Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone

Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone


Скачать книгу
Masz także moje pozwolenie na odzywanie się w dowolnej chwili i zadawanie pytań.

      Moje słowa przeszywają ją pierwszą strzałą podejrzeń, unosi głowę.

      – Panie?

      Przesuwam opuszką kciuka po jej dolnej wardze.

      – Embry mnie dziś opuścił.

      Dostrzegam moment, w którym rejestruje moje słowa, i kolejny, w którym dociera do niej ich straszliwy sens.

      – Co takiego? – szepcze.

      Jej usta są tak delikatne, a granica, wzdłuż której skóra przybiera barwę różową i staje się mięsista, tak nieznośnie jedwabista.

      – Odwiedził mnie wczoraj wieczorem, żeby powiedzieć mi to osobiście. Dziś rano zadzwonił, żeby złożyć oficjalną rezygnację. Opuszcza mnie, wstępuje do partii republikańskiej i będzie rywalizować ze mną o prezydenturę w najbliższych wyborach.

      Mruga, rozchyla usta, a ja wiem, że już ogarnia umysłem wszelkie polityczne i organizacyjne następstwa tej nowiny. PR, strategię, matematykę i statystykę wyborczą. Jest w tym lepsza ode mnie, lepiej dostrzega i rozumie konsekwencje, podczas gdy ja, jak na razie, potrafię jedynie tkwić w bezruchu.

      – Kay i Merlin wiedzą? – pyta, po czym odpowiada sobie sama: – Kay na pewno. To oczywiste, że poprosiłeś ją, żeby objęła stanowisko po Embrym. Co oznacza, że musiałeś zaproponować Trieste stanowisko szefowej sztabu. Jak Merlin widzi kwestię wyborów? Musimy…

      – Niczego nie musimy – przerywam jej łagodnie. – Embry opuścił mnie, Greer, nie ciebie. Nie stał się twoim wrogiem i za nic w świecie nie poprosiłbym cię o pomoc w prowadzeniu kampanii przeciwko niemu.

      Robi wielkie oczy.

      – Chyba żartujesz!

      – Ani trochę – odpowiadam stanowczo. – W najmniejszej mierze. Embry kocha ciebie, ty kochasz jego, a ja kocham was oboje. I na ile to będzie możliwe, zamierzam respektować ten stan rzeczy.

      – Ale będziesz się ubiegał o reelekcję? Chyba nie zrezygnujesz z walki w imię źle pojmowanej szlachetności?

      Uśmiecham się słabo na te ostatnie słowa.

      – Może i źle pojmuję szlachetność, ale nie zamierzam rezygnować z walki o reelekcję. Obawiam się, że nasz konflikt jest zbyt poważny.

      Przygryza wargę.

      – Poszło o mnie?

      – Tak.

      Spogląda na mnie pytająco, lecz nie podejmuję tematu. Nie powinienem.

      – To należy do Embry’ego. Sam powinien ci wyjaśnić pobudki swej decyzji. Nie byłoby fair, gdybym przemawiał w jego imieniu.

      – Och, Ash – mruczy, ocierając się policzkiem o moje udo. – Przestań w końcu być taki szlachetny i powiedz, co się stało.

      – Nie jestem szlachetny. Gdybym był, przyjąłbym jego rezygnację i nie prowokowałbym go. Nie mogłem tego zrobić i… – Biorę wdech. – I wszystko się spierdoliło.

      – W jakim sensie?

      Moja ciekawska koteczka. Niezależnie od wszystkiego wciąż jestem oczarowany jej fascynacją moim związkiem z Embrym.

      – Walczyliśmy ze sobą, a potem się spuściliśmy, krótko mówiąc, wszystko potoczyło się jak zwykle. To nie było szlachetne z mojej strony. Embry chciał zachować godność, a ja mu na to nie pozwoliłem.

      – Chciał tego, czego ty chciałeś – odpowiada, unosząc na mnie wzrok. – A ty nie zrobiłbyś tego, gdybyś nie wiedział, że i on tego chce.

      – Miła myśl, ale nie jestem pewny, czy prawdziwa. – Odgarniam jej włosy z twarzy. – Dla ciebie najważniejsze jest wiedzieć, że macie moje błogosławieństwo. Nie chcę, żeby moje rozstanie z nim wymusiło rozstanie między wami. Stanowczo nie chcę, żeby ta zmiana was rozdzieliła. Nie zamierzam ucinać naszej relacji, a jeśliby sprawy między mną i Embrym jakoś się ułożyły, nie wyobrażam sobie, żebym mógł powstrzymać się przed zrobieniem tego, czego zapragnę.

      Greer nie znajduje na to odpowiedzi.

      – Ash, nie sądzę, żebym potrafiła… – mówi w końcu, lecz zaraz urywa i widzę, jak porusza ustami, szukając słów – zdradzić cię – mówi w końcu. – Zdarzało się nam robić to tylko we dwoje, ale wtedy wciąż byliśmy razem, wszyscy troje. Skoro teraz nie jesteśmy razem we troje, to nie mam pewności, jak bym się czuła, będąc z Embrym.

      – Nie „będziesz” z Embrym, będziesz się z nim pierdolić. A na koniec dnia wrócisz do domu i do mnie. Do mojego łóżka. Do mojego ciała. Zawsze będę twoim mężem, królem i panem i z kimkolwiek będziesz się za moim przyzwoleniem rżnąć, zawsze będziesz należeć do mnie, jasne?

      – Tak – szepcze, spoglądając na mnie wielkimi oczami. Jej ciało zrobiło się gorące i podatne, aż się prosi, żeby się nim zająć.

      Przez chwilę to ignoruję, jak ignoruję rosnącego z wolna fiuta, rozpychającego się w nogawce wełnianych spodni od garnituru.

      – To nie jest zdrada, Greer. W noc poślubną obiecaliśmy sobie nawzajem siebie i dotrzymujemy naszej obietnicy. To znaczy, że ty i Embry macie moje przyzwolenie na bycie ze sobą, a z tego z kolei wynika, że ani nie oczekuję po tobie wsparcia w trakcie prezydentury, ani niczego innego, co stałoby w sprzeczności z twoją lojalnością wobec Embry’ego. Za bardzo mi na tobie zależy, żebym przystał na coś takiego.

      – Ale ja nie chcę cię ranić – upiera się Greer. – A to by cię bolało, wiem, że by tak było.

      – Wybieram ból, aniele. Zawsze tak wybierałem.

      – A ja wybieram udział w kampanii po twojej stronie. Choćby nie wiem co.

      Jej lojalność mnie wzrusza – a nawet gorzej, podsyca we mnie najgorsze żądze – lecz to przemilczam. Zamiast tego mówię:

      – Zanim podejmiesz decyzję, pogadaj o tym z Embrym. Być może przekona cię, że nie powinienem dłużej sprawować urzędu.

      – Mowy nie ma – zarzeka się. – Żaden argument mnie nie przekona, że nie nadajesz się na to stanowisko.

      – Nie uchroniłem cię przed Melwasem.

      Szczęka jej opada.

      – O to poszło?

      Milczę.

      – Ash…

      Kręcę głową.

      – Mówiłem ci, że opowiedzieć o powodach rozstania jest prawem Embry’ego. Nie zamierzam się w to wtrącać. To byłoby nie fair.

      – Ja pierdolę to wasze fair – odpowiada, podnosząc głos. – A co jest fair wobec ciebie? Co jest fair wobec mnie? Czy naprawdę nie mam już prawa porozmawiać z tobą o Embrym, bo chcesz być fair? Obiecaliśmy sobie jeszcze przed ślubem, że będziemy rozmawiać o nim ze sobą, że nie będziemy niczego przed sobą ukrywać, że będziemy ze sobą absolutnie szczerzy.

      – Księżniczko – mówię, nawijając pukiel jej włosów na palec i pociągając lekko. – Chodzi o to, że nam go brak, a nie o złość. Nie o ból. To zupełnie różne sprawy.

      – No widzisz, brakuje ci go – wypomina mi. – Niezależnie od tego, że żywisz do niego złość, tęsknisz za nim. A ja wiem, że i on zatęskni za tobą. Wiem, że wciąż cię kocha.

      Wzdycham i wypuszczam z palców kosmyk jej włosów.

      – To samo powiedziała mi wczoraj wieczorem Morgan.

      –


Скачать книгу