Ekonomia dla każdego - czyli o czym każdy szanujący się obywatel, wyborca i podatnik wiedzieć powinni. Thomas Sowell
kompromisów na rzecz okrojenia swoich planów. Immanentny niedobór surowców i robocizny w dalszym ciągu ograniczałby rozmiary zamierzonych budowli, przy czym w tym ostatnim przypadku ograniczenie to miałoby charakter polityczny i byłoby dostrzegane jako rezultat rywalizacji pomiędzy wyznawcami. Na szczęście, konstytucja Stanów Zjednoczonych zabrania rządowi budowy kościołów, zapobiega tym samym niepotrzebnej rywalizacji, której skutkiem w innych krajach jest gniew, a niekiedy wręcz rozlew krwi.
Pamiętajmy jednak, że te same zasady ekonomiczne odnoszą się do innych, niekoniecznie religijnych grup, takich jak: grupy etniczne, grupy zamieszkujące różne regiony geograficzne czy różniące się wiekiem. Wszystkie te grupy z zasady konkurują między sobą w walce o zasoby, których wciąż odczuwamy niedobory. Jednakże czym innym jest trzymanie własnych potrzeb w ryzach wyznaczanych zasobnością konta bankowego, a czym innym przyglądanie się, jak rząd obcina nasze potrzeby wskutek interwencji jakiejś rywalizującej z nami grupy.
Ponieważ jednak zasoby gospodarcze nie tylko występują w niedoborze, lecz ponadto można je wykorzystać do innych, alternatywnych celów, właściwe ich wykorzystanie wymaga – zarówno ze strony producenta, jak i konsumenta – pewnych kompromisów, rezygnacji czy wręcz targowania się. Bodźcem do takich działań są ceny.
Z chwilą gdy cena pomarańczy idzie w górę, niektórzy konsumenci rezygnują z nich na rzecz tańszych mandarynek. Gdy bekon staje się zbyt drogi, część konsumentów przechodzi na szynkę. Gdy rośnie koszt wakacji stacjonarnych, na plaży, ludzie decydują się na rejs oceaniczny. To, co we wszystkich tych przypadkach obserwujemy jest „substytucją" jednego produktu na drugi. Nie mamy tu jednak do czynienia z całkowitym zastąpieniem droższego produktu produktem tańszym, lecz z zastąpieniem cząstkowym. Z chwilą gdy pomarańcze stają się droższe, nie wszyscy przestają je jeść. Część konsumentów nadal je zjada w takich ilościach, w jakich jedli dotąd, inni ograniczają nieco ich spożycie, a jeszcze inni rezygnują z pomarańczy całkowicie na rzecz mandarynek czy innych owoców. Mimo iż dla każdego z tych ludzi pomarańcza jest tym samym owocem, każdy z nich przypisuje jej oczywiście inną wartość.
Wzrost ceny pomarańczy oznaczać może, że podaż owoców przy istniejącej cenie nie nadąża za popytem. Musi zatem dojść do jakiegoś kompromisu. Wywołane wzrostem ceny cząstkowe „zastąpienie" pomarańcz mandarynkami lub innymi owocami sprawia, że rozmiary tego kompromisu, a więc wyrzeczenie jednej ze stron, jest stosunkowo niewielkie i dotyczy jedynie tych, dla których nie ma większej różnicy, czy jedzą pomarańcze, czy jakieś inne owoce. W ten sposób prawdziwi amatorzy pomarańczy, zamiast wyrzec się swoich ulubionych owoców, zapłacą za nie wyższą cenę, i będą mogli jeść tyle, co zawsze, ograniczając inne swoje dotychczasowe wydatki, tak aby dostosować je do nowej ceny pomarańczy.
Cząstkowa substytucja ma miejsce zarówno w produkcji, jak i w konsumpcji. Ropa naftowa, przykładowo, może być wykorzystana m.in. do produkcji oleju opałowego, jak i benzyny. W okresie zimowym, kiedy rośnie zapotrzebowanie na opał, większe ilości ropy przerabiane są na olej opałowy. Latem – ponieważ więcej ludzi udaje się na wakacje – rośnie zapotrzebowanie na benzynę, stąd więcej ropy przerabia się na benzynę.
W tym przypadku również nie dochodzi do całkowitej substytucji, gdyż pewne pochodne ropy naftowej produkowane są przez cały rok. Jest to substytucja cząstkowa – większa ilość produktu A „wypierana" jest za cenę równoważną mniejszej ilości produktu B. Ceny ułatwiają ten proces – cząstkowa substytucja popytu prowadzi do cząstkowej substytucji podaży.
Kompromis i substytucja mogą mieć charakter intencjonalny bądź systemowy. Intencjonalna substytucja ma miejsce np. w clevelandzkiej stalowni LTV, gdzie urządzenia ustawione są tak, iż z chwilą wzrostu ceny oleju opałowego powyżej pewnego poziomu, ich zasilanie zmienia się automatycznie na gaz; gdy cena gazu rośnie, następuje powrót do oleju opałowego. W podobnie intencjonalny sposób ustawiany jest proces ekonomizacji zużycia benzyny przez samochody. Stąd, mimo iż przeciętny samochód amerykański przejeżdżał w 1998 roku o 3200 km więcej niż w 1973 roku, zużywał o ok. 720 l benzyny mniej. Działo się tak dzięki zainstalowaniu w pojazdach wyrafinowanych urządzeń technologicznych, co podniosło wprawdzie koszt ich budowy, obniżyło jednak wydatki na benzynę; za cenę technologii oszczędzano na kosztach paliwa.
Kompromis i substytucja systemowa ma miejsce wówczas, gdy dotyczy gospodarki jako całości, np. gdy wskutek zmiany profilu produkcji, gospodarka jako całość zmniejsza zużycie ropy naftowej. Z chwilą gdy gospodarka przekształca się z produkcji przemysłowej na usługi, ogólne zapotrzebowanie na ropę naftową maleje. Produkcja wyrafinowanego oprogramowania komputerowego wymaga mniejszej ilości energii niż produkcja stali czy samochodów.
Począwszy od wczesnych lat 1970., a więc od momentu, gdy kartele producentów ropy naftowej zaczęły drastycznie podnosić jej cenę, zużycie paliw w przeliczeniu na jednostkę produktu narodowego systematycznie maleje.
O ile ważne jest samo zrozumienia roli substytucji, o tyle pamiętać należy, że efektywna alokacja zasobów musi mieć charakter cząstkowy, a nie całkowity. Przykładowo, nikt nie wątpi w to, że zdrowie człowieka ważniejsze jest od jego rozrywki, jednakże bez względu na nośność takiego hasła, nikt nie zdecyduje się zrezyg nować ze słuchania muzyki za cenę zakupu do domowej apteczki dwudziestoletniego zapasu plastrów i bandaży.
O ile gospodarka posługująca się mechanizmami cenowymi sprzyja substytucji cząstkowej, o tyle gospodarka zarządzana w sposób centralny, politycznie dąży do rozwiązań całkowitych, zdecydowanych – ustala bowiem kategoryczne priorytety, nadając jednej rzeczy większe znaczenie, drugiej mniejsze. Priorytetom tym podporządkowuje się następnie prawo i decyzje polityczne.
Apel danego polityka o wyznaczenie właściwych „priorytetów narodowych" w odniesieniu do tych czy innych zjawisk, oznacza ni mniej, ni więcej to, iż – jego zdaniem – A jest zdecydowanie ważniejsze od B. Takie stawianie sprawy jest dokładnym zaprzeczeniem substytucji cząstkowej, w której wartość poszczególnych składników zależy od tego, ile tych składników posiadamy.
Innymi słowy, jaką ilość A jesteśmy w stanie poświęcić w zamian za większą ilość B. Substytucja cząstkowa oznacza, że względna wartość poszczególnych składników zależy od tego, ile każdego z nich posiadamy.
Znaczenie „kosztów"
W świetle roli, jaką pełnią kompromisy i substytucje, łatwiej jest zrozumieć prawdziwe znaczenie kosztu, który jest de facto okazją do powstrzymania się od wykorzystania tych samych zasobów w innym miejscu. Ceny umożliwiają każdemu z nas zmierzenie naszego własnego wskaźnika podatności na substytucję czy kompromis. Stąd matka może się obejść bez koncertu rockowego, ponieważ chce, aby jej dzieci zostały zaszczepione ochronnie, nie podda ich jednak kosztownemu i bolesnemu szczepieniu przeciwko wściekliźnie, gdyż prawdopodobieństwo tego, że zostaną ukąszone przez wściekłe zwierzęta jest minimalne.
Ponieważ gospodarka ma ciągle do czynienia z niedoborem zasobów mających alternatywne wykorzystanie, każda korzyść posiada koszt alternatywnego użycia zasobów, które doprowadziły do jej powstania. My nie „obciążamy" przedmiotów cenami. Cena jest immanentnym składnikiem każdego przedmiotu. Nasz polityczny wybór polega na ewentualnym zignorowaniu tego faktu przy pomocy ustaw czy praw lub zgodzie na to, by ujawnił się on w swobodnej formie na rynku.
Ceny wolnorynkowe nie są arbitralnie ustalonymi zaporami przeciwdziałającymi temu, by ludzie otrzymywali to, czego pragną. Ceny są objawem pewnej, podporządkowanej im rzeczywistości, której odporność na manipulacje polityczne jest znacznie większa niż odporność samych cen. Ceny są jak wskazania termometru – pacjent z gorączką nie stanie się zdrowszy tylko dlatego, że włożyliśmy termometr do lodowatej wody. I przeciwnie, jeśli obniżone w ten sposób wskazanie termometru uznalibyśmy za dowód poprawy zdrowia pacjenta, ignorując w ten sposób realia, narazilibyśmy go na dużo większe niebezpieczeństwo.
Pomimo niekwestionowanej oczywistości powyższych faktów,