Zgromadzenie, Tom III Ulubienica. Joanna Jarczyk

Zgromadzenie, Tom III Ulubienica - Joanna Jarczyk


Скачать книгу
w białej, męskiej koszuli. Wciąż wolała rzeczy, które niekoniecznie nosiły normalne dziewczyny, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Było w tym nawet coś seksownego. Zdziwił się, że nie usłyszał, kiedy weszła i zamknęła za sobą drzwi, chociaż czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Wzruszył ramionami i odparł:

      – Nad niczym.

      Łowczyni powolnym krokiem zbliżyła się ku niemu. Miała rozpuszczone włosy, mokre po kąpieli. Jej oczy w świetle małej lampki przy łóżku wydawały się o wiele ciemniejsze. Wpatrywała się w niego w półuśmiechu i nie mógł się powstrzymać od myśli, że była strasznie pociągająca.

      – Musiałeś o czymś myśleć, gapiąc się w okno przez dobre kilka minut.

      – Już tyle tu jesteś? – zapytał, choć pytanie to było zupełnie bezcelowe. Przyglądała się mu kolejne sekundy.

      – Więc o co chodzi?

      Damien nabrał tchu, wypuścił powietrze i ponownie spojrzał przez okno. Ciężko było mówić o swoich utrapieniach, szczególnie kobiecie, która przez większość życia była szkolona na bezwzględną Łowczynię i która zamiast dzieciństwa miała piekło. A jednak nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku.

      – Boję się – przyznał w końcu.

      – Czego?

      – Tego, co będzie. – Znów spojrzał jej w oczy, a potem zrobił ku niej krok, by objąć ją w pasie. – Boję się o ciebie, Catherine.

      Łowczyni złapała jego ramiona i otworzyła usta, ale żadne słowa się z nich nie wydobyły. Nie była przyzwyczajona do takich sytuacji, do takich rozmów. Jej ciało reagowało w dziwny sposób, czuła przyjemne skurcze w podbrzuszu, a jej serce przyspieszało. Nie potrafiła jednak nic powiedzieć.

      – Przeraża mnie to, że nie byłem w stanie uratować nawet kota. Kota, rozumiesz? Nic nie mogłem zrobić. A gdyby nie ty…

      – Tęsknisz za nią? – przerwała mu, zanim dokończył to, co spodziewała się usłyszeć.

      – Wiem, że to zwierzak, ale oczywiście. Długi czas tylko ta kotka dotrzymywała mi towarzystwa. Chyba bez niej bym zwariował.

      – Ja też za nią tęsknię – oznajmiła, sądząc, że to dobra odpowiedź. – Polubiłam ją.

      Damien uśmiechnął się, a następnie poprawił opadający na jej twarz kosmyk włosów. Twarz Catherine przybrała poważny, ale jakże czarujący wyraz. Włączała się u niej nieśmiałość, którą wyjątkowo lubił.

      – O mnie nie musisz się martwić – powiedziała. – Całkiem dobrze sobie radzę.

      – Zdążyłem to zauważyć.

      Wydostała się z jego objęć i odsunęła na trzy kroki. Pomyślała, że skoro byli już przy trudnych tematach, nie powinna ukrywać przed Damienem tego, czego zdołała się dowiedzieć, będąc jeszcze w Tenebris.

      – Coś się stało? – zapytał nagle.

      – Właściwie tak.

      Nabrała powietrza na wspomnienie rozmowy z Thomasem, podczas której oznajmił, że rodzina Vivian zginęła w pożarze. Szok, którego doznała, uderzył ją z taką siłą, że omal się nie przewróciła. Teraz znów poczuła się nieswojo.

      – Wieczorem przed atakiem na Tenebris dowiedziałam się czegoś o Vivian i… jestem niemal pewna, że ona jest moją siostrą.

      – Biologiczną?

      – Tak, tą, której szukam.

      – Ale…

      – Vivian to Tina – ucięła ostro, zbyt ostro.

      Złapała się za ramiona, a potem spokojniejszym głosem opowiedziała o rozmowie z Thomasem. Damien również był w niemałym szoku. To było wręcz nieprawdopodobne, że obie siostry żyły obok siebie i nie miały pojęcia o swoim pokrewieństwie.

      – Dziwne, że cię nie poznała – stwierdził. – Tym bardziej że nie zmieniłaś wyglądu.

      – Łowcy częściowo tracą pamięć, zanikają im wspomnienia, podstawowe informacje o najbliższych. To nie takie dziwne, tym bardziej jeśli miała świadomość tego, że jej młodsza siostra nie żyje.

      Catherine usiadła na skraju łóżka. Mimowolnym ruchem wygładziła prześcieradło, a potem położyła dłonie na swoich udach.

      – Nie powiedziałaś jej o swoich przypuszczeniach?

      – Pokłóciłyśmy się, zanim to odkryłam. Potem był atak Stróżów.

      – Była tam, prawda? To ona stworzyła barierę z ognia?

      – Tak, to ona. – Westchnęła. – Ona też przyszła z Balthazarem do twojego domu. Ochroniła nas przed nim.

      – Co ty mówisz? Prawie nas spaliła!

      – Nie rozumiesz. – Pokręciła głową. – Dała nam szansę na ucieczkę. Vivian jest najlepszą tropicielką. Wiedziała, że jesteśmy w piwnicy, a jednak powiedziała Balthazarowi co innego. Dopiero potem wydał jej rozkaz spalenia domu, a nie mogła go nie wykonać.

      Damien przypomniał sobie tamtą sytuację. Rzeczywiście był moment, w którym myślał, że zostaną zdemaskowani.

      – Więc co teraz? Tak jakby jesteście wrogami.

      – Należymy do jednej rodziny – wymówiła, zdziwiona, że mógł coś takiego powiedzieć. A potem zorientowała się, że była to wyuczona myśl Balthazara.

      – Wiesz, o co mi chodziło. To ciężka sytuacja.

      Skinęła głową, a światło w lampie mignęło dwukrotnie. Nabrała powietrza, by się uspokoić. Zbyt duże uzewnętrznianie ludzkich myśli brało górę nad jej magią, zwłaszcza gdy w głowie miała zbyt duży chaos. Zawsze tak to działało. Od zawsze wewnętrza walka pomiędzy ludzką a łowczą stroną.

      6

      Nie przewidział, że sprawy potoczą się aż tak dobrze. A jednak szanowany burmistrz miasteczka popełnił samobójstwo. Szkoda, że nie zaczekał jeszcze kilka dni, tak by jego życie zakończyło się wraz ze starym rokiem. To dopiero byłaby wisienka na torcie, który przyszykował Balthazar. Choć Pan Łowców i tak z zadowoleniem przywoływał do siebie po kolei każdego ze swoich sług.

      Po ataku na Tenebris pozostali tylko najlepsi z najlepszych Łowców. Ci, którzy byli zbyt wolni, mało inteligentni lub po prostu słabi – zginęli. Balthazar uśmiechał się na myśl o tym. Przecież gdyby chciał, mógłby ocalić wszystkich. Ale nie miał zamiaru tego robić. Stróże dokonali za niego selekcji i był im za to bardzo wdzięczny! Może w nagrodę powinien sprezentować im nowego burmistrza? To była ciekawa myśl.

      Tymczasem do gabinetu wszedł Alan. Skłonił się, a następnie podszedł do biurka, za którym siedział jego Pan.

      – Dyrektorka przedszkola – rzekł Balthazar, po czym przesunął po blacie zdjęcie kobiety oraz nowy trójzębny Virtus.

      – Z przyjemnością – wycharczał Łowca i wyszedł.

      Balthazar na powrót splótł dłonie ze sobą. W końcu zacznie się spełniać jego plan wobec Bireno. Tyle czasu, aby przygotować nowe Virtusy, aby spreparować potrzebną moc. Gdyby tylko miał równie ścisły umysł jak jego braciszek, mógłby dokonać wielkich dzieł o wiele, wiele szybciej. Ale niestety matka natura obdarzyła tylko Samuela wybitnym umysłem. Tylko tego idiotę, który wyparł się ogromnej mocy eteru. Gdyby tylko potrafili się dogadać… Balthazar i Samuel, bliźniacy, którzy zawładnęliby światem.

      Rozległo się pukanie i drzwi znów się otworzyły. Tym razem do środka weszła Vivian. Na biurku nie leżało już żadne zdjęcie, ale


Скачать книгу