Zgromadzenie, Tom III Ulubienica. Joanna Jarczyk
Łowczyni rozejrzała się jeszcze po kilku innych pomieszczeniach, a później skierowała do głównej hali produkcyjnej. Dopiero tam serce podeszło jej do gardła.
10
W Bireno zapanowała grobowa atmosfera. Miasteczko ucichło, jakby samobójstwo burmistrza przyniosło refleksję, zadumę, ale i strach. Na rynku nie było standardowej wrzawy, a pod urzędem miasta stało pełno zapalonych zniczy. Pani Leton ogłosiła, że pogrzeb odbędzie się dopiero za kilka dni, a konkretny termin ustali w najbliższym czasie. Jej oświadczenie ograniczyło się do jednego zdania. Nie była w stanie wydusić z siebie nic więcej. Wyglądała zresztą na cień dawnej siebie.
Ta sytuacja równie mocno odbiła się na Louisie. Poczuł się odpowiedzialny za całe miasteczko nie tylko jako Stróż. Przyrzekł sobie, że do czasu wyboru nowego burmistrza będzie strzegł Bireno z jeszcze większym zaangażowaniem. Poświęci całego siebie, aby ochronić mieszkańców.
W Kampie również panowała inna atmosfera niż zwykle. Śmierć burmistrza zmieniła nastawienie Stróżów, bo wiedzieli, że to dopiero początek złych wiadomości. Najpierw spalenie domu Damiena, później samobójstwo głowy miasta. Co miało być następne?
Daquin zapukał do pokoju, który należał już do Adeline. Kobieta siedziała przy biurko. Jej brzuch mimowolnie przyciągnął uwagę dowódcy Stróżów, gdyż był zdecydowanie większy niż ostatnim razem, gdy go widział.
– Przyszedłem sprawdzić, jak się czujesz.
– Usiądź, proszę. – Wskazała mu fotel. – Czuję się dobrze, ciągle bym jadła i chodziła do toalety.
– To chyba normalne, prawda?
– Tak, zwyczajna ciąża.
Wzruszyła ramionami, ale jej mina nie wyrażała ani spokoju, ani radości, ani zasadniczo niczego dobrego. Louis przypatrywał się jej przez krótki moment, aż zapytał:
– Dzieje się coś niezwyczajnego?
– Tak jakby.
– Co to znaczy?
Adeline głęboko westchnęła, a potem wyciągnęła otwartą dłoń przed siebie. Poruszyła lekko palcami, a natychmiast nad nią utworzył się płomień. Daquin otworzył buzię ze zdziwienia, a kobieta wysunęła drugą rękę, nad którą pojawiły się krople wody, wirujące w jakimś dziwnym tańcu. Następnie klasnęła, a po obu żywiołach została jedynie unosząca się w powietrzu para.
– Co jest, do cholery? – wydukał Louis i wstał z fotela, jakby go oparzyło.
– Nie wiem, chyba mam moce, które będzie miało dziecko…
– Żywioły?
– Jak dotąd tak. Próbowałam czterech żywiołów, ale nie mam zamiaru testować dalej.
– Ja pieprzę…
– Twoja reakcja mnie nie pociesza.
– Przepraszam. – Zmitygował się. – Od kiedy tak masz?
– Dopiero wczoraj wieczorem to odkryłam. – Adeline wstała i zaczęła chodzić po pokoju. – W czasie kąpieli chciałam, żeby woda była bardziej gorąca i… Nie wiem, z dłoni zaczął lecieć żar, a woda się podgrzała…
– Dobra. Spokojnie. – Louis podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. – Panujesz nad tym.
– Jeszcze tak.
– Nie martw się, okej? Stróże są z tobą.
– Mam nadzieję.
– Gdyby coś zaczęło się dziać, to masz się do mnie zgłosić, jasne? Będzie dobrze.
Skinęła głową i spojrzała na swój duży brzuch. Louis również objął go wzrokiem. Czuł, że narodziny tego dziecka spowodują spore zamieszanie i był tym szczerze przerażony.
11
Daquin wrócił do domu przytłoczony wizją narastających problemów. Szukał jakiegoś rozwiązania, które mogłoby pomóc Stróżom w ochronie miasteczka. Przede wszystkim czegoś, co pozwoliłoby pozbyć się wszystkich Łowców raz na zawsze. No, może oprócz Catherine, chociaż wciąż miał niepokojące przeczucie, że nie jest z nimi do końca szczera. Jakby coś ukrywała. Musiał mieć na nią oko, szczególnie teraz, gdy działo się coraz gorzej.
– Cześć, babciu – zawołał do staruszki, siedzącej w salonie przed telewizorem.
Nie odpowiedziała mu, ale zrzucił to na karb złego słuchu i udał się do kuchni. Nie jadł od rana i miał wrażenie, że za moment brzuch zrośnie mu się z plecami. Od razu podszedł do kuchenki, na której stały dwa garnki, a z suszarki znajdującej się obok wziął talerz. Kiedy jednak podniósł pokrywkę pierwszego naczynia, na moment znieruchomiał. W środku była tylko woda. Zajrzał więc do drugiego garnka, ale tam znalazł tylko resztkę ziemniaków z poprzedniego dnia. Odłożył talerz i udał się do salonu.
– Babciu, nie zrobiłaś obiadu? – głośno zapytał, stając w progu drzwi.
– Dziś nie robię.
– Aha. – Nie krył zdziwienia. Chyba pierwszy raz w całym swoim życiu usłyszał coś takiego z jej ust. – Nie jesteś głodna?
– Nie.
Louis zagapił się na babcię, która nie odrywała wzroku od ekranu telewizora. Zerknął, co ogląda, bo myślał, że przerywa jej w ulubionym serialu, a to faktycznie mogło skutkować tak zdawkowymi odpowiedziami. Nie rozpoznał jednak programu, który był nadawany, ale po chwili wzruszył ramionami i rzekł:
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.