Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов
chociaż wszyscy dookoła zaręczali, że porucznik Main nie ma żadnych talentów ani perspektyw na awans. Trzecia córka, Sarah Ann, bardzo młoda i piękna, wypłynęła statkiem rok później, z solidnym napomnieniem, aby absolutnie nie postąpiła tak jak Constance. Sarah Ann wypłynęłaby pewnie później, gdyby nie ponaglała jej pani Ordie. Miała kłopoty ze zdrowiem, co zmuszało ją do wyjazdu do Europy, w związku z tym chciała, aby siostra, Sarah Ann, przyjechała i pod jej kierunkiem wkroczyła w wielki świat, inaczej bowiem, zaskoczona niespodziankami, mogłaby tak zbłądzić jak pani Main. W efekcie Sarah Ann weszła na pokład udającego się do Indii statku w wieku ledwie piętnastu lat, zaś doktorostwu Ling pozostały jeszcze trzy inne córki.
Nieżyczliwy los zechciał jednak, iż zanim Sarah Ann dotarła na miejsce, zdrowie pani Ordie pogorszyło się tak gwałtownie, iż tej pierwszej polecono, aby natychmiast wracała w ojczyste strony, ostatecznie więc młodziutka dziewczyna została ugoszczona przez panią Main. Wylądowawszy w Anglii, pani Ordie udała się natychmiast do Enton. Podróż okazała się dla niej bardzo korzystna i stan jej zdrowia się poprawił. I tak oto, jak wspomnieliśmy, rankiem jedenastego maja, niemal dwanaście miesięcy po przyjeździe, siedziała i bawiła się z dziewięciomiesięcznym dziecięciem. Czuła się już dobrze i w sierpniu wraz ze swą pociechą miała wracać do Indii.
Pani Ordie była szalenie przywiązana do córki, bardzo się o nią niepokoiła i troszczyła, być może dlatego, że jej pierwsze dziecko zmarło w Indiach. Z rana wydawało jej się, że dziewczynka ma się nie najlepiej, spiesznie więc posłała po mieszkającą po sąsiedzku panią Beecher. Honorowy kanonik, jego żona oraz dwie z pozostałych trzech córek w poprzednią sobotę wyjechali na tydzień do stolicy hrabstwa, gdzie doktor Ling miał do wypełnienia pewne „honorowe” obowiązki w katedrze.
Panna Beecher przybyła w takim pośpiechu, że zapomniała nawet o kapeluszu. Opiekowała się Louisą i Constance, gdy te były malutkie, poślubiła wikarego i chętnie służyła rodzinie Ling pomocą oraz radą. Zawsze, gdy z dziećmi działo się coś niepokojącego, wzywano panią Beecher, nigdy się na niej nie zawodząc.
– Nie odstępuje mnie głębokie przekonanie, że mała jest chora – oznajmiła na powitanie pani Ordie. – Zabawiałam ją, jak tylko mogłam, próbowałam przykuć jej uwagę, ale wszystko na nic, gdyż nie odrywa główki od poduszki, a policzki ma strasznie gorące.
– Może jest śpiąca – zasugerowała pani Beecher. – A nawet jeśli nie, to co najwyżej trochę się przeziębiła.
– Przeziębiła?! Przy tym, jak o nią dbam? Tego by jeszcze brakowało, żeby umarła, jak wcześniej jej braciszek.
– Louiso – upomniała gospodynię pani Beecher – nie ma sensu, żebyś bez powodu tak się denerwowała. Myślałam, że masz to już za sobą, a przynajmniej tak mi zaręczałaś!
– Tak, ale nawet nie wiesz, jak to jest utracić dziecko – ripostowała pani Ordie. – Nigdy przecież żadnego nie miałaś. Jedno ci powiem, jeśli ta mała umrze, ja w ślad za nią powędruję do grobu.
– Przestań! – syknęła pani Beecher. – Po pierwsze, jeśli cokolwiek dolega temu maleństwu, to nic poważnego, pewnie wyrzynają mu się zęby, a dzieci wtedy często gorączkują. Po drugie, nawet gdyby było z nią coś bardzo nie w porządku, nie miałaby pani prawa mówić tego, co przed chwilą usłyszałam.
– Nikt mi nie zabroni, gdyż taka jest prawda. Wolę stracić wszystko z doczesnych dóbr, ale nie tę dziecinę.
– Mam nadzieję, Louiso, że jednak nie wszystko – zauważyła spokojnie panna Beecher.
– Z pewnością wszystko. O tym jestem święcie przekonana. Ale poczekaj, bo chyba przybył już pan Percival! – dodała pani Ordie, rzucając się do okna.
– Ale chyba nie posłałaś po niego?
– Właśnie że po niego posłałam. A gdyby dłużej się jeszcze nie zjawiał, wysłałabym następnego gońca z ponagleniem.
Pani Beecher ciężko westchnęła.
– Niepokoi mnie to, co widzę, Louiso. Tylko czekać, jak znowu zachorujesz na nerwy.
Pani Ordie ani myślała tego słuchać. Uznawszy, że córeczka jest chora, stanowczo powtarzała pani Beecher, że ponieważ ta jest bezdzietna, nie może mieć pojęcia o tej sprawie. W ogóle łatwo dawała się ponosić emocjom. Jako dziewczynka tak się przejmowała wszystkimi fantastycznymi baśniowymi opowieściami, że trzeba je było trzymać z dala od niej. Ona jednak bez wiedzy rodziców zakradała się do nich, a jeśli to się jej udało, budziła się potem ze snu z krzykiem na ustach. Miała istotnie bardzo żywą umysłowość. W niniejszej opowieści warto o tym wspomnieć z uwagi na dalszy bieg wydarzeń.
Nic tak naprawdę dziecku nie dolegało, ale pani Ordie trwała w przekonaniu, iż jest inaczej, i przez cały dzień się tym trapiła. Wezwany doktor Percival nie doszukał się u dziewczynki niczego poważnego, więc zaordynował ciepłą kąpiel i jakieś lekarstwo, najpewniej wodę destylowaną z cukrem, bo w końcu trzeba dogadzać zaniepokojonym matkom i opiekunkom.
Wieczorem zajrzała ponownie pani Beecher, a pani Ordie poprosiła, by ta została na całą noc, gdyby nagle córeczce się pogorszyło.
Pani Beecher odpowiedziała na to śmiechem.
– Mogę cię zapewnić, Louiso, że nie wydarzy się nic groźnego. Niepotrzebnie się zadręczasz. Nawet jeśli coś jej dolegało z rana, teraz wygląda świetnie. Możesz zasnąć w spokoju.
– Zostań jednak, bo jeśli do czegoś dojdzie, i tak w nocy będę po ciebie słać.
Lingowie zatrudniali czworo służących: dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Pierwsza para obsługiwała państwo, druga zajmowała się domem. Oprócz nich zatrudniano też niewiastę jako niańkę dla dziecka. Gdy pani Beecher wyszła, pani Ordie udała się do pokoju opiekunki, w którym znajdowało się dziecko, i zobaczyła, że niańka właśnie się przebiera do snu.
– A ty co znowu wyrabiasz? – zawołała z oburzeniem. – Chyba nie zamierzasz spać, kiedy trzeba pilnować dziecka?
– Przepraszam bardzo, ale pilnować przed czym, łaskawa pani? – odparła służąca.
– Jak to przed czym? Przed wszystkim. Mój synek wcześniej zmarł w konwulsjach, a to samo może się przytrafić tej maleńkiej. Po prostu w każdej chwili. Kazałam Marcie, aby siedziała w kuchni z przygotowaną na wszelki wypadek gorącą wodą.
– Bardzo przepraszam, łaskawa pani, ale nie ma po temu żadnych powodów. Dziewczynka ma się tak dobrze jak pani sama albo ja, zaś od chwili, gdy ją ułożyłam o ósmej, ani na moment się nie zbudziła.
– Trzeba jej doglądać w nocy. – Pani Ordie nie ustępowała. – Ubieraj się więc natychmiast.
– To jeden wielki wstyd – mruczała pod nosem służąca, która tak miała już dość kaprysów swojej pani, że wobec reszty służby nie ukrywała, iż jeśli będzie musiała, to rzuci tę pracę. – Siedziałabym przez cały tydzień, jakby było trzeba, ale kiedy człowiek nie ma choć odrobiny naturalnego odpoczynku, to już przesada. Trudno, jak mam siedzieć, to wezmę ten bujany fotel, a w tym – dodała na poły do siebie, a na poły do swej pani – to dopiero będzie się spało.
Oczy pani Ordie zapłonęły gniewem. Trzeba przyznać, że orientalne służące przyzwyczaiły ją do uległości i posłuszeństwa, których nie demonstrowały w takim stopniu ich europejskie odpowiedniczki. W tej sytuacji oskarżyła dziewczynę o nieczułość, obojętność na los dziecka i ostatecznie kazała przenieść kołyskę do swojej własnej sypialni, sama bowiem postanowiła dopilnować córki.
Dziewczynka spała beztrosko, więc pani Ordie siedziała przy