Głębia. Powrót. tom 2. Marcin Podlewski
tłumacz Akihita. – Czy to prawda?
– Jest taka możliwość – przyznał niechętnie Stone. – Ale wiemy to tylko z zapewnień niejakiego... – zawahał się, zerkając na leżący na stole dokument – Tartusa Fima.
– Tego samego, który uciekł z „Niani”? – spytał Zen Kartua.
Everett kiwnął głową.
– Tak, chodzi o tego samego człowieka. Ale nie możemy niestety upewnić się co do jego zeznań. Raport podaje, że Fim zginął w Wypaleniu. Co do – chrząknął – samego Grunwalda, to tak, znamy plus minus jego losy. Reszta załogi „Wstążki” nie ma znaczenia – zaznaczył szybko, modląc się, by zebrani skupili uwagę wyłącznie na kapitanie. – Z tego, co wiemy, Grunwald pochodzi z rodziny wysokich urzędników Błękitu, którzy zginęli w trakcie ataku terrorystycznego na Budynek Rady wiele lat temu. – Przerwał, robiąc efektowną pauzę. – Nie ukrywam, że upatrujemy w tym szansy dla Błękitu. Grunwald powinien czuć się z nami w pewien sposób związany, a tym samym chętniejszy do współpracy.
– Nie wyglądał raczej na chętnego – zauważyła kąśliwie Pani Alais. – Nie w momencie, kiedy zaatakowały go jednostki Federacji.
– Nie Federacji, a Zjednoczenia – poprawił ją szybko Zen Kartua. – I nie jego, a statek przejęty przez aktywowaną Maszynę. Wszystko po to, by unieruchomić skokowiec, przejąć go i uratować załogę.
– Bardzo szlachetnie – prychnął Hacks. – Przypomnę tylko panu, że Erin Hakl nadała później transmisję o przejęciu statku z powrotem przez załogę.
– Transmisję, którą próbowaliście zagłuszyć i którą odczytaliśmy dopiero po całym konflikcie!
– A co do samego „uratowania”: czy to samo próbowano zrobić z eskortującymi „Wstążkę” myśliwcami Stripsów?
– A w ramach tejże eskorty konieczne było otworzenie ognia do statków Zjednoczenia? – prychnął Kartua.
– Pax! – ku zdumieniu Everetta Mówca Eterion posłużył się językiem maszynowym. – Błagam! Niech nastanie pokój w tej Sali pamiętającej czasy, gdy wypalona ludzkość podnosiła się z kolan!
– Dobrze by było – mruknął ledwie słyszalnie Kartua – by niektórzy zostali w tej właśnie pozycji.
– Wszystko zostało przewidziane.
To ucięło szmery, a nawet wzburzenie Mówcy. Członkowie Rady popatrzyli po sobie, by wreszcie skierować wzrok na Przedstawicielkę Zbioru, niknącą nieco za holomapą Wypalonej Galaktyki. Przez sekundę wydawało się, że jej oczy przysłoniły wyświetlone przez Kryształ gwiazdy.
– Cudownie – zauważyła Pani Alais. – Brakowało nam tu tylko nawracania.
– Wszystko zostało przewidziane – powtórzyła Przedstawicielka. – Dlatego konflikty nie mają sensu. Nie w momencie, gdy rodzi się nowa przyszłość. Pozostaje nam tylko otworzyć się na owe narodziny.
– Mamy zatem poddać się stagnacji – skrzywiła się Misterie – w imię jakichś niejasnych przepowiedni?
– Zbioru nie interesują sprawy Triumwiratu – powiedziała niezrażona jej słowami Przedstawicielka. – Nie interesują go dążenia Kontroli, Klanu Naukowego czy pragnienia sekty, która, podobnie jak Elohim, zbłądziła w poszukiwaniu sensu istnienia ludzkości. Zbiór nie jest także zainteresowany technologią ani reprezentującą ją Maszyną – zaznaczyła. – Nie ona jest naszym celem. Wesprzemy wszakże działania i decyzje Zjednoczenia zmierzające do jej przejęcia, a także udostępnimy mu talenty naszych Prognostyków. Tego pragnęłaby Potęga.
– I niczego nie chcecie? – zainteresował się Zen Kartua. Przedstawicielka zmierzyła go swoimi spokojnymi, czarnymi oczami.
– Jest prawdą, że Zbiór czegoś pragnie. Nie jest to wszakże sprzeczne z interesami Rady. Zbiór jest zainteresowany wymienionymi w raporcie siłami Gatlarku, a konkretnie niszczycielem „Płomień” i jego załogą.
– „Płomień” został zniszczony – zauważył Stone. – Statek uległ krążownikowi „Jehannam” w trakcie walki w pobliżu dziury głębinowej.
– To prawda. „Płomień” został pokonany, nie został jednak doszczętnie zniszczony. Jego wrak wraz z częścią ocalałej załogi został przejęty przez Klan Naukowy.
– Przedstawicielka Zbioru żartuje – zaperzył się Yrt Sode, sekretarz Klanu. – Na co Klanowi stary wrak?
– Los Gatlarku interesuje Zbiór od dawna – powiedziała Przedstawicielka Zbioru. – Tak jak i jego poszczególne jednostki kosmiczne. Wiemy zatem dobrze, że „Płomień” został przejęty przez Klan. Do wraku, po zdarzeniu w Przedpokoju Kurtyzany, została wysłana standardowa ekipa ratunkowa. Odesłano ją wszakże, a na jej miejsce zjawiły się siły Klanu Naukowego.
– To niedorzeczne – zaczął Sode, ale Przedstawicielka położyła na stół niewielką kostkę holoemitera i nacisnęła przycisk. Mapa Wypalonej Galaktyki przygasła, a nad stołem ukazał się krążący w przestrzeni wrak „Płomienia” wraz z otaczającymi go statkami Klanu. Przekaz nie został sfabrykowany: widać było na nim przepływający u dołu, programowy znacznik obrazu strumieniowego przepuszczonego przez filtr wykastrowanej SI.
– Zbiór monitoruje od lat każdą gatlarkową jednostkę. Także i tę, która znalazła się w polu zainteresowań Klanu – wyjaśniła Przedstawicielka Zbioru. – Stąd wiemy o waszej operacji.
– To zastrzeżone informacje – odezwał się chłodnym głosem Yrt Sode, patrząc zimno na Przedstawicielkę zza swoich prostokątnych okularków. – Zaszyfrowane na mocy układu Klanu ze Zjednoczeniem. Nasza praca niekiedy wymaga dyskrecji, w celu zachowania równowagi sił Triumwiratu.
– Chyba że sprawa tyczy się ryzyka maszynowego – wtrącił, ku zdumieniu zebranych, Hegemon Akihito Showa. Jego galaktyczny był słaby i wydawał się łamać, ale brzmiał na tyle twardo, by sekretarz Klanu lekko się wzdrygnął. – Sore wa kikendeshita ka? Czy to było takie ryzyko?
– Nie – odpowiedział szybko Yrt Sode. – Nic nam o tym nie wiadomo. Obejrzeliśmy jednak dokładnie zapis z walk w Wypaleniu i ten okręt nie miał prawa przetrwać. Był na granicy zniszczenia i nagle... – sekretarz zawahał się na ułamek sekundy – pobrał skądś energię pomimo skrajnego wyczerpania rdzenia – podjął. – Musieliśmy to sprawdzić. Został gruntownie przebadany, a nawet odtworzony, na podstawie jego starych, zreperowanych części.
– Ale nie znaleźliście niczego – stwierdziła Przedstawicielka Zbioru. – Nie przedstawia on więc dla was żadnej wartości. Zbiór pragnie wszakże tego statku, jak i całej jego załogi.
– W jakim celu?
– Będziemy szukać tam, gdzie zawiedliście – wyjaśniła Przedstawicielka. Sekretarz wydął wargi.
– To nie wchodzi w grę.
– Zatem Zbiór nie udostępni Prognostyków. Zjednoczenie będzie musiało działać na oślep bez procentowego przewidywania zdarzeń, obejmującego interesujący je czasokres galaktyczny. Prognostycy nie wspomogą także działań nawigacyjnych, których celem będzie dotarcie do „Wstążki”, a sam Zbiór nie będzie w stanie zagwarantować dyskrecji spotkania tej Rady. Byłoby szkoda – dodała po chwili przeciągającej się ciszy – gdyby wszystko, o czym dziś rozmawiano, zostało ujawnione.
Na sali zawrzało.
Nie przypominało to już słownych przepychanek. Pani Alais Tyhne z Ligi wstała ze swojego krzesła i prawie krzyczała, wygrażając Przedstawicielce pięścią. Uniósł się i Hegemon Państwa, który ponownie