Z duchami przy wigilijnym stole. Группа авторов
służąca ponownie zamknęła drzwi na zasuwę i poszła do kuchni. Przypadkiem zaciekawiła ją myśl, czy jedwabna parasolka na pewno znajduje się na piętrze, czy aby ktoś jej nie ukradł z wieszaka, jak przed kilkoma tygodniami zdarzyło się z bawełnianą parasolką, zgarniętą przez jakiegoś włóczęgę. Zamiast więc do kuchni, wbiegła na górę i tu ku swemu zdumieniu zastała panią, która siedziała w fotelu obok łóżka, z głową lekko odchyloną do tyłu i ręką przyciskającą serce. Na łóżku leżała jedwabna parasolka, do połowy wyciągnięta z pokrowca, a koło niej nadgryziona kromka chleba z masłem. W pierwszej chwili dziewczyna pomyślała, że pani śpi, przestraszyło ją jednak coś w wyrazie jej twarzy. Wybiegła z domu, a napotkawszy wracającego z Worcester Hilla, kazała mu gnać do najbliższego lekarza. Gdy ten się zjawił, orzekł, że pani Pickering nie żyje. „I to musiała już nie żyć od godziny!” – dorzucił.
– A która wtedy była? – zawołała głosem drżącym z emocji Mary Barber.
– Wpół do dwunastej. To pewne. Dość niezwykłe, że o tym pomyślałam – szlochała Betsey. – Ale wtedy przemknęło mi przez głowę, że pani tak jakoś dziwnie zniknęła mi z oczu, jakby ją coś zdmuchnęło.
Mary Barber w duchu rozważała całą sprawę. Jeśli lekarz miał rację, siostra musiała umrzeć o wpół do jedenastej, a więc dokładnie wtedy, gdy zobaczyła ją na miedzy.
– Betsey – odezwała się w końcu tak cicho, że niemal szeptem. – Jeśli pani wyszła, tak jak mówisz, to czy możliwe, że potem wróciła ukradkiem, bez twojej wiedzy?
– Mowy nie ma, za nic by się tak nie stało – brzmiała stanowcza odpowiedź, która zresztą potwierdziła tylko podejrzenia Mary Barber. Od kamienia na miedzy Hester mogła dotrzeć do domu tylko jedną drogą: tą, którą przeszła Mary, a dobrze wiedziała, że siostry nie widziała nigdzie po drodze.
– Po tym, jak pani wyszła (a w każdym razie mnie się tak zdawało), zamknęłam na zasuwę drzwi i z przodu, i z tyłu. A te pierwsze to otworzyłam dopiero przed panią – dodała dziewczyna. – Od czasu, jak mnie ten włóczęga wystraszył zeszłej zimy, boję się zostawać sama w domu bez żadnych zamknięć. Nie, nie, pani nie wychodziła ani nie wchodziła, po prostu poszła na górę i sobie umarła. Lekarz mówi, że to się stało jak za mrugnięciem oka.
Tak właśnie musiało być. Oceniwszy wszystko, Mary Barber nabrała przekonania, że przy kamieniu na miedzy spotkała ducha siostry. Ciągle jeszcze pamiętała owo poczucie tajemniczego strachu, które ją wtedy nawiedziło. Tymczasem Betsey ciągnęła:
– No to sama pani widzi, panno Barber, jak się pani myliła, że niby siostra wyszła, coby panią spotkać.
Mary Barber nic na to nie odpowiedziała, tylko patrzyła przed siebie tak, jakby jej wzrok szybował gdzieś bardzo, bardzo daleko.
Późnym popołudniem Williama Pickeringa przesłuchano w Guildhall. Udział wziął też jego brat oraz – ku swemu wielkiemu zdziwieniu – Mary Barber. W mgle niejasności oskarżenie oraz fakty, na które się powoływano, były czymś na tyle konkretnym, iż aresztowany rozumiał sens zarzutów wysuniętych przeciw niemu. Wynajęty przez niego obrońca pojechał gigiem do domu Pickeringów i zabrał Mary Barber.
Po drodze do Worcester trzykrotnie powtarzała, że żadnego pożytku z niej nie będą mieli.
– I co tam niby po mnie w tym całym Guildhall? Nic w ogóle o niczym nie wiem. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam w biurze Pickeringów.
– Sama się pani przekona – odrzekł z uśmiechem adwokat.
Dobre przynajmniej okazało się to, iż pan Stone powrócił do życia. Cios, choć bardzo mocny i zostawiający głęboki ślad, tylko pozbawił go przytomności, co prawda na długo, ale jednak nie zabił. Wszystko wskazywało na to, iż księgowy jakoś się wyliże z poniesionych ran. Sam nie miał pojęcia, kto go zaatakował; napastnik z wielką siłą uderzył go od tyłu.
W sali ratusza było pełno od podnieconych interesantów, gdyż w Worcester rzadko dochodziło do tak ekscytujących wydarzeń.
Podczas przesłuchania, które całkowicie oczyściło Williama Pickeringa ze wszystkich podejrzeń, uwagę przyciągnął jeden ze świadków, a mianowicie Dance.
– Podejrzewam – oznajmił William Richardowi – że winnym jest on właśnie. Zauważ, iż nie uciekał. A jeśli tak, to łatwo też ocenić, czyją sprawką były wcześniej kradzieże pieniędzy. Spróbuj to wszystko wyjaśnić w imię naszej świętej pamięci matki.
– W imię naszej świętej pamięci matki! – zawtórował mu Richard ze zbolałym sercem, a w duchu dodał: „Biedny William, w ogóle nie zastanawia się nad tym, że cios mógł być przeznaczony dla niego”.
Ale sam Richard Pickering nie zasypiał gruszek w popiele. Zasugerowawszy prowadzącemu śledztwo funkcjonariuszowi, aby zwrócił uwagę na Dance,a, usilnie wypytywał zwolnionego z aresztu brata.
– Williamie, w tym wyjątkowo trudnym momencie – nawet sam chyba nie uświadamiasz sobie, jak trudnym – czy naprawdę nigdy nie tknąłeś tych pieniędzy, których potem brakowało? Kiedy wczoraj w nocy nad tym myślałem, przyszło mi do głowy, że mogłem się przez cały czas mylić, a wtedy…
– A wtedy znowu będziemy tak dobrymi przyjaciółmi jak kiedyś – odezwał się z przejęciem William i chwycił brata za rękę. – Przysięgam na wszystko, co najświętsze, że nigdy ich nie dotknąłem, w ogóle nie potrafiłbym tego zrobić, a w tobie musiały odezwać się jakieś uprzedzenia. Wszystkie swoje pieniądze stawiam na to, że czarną owcą okaże się Dance. Podczas zeznań zdradzały go i mina, i słowa, i ton głosu.
William Pickering miał rację. Śledczy nie spuścili oka z Dance,a, który wkrótce został aresztowany. Nie było żadnej innej czarnej owcy. Od jakiegoś czasu systematycznie i zręcznie podkradał drobne sumy, a panu Stone,owi wymierzył cios, gdyż chciał przywłaszczyć sobie kilka suwerenów, które zobaczył w szufladzie biurka. Sędziwy księgowy wydobrzał i podczas marcowej sesji sądowej złożył zeznania, zaś obaj bracia Pickeringowie zbliżyli się ze sobą bardziej niż dotąd.
Sprawa dotyczyła w końcu tylko kilku osób, ale wiedza o okolicznościach śmierci pani Pickering stała się powszechna. Zgodnie uznano, że Mary Barber musiał się ukazać duch siostry, a ludzie, rozprawiając o tym, rozglądali się trwożliwie wokół. Zjawa zaś została ochrzczona mianem „ducha z Hollow Field” i jeszcze długo, długo potem żadna kobieta nie odważyła się odwiedzić tego miejsca samotnie.
Tajemniczy gość
Ellen Wood
W poniedziałkowy poranek jedenastego maja w jednej ze spokojnych komnat plebanii w Enton siedziała młoda, urodziwa kobieta bawiąca się z dzieckiem. Była to pani Ordie. Głównym rezydentem owej plebanii był doktor Ling, honorowy kanonik katedry, którą szczyciło się hrabstwo, ostatnimi laty skłaniający się ku pewnym kościelnym innowacjom. Opowiadał się za ruchem oksfordzkim, przyjaciele nazywali go traktarianinem, a wrogowie – pusejtą9. Pusejta czy też nie, bez wątpienia sprawował funkcję głównego duszpasterza w Enton, co zapewniało mu okrągły dochód, który wydawał do ostatniego pensa (chociaż zdaniem niektórych nawet trochę więcej). Pani Ling pochodziła z Indii. Tam żyli jej najbliżsi krewni; ojciec, stryjowie, bracia i dalsi krewniacy pracowali w cywilnej lub wojskowej administracji Bengalu. W konsekwencji, gdy córki doktora Linga wkraczały w wiek małżeński, wsadzano je na statek, aby płynęły za morza, rojąc sobie znakomite małżeńskie perspektywy – taki zwyczaj panuje w pewnych brytyjskich rodzinach.
Jako
9
Ruch oksfordzki – jeden z nurtów w kościele anglikańskim, nieprzychylny najróżniejszym „modernizmom”. Zasady teologiczne ruchu były prezentowane w latach 1833–1841 w serii tekstów zbiorczo zatytułowanej