicznego i plany te nie doszły do skutku. Wymagał za to, aby każdy jego współpracownik znał na pamięć słowa Międzynarodówki, uważał też, że członkowie poselstwa powinni doskonale władać językiem rosyjskim (do węgierskiego nie przywiązywał aż tak dużej wagi).
Podsumowując działalność Henryka Mintza na Węgrzech, autorka pracy Działalność polskiej placówki dyplomatycznej na Węgrzech 1946–1956 wysuwa wniosek, że brat Eugenii i Franciszki stworzył atmosferę podejrzliwości, a także systematycznie indoktrynował pracowników poselstwa. Upadło Stowarzyszenie Polaków na Węgrzech, zaprzestano wydawania czasopisma „Nowiny Polskie”, zlikwidowano Stowarzyszenie Studentów Polskich i polskie szkoły. Rozwiązano też Schronisko Polskie, w którym zakonnice opiekowały się pochodzącymi z Polski seniorami: „W celu likwidacji «zagrożenia» ze strony polskich seniorów polscy dyplomaci postanowili zastosować pewien manewr. W danym momencie Polakami opiekowały się tylko dwie siostry zakonne. Wykorzystując pretekst, iż jest to zbyt liczny personel w stosunku do liczby pensjonariuszy, poselstwo postanowiło zwolnić jedną z sióstr. Wiedząc natomiast, iż reguła zakonna nie pozwalała zakonnicom pracować pojedynczo, zmusiło to drugą z sióstr do rezygnacji. Pensjonariusze trafili do węgierskich domów opieki społecznej, budynek zaś oddano w dzierżawę państwu węgierskiemu”59 – pisze Aleksandra Sylburska. Namiastką zlikwidowanych instytucji była zapewne nowo powstała Czytelnia Polska. Mintz był zadziwiony wysoką frekwencją w tej placówce i starał się, aby regularnie dostarczano tam z Polski nowości wydawnicze. „Ważnym powodem dużego zainteresowania węgierskiej Polonii działalnością Czytelni – czego prawdopodobnie Mintz się nie domyślał albo czego nie chciał przyznać – był brak innych stowarzyszeń, w których mogliby oficjalnie troszczyć się o zachowanie swojej narodowej świadomości”60 – zauważa Sylburska.
W języku raportów Henryka Mintza i w jego sposobie myślenia przejawia się ówczesne zarażenie komunizmem, brat Eugenii w pełni przyswoił nowomowę, polityczną nomenklaturę. Wyraźnie starał się zadowolić przełożonych. Można się domyślić, że udawało mu się to znakomicie, partia miała bowiem do niego pełne zaufanie – Mintz miał bezpośredni kontakt z Bolesławem Bierutem, Jakubem Bermanem, Franciszkiem Mazurem czy Edwardem Ochabem. W niektórych raportach osiąga poziom absurdu, na przykład gdy odpowiada na pytanie, w jaki sposób – i czym – należy mierzyć poziom wychowania politycznego studentów: „tak jak mierzy się działalność organizacji partyjnej na zakładzie produkcyjnym – a więc produkcją. Dobra produkcja świadczy o dobrej działalności organizacji politycznej (partyjnej, młodzieżowej, masowej). Miernikiem pracy organizacji są wyniki produkcyjne. Produkcją studentów są ich wyniki w nauce. Jeżeli wyniki w nauce są złe to znaczy, że źle pracuje organizacja polityczna. Jeżeli postępy w nauce są widoczne to znaczy, że organizacja polityczna pracuje dobrze”61. Protestując przeciwko wystawieniu Niemców Kruczkowskiego, pytał w liście do Gustawa Gottesmana, dyrektora Departamentu Prasy i Informacji MSZ: „Gdzie jest w «Niemcach» choćby jeden robotnik komunista?”62.
Jak pisze Sylburska, mimo poparcia Henryk Mintz bywał czasem przez partię krytykowany. Zarzucano mu zbyt kwiecisty styl raportów, który zaciemniał przekaz, a także zbyt powierzchowną analizę wydarzeń na Węgrzech. Oczekiwano od niego wniosków zaczerpniętych z osobistych kontaktów pracowników poselstwa, z ich osobistych obserwacji. Było to o tyle trudne, że brat Eugenii pozwalniał osoby władające językiem węgierskim, a w ich miejsce zatrudnił swoich ludzi, którzy nie mówili w żadnym obcym języku. „Jeden z pracowników polskiego MSZ w rozmowie z węgierskim posłem w Warszawie dowiedział się, iż niezbyt pochlebne zdanie o Mintzu miała również węgierska władza. Węgrom bardzo zależało na rozwoju stosunków gospodarczych, w tym w dużej mierze na dostawach polskiego węgla w korzystnej cenie. W przekonaniu węgierskiego posła taka współpraca miałaby duże szanse powodzenia, gdyby kierownikiem polskiego poselstwa była inna osoba. O krytycznym stosunku do Mintza świadczył jednoznacznie fakt, iż Szántó nazwał go durniem (użył rosyjskiego słowa durak)”63. Pracując w poselstwie na Węgrzech, Mintz kontynuował swoje badania naukowe. W 1953 roku ukazał się drukiem dwutomowy podręcznik Kardiologia. Pięćdziesięciojednoletni Henryk stał się autorytetem w tej dziedzinie, z jego książki będą się wkrótce uczyć studenci medycyny.
Kiedy umarł Stalin, Mintz pisał: „Tragiczna wieść o nagłym zapadnięciu i tuż po tym o zgonie Wielkiego Stalina – spadła niby grom z jasnego nieba na naród węgierski. Reakcję najszerszych mas społeczeństwa na śmierć Wielkiego Twórcy nowej epoki ludzkości i Wyzwoliciela narodu węgierskiego – można określić najściślej, jako przepotężny wstrząs, wzruszający do głębi swą powszechnością, szczerością i skalą uczuciową obserwatora o nawet najtwardszej konstrukcji psychicznej”64.
Sądzę, że Mintz naprawdę emocjonalnie przeżył śmierć Wielkiego Wodza. Zbiegło się to z przekształceniami poselstwa Węgierskiej Republiki Ludowej w Warszawie i poselstwa Polskiej Republiki Ludowej w Budapeszcie w ambasady – w lutym 1954 roku Henryk Mintz został odwołany ze stanowiska posła. Jakby na pocieszenie za zasługi otrzymał Medal 10-lecia Polski Ludowej.
Po powrocie z Budapesztu osiedlił się z żoną Węgierką, Ireną Meger, w Warszawie. Miał córkę.
Tolla (Tauba Laje) Mintz
żona Henryka
Tolla była starsza od Henryka o rok – urodziła się 1 września 1901 roku w Mławie jako najmłodsza córka Izraela Mosze Minca i Chai Sary z domu Makower. Jej żydowskie imię brzmiało Tauba (dosłownie „gołąbek”). Miała siedmioro rodzeństwa – znam imiona dwóch braci (Pinchas i Dawid), a także siostry (Chaja). Według Tadeusza Mintza Pinchas Minc był jednym z osobistych sekretarzy Trockiego65. Jako dziecko Tolla była bardzo wątłego zdrowia i być może to zdecydowało, że postanowiła zostać lekarką. Właśnie ze względu na zdrowie Mincówna do piętnastego roku życia uczyła się w domu, dopiero od 1916 roku przez dwa lata uczęszczała do gimnazjum im. Marii Kochersajnowej. Po I wojnie światowej rodzina przeniosła się z Mławy do Łodzi. Tam Tolla została przyjęta do Wyższej Realnej Szkoły Lucyny Siemickiej, gdzie zdała maturę. W 1920 roku została członkinią Komitetu Matek Chrzestnych w Łodzi – organizacja ta zajmowała się pomocą polskim żołnierzom walczącym w wojnie polsko-bolszewickiej.
Henryk Mintz z żoną Tollą i synem Oskarem, 24 sierpnia 1939
To przypadek, że Tolla i Henryk nosili to samo nazwisko (on – Mintz, ona – Minc), nie byli ze sobą spokrewnieni. Rodzice Tolli byli ortodoksyjnymi Żydami – religijny ojciec nie chciał, by córka studiowała. Dom był ubogi i najprawdopodobniej dlatego Mincówna zapisała się do Bundu. W 1930 roku w Łodzi odbył się zjazd partyjny, podczas którego zdecydowano, że ugrupowanie zostanie włączone do II Międzynarodówki Socjalistycznej. Nie wiem, czy Tolla była na tym zjeździe, ale sądzę, że w pełni utożsamiała się z ideami partii: „Krytykowano Związek Radziecki i politykę komunistów, równocześnie wzywając