Martwa cisza. Will Dean

Martwa cisza - Will Dean


Скачать книгу
aby nie zostawić śladów prowadzących do konkretnego samochodu czy domu. Był sprytny. Prawdopodobnie poruszał się po spirali, aż docierał do odpowiadającego mu kierunku. Musiał znać Utgard jak własną kieszeń. Ojciec Thorda podejrzewał też, że sprawca ma wspólnika, który aktywnie pomaga mu uniknąć schwytania przez policję. Nigdy nie znaleziono żadnych odcisków palców ani włosów.

      Dochodzi druga w nocy. Odpalam PlayStation 3. Potrzebuję kwadransa z Grand Theft Auto, żeby pozbyć się z głowy seryjnych zabójców i móc wreszcie zasnąć. Tylko kwadransa.

      O czwartej piętnaście wyłączam konsolę i idę spać.

      10

      Poduszka budzi mnie wibracjami o siódmej rano. Wpatruję się w swoją twarz w lustrze – wygląda jak pobojowisko. Zakraplam krople do oczu. Według ulotki powinnam wpuścić jedną lub dwie krople do każdego oka. Zużywam pół butelki.

      Moje śniadanie składa się z pięciu herbatników zbożowych i kubka herbaty. Muszę się wybrać na zakupy. Biorę prysznic, czyszczę aparaty, zakładam je, a wychodząc, chwytam torebkę i zatrzaskuję za sobą drzwi.

      Wczoraj wygooglowałam adres siostry Freddy’ego. To małe miasteczko, ma dziewięć tysięcy mieszkańców, ale nie znam tu jeszcze każdego zaułka tak dobrze, jak miejscowi. Mijam kolejne identyczne drewniane bliźniaki z małymi zadbanymi ogródkami, szukając numeru czterdzieści trzy.

      Drzwi otwiera kobieta. Wiem, że to ona, jeszcze zanim się odezwie. Ma całkiem niezły makijaż, ale nawet on nie może ukryć jej zapłakanych oczu ani wysiłku, jaki musi wkładać w uśmiech. Wygląda, jakby zainkasowała sto ciosów w brzuch.

      – Wejdź, Tuvo. Jestem Esther Malmström.

      Wchodzimy do środka. Zdejmuję buty.

      Dom jest cichy i wypełniony kwiatami. Widzę, że skończyły jej się wazony. Niektóre wiązanki są identyczne, bo w Gavrik działa tylko jedna porządna kwiaciarnia. Bukiety lilii stoją w wiadrach, a przy schodach długie białe róże bezceremonialnie wychylają się z głębokiego garnka.

      – Usiądźmy tutaj. Dziękuję, że przyszłaś ze mną pomówić.

      Prowadzi mnie do salonu z kanapą z Ikei, wielkim naściennym telewizorem, kominkiem-kozą i jednobarwną tapetą na jednej ścianie.

      – Współczuję straty. Postaram się nie zająć wiele czasu.

      – W porządku – mówi. – Chcę z tobą porozmawiać. Chcę, żeby znaleźli drania, który za to odpowiada. Gavrik to małe miasteczko, musimy połączyć siły i odkryć, kto zrobił to Freddy’emu. – Uśmiech znika z jej twarzy. – Jestem gotowa i chcę pomóc.

      – Doceniam to. Esther, czy twój brat kiedykolwiek wspominał, że się czegoś boi albo że ktoś mu groził?

      – Policja już o to pytała – mówi, gładząc dłonią bok sofy. – Nic o tym nie wiem. Był przyjazny, uczył w szkole. Wszyscy go lubili. Z nas dwojga to on był świętym, a ja urwisem.

      Marszczę brwi.

      – Kiedy byliśmy mali, Freddy był wzorem wszelkich cnót.

      – Czy słyszałaś, żeby kiedykolwiek wcześniej został zaatakowany? Wdawał się w jakieś bójki?

      – Nie.

      – Ludzie łączą jego śmierć z zabójstwami z lat dziewięćdziesiątych. Myślisz, że słusznie?

      – Żartujesz? Oczywiście, że tak. Uważasz, że jest dwóch maniaków, którzy wydłubują ludziom oczy? Policji nie udało się ująć sprawcy tamtych morderstw, a teraz wrócił i… – Wbija wzrok w sufit i dodaje ciszej: – Jasne, że to ten sam człowiek.

      Milczę przez chwilę.

      – Przepraszam, nie wiedziałam o tym.

      – Musiałam przecież go zidentyfikować. Myślałam, że zaciągną zasłonę, żebym mogła godnie się z nim pożegnać. – Pociąga nosem. – Ale tylko pokazali mi zdjęcie. Miał zakryte oczy, więc chyba nie muszę dodawać nic więcej.

      – Przykro mi.

      – Mnie też.

      – Esther, czy Freddy miał przyjaciół, których nie lubiłaś albo uważałaś za niebezpiecznych? – pytam po chwili.

      Kobieta odrywa dłoń od podłokietnika i wbija w nią wzrok. Potem przenosi go na mnie.

      – Cóż… – Znów zaczyna wpatrywać się w dłoń, jakby czekała, aż ta zabierze głos. – Być może.

      Burczy mi w brzuchu. Wiję się w fotelu, żeby stłumić ten odgłos, ale mi się nie udaje. To niedorzeczny dźwięk, bardzo niestosowny w tej sytuacji.

      Esther pociera oczy, zakrywa twarz rękami i mówi dalej. Nie jestem w stanie jej zrozumieć. Mówi niewyraźnie, a nie mam jak czytać z ruchu warg.

      – Bardzo przepraszam – przerywam jej. – Jestem głucha i nie zrozumiałam, co teraz powiedziałaś.

      – Głucha? – pyta, wysoko unosząc brwi. – Ale przecież mnie słyszysz?

      Wskazuję swoje uszy.

      – Z aparatami słuchowymi słyszę całkiem nieźle. Wspomagam się też czytaniem z ruchu warg.

      – Masz bardzo dobrą dykcję jak na osobę niesłyszącą.

      Mówi to życzliwie, ale i tak czuję ucisk w brzuchu. To jak pochwalić człowieka z protezą nogi: „Hej, nieźle chodzisz jak na kalekę”. To nie jest komplement. Nie i już.

      – Mówiłaś o przyjaciołach Freddy’ego, których nie lubiłaś albo którym nie ufałaś?

      – Znasz język migowy? – pyta.

      Kręcę głową.

      – Jak to jest?

      Pociągam nosem.

      – Być głuchą?

      Kiwa głową i lekko wychyla się do przodu na kanapie.

      – Jesteś sobą, tylko nie słyszysz. To nic takiego, jestem głucha od wczesnego dzieciństwa.

      – Dlaczego? Jak do tego doszło?

      – Zapalenie opon mózgowych. – Przypominają mi się odgłosy, które zapamiętałam: przyjęcie urodzinowe, furgonetka z lodami, śmiech taty. – Nie chcę być niegrzeczna, ale bardzo mi zależy, żeby napisać dobry artykuł, po którym ludzie będą dzwonić i pisać z informacjami o Freddym. Czy możesz mi opowiedzieć o jego przyjaciołach?

      Esther odchyla się z powrotem na sofie i wsuwa rękę pomiędzy poduszki.

      – Zawsze byliśmy z Freddym bardzo blisko, mówiliśmy sobie o wszystkim. Nie lubiłam dwojga z jego przyjaciół i wiedział o tym. Jednym był Hannes, jego kumpel od polowań.

      – Hannes Carlsson, ten, który mieszka w Utgardzie?

      – I jest właścicielem większości lasu. Są z żoną bardzo dobrze sytuowani.

      Znów słyszę to określenie.

      – Należą do najbogatszych ludzi w gminie – ciągnie moja rozmówczyni. – Ale on jest tyranem. Zastraszał męża mojej przyjaciółki, który pracował w celulozowni. Podobno jest szefem koła łowieckiego. Jestem pewna, że terroryzuje wszystkich jego członków.

      – Myślisz, że jest odpowiedzialny za śmierć Freddy’ego?

      Wzrusza ramionami.

      – Nie wiem. Powiedziałam policjantom, żeby z nim porozmawiali i sprawdzili jego broń, ale wiesz, jak to jest… Wszyscy kumplują się


Скачать книгу