Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone

Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone


Скачать книгу
Głaszczę ją po włosach i mówię najłagodniej, jak potrafię: – Jeszcze jedno…

      – Chodzi o Morgan? – Wyczuwam w jej głosie niepokój i tak strasznie chciałbym jej tego oszczędzić, kolejnej przykrej nowiny tak rychło po wiadomości o tym, że Abilene jest w ciąży z Embrym, tak rychło po odkryciu, że ona sama nie jest w ciąży. Ale wiem, że Greer jest silna, nie muszę ukrywać przed nią prawdy.

      – Chodzi o Morgan – przyznaję i przytulam ją mocniej. – Ona ma dziecko… chłopca. Wychowała go jej ciotka i nikt nie wiedział, że to ona urodziła to dziecko, nawet Embry. Ani ja.

      Greer nieruchomieje, widzę, że zbiera siły na przyjęcie ciosu, i oddałbym duszę, żeby móc powiedzieć jej cokolwiek innego niż to, co mówię:

      – On był mój, Greer. On jest mój.

      Spodziewam się, że pozostanie taka skamieniała lub wybuchnie i zwyzywa mnie wszystkimi słowami, których sam już zdążyłem użyć w stosunku do siebie: nazwie mnie grzesznikiem, zboczeńcem, popierdolonym kazirodcą – jednak ona tego nie robi. Spogląda na mnie oczami jak morze, w którym odbija się księżyc, a potem przykłada do mego policzka chłodną dłoń. Ujmuję ją i całuję jej wnętrze. Czuję smak soli – na jej skórę spłynęły łzy, o których nawet nie wiedziałem, że je wypłakuję.

      – Och, Ash – mruczy. – To dlatego ukląkłeś, kiedy weszłam?

      Zamykam oczy.

      – Ukląkłem, bo nic już nie wydaje mi się realne. Poza tobą.

      – Nie wiedziałeś, Ash. Nie możesz mieć sobie za złe czegoś, o czym nie wiedziałeś.

      – Powinienem był wiedzieć – odpowiadam, nie otwierając oczu. – Przed Glein Morgan chciała ze mną rozmawiać… tak bardzo jej na tym zależało, za nic nie chciała wyjechać, dopóki się nie rozmówimy, a ja opacznie wziąłem to za… Sam nie wiem za co. Za zadurzenie, na które nie miałem wtedy czasu. Za coś, co zupełnie mnie nie pociągało, bo kompletnie oszalałem na punkcie jej brata, a na dodatek wojna rozpętała się na dobre… – Otwieram oczy. – A tymczasem ona przez cały czas chciała mi powiedzieć, że mamy dziecko. A ja nie znalazłem dla niej pierdolonych pięciu minut.

      – To była wojna – przypomina mi Greer. – A ona mogła napisać, mogła zadzwonić albo po prostu zażądać, żebyś zrobił test na ojcostwo… A po Glein wciąż miała wiele lepszych możliwości niż pogrążyć się w milczeniu.

      – Myślę, że po Glein porzuciła wszelką nadzieję. Za bardzo zawiodłem ją i jej dziecko, żeby mogła mi zaufać.

      – Boże! – wybucha Greer. – Żeby winić cię akurat o to! To przecież nie była twoja wina!

      – To bez znaczenia – odpowiadam zbolały. – Ostatecznie każdy człowiek odpowiada za dokonane wybory, przed historią albo przed Bogiem lub jakąś inną instancją, a to, co wydarzyło się w Glein, można uznać za wynik moich wyborów. Byłem niedojrzały, byłem młody, starałem się, jak mogłem, ale ostatecznie wybrałem tak, a nie inaczej. Nie mogę winić Morgan za to, że mnie nienawidzi.

      Po fuknięciu poznaję, że Greer się ze mną nie zgadza, i to sprawia, że nie potrafię powstrzymać uśmiechu.

      – Moja lojalna żono – mówię, opierając czoło o jej czoło. Zaraz jednak odsuwam głowę, by spojrzeć jej w oczy. – Zrozumiem, jeśli to zmieni twoje nastawienie wobec mnie. Pierdolić siostrę, nie wiedząc, że jest siostrą, to jedno, lecz teraz, kiedy jest syn… to dużo cięższy grzech. Byłoby całkowicie zrozumiałe, gdybyś z tego powodu rozwiodła się ze mną.

      Prostuje się w moich ramionach, a jej policzki pałają gniewem.

      – Nie mogę uwierzyć, że wygadujesz takie głupoty.

      Przesuwam dłoń po jej udzie uspokajającym gestem.

      – Istnienie Lyra to jeszcze nie wszystko. Nie jesteś ciekawa, jak Embry dowiedział się o jego egzystencji, którą Morgan tak długo przed nim ukrywała?

      Greer zaciska usta w wyrazie uporu.

      – Wszystko jedno.

      – Tak się pechowo składa, że to nie wszystko jedno. Embry dowiedział się tego od twojej kuzynki. A ściśle rzecz biorąc, wykorzystała ona egzystencję Lyra, żeby szantażować Embry’ego i wmanipulować go w randki ze sobą. Embry ranił cię po to, żeby ratować mnie przed kompromitacją. Przynajmniej to możesz mieć mi za złe.

      – Niech to cholera, Ash, nie potrafię mieć ci tego za złe. Ani teraz, ani nigdy. – Zaplata mi ręce na szyi, obraca się, siada okrakiem na moich udach i opiera czoło o moje czoło. – Nienawidzę jej i jestem wściekła na niego, ale ty nie jesteś niczemu winny. Ani trochę.

      – Przekonasz się, że Embry jest odmiennego zdania. I Morgan. No i z pewnością inaczej ocenią mnie wyborcy.

      Greer sztywnieje lekko, kiedy dociera do niej sens moich słów.

      – Wyborcy?

      – Abilene groziła Embry’emu ujawnieniem sekretu Lyra. Na razie, póki trzyma Embry’ego w garści i cieszy się zadanym ci cierpieniem, zapewne będzie zadowolona. Przynajmniej dopóki liczy na zajęcie twojego miejsca w Białym Domu. Z drugiej strony właśnie ta szansa może stanowić pokusę nie do odparcia. Abilene może upublicznić historię Lyra po to, żeby przekreślić moją szansę na reelekcję. Miejmy nadzieję, że starczy jej rozumu, by pojąć, że tym samym zaszkodziłaby Embry’emu, który wystartuje w wyborach jako partner Morgan. – Wzruszam ramieniem. – Nie znam jej, znam ją gorzej niż ty i Embry, ale odnoszę wrażenie, że jest z gruntu nieprzewidywalna. Teraz rozumiesz, dlaczego chcę dać ci wybór. Wybaczyć mój grzech prywatnie to jedno, ale czym innym jest trwać u mego boku, gdy cały świat się o nim dowie. Będziesz zbrukana przez samo skojarzenie z moją osobą.

      – Już jestem zbrukana – odpowiada znużonym głosem. – Wideo ze mną i Embrym, pamiętasz? Nieważne, jak głośno trąbiliśmy, że to fałszywka. Dla ludzi zawsze będę wiarołomną żoną.

      – Jednak są sytuacje, w których trzeba dokonywać wyborów. I mam nadzieję, że zaprezentowałem te, przed jakimi stoisz, uczciwie, choć Bóg mi świadkiem, że wolałbym, żebyś wyboru nie miała. Żebyś została przy mnie. W takich chwilach mam poczucie, że bez ciebie się rozpadnę.

      Przytula mnie mocniej, przywiera do mnie ciałem, napierając na mojego na wpół wzmożonego fiuta.

      – Już dokonałam wyboru – szepcze. – Mówiłam ci, że zawsze wybiorę ból.

      Moje ciało reaguje na jej wyznanie lojalności przypływem gorąca i wezbraniem pożądania.

      – Mówisz serio? – mruczę, pochylając głowę, by spojrzeć jej w oczy. – Mimo Lyra? Mimo odejścia Embry’ego? Mimo wszystkiego, co zrobił Melwas, i mimo wszelkich okropności, jakie mogą cię jeszcze spotkać?

      Kiedy muska wargami moje usta, mój świat sprowadza się do zapachu jej skóry i lśnienia oczu, które są jak morskie fale w blasku księżyca.

      – Tak, wybieram to wszystko.

      Chce mi się płakać. I omal nie wybucham szlochem, tuląc ją do siebie. Nie zasługuję na jej ból ani na jej zaufanie, a jednak ona jakimś cudem skłonna jest ofiarować mi to wszystko. Czuję pokorę i wdzięczność, taką, która mogłaby obedrzeć człowieka żywcem ze skóry. Całe moje ciało trzęsie się z pragnienia, by wynagrodzić poświęcenie mojej żony najlepiej, jak potrafię.

      Jej myśli najwyraźniej podążają podobnym torem, bo całuje moją brodę i szepcze mi w ucho:

      – Wykorzystaj mnie dziś, zrób sobie dobrze we mnie. Zapanuj nade mną. Posiądź mnie.

      Zawsze, na wieki


Скачать книгу