Ekonomia dla każdego - czyli o czym każdy szanujący się obywatel, wyborca i podatnik wiedzieć powinni. Thomas Sowell
od systemu gospodarczego czy politycznego, nikt nie jest w stanie zależności tych prawidłowo rozpoznać. Zasługą gospodarki koordynowanej przez wolny ruch cen jest to, że nikogo taka zależność nie musi nawet interesować. Wydajność i skuteczność takiego modelu gospodarczego polega na tym, że tej ogromnej wiedzy nie trzeba w ogóle gromadzić, wystarczy bowiem wolny ruch cen, który informuje nas w sposób prosty i węzłowaty, czego ta niezliczona masa konsumentów pragnie. Różnica pomiędzy ograniczoną wiedzą czy niewiedzą biznesmena a podobnie ograniczoną wiedzą urzędnika rządowego polega na tym, że ten pierwszy otrzymuje od innych nieustanne instrukcje – gdzie, ile, kiedy i jakiego rodzaju paliwa powinien dostarczyć – tymczasem urzędnik rządowy takich instrukcji udziela innym, zmuszając ich przy tym do ich przestrzegania.
W gospodarce rządzącej się wolnym ruchem cen, proces podejmowania decyzji przebiega od ludzi posiadających pewną wiedzę odnośnie danej sytuacji gospodarczej do ludzi wiedzy tej nieposiadających. W gospodarce planowej jest dokładnie odwrotnie – decyzje podejmowane są przez ludzi posiadających mniej wiedzy niż ci, do których są one kierowane. Różnica ta ma znaczenie fundamentalne i wpływa w sposób zasadniczy na poziom życia całych społeczeństw.
Trudności, jakich obywatele Związku Sowieckiego doświadczali na każdym kroku przez ponad pół wieku, Amerykanie dozakosztowali w latach 1970. w odniesieniu do jednej gałęzi przemysłu przez stosunkowo krótki czas. Ponieważ dla Amerykanów doświadczenia te były tylko szokującym ewenementem, karmiono ich różnego rodzaju teoriami spiskowymi czy ogłupiającymi wyjaśnieniami natury politycznej. Tymczasem zaistniałe trudności były li tylko skutkiem interwencji rządowej, skutkiem centralnego kierowania podażą.
Zaskakujące było to, że po interwencję tę sięgnięto w Stanach Zjednoczonych, uzasadniając ją ograniczeniem dostaw ropy naftowej z Bliskiego Wschodu. Zdaniem rządu, miało to zapobiec chaosowi na amerykańskim rynku paliw. Żaden z polityków nie przyzna, rzecz jasna, że chaos, jaki się na rynku pojawił, był dokładnie skutkiem interwencji, bo przecież spadek dostaw nie przekraczał zaledwie kilku procent. W takich przypadkach wolny rynek radzi sobie doskonale sam, dokonując niewielkiego wzrostu cen i równoważąc popyt z podażą, bez jakichkolwiek zaburzeń.
Najlepszy dowód, że embargo arabskie na dostawy ropy naftowej w 1967 roku nie spowodowało żadnych perturbacji na rynku, ponieważ nie towarzyszyła mu, wprowadzona w latach 1970. przez prezydenta Nixona, a kontynuowana później przez administracje Forda i Cartera, kontrola cen paliw. W latach 1960. nie było ani wielogodzinnych kolejek, ani niedoborów paliw nie tylko w zasobnych w ropę naftową Stanach Zjednoczonych, lecz także w innych krajach uprzemysłowionego Zachodu i Japonii. W żadnym z tych krajów nie wprowadzono kontroli cen, skutkiem czego w żadnym z nich nie wystąpiły towarzyszące takiej regulacji niedobory.
Efektem zakończenia w 1981 roku rządowej regulacji cen paliw – pomimo złowieszczych ostrzeżeń, że może się to skończyć dramatycznym wzrostem cen – była wręcz „podręcznikowa" reakcja rynku. Wyższe ceny paliw spowodowały z jednej strony wzrost ich podaży, z drugiej zaś spadek popytu. Wzrosły nakłady na poszukiwania nowych złóż, uruchomiono równocześnie te odwierty i szyby, których eksploatacja w czasach kontroli cen stała się nieopłacalna. W ciągu kilku miesięcy ceny benzyny spadły poniżej poziomu ustalonego, przez rząd w epoce kontroli cen, jako maksymalny. Spadek ten trwał przez kolejne lata aż do chwili, gdy ceny (porównywalne – przyp. tłum.) benzyny osiągnęły rekordowo niski poziom. Pomimo wprowadzenia dodatkowego podatku na benzynę, jej cena jest wciąż niższa, niż była kiedykolwiek. Nie mówiąc już o kolejkach przed stacjami benzynowymi…
Rozdział 6
Rola zysków i strat
Ludzie mają skłonność do rozumienia przedsiębiorczości jako systemu nastawionego na zyski. To wielki błąd. W rzeczywistości jest to system składający się nie tylko z części odpowiadającej zyskom, lecz także z części odnoszącej się do strat. Te ostatnie, w mojej opinii, odgrywają nawet ważniejszą rolę. Zasadnicza różnica między zyskiem a stratą nie leży w tym, jaki rodzaj działalności przedsięwzięliśmy, lecz w tym, jaką działalność kontynuujemy, a z jakiej rezygnujemy… Bowiem zasadniczym warunkiem osiągnięcia wzrostu i rozwoju jest prowadzenie działalności przynoszącej owoce i zaniechanie takiej, która prowadzi do fiaska.
Skuteczność gospodarki opartej na mechanizmie cenowym wynika z faktu, że produkty zwykle „podążają za pieniędzmi" i nie ma znaczenia, czy ich producent wie, dlaczego ludzie kupują jedne produkty tutaj, inne gdzie indziej, nie mówiąc o różnicach preferencji zachodzących w czasie, czy tego nie wie. Jednakże śledzenie ruchu pieniędzy pochodzących od klientów to nie wszystko, w równym stopniu potrzebna jest wiedza na temat tego, ile pie niędzy należy zapłacić dostawcom surowców, części zamiennych, pracownikom itp. Skrupulatność, z jaką obserwujemy te poszczególne strumienie gotówki, może oznaczać różnicę pomiędzy stratą a ewentualnym zyskiem.
ZYSKI
Zyski są prawdopodobnie jednym z najbardziej opacznie rozumianych pojęć ekonomii. Socjaliści przez długi czas stosowali tu uproszczenia – mistrz tego gatunku, George Bernard Shaw nazywał zysk „narzutem" czy wręcz „oszustwem", Karol Marks – „wartością dodatkową". Z ich punktu widzenia zysk, profit były niepotrzebnym „dodatkiem" do kosztu produkcji dóbr czy usług, podnoszącym cenę ich nabycia płaconą przez konsumentów. Jedno z największych wyzwań socjalizmu w czasach, gdy była to jeszcze teoria idealistyczna bez żadnych konkretnych zastosowań w praktyce, odnosiło się do zapowiedzi wyeliminowania tych zbędnych dodatków. Miało to doprowadzić do większej dostępności dóbr i usług, szczególnie w odniesieniu do ludzi mało zarabiających. Jednakże z chwilą, gdy socjalizm przekształcił się w różnych państwach z teorii w praktykę gospodarczą, wyszła na jaw bolesna prawda, że ludzie w krajach socjalistycznych mają większe trudności z nabywaniem dóbr i usług niż w krajach kapitalistycznych, gdzie nie tylko są one tańsze, ale i powszechnie dostępne.
Zgodnie z teorią, ceny pozbawione zysku, w krajach socjalistycznych, powinny być niższe. Dlaczego nie obserwowaliśmy tego w praktyce?
Zysk jako forma zachęty
Wróćmy na moment do pryncypiów. Czynnikiem, który w systemie kapitalistycznym wymusza na właścicielu biznesu produkcję po jak najniższych kosztach i sprzedaż po cenie, jaką konsu ment ma chęć zapłacić, jest nadzieja na osiągnięcie zysku i strach przed stratą. Pod nieobecność tych form przymusu, kierownictwo przedsięwzięć w systemie socjalistycznym ma znacznie mniej zachęty do osiągania maksymalnej – w danych warunkach – wydajności, a tym bardziej do reagowania na zmieniające się warunki i szybkiego dostosowywania się do ich wymogów niż przedsiębiorca kapitalistyczny, który chce przetrwać.
To właśnie premier Związku Sowieckiego powiedział, że kierownictwo gospodarcze jego kraju stroni od „innowacji jak diabeł od święconej wody". Znając jednak system zachęt obowiązujący w socjalizmie, należy sobie zadać pytanie, dlaczego ludzie ci mieliby się wysilać i stosować udoskonalenia, skoro w ten sposób nie tylko niczego nie byli w stanie zyskać, a w przypadku fiaska mogli wręcz stracić swoją pracę (czy nawet coś gorszego).
W systemie kapitalistycznym nawet najbardziej zyskowne przedsiębiorstwo może stracić swój rynek, jeśli nie podąża za innowacjami. Musi być nowatordkie, jeśli nie chce być pochłonięte przez konkurentów. Na przykład, w latach 1970. Intel, przy pomocy „kostki" wielkości ludzkiego paznokcia, wyparł z rynku o wiele większe komputery produkowane przez IBM, a mimo to musi nieustannie zabiegać o nowości, usprawniając produkowane przez siebie układy scalone w tempie wykładniczym, gdyż w przeciwnym razie jego rywale, tacy jak: Advance Micro Devices, Cyrix czy inni mogą mu zagrozić technologicznie w każdej chwili. Intel nie raz inwestował w udoskonalanie produkowanych przez siebie układów scalonych ogromne kwoty pieniędzy, ryzykując w ten sposób swoją