Zła krew. Maria Jaszczurowska

Zła krew - Maria Jaszczurowska


Скачать книгу
by wykonywał takie same ruchy jak chemik w laboratorium.

      Wraz z drugim niedawno zatrudnionym inżynierem Dave’em Nelsonem zbudowali mniejszą wersję klejowego robota. Mieściła się w aluminiowym pudełku, odrobinę szerszym i krótszym od jednostki głównej komputera. Tony i Dave pożyczyli z Theranosa 1.0 kilka komponentów, w tym elektronikę i oprogramowanie, a następnie dołożyli je do swojego pudełka, które stało się nowym czytnikiem.

      Nowy wkład do czytnika przypominał tackę z cienkimi plastikowymi rurkami oraz dwiema końcówkami pipetek. Podobnie jak poprzedni model mikroprzepływowy, również ta wersja nadawała się wyłącznie do jednorazowego użytku. Próbkę krwi umieszczano w jednej z rurek, a cały wkład wsuwano do czytnika przez nieduży otwór z klapką. Wtedy do akcji wkraczało ramię robota powielające ruchy chemika.

      Najpierw łapało za koniec jednej z pipetek i zasysało krew, a następnie mieszało ją z rozcieńczalnikami umieszczonymi w innych rurkach we wkładzie. Później chwytało koniec drugiej pipetki i zasysało rozcieńczoną krew. Przeciwciała pokrywające drugą końcówkę przyczepiały się do odpowiedniej cząsteczki, tworząc swego rodzaju mikroskopijną kanapkę.

      Na końcu robot zasysał odczynniki z jeszcze innej rurki we wkładzie. Kiedy zetknęły się z mikrokanapką, zachodziła reakcja chemiczna, a w jej wyniku emitowany był sygnał świetlny. Urządzenie wewnątrz czytnika, zwane kanalikowym fotopowielaczem, zamieniało sygnał świetlny w prąd.

      Stężenie cząsteczek we krwi – czyli to, co miał badać test – odczytywano z mocy prądu, proporcjonalnej do natężenia sygnału świetlnego.

      Tę technikę badania krwi znano pod nazwą oznaczania z wykorzystaniem chemiluminescencji (w żargonie laborantów oznaczanie to inne określenie badania krwi). Sama w sobie nie była nowością: opracował ją na początku lat osiemdziesiątych pewien profesor na Uniwersytecie Walijskim w Cardiff[7]. Tony zautomatyzował ją dzięki maszynie, która – choć większa niż toster lub Theranos 1.0 – wciąż mieściła się w wizji Elizabeth, zakładającej umieszczanie urządzeń w domach pacjentów. Do badania potrzebowano jedynie pięćdziesięciu milimetrów sześciennych krwi. To więcej niż dziesięć milimetrów sześciennych, przy których początkowo upierała się Elizabeth, ale wciąż nie więcej niż kropla.

      We wrześniu 2007 roku, cztery miesiące po rozpoczęciu prac nad maszyną, Tony’emu udało się skonstruować prototyp, i to wykonujący o wiele bardziej wiarygodne badania niż oporne ustrojstwo, nad którym wciąż męczył się Ed Ku w innej części budynku.

      Tony zapytał Elizabeth, jak chciałaby nazwać to urządzenie.

      – Próbowaliśmy wszystkiego, i na nic, dlatego nazwijmy je Edison – zaproponowała.

      Coś, co niektórzy pracownicy dotychczas określali pogardliwie mianem dozownika do kleju, nagle okazało się istotnym krokiem do przodu. W dodatku zyskało o wiele bardziej szacowną nazwę, inspirowaną nazwiskiem człowieka, którego powszechnie uważa się za największego amerykańskiego wynalazcę.

      Decyzja o zarzuceniu systemu opartego na mikroprzepływach na rzecz edisona zakrawała na ironię, gdyż Theranos właśnie złożył pozew o ochronę własności intelektualnej leżącej u podstaw konstrukcji pierwszego urządzenia. Była to również zła wiadomość dla Eda Ku.

      Pewnego ranka, kilka tygodni przed Świętem Dziękczynienia, Eda oraz członków jego zespołu wezwano kolejno do sali konferencyjnej. W środku Ed zastał Tony’ego, kierowniczkę działu HR Tarę Lencioni i prawnika Michaela Esquivela. Poinformowali go, że zostaje zwolniony. Oznajmili, że firma obrała teraz nowy kierunek, bez związku z dziedziną Eda. Miał podpisać klauzulę poufności i oświadczenie o zakazie naruszania dobrego imienia firmy – jeśli tego nie uczyni, nie otrzyma odprawy. Lencioni i Esquivel zaprowadzili go do jego biurka, by pozbierał rzeczy osobiste, a następnie wyprowadzono go z budynku.

      Mniej więcej godzinę później Tony wyjrzał przez okno i zauważył, że Ed wciąż stoi przed budynkiem, z kurtką przerzuconą przez ramię. Wyglądał na zagubionego. Okazało się, że tego ranka nie przyjechał do pracy samochodem, więc nie miał jak wrócić. Uber jeszcze wtedy nie istniał. Tony zszedł do Shaunaka. Wiedział, że ci dwaj się przyjaźnili, więc poprosił współpracownika, by odwiózł Eda do domu.

      Shaunak podążył w ślady Eda jakieś dwa tygodnie później, lecz na łagodniejszych warunkach. Przerobiony dozownik do kleju nie do końca odpowiadał wzniosłej wizji przedstawianej inwestorom przez Elizabeth. Shaunaka niepokoiła też spora rotacja pracowników i histeria, jaka ogarnęła firmę w związku z pozwem sądowym. Po trzech i pół roku w firmie uznał, że czas na zmiany. Powiedział Elizabeth, że rozważa powrót na uczelnię. Oboje doszli do wniosku, że pora się rozstać. Elizabeth zorganizowała nawet w biurze pożegnalne przyjęcie.

      Produkt Theranosa może i nie okazał się tak przełomową, futurystyczną technologią, jak początkowo wyobrażała sobie Elizabeth, mimo to jej zaangażowanie w projekt nie osłabło. Tak cieszył ją sukces edisona, że prawie natychmiast postanowiła zaprezentować go na zewnątrz. Tony zażartował w rozmowie z Dave’em, że trzeba było od razu zbudować dwa egzemplarze, zanim jej powiedzieli, że edison działa.

      Żarty żartami, ale trochę ich dziwił pośpiech szefowej. Tony przeprowadził, co prawda, podstawową kontrolę bezpieczeństwa, by mieć pewność, że urządzenie nie porazi nikogo prądem, ale to by było na tyle. Nie wiedział nawet, jak je skategoryzować. Zapytał o zdanie prawników, lecz niewiele mu pomogli, zajrzał więc do przepisów opublikowanych przez Agencję do spraw Żywności i Leków (Food and Drug Administation, FDA) i doszedł do wniosku, że najlepiej pasowałby „produkt przeznaczony wyłącznie do celów badawczych”.

      Edison w obecnym kształcie nie był jeszcze gotowym produktem i nikt nie powinien myśleć, że jest inaczej – uznał Tony.

      3

      Być jak Jobs

      Młodemu przedsiębiorcy, który startuje z biznesem w sercu Doliny Krzemowej, trudno wyrwać się z cienia Steve’a Jobsa. W 2007 roku założyciel Apple’a utrwalił swoją pozycję w świecie technologii i całym amerykańskim społeczeństwie. Nadał swojej firmie nową strategię i nowe znaczenie, powracając z takimi propozycjami, jak iMac, iPod czy wirtualny sklep muzyczny iTunes. Już w styczniu owego roku na konferencji Macworld w San Francisco zaprezentował zachwyconej publiczności swoje najnowsze i największe jak do tej pory osiągnięcie – iPhone’a[1].

      Każdy, kto miał okazję spędzić trochę czasu z Elizabeth, od razu wiedział, jak wielkim podziwem darzy Jobsa i firmę Apple. Lubiła nazywać system Theranosa „iPodem służby zdrowia” i przepowiadała, że podobnie jak wszechobecne produkty Apple’a, również Theranos któregoś dnia zagości w każdym amerykańskim domu.

      Latem 2007 roku jej uwielbienie dla Apple’a wzniosło się na wyższy poziom – udało jej się przyciągnąć kilku pracowników tej firmy do Theranosa. Jednym z nich była Ana Arriola, projektantka produktów i współtwórczyni iPhone’a[3*].

      Ana i Elizabeth po raz pierwszy spotkały się w Coupa Café, modnej kafejce i barze kanapkowym w Palo Alto, ulubionym miejscu Elizabeth, nie licząc biura. Opowiedziała Anie o swoim dotychczasowym doświadczeniu i podróżach do Azji, a następnie wyjawiła, że planuje stworzyć mapę chorób każdego pacjenta dzięki badaniom krwi w systemie Theranosa. Wówczas firma mogłaby metodami inżynierii wstecznej rozpracować na przykład raka, analizując dane z badań krwi za pomocą modeli matematycznych i przewidując rozwój zmian nowotworowych.

      Ana, nowicjuszka w świecie badań medycznych, uznała wizję Elizabeth za imponującą i przełomową. Stawka była jednak wysoka: przechodząc do Theranosa, Ana musiałaby zrezygnować z piętnastu tysięcy akcji Apple’a, przed podjęciem decyzji postanowiła więc zasięgnąć opinii swojej żony, Corrine. Umówiły się z Elizabeth w Palo Alto na drugie spotkanie. Szefowa Theranosa wywarła spore


Скачать книгу