Dworska tancerka. Kyung-Sook Shin

Dworska tancerka - Kyung-Sook  Shin


Скачать книгу
w pałacu, jak również ci, którzy przybywają z wizytą, zachowali w sercu czystość i prawość.

      – Widzę, że ludzie z Zachodu niewiele różnią się od ludzi ze Wschodu. Też poszukują w wodzie mądrości – odpowiedział Collin uroczystym tonem.

      Czuł, że wspomnienia z dawnych czasów zaczynają nieoczekiwanie napierać – jak pęcherzyki powietrza, które pospiesznie cisną się na powierzchnię wody, oderwawszy od spiętrzonego nurtu wodospadu.

      – Jesteśmy na miejscu.

      Urzędnik zatrzymał się przed wejściem prowadzącym do pałacu Geungjeon. Wzdłuż ścian ciągnęły się dwa długie rzędy drewnianych kolumn. Ustawione parami, umocowane w kamiennych płytach, stanowiły część krużganku. „Tu zapadają wszystkie decyzje wagi państwowej” – poinformował urzędnik, wskazując budynek. Okazała belka rozpięta na drewnianych kolumnach, milczący świadek historii, podtrzymywała dach pałacu, który zdobiły różnokolorowe głowy smoka. Podłogi pałaców chińskich wykładane były wypalanymi w ogniu brykietami, których głównym składnikiem była glina. Pałace koreańskie stawiane były na granicie. Collin podniósł wzrok i spojrzał na wznoszące się w oddali białe szczyty górskie. Wzbijały się wysoko w niebo, spoglądając życzliwie na Koreę.

      Collin usiadł na krześle w pomieszczeniu dla gości, którzy czekali na audiencję u króla. On także miał czekać, aż jeden z posłańców przybędzie po niego.

      Pomieszczenie było niewielkie, lecz wychodziło na wąską ścieżkę wiodącą w gęsty zagajnik sosnowy. Stały w nim także stół i krzesło, wyroby zachodniej produkcji, choć sprowadzone najprawdopodobniej z Chin, gdzie były przedmiotem codziennego użytku. W Korei nie zostały zaakceptowane, wiedział o tym. Na stole stał wazon, ozdobiony motywami kwiatów. W wazon wetknięte były rozkwitające kwiaty hortensji. Collin przyglądał się kwiatom, kiedy wniesiono poczęstunek – angielskie ciasteczka oraz wino, ku jego zaskoczeniu, francuskie. Obok leżało opakowanie papierosów, wyrób z Manili. Mijał już czas na audiencję, gdy zjawił się urzędnik. Wygłosił oświadczenie, że król udał się na coroczną procesję dworską. Widząc malujące się na twarzy Collina zdumienie, wyjaśnił, że podczas tej procesji władca udaje się na groby przodków królewskich, by tam odprawić ku ich czci obrzęd. Tak też się stało tym razem i król powrócił wczoraj do pałacu, lecz niestety, późno w nocy. Z tego też powodu audiencja została przesunięta.

      Jak długo czekał?

      Z pałacu musiały nadejść jakieś wieści, gdyż urzędnik pojawił się ponownie i poprosił Collina, by ten udał się za nim. Przeszli przez jedną bramę, potem przez drugą, a kiedy ją mijali, przed oczyma Collina wyłonił się rozległy pawilon. Król siedział za stołem w otoczeniu świty dworskiej. Dworscy urzędnicy stali w równych szpalerach, torując dojście do tronu. Ubrani w oficjalne stroje dworskie, zamarli pochyleni w uniżonym pokłonie, który zadośćuczynić miał dworskiej etykiecie i pałacowym manierom. Obecny był także tłumacz, miał ułatwić przebieg spotkania.

      Collin podniósł głowę i spojrzał w stronę króla. Postacie smoków, wyrzeźbione na poręczach tronu, wyglądały jak żywe. Za tronem ustawiony był rozłożysty, liczący osiem skrzydeł, dekoracyjny parawan. Ten parawan zdawał się ochraniać władcę Joseon – mężczyznę o rzadkim zaroście, łagodnym wyglądzie i dobrodusznym uśmiechu.

      – Witam.

      Urzędnik, który przywiódł Collina, ukłonił się nisko, klękając na dwóch kolanach i pochylając czoło do ziemi. Collin zamierzał pójść w jego ślady, lecz król powstrzymał go ruchem dłoni.

      – Szkoda fatygi. Proszę postępować zgodnie z protokołem francuskim.

      Collin z szacunkiem skinął głową.

      – Wiem, że przybył pan do Korei trzeciego czerwca, a więc ponad tydzień temu. Spotykamy się dopiero dzisiaj, ale mam nadzieję, że nie czuje pan żalu.

      – Przekazano mi informację, że Wasza Wysokość udał się na coroczną procesję dworską.

      – To prawda. Wróciłem dopiero wczoraj.

      Król zachowywał się powściągliwie i mówił ściszonym głosem.

      – Czy przywiózł pan listy akredytacyjne?

      – Tak.

      W przygasłym spojrzeniu króla tliły się iskierki uśmiechu. Collin nie mógł oprzeć się wrażeniu, że tlą się także iskierki sympatii. Chciał wywrzeć jak najlepsze wrażenie, więc z szacunkiem pochylał głowę, ilekroć miał odpowiedzieć na pytanie króla.

      Korea przez całe stulecia trwała w izolacji i dopiero od niedawna zaczęła otwierać się na świat. Nikt nie miał wątpliwości, że znajdzie się w potrzasku największych mocarstw, które zrobią wszystko, by wykorzystać ją dla własnych zysków. Już teraz w codziennym życiu zaczęły zachodzić ogromne zmiany, spowodowane przez napływ nowych zdobyczy cywilizacyjnych, które mieszały się z tym, co dawne, znane, rodzime.

      – Jak minęła panu podróż?

      – Nie uniknęliśmy sztormu, ale w przeważającej części przebiegła spokojnie.

      – Jak się miewa prezydent Francji?

      Collin podał list Marie François Sadi Carnota. Prezydent Francji informował koreańskiego władcę o swoim zwycięstwie w wyborach. Tłumacz odczytywał treść listu, a król przysłuchiwał się z wyraźnym ukontentowaniem na twarzy.

      – Z prawdziwą satysfakcją przyjęliśmy wiadomość, że w Korei powstanie konsulat Republiki Francji. Wierzę, że pozna pan nasz kraj i pomoże ustanowić pokojowe relacje między naszymi państwami.

      – Zrobię wszystko, co w mojej mocy.

      Korea uwikłana była w dramatyczne konflikty i z trudem utrzymywała równowagę w politycznej grze, toczącej się między mocarstwami. Rosja dążyła do zdobycia portu usytuowanego poniżej Władywostoku, zainicjowała więc politykę zmierzającą do zajęcia terenów Korei. Wielka Brytania pod pozorem przeciwdziałania ekspansywnej polityce Rosji zajęła należącą do Korei niewielką wyspę Geomun i nadała jej własną nazwę Port Hamilton. Chiny od zawsze miały na Półwyspie Koreańskim uprzywilejowaną pozycję, a w 1882 roku, kiedy bunt regularnej armii koreańskiej rozlał się na cały kraj, wysłały na Półwysep Koreański własne oddziały wojskowe. Oficjalnie miały one zablokować przybierające na sile wpływy Japonii, w rzeczywistości jednak służyły przejęciu kontroli nad wewnętrznymi sprawami Korei.

      – Znalazł się pan w obcym kraju. Zapewne boryka się pan z wieloma niedogodnościami.

      Collin pochylił głowę, by wyrazić wdzięczność za troskę.

      – Może pan mówić szczerze.

      – Miałbym jedną prośbę.

      – Jaką?

      – Chciałbym prosić Waszą Wysokość o przyzwolenie na wykonywanie zdjęć na terenie pałacu. Chciałbym uwiecznić jego piękno.

      – Czy to wszystko?

      – Tak.

      Podczas pierwszej audiencji nie wypadało się narzucać.

      – Muszę też wyznać, że mam przy sobie ukrytą w kieszeni kamerę. Wiem jednak, że jej użycie byłoby wysoce niestosowne.

      – Ma pan w kieszeni kamerę?

      – Tak.

      – Mieści się w kieszeni?

      – Tak. Obiektyw przypomina z zewnątrz zwykły guzik. Zapewne celowo został tak skonstruowany. Można zataić, że robi się zdjęcia. To amerykański produkt, skonstruowany zaledwie dwa lata temu. Piętnaście tysięcy sztuk zostało natychmiast wyprzedanych,


Скачать книгу