Zgromadzenie, Tom III Ulubienica. Joanna Jarczyk
wizją”. Przed oczami stanął mu Samuel, który po raz pierwszy wprowadzał go w ten świat, opowiadał o zasadach, o jego historii, o wszystkim, czego dokonał. Był niczym wzór do naśladowania, potężny obrońca ludzkości. Dzieło zbudowane na kłamstwie.
Zaczęli jeść, jednocześnie rozmyślając nad sytuacją. Mężczyźni wymieniali się swoimi spostrzeżeniami. To że dziecko będzie obdarzone eterem, a więc w jakiś sposób będzie bliskie mocy Balthazara, jedynie działało na korzyść Zgromadzenia. Przecież malec nie będzie zły. Żadne dziecko nie rodzi się złe. Dopiero środowisko i wychowanie wpływają na jego psychikę i postrzeganie świata. Mogli więc mieć dobrego zawodnika w swojej jednostce, wyszkolonego na zasadach Stróża.
Catherine milczała, przez cały czas uważnie przysłuchując się ich debacie i analizując ją przez pryzmat swojej wiedzy i doświadczenia.
– Tylko zanim dziecko dorośnie, Balthazar może zdążyć zniszczyć zarówno Zgromadzenie, jak i całe Bireno – dopowiedział Damien, na co Łowczyni natychmiast odezwała się:
– Nie.
– Nie, bo? – Louis uniósł brew.
– Dzieciak po urodzeniu nadal będzie rozwijał się szybciej.
– To znaczy jak?
– Nie wiem dokładnie. Kilka tygodni w kilka dni, miesiące zamienią się w lata, aż proces starzenia zacznie diametralnie zwalniać, a w końcu koło trzydziestki niemal się zatrzyma.
Daquin potrzepał głową, aż loki zatrzęsły mu się na głowie i zapytał:
– To Samuel się nie starzał?
– Jak i Balthazar. Od zawsze pamiętam go tak samo młodego.
– Teraz to ma sens! – Damien nagle odłożył szklankę na stolik. – Zawsze dziwiło mnie, że Samuel wyglądał na trzydziestkę, mimo że powinien mieć co najmniej czterdzieści pięć lat.
– W sumie masz rację… – Louis przypomniał sobie twarz Sorela, ale miłe wspomnienie szybko zamieniło się w martwe ciało z ziejącą, krwawiącą raną pośrodku klatki piersiowej. Nabrał głęboko powietrza, a potem spojrzał na kobietę, która nagle wstała.
– Wiecie, że jeśli Balthazar dowie się o dziecku, stanie się ono jego największym celem? Większym niż ja, niż władza czy wymordowanie Zgromadzenia.
Louis założył ręce na piersiach, a jego twarz przybrała wyraz trwogi.
– Bo będzie obawiał się konkurenta?
– Nie do końca – skwitowała, po czym podeszła do okna i zapatrzyła na pustą ulicę.
– To czemu?
Catherine milczała, a Daquin przeniósł pytający wzrok na przyjaciela. Damien jednak również nie znał odpowiedzi na to pytanie. Po krótkiej chwili kobieta odezwała się cicho:
– Zacznie się wszystko od początku. – Obróciła się ku nim. – Dziecko przy boku Balthazara zapoczątkuje nową erę Łowców.
Rozdział 2
Wołanie Pana
1
Louis zwołał spotkanie Stróżów w sali konferencyjnej Zgromadzenia w Bireno. Nie mógł z niczym zwlekać. Tym razem w grę wchodziło znacznie więcej: musiał zapewnić dom Damienowi i Catherine, chronić Łowczynię, a także pomóc Adeline. To pierwsze załatwił od razu, jedno z pomieszczeń Kampu było przygotowane pod mieszkanie. Ale i tak dowódca Zgromadzenia nadal miał pełne ręce roboty, a jego głowę przepełniało mnóstwo myśli. W całej tej sytuacji jedynie leki od pielęgniarki, które zażywał każdego dnia według zaleceń, utrzymywały go przy zdrowych zmysłach. Bez nich już dawno by się zatracił.
Zebranie trwało, a dowódca wymieniał kolejne sprawy, które trzeba było omówić. Był zmuszony przekazać im wiadomość o romansie Adeline i Samuela, którego owocem było magiczne dziecko, rosnące w brzuchu pielęgniarki. To z kolei skutkowało koniecznością szkolenia nowej lekarki, która w przeciągu kilku następnych dni zostanie włączona do grona Stróżów. Louis zaznaczył, że kiedy dziecko przyjdzie na świat, a stanie się to o wiele szybciej, niż powinno, każdy będzie zobowiązany chronić je jak własne. Już teraz wszyscy mieli opiekować się ciężarną kobietą, która swoje lokum będzie miała zaraz obok własnego gabinetu w Kampie.
Następnie przeszedł do tematu Catherine. Już wcześniej opowiedział Stróżom historię o tym, że była ich szpiegiem wśród Łowców, a dzięki Samuelowi zachowała swój naturalny wygląd. Co prawda przez fakt zyskania łowczej mocy była nieco specyficzna, ale pozostawała po ich stronie. Po akcji zamieszkała u Damiena.
I tutaj pojawiała się kolejna sprawa. Louis opowiedział o pożarze domu Rimeta i o tym, że także oni przeprowadzili się do Kampu.
Daquin prosił, by Stróże byli wyrozumiali i stworzyli bezpieczny azyl w tym miejscu. Sam jednak nie wiedział, co bardziej zszokowało zebranych: ciąża Adeline czy to, że Łowcy spalili dom Damiena. Te informacje w końcu wywołały gwar, ale to przy tej drugiej zaczęli wołać jedni przez drugich, że oni mogą być następni. Dowódca starał się ich uspokoić, choć brakowało mu argumentów, które mogłyby ich przekonać, że był to tylko jednorazowy wybryk Łowców.
– Może zaczniemy nosić maski? – Nagle zaproponował jeden ze Stróżów, a kilku innych zaraz go poparło.
– Świetny pomysł!
– Oszaleliście?! – Daquin zmierzył ich posępnie. – Chcecie zakrywać się jak Łowcy?
– Ale wtedy by nas nie rozpoznawali.
– Bylibyśmy bardziej bezpieczni – dodał ktoś z tyłu sali.
– Wykluczone. Gdyby Stróże mieli nosić maski, Samuel Sorel zadbałby o to od samego początku.
Wzmianka o zmarłym dowódcy skutecznie uciszyła pozostałych. Na sali przez moment słychać było jedynie tykanie zegara, ale wkrótce ciszę przerwał dźwięk telefonu Louisa. Mężczyzna szybko odebrał, a kilka sekund później zrobił się blady jak ściana.
– Będę za dziesięć minut – rzekł, jakby trudno było mu wymówić tych parę słów.
– Coś się stało, szefie? – Tylko Ben był na tyle odważny, by zapytać.
Louis schował komórkę do kieszeni, a potem spojrzał po zebranych.
– Burmistrz nie żyje… Powiesił się w swoim domu.
2
Dom państwa Leton został zabezpieczony przez policję z każdej strony. Na drodze stały radiowozy, była też karetka pogotowia. Wszędzie pałętali się funkcjonariusze i pilnowali, by nikt z ciekawskich gapiów nie znalazł się poza taśmą.
Louis akurat wchodził na strzeżony teren, kiedy przed domem zaparkował czarny luksusowy samochód. Prokurator. Dowódca Stróżów szybko ruszył do budynku. Musiał zobaczyć na własne oczy, jak wygląda sytuacja i sprawdzić, czy do zdarzenia nie doszło przypadkiem za sprawą sił ponadnaturalnych.
W środku panowała tak sroga cisza, że Louis słyszał własny oddech, nawet pomimo tego, że kręcili się tu policjanci. Każdy starał się wykonywać swoją pracę bezszelestnie, witali się z Daquinem jedynie skinieniem głowy. W salonie na skórzanej sofie siedziała Victoria Leton. Była w towarzystwie miejscowej psycholożki, która właśnie podawała jej chusteczkę. Louis postanowił podejść do wdowy dopiero po obejrzeniu zwłok. Jeden z funkcjonariuszy wskazał mu piętro, więc Stróż udał się tam czym prędzej.
W korytarzu znajdowało się kilkoro drzwi, ale tylko jedne z nich były otwarte. Stanął w progu i natychmiast wstrzymał oddech. Sądził, że walka z Łowcami odpowiednio przygotowała go na takie sytuacje, ale kiedy