Ekonomia dla każdego - czyli o czym każdy szanujący się obywatel, wyborca i podatnik wiedzieć powinni. Thomas Sowell
saldzie na koncie bankowym pociąga za sobą dość znaczne wydatki na transport – autobusem lub taksówką. Łącznie więc usługa taka kosztuje ich więcej, niż gdyby płacili za nią w swojej własnej dzielnicy.
Lekarze składają przysięgę, znaną jako „przysięga Hipokratesa", brzmi ona tak: „Po pierwsze, rób wszystko, aby nie zaszkodzić". Zrozumienie istoty rozróżnienia pomiędzy systemowym związkiem przyczynowo – skutkowym a związkiem intencjonalnym jest właśnie drogą prowadzącą w ekonomii do „mniejszej szkody". Jest to szczególnie ważne w przypadku tych ludzi, których warunki życia są już i tak wystarczająco bolesne.
Pojawiające się okresowo kryzysy, bardzo często prowadzą do emocji, te zaś do pragnienia zrzucenia odpowiedzialności za trudności nie na przyczyny systemowe, lecz raczej na czyjeś złe intencje. W taki „melodramatyczny", emocjonalny sposób łatwiej jest mediom i politykom ukazać społeczeństwu, gdzie rzekomo leży pies pogrzebany.
Przyczyną niedoborów benzyny w latach 1970. nie była – w przekonaniu społecznym – kontrola cen, lecz rzekome machinacje firm naftowych, których pomimo intensywnego śledztwa nie udało się jednak dowieść. I to na przekór ewidentnym dowodom, że regulacje cenowe prowadzą do niedoboru. Co więcej, personifikacja „społeczeństwa" narzuca niejako posługiwanie się intencjami. Przy ich pomocy łatwiej jest opisać czy wyjaśnić nierówności w dystrybucji dochodu czy inne zjawiska, które się ludziom nie podobają, a które są rezultatem przyczyn systemowych.
To naturalne, że mniej wykształceni ludzie czy mniej oświecone narody i społeczeństwa chętniej sięgać będą po „intencjonalne" wytłumaczenie związku przyczynowo-skutkowego. Bywały przypadki, że zanim ludzie sięgnęli po zdobycze nauki, przez całe wieki starali się wyjaśniać naturę nieznanych im sił przyrody przy pomocy przesądów. Czy w ekonomii okres ten będzie równie długi? Jak długo przyjdzie nam czekać na to, by zmiany systemowe zachodzące w gospodarce tłumaczone były nie poprzez czyjeś złe lub dobre zamiary, lecz przy użyciu elementarnej wiedzy ekonomicznej?
Podstawowe prawa ekonomii nie są wcale skomplikowane, ale właśnie ta ich prostota sprawia, że wszyscy ci, którym wyprowadzone z nich wnioski czy analizy nie pasują do osobistych przekonań czy iluzji, traktują je jako coś uproszczonego.
Ignorowanie faktów oczywistych jest bardziej skomplikowane niż same te fakty. Nie można też twierdzić, że skomplikowany skutek wynika ze skomplikowanych przyczyn. Skutki bardzo prostych przyczyn bywają niekiedy skrajnie skomplikowane. Weźmy na przykład tak banalny fakt, jak to, że oś, wokół której kręci się Ziemia, jest pochylona, ile z niego wynika różnych, bardzo nieraz złożonych konsekwencji dla świata żywego – flory, fauny i ludzi. Jak wielki ma to wpływ na świat nieożywiony, na kierunek prądów oceanicznych, zmian klimatycznych czy choćby długość dnia i nocy.
Gdyby oś, wokół której obraca się Ziemia, ustawiona była prostopadle, dzień i noc miałyby tę samą długość przez cały rok, we wszystkich miejscach na kuli ziemskiej. Wprawdzie klimat na zwrotniku różniłby się od klimatu na biegunach, to jednak w da nym miejscu panowałaby przez cały czas ta sama pora roku. Z faktu skrzywienia osi Ziemi wynika, że promienie słoneczne dochodzą do tego samego miejsca na powierzchni globu pod różnym kątem, w zależności od położenia planety w stosunku do Słońca. Skutkiem tego mamy zmiany klimatyczne, a także różną długość dnia i nocy.
I dalej, opisane zjawiska prowadzą do skomplikowanych reakcji w świecie roślin, do hibernacji niektórych gatunków zwierząt, do ich migracji, a także do zmian w psychice ludzi, jak również wywołanych porami roku reakcji w gospodarce. Zmieniające się warunki pogodowe mają wpływ na przebieg prądów oceanicznych oraz częstotliwość huraganów, że wymienię tylko zjawiska najbardziej widoczne.
Zwróćmy jednak uwagę, że wszystkie te komplikacje wywołane zostały jednym, prostym faktem, że oś ziemska – zamiast być prostą – jest pochylona pod kątem.
Jednym słowem, skomplikowane skutki mogą być wywołane prostymi bądź skomplikowanymi przyczynami. Poznanie tych faktów prowadzi nas do zrozumienia natury zjawisk. Aprioryczne założenie, że coś jest „uproszczeniem" takiej wiedzy nic nam nigdy nie da.
Trudno znaleźć większy banał niż fakt, że ludzie mają naturalną tendencję do kupowania więcej towarów po niższej cenie, i mniej po wyższej. Jeśli do tego dodamy równie naturalną tendencję, że producenci dążą do wytwarzania więcej towarów droższych niż tańszych, możemy przewidzieć cały kompleks reakcji wywołanych kontrolą cen, przykładowo jej wpływ na rynek mieszkaniowy. Co więcej, reakcje te nie różnią się wcale w zależności od kontynentu, którego dotyczą i były identyczne na przestrzeni tysięcy lat. Prawa ekonomii działają bowiem bez względu na granice polityczne, na różnice etniczne czy kulturowe.
Skłonność do personifikacji związku przyczynowo-skutkowego prowadzi z jednej strony do wniosku, iż odpowiedzialnością za wzrost cen w gospodarce rynkowej obciążyć należy ludzką „chciwość", z drugiej zaś, że szkodliwe skutki działalności rządu spowo dowane są „głupotą" biurokratów. W rzeczywistości jednak, wiele błędów wywołanych interwencją urzędników ma swoje głęboko racjonalne uzasadnienie, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę bodźce, jakimi decydenci ci podlegają oraz ograniczenia dostępnej im wiedzy czy doświadczenia.
Wszędzie tam, gdzie decyzje polityczne czy instytucje państwowe skupione będą w rękach najwyższych władz, wszyscy ci, którzy im podlegają, będą bardzo niechętnie przeciwstawiać się przywódcom, nie mówiąc o tym, że nie zaryzykują krytyki konsekwencji, do jakich polityka ich przełożonych może doprowadzić. Posłaniec niosący złą nowinę ryzykuje często swoją karierę, a nawet – jak bywało w przypadku Stalina czy Mao – swoje życie. Mimo iż ustalona z góry linia polityczna może się okazać dla całego społeczeństwa kompletną klapą, jej realizatorzy mogą być całkiem rozsądnymi ludźmi.
Na przykład w byłym Związku Radzieckim, w epoce rządów Stalina, występował ustawiczny brak sprzętu górniczego. W tym samym czasie kierownictwo fabryk produkujących taki sprzęt, zamiast wysyłać maszyny do kopalń, składowało je w magazynach. Powodem takiego postępowania było rozporządzenie nakazujące pokrywanie maszyn górniczych czerwoną farbą olejną, podczas gdy jedyną farbą olejną, jaką dysponowali producenci maszyn, była farba… zielona. Czerwona, owszem była, tyle że nie olejna. Nieposłuszeństwo wobec oficjalnych rozporządzeń było surowo karane. „Nie mamy zamiaru przesiedzieć w łagrze ośmiu lat" – tłumaczyło kierownictwo fabryk.
Jakakolwiek interwencja na wyższym szczeblu, aby może pomalować maszyny na zielono, sprowadzała się do tego samego. Wyższy szczebel też nie chciał spędzić ośmiu lat w łagrze. Wysyłano więc telefonogram do ministerstwa, żeby wydało zezwolenie na zgodę w sprawie zmiany koloru farby. Gdy po długim oczekiwaniu decyzja ministerstwa wreszcie nadchodziła, maszyny wysyłano do kopalń. Wszyscy ci ludzie działali w sposób jak najbardziej racjonalny. Działali dokładnie tak, jak tego wymagał od nich obowiązujący system.
BODŹCE KONTRA CELE
Jak wspomnieliśmy, ekonomia jest nauką badającą związek przyczynowo-skutkowy, a w szczególności zależność pomiędzy istniejącymi bodźcami i ich konsekwencjami. Nie ma to nic wspólnego ze słusznością takich celów socjalnych, moralnych czy politycznych, jak „powszechna dostępność mieszkań", „godziwa płaca" czy „sprawiedliwość społeczna". Ekonomia zajmuje się co najwyżej badaniem relacji pomiędzy bodźcami a ich konsekwencjami, w zależności od konkretnych działań zmierzających do tych czy innych założonych celów.
Jeśli, dajmy na to, program „powszechnej dostępności mieszkań" ma być zrealizowany za pomocą „kontroli czynszów", wówczas ekonomia zajmuje się analizowaniem bodźców, jakie ta kontrola stwarza dla lokatorów, właścicieli budynków mieszkalnych czy budowniczych, a następnie obserwuje konsekwencje empiryczne, do jakich bodźce te doprowadziły. Bodźcem wywołanym przez kontrolę czynszów w odniesieniu do lokatora jest chęć zajmowania