Republika Smoka. Rebecca Kuang
na dnie Zatoki Omonod.
– Dlaczego zatem nie spoczywa?
– Dlatego że jesteś nam potrzebna. – Vaisra odsunął sobie krzesło i usiadł, po czym skinął zapraszająco na Nezhę, który również zajął miejsce. – Musisz wiedzieć, że niełatwo było cię znaleźć. Żeglujemy wzdłuż wybrzeży Prowincji Węża już od kilku tygodni. Dotarliśmy nawet na Mugen – powiedział to w taki sposób, jakby chciał wytrącić dziewczynę z równowagi. Udało się. Rin drgnęła. Możnowładca umilkł i zmierzył ją wyczekującym spojrzeniem.
– I co tam znaleźliście? – chwyciła przynętę.
– Odwiedziliśmy zaledwie kilka skrajnych wysepek archipelagu. Naturalnie nikt tam nie miał pojęcia, gdzie się zaszyłaś, lecz dla pewności zabawiliśmy tam przez tydzień. Na torturach człowiek powie wszystko.
– Czyli oni żyją? – Rin zacisnęła pięści.
Poczuła się, jakby ktoś uderzył ją żelaznym prętem przez żebra. Wiedziała, że część żołnierzy Federacji ocalała na kontynencie, ale nie podejrzewała, że przeżyli również jacyś cywile. Aż dotąd trwała w przeświadczeniu, że położyła kres istnieniu całego narodu.
A jeśli nie? Wielki strateg Sunzi stanowczo podkreślał, iż wrogów należy dobijać, gdyż zranieni mogą wyzdrowieć i powrócić silniejsi. Co się stanie, jeżeli mugeńscy cywile się przegrupują? Co będzie, jeżeli jej wojna wciąż nie dobiegła końca?
– Inwazja się skończyła – zapewnił Vaisra. – Dzięki tobie. Główne wyspy archipelagu uległy zniszczeniu. Cesarz Ryohai nie żyje, podobnie jak wszyscy jego doradcy. Przetrwało kilka przybrzeżnych miast, lecz panuje tam zamieszanie, a ludzie wpadli w panikę. Zachowują się jak mrówki wylewające się po śmierci królowej z mrowiska. Próbują uciekać z wysp statkami, szukają schronienia na nikaryjskim wybrzeżu, ale… cóż. Pozbywamy się ich w miarę, jak napływają.
– Jak?
– Jak zwykle. – Wargi możnowładcy drgnęły i złożyły się w uśmiech. – Może jednak zechcesz spocząć?
Niechętnie wysunęła krzesło spod stołu, najdalej jak mogła, i przysiadła na samym jego skraju, mocno ściskając uda.
– O właśnie! – ucieszył się Vaisra. – Wreszcie możemy pomówić jak przyjaciele.
Rin postanowiła pomówić bez kluczenia opłotkami.
– Chcesz mnie odwieźć do stolicy?
– Nie bądź niemądra.
– Więc czego chcesz?
– Twoich usług.
– Nie będę dla ciebie mordować.
– Moja droga, w życiu warto snuć szerzej zakrojone marzenia. – Vaisra pochylił się nad blatem. – Chcę obalić cesarstwo. I chciałbym, żebyś mi w tym pomogła.
W kajucie zapadła cisza. Rin przyglądała się możnowładcy badawczo, czekała, aż wybuchnie on śmiechem. Spojrzenie mężczyzny było jednak tak straszliwie szczere – podobnie jak mina Nezhy – że mimowolnie sama zachichotała.
– Czyżbym powiedział coś zabawnego? – zapytał Vaisra.
– Jesteś szalony.
– Wolę określenie „wizjoner”. Nad cesarstwem krąży widmo rozpadu. Rewolucja stanowi jedyną alternatywę dla ciągnących się przez dziesięciolecia wojen domowych, a ktoś musi skrzesać pierwszą iskrę.
– Sugerujesz, że jesteś w stanie zmierzyć się z całą milicją Daji? – zaśmiała się Rin. – Jedna prowincja przeciwko jedenastu pozostałym? To się musi skończyć masakrą.
– Zbytnia pewność – rzucił Vaisra. – W prowincjach wrze. Wszędzie panują cierpienie i niedola. Tymczasem po raz pierwszy, odkąd pamiętają możnowładcy, na horyzoncie nie majaczy cień Federacji. Dotąd jednoczącą energią był strach. Na fundamentach państwa pojawiły się rysy i rosną z dnia na dzień. Zdajesz sobie sprawę, do ilu lokalnych powstań doszło w samym tylko ubiegłym miesiącu? Daji usilnie stara się zachować spoistość cesarstwa, ale cała ta instytucja jest tonącym statkiem o przegniłym kadłubie. Być może jeszcze jakiś czas zdoła stać w dryfie, lecz koniec końców roztrzaska się o skały.
– A ty uważasz, że możesz go zniszczyć i zbudować nowy.
– Czy nie tego chciałaś sama?
– Śmierć jednej kobiety nie jest tym samym, co obalenie całego reżimu.
– Patrzysz na te kwestie w oderwaniu od kontekstu. Tak nie wolno – zauważył Vaisra. – Jak myślisz, co się stanie, kiedy zrealizujesz swój plan? Kto zajmie miejsce Daji? I czy masz pewność, że ta osoba będzie godnym władcą dwunastu prowincji? Że będzie ludzi takich jak ty traktować lepiej niż Daji?
Aż tak głęboko Rin nigdy się nad tym problemem nie zastanawiała. W ogóle niespecjalnie myślała o życiu po śmierci Daji. Nie była nawet pewna, czy pomściwszy Altana, będzie chciała dłużej żyć.
– Dla mnie to bez znaczenia – przyznała.
– Więc pomyśl inaczej – podjął Vaisra. – Dzięki mnie zyskasz szansę na realizację swojego planu przy wsparciu wielotysięcznej armii.
– Czy musiałabym być posłuszna cudzym rozkazom? – zapytała.
– Rin… – zaczął Nezha.
– Czy musiałabym być posłuszna? – nie pozwoliła chłopakowi dokończyć.
– Tak – powiedział Vaisra. – Oczywiście.
– Więc pieprz się.
– Wszyscy żołnierze wykonują rozkazy. – W głosie Vaisry pojawił się cień konsternacji.
– Ja już nie jestem żołnierzem – odparła dziewczyna. – Odsłużyłam swoje. Wykazałam się lojalnością wobec cesarstwa, przez co skończyłam na stole operacyjnym w mugeńskim laboratorium. Nie słucham już niczyich rozkazów. Skończyłam z tym.
– My nie jesteśmy cesarstwem.
– Ale chcecie. – Wzruszyła ramionami.
– Mała kretynko! – Vaisra trzasnął dłonią o blat. Rin drgnęła. – Spójrz choć na chwilę poza koniec własnego nosa. Tu nie chodzi wyłącznie o twój interes, ta gra idzie o przyszłość naszego narodu.
– Waszego – sprostowała. – Ja jestem Speerytką.
– Jesteś wylęknioną dziewczynką, którą żałoba i gniew zaślepiły w podręcznikowy wręcz sposób. Planujesz i działasz krótkowzrocznie. Zależy ci jedynie na osobistej zemście. A mogłabyś przecież dokonać znacznie więcej. I stać się kimś znacznie ważniejszym. Posłuchaj mnie uważnie. Masz szansę zmienić bieg dziejów.
– Czy nie zmieniłam go już dostatecznie? – wyszeptała.
Nie obchodziły ją cudze wizje przyszłości. Od dawna już nie chciała stać się wielkim człowiekiem, nie marzyła o znalezieniu się na kartach historii. Zbyt dobrze wiedziała, jaką cenę trzeba za to zapłacić.
A poza tym nie miała pojęcia, w jaki sposób powiedzieć, że czuje się upiornie zmęczona.
Zależało jej jedynie na pomszczeniu Altana. Chciała tylko wrazić ostrze głęboko w serce Daji.
A potem chciała zniknąć.
– Twoi ludzie nie ginęli z winy samej Daji, lecz z powodu cesarstwa jako takiego – powiedział Vaisra. – Prowincje stały się słabymi, odizolowanymi od siebie i technicznie zapóźnionymi tworami. W porównaniu z Federacją, w porównaniu z Hesperią odstajemy już nie o dekady, a o całe stulecia. Problem nie tkwi w ludzie,