Kroków siedem do końca. Piotr Lipiński

Kroków siedem do końca - Piotr Lipiński


Скачать книгу
Pamięci Narodowej, zorientowałem się, że ubecy poświęcili V Komendzie dziesiątki tysięcy stron swoich raportów, protokołów przesłuchań, opracowań. Po przeczytaniu ich mógłbym wielu bohaterom i antybohaterom tej historii zadać mnóstwo szczegółowych pytań, ale tymczasem niemal wszyscy zmarli.

      Kiedy w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku pierwszy raz pisałem w „Gazecie Wyborczej” o V Komendzie, odtwarzałem wydarzenia, czerpiąc wiedzę głównie z tego, co powiedzieli mi pamiętający je ludzie.

      W tym dzienniku opublikowałem trzy reportaże o V Komendzie – znalazły się w książkowym zbiorze moich tekstów Ofiary Niejasnego (Prószyński i S-ka, Warszawa 2004). Po jakimś czasie zorientowałem się, że tom został „spiratowany”. Ktoś go zeskanował i wrzucił do sieci. Ten przejaw nowoczesności zwrócił mi uwagę na fakt, że żadnej z moich książek nie można legalnie przeczytać w wersji elektronicznej. Postanowiłem więc wydać własnego e-booka – połączyłem w nim te teksty o V Komendzie, które ukazały się w „Gazecie Wyborczej” i Ofiarach Niejasnego. Ukazał się w 2012 roku pod tytułem Piąta Komenda. O tym eksperymencie też zresztą napisałem w „Gazecie Wyborczej”, bo były to czasy rodzenia się rynku książki elektronicznej w Polsce.

      Dziś mogę dodać do tej opowieści wszystko to, czego dowiedziałem się w ostatnich latach ze stosów dokumentów. Jedne z nich poznałem podczas przygotowywania artykułów dla „Newsweeka Historia”, drugie studiowałem na potrzeby tej książki. Zaskakujące jest to, że te wystukane na maszynach albo napisane odręcznie kartki pozwoliły mi zrozumieć więcej z opowieści ludzi, których nagrywałem w latach dziewięćdziesiątych. Całość więc nagle rozrosła się wydatnie. Obecna wersja tekstu jest przynajmniej cztery razy obszerniejsza niż mój e-book. Zaskoczyło mnie, jak mało wiedziałem – albo że wręcz nie miałem pojęcia – o niektórych niesamowitych wątkach związanych z V Komendą. Kiedy znowu odsłuchiwałem magnetofonowe taśmy, słyszałem w pewnym sensie więcej niż wówczas, gdy przeprowadzałem wywiady. Dwie połówki historii – mówiona i pisana – złożyły się wreszcie w całość.

      1

      Człowiek, który na emigracji trzymał w rękach wszystkie nici polskiej konspiracji antykomunistycznej, wsiadł do wojskowego samolotu z emblematami Stanów Zjednoczonych.

      Pułkownik Józef Maciołek – jego losy to jedna z najważniejszych szkatułek tej opowieści – regularnie latał pomiędzy Wielką Brytanią a amerykańską strefą okupacyjną w Niemczech. Tym razem zmierzał po budujące wieści, które wkrótce spodziewał się usłyszeć od przedzierającego się z Polski emisariusza „Artura”.

      Podkomendni podziwiali u pięćdziesięciodwuletniego pułkownika Maciołka dziarski krok przedwojennego oficera i niespożytą energię. Wieczorami zamykał się w swoim gabinecie w monachijskiej tajnej kwaterze. Tonął w chmurach dymu z wypalanych cameli. Całkowicie poświęcił się walce z komunistami. Jego osobisty majątek mieścił się w torbie podróżnej.

      – Zasiać zdrowe ziarno, nie łudząc się, że doczeka się plonu – powiadał patetycznie o swojej pracy dla niepodległości Polski. – Ale licząc, że kiedyś plon będzie obfity.

      Pułkownika stać było na marzenia. Jak na polskiego wojskowego emigranta Józef Maciołek miał dużo szczęścia. Mógł się utrzymać z miłości do ojczyzny.

      Żył na Zachodzie z żołnierskiego fachu, co odróżniało go od wielu innych emigrantów, którzy po demobilizacji z trudem znajdowali pracę. Przez dziesiątki lat opowiadano o pewnym generale, który znalazł zatrudnienie u swego podkomendnego jako odźwierny w hotelu.

      Józef Maciołek był urodzonym żołnierzem. Kropka. W mundurze spędził niemal całe dorosłe życie. Poza okresem, gdy uczył rolników.

      Urodził się 28 lutego 1900 roku w Futomie w powiecie rzeszowskim jako syn Jakuba i Tekli. Podczas służby nazbierało mu się pseudonimów i fałszywych nazwisk: „Dominik”, „Kazimierz”, „Marek”, „Marian”, „Nowak”, „Roch”, „Roman”, „Tommy”, „Żuraw”; także Józef Wolny, Józef Podgórny, Józef Nowak czy Józef Ziemba.

      Uczył się w Szkole Ludowej w Futomie (1908–1912) i dwuklasowej szkole wydziałowej w Błażowej (1913–1915). Potem przez dwa lata uczęszczał do gimnazjum w Rzeszowie, ale na dalsze kształcenie zabrakło pieniędzy, więc wrócił do domu, na gospodarkę.

      Pierwszy raz walczył zaraz po osiągnięciu dojrzałości – jako osiemnastolatek. Jeszcze w styczniu 1918 roku ukrywał się, dostał bowiem powołanie do wojska austriackiego. Ale już pod koniec tego roku, 10 grudnia, wstąpił ochotniczo do polskiej armii. W Rzeszowie tworzył się właśnie 17 Pułk Piechoty Wojska Polskiego.

      Pod koniec stycznia następnego roku wysłano go na front ukraiński. Raniony w marcu w bitwie nad rzeką Złotą Lipą, trafił do niewoli.

      W maju Polacy odbili ukraiński szpital, w którym leżał Maciołek. Po kuracji we Lwowie wrócił do macierzystej jednostki.

      5 marca 1920 roku walczył z bolszewikami w okolicach Borysowa nad Berezyną. Wycofywał się aż do Warszawy. Potem był Cud nad Wisłą i od 15 sierpnia 1920 roku – już jako dowódca plutonu – nacierał na Sowietów. Gonił ich aż do Starokonstantynowa na Ukrainie.

      Życiorysy wojskowych w latach pokoju zwykle trącą nudą. Wypełniają je numery i nazwy pułków, do których bywają przydzielani. Czasami pojawiają się nazwy szkół i kursów, które kończą. W takich czasach wojskowym trudno zabłysnąć czymś szczególnym. Maciołek nie należał do oficerów, którzy po pijanemu wjeżdżali na koniu do restauracji.

      Przeniesiono go do kwatermistrzostwa szpitala wojskowego w Nowym Sączu, bo między marcem a majem 1921 roku zaliczył w Krakowie kurs dla podoficerów gospodarczych. Wreszcie udało mu się też ukończyć gimnazjum matematyczno-przyrodnicze i zdać maturę (czerwiec 1923 roku).

      Po Szkole Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy 15 lipca 1925 roku awansowano go do stopnia podporucznika piechoty i przydzielono do 7 Pułku Piechoty Legionów w Chełmie.

      Podczas przewrotu majowego 1926 roku opowiedział się po stronie Józefa Piłsudskiego. Rok później został porucznikiem. Dowodził kompanią ckm-ów, był oficerem mobilizacyjnym, wreszcie w październiku 1936 roku przydzielono go do Korpusu Ochrony Pogranicza.

      Niestety tymczasem mocno podupadł na zdrowiu. Powierzono mu stanowisko kierownika kasyna wojskowego, a w grudniu 1936 roku komisja lekarska uznała go za trwale niezdolnego do służby i został przeniesiony w stan spoczynku.

      Spróbował polityki, wstąpił do Stronnictwa Ludowego. Organizował kółka i szkolenia rolnicze. Wciąż jednak czuł się związany z armią. Prowadził kursy przysposobienia wojskowego w założonym przez siebie kole Związku Strzeleckiego.

      Zmobilizowano go 15 maja 1939 roku. Służył w 2 Pułku Piechoty Legionów w Sandomierzu.

      Organizował kompanię karabinów maszynowych, która miała bronić mostu, zakładów przemysłowych i dworca kolejowego w Sandomierzu. Dowodził nią we wrześniu 1939 roku, bił się pod Baranowem, Zwierzyńcem i Krasnopolem. Trafił do niemieckiej niewoli. Uciekł z punktu zbornego dla jeńców. Na początku października 1939 roku powrócił do domu.

      Pracował jako księgowy w spółdzielni. Doniesiono na niego – zrobił to jeden z podwładnych, którego zwolnił za nadużycia. Aresztowany przez Niemców, Maciołek trafił do więzienia 20 kwietnia 1940 roku. Dzięki łapówce 12 września tegoż roku odzyskał wolność. Już trzy dni później złożył przysięgę w podziemnym Związku Walki Zbrojnej (ZWZ).

      Budował konspirację w Dynowie i Błażowej. W tej ostatniej 10 grudnia 1942 roku mianowano go dowódcą placówki.

      Awansował na kapitana, a w ślad za tym powierzono mu funkcję komendanta Podobwodu Rzeszów-Południe Armii Krajowej. Za udział w Akcji „Burza”, podczas której sprawdził się jako dowódca,


Скачать книгу