Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3. Sierra Simone

Amerykański król. Nowy Camelot. Tom 3 - Sierra Simone


Скачать книгу
oficjalna limuzyna prezydencka, najważniejszy z pojazdów, którymi się poruszam, a czeka, by zawieźć mnie na uroczystą galę w Luther Center. Kiwam głową, dając Belvedere’owi znak, że słyszałem i za chwilę wyjdę, a on wycofuje się z salonu, by czekać na nas w korytarzu.

      Zapinam spinki i wchodzę do sypialni, gdzie moja żona dyszy i wije się na krześle, starając się zachowywać tak cicho, by Belvedere jej nie słyszał. Suknię balową podkasała powyżej bioder, dekolt jej pała, a knykcie zbielały od zaciskania palców na krawędzi siedzenia. Między jej nogami wibrator warczy, brzęcząc tym głośniej, im usilniej ona stara się od niego odsunąć.

      – Panie, proszę – dyszy.

      Spoglądam na zegarek – od dwudziestu minut siedzi na wibratorze przyklejonym taśmą do krzesła, jak jej kazałem, nie dochodząc, bo na to nie dałem jej pozwolenia. Wcześniej przez godzinę pieściłem ją ustami, potem odbyłem zaplanowane spotkanie z sesją zdjęciową dla prasy, a później przez pół godziny bez pośpiechu rżnąłem ją w dupę pod prysznicem, aż w końcu ledwie trzymała się na nogach. Wtedy też nie pozwoliłem jej dojść. Krótko mówiąc, wciąż jest mokra, zjebana, ocieka własnymi sokami, a ja zamierzam ją w takim stanie zabrać na wieczorną ceremonię.

      – Możesz wstać – zezwalam.

      W mgnieniu oka zrywa się z krzesła, a jej słodkie usta wydają dźwięk, który brzmi jednocześnie jak wyraz ulgi i żalu po rozstaniu z ukochanym dręczycielem. Wargi ma pomalowane czerwoną szminką, nieskazitelnie i klasycznie. Ona w każdym calu. Nie mogę doczekać się chwili, gdy rozsmaruję jej tę szminkę na całej buzi. Ale na razie…

      – Zawiąż mi muchę z łaski swojej – żądam, a ona podchodzi do mnie na drżących nogach, tiule i jedwabie balowej sukni opadają, zasłaniając obrzmiałą pipkę. Boże, jak słodko będzie pierdolić tę cipę po powrocie z imprezy, taką jędrną i nabrzmiałą. A kiedy w końcu dojdzie, zobaczę, jak pruje się w strzępy, aż do samej duszy. Wymusić na kimś, by się otworzył, przez ból, to jedno – ktoś mógłby zauważyć rzecz oczywistą, że i to nie jest łatwe – ale zgoła czymś innym jest zmusić kogoś, by się otworzył, przez rozkosz. To wymaga innych umiejętności i troski, skupienia się i wysiłku potrzebnych do utrzymywania kogoś tak długo w stanie pobudzenia seksualnego.

      – Prosiłaś, żebym nad tobą zapanował – przypominam żonie z rozbawieniem, gdy okazuje się, że musi wesprzeć się na moim ramieniu, żeby ustać na nogach.

      – Myślałam, że zlejesz mnie pasem – odpowiada, śmiejąc się bez tchu. – Albo zadławisz swoim fiutem. Ale na to nie byłam przygotowana. To chyba jeszcze cięższa próba niż zostać totalnie zerżniętą.

      – Owszem to cięższa robota i przyznaję, że zadowoliłaś mnie. – Unoszę palcem jej brodę, by spojrzała mi w oczy. – Cały czas mnie zadowalasz. Fakt, że wzięłaś mego kutasa do dupska i masowałaś sobie cipę tą zabawką, sprawia, że jestem z ciebie dumny. Tym dumniejszy, że zrobiłaś to wszystko bez oporu.

      Rumieni się uszczęśliwiona, a ja cieszę się, że moja pochwała tak dobrze jej zrobiła. W pełni sobie na nią zasłużyła. Niełatwo wysiedzieć dwadzieścia minut na wibratorze, nawet jeśli jest się skrępowanym i przywiązanym do krzesła, i nie można się uwolnić. Jednak ze względu na wieczorną galę i jej balową suknię na ramiączkach, postanowiłem jej nie krępować, żeby nie pozostawić żadnych widocznych śladów. Co oznaczało, że musiała wysiedzieć na krześle wyłącznie dzięki sile woli. W każdej chwili spędzonej na siedzeniu, cierpiała i znosiła ten wibrator ze względu na mnie. Dla mnie.

      Jej gładkie, blade ramiona, bez śladu sznurów ukazują różnicę między przemocą i wyborem, i choć jedno i drugie jest dla mnie równie rozkoszne, w tej chwili wybór wydaje się daleko donioślejszy. Być może dlatego, że w istocie wszystko jest kwestią wyboru – nawet kiedy udajemy, że ją do czegoś zmuszam, zawsze dysponuje bezpiecznym słowem, ma drogę ucieczki, i oboje to wiemy. Jednak doświadczenie krzesła odziera nasz stosunek z wszelkich pozorów i pozostawia nas z jaskrawo nagą prawdą.

      Decyzja. Dobrowolne poddanie. Demonstracja miłości.

      Gdy wiąże moją muchę i jej zwykle sprawne ruchy są spowolnione i niezdarne wskutek nadmiernego pobudzenia, w końcu, po raz pierwszy tego dnia, czuję się sobą.

      Jestem mężczyzną, który kocha. Mężczyzną, który domaga się wiele w zamian za swą miłość.

      I przetrwam to.

      Odnotowuję każdy trzepot tych długich rzęs, każde, choćby najdrobniejsze zmarszczenie brwi, gdy doprowadza tkaninę wokół mojej szyi do właściwego kształtu. Zawsze jest tak kurewsko piękna, lecz w tej chwili, kiedy oczy jej się szklą, policzki są zarumienione i cała jest skupiona na zadaniu, które kazałem jej wykonać, jestem w niej tak kurewsko zakochany, że ledwie widzę na oczy. Moja młoda żona, moja mała królowa, tak spragniona utraty rozumu na moje życzenie.

      Kończy wiązać muchę, formuje końce w szpice, a potem uśmiecha się do mnie jaskrawoczerwonymi wargami i białymi zębami. Nachylam głowę i kąsam ją w dołeczek w brodzie, a ona się śmieje.

      – Chcę cię pocałować – mówię i znowu ją gryzę. – Chcę wycałować cię do ostatniego tchu, aż jedyne, czym będziesz mogła oddychać, będę ja. Pierdolona gala.

      – Możemy to odwołać – sugeruje z kokieteryjnym uśmieszkiem. – Z powodu złego samopoczucia.

      – Oj, nieładnie. Chodzi ci o to, żebym cię wcześniej wyruchał.

      – W żadnym razie bym się nie ośmieliła, panie – zapewnia mnie tonem świadczącym o czymś wręcz przeciwnym.

      Unoszę ją w ramionach, jakby to był miesiąc miodowy, i wynoszę z sypialni.

      – Moje buty! – protestuje, wierzgając bosymi stopami wystającymi z tych wszystkich tiulów i koronek. Majtek także na sobie nie ma, ale jest dość sprytna, by o tym nie wspominać.

      – Belvedere je przyniesie – odpowiadam z uśmiechem. – Zanadto lubię trzymać cię w ramionach, żebym miał cię teraz odstawić na podłogę.

      Z westchnieniem opiera głowę na moim ramieniu. Czuję wszystkie słodkie kobiece aromaty – mydła, perfum, a pod tym leciutki zapach skóry i podniecenia.

      – Kocham cię, moja Greer. A ty? Czy kochasz swojego pana?

      Kiwa głową przytuloną do mego ramienia.

      – Kocham mego pana całym sercem.

      – Nawet dziś wieczorem?

      – Nawet dziś wieczorem. – Pauza. – Jak długo potrwa, nim pozwolisz mi dojść?

      Wybucham śmiechem i szczypię ją w pośladek, by ukarać ją za zuchwałość, a potem niosę korytarzem do limuzyny.

      Jest coś ekscytującego w posuwaniu kobiety wystrojonej w suknię balową. To jakby mieć sekret, którego nikt nie zna, jakby popełniać grzech, którego nikt nie może odkryć. Oczywiście i bez tego nikt nas nie widzi, gdy jedziemy Bestią, a jednak odczuwam słodycz owocu zakazanego, wtykając jej fiuta wśród tych wszystkich falban i koronek. Zachwyca mnie jej obraz – perfekcyjna fryzura, artystyczny makijaż, olśniewająca kreacja – w pod tym wszystkim, wewnątrz tych wszystkich tiulów i jedwabi gorąca, napalona, nabrzmiała, ociekająca sokami cipa, która zaciska się na moim kutasie, i stercząca, jędrna łechtaczka, która ociera się o moje podbrzusze. Surowo zabroniłem jej dojść, zakazałem także wydawania choćby najcichszych odgłosów, i czuję teraz, że oba zakazy stanowią dla niej naprawdę ciężką próbę – zaciska mi palce na ramionach i przygryza dolną wargę tak mocno, że ciekaw jestem, czy czuje smak swojej krwi.

      Sprawia


Скачать книгу