Ekonomia dla każdego - czyli o czym każdy szanujący się obywatel, wyborca i podatnik wiedzieć powinni. Thomas Sowell
inne tego rodzaju edykty. Ponieważ jednak działania te – mimo całej swej mocy – nie były w stanie doprowadzić do zmniejszenia zapotrzebowania na żywność, spowodować dodatkowych zbiorów czy zmobilizować dostaw żywności z terenów, w których istniała jej nadwyżka – zagrożenie nie tylko nie zniknęło, lecz wręcz pogłębiało się. Tłum uznał te działania za zbyt opieszałe i niewystarczające, domagając się podjęcia bardziej zdecydowanych kroków.
Ponieważ opisana tu sytuacja miała charakter lokalny, w normalnych warunkach funkcjonowania praw rynku doszłoby zapewne do wzrostu cen, co z kolei doprowadziłoby do przyciągnięcia dodatkowych dostaw żywności spoza obszaru dotkniętego klęską. Procesowi temu zapobiegła kontrola cen. Nie tylko Włosi reagowali w tak przewrotny sposób. Podobne zdarzenia miały miejsce na przestrzeni wieków w różnych innych rejonach świata.
W osiemnastowiecznych Indiach, przykładowo, klęska głodu w Bengalu, surowe sankcje przeciwko handlarzom żywności i spekulantom oraz towarzysząca im kontrola cen ryżu doprowadziły do masowej śmierci głodowej. Kiedy jednak sto lat później, już pod rządami Brytyjczyków, w czasach triumfu klasycznego liberalizmu, dotknęła Indie nowa fala głodu, przedsięwzięto środki zgoła przeciwne. Oto jakie były skutki owych działań:
Handel żywnością był w okresach głodu zajęciem ryzykownym, narażającym często na konflikt z prawem. Jednakże w 1866 roku procederem tym zajęła się spora grupa szacownych obywateli. Dzięki publikowanemu przez rząd, każdego tygodnia, zestawieniu cen obowiązujących w różnych rejonach kraju, handel odbywał się w sposób prosty i bezpieczny. Wszyscy wiedzieli, gdzie można kupić zboże tanio, i gdzie je najlepiej sprzedać, dlatego żywność była przywożona z rejonów, w których panował jej nadmiar, do okolic najbardziej dotkniętych brakami.
Posługując się najprostszą terminologią ekonomiczną, należy zauważyć, że działanie takie było możliwe, ponieważ brytyjski rząd kolonialny nie musiał dbać o opinię miejscowej ludności. Dziś, w epoce demokracji, wymagałyby one od społeczeństwa znajomości podstaw ekonomii.
Rozdział 4
Podsumowanie
Ekonomii nie definiujemy poprzez przedmiot, którym się nauka ta zajmuje, lecz poprzez metody, z których korzysta oraz cele, jakimi się kieruje. Tak jak rozważania poetów na temat pogody nie są domeną meteorologii, tak wydawanie sądów moralnych czy dawanie wiary przekonaniom politycznym, jeśli nawet dotyczą ekonomii, nie są z nią tożsame. Ekonomia to nauka zajmująca się badaniem relacji przyczynowo – skutkowych zachodzących w gospodarce. Jej celem jest rozpoznanie konsekwencji różnych sposobów wykorzystania zasobów, surowców, środków występujących w niedoborze i mających alternatywne wykorzystanie Wiedza ta ma równie wiele wspólnego z filozofią czy etyką, co z muzyką bądź literaturą.
PRZYCZYNA I SKUTEK
Analiza procesów ekonomicznych w kategoriach przyczynowoskutkowych nie oznacza analizy celów, jakie sobie wyznaczono, lecz raczej badanie logiki stworzonych bodźców. Oznacza także badanie dowodów empirycznych powstałych pod wpływem tych bodźców. Co więcej, związki przyczynowo – skutkowe pojawiające się w gospodarce są pochodzenia systemowego. Nie wyznaczają ich ani czyjeś cele osobiste, ani zamierzenia. Przykładowo, jeśli giełda zamyka się pewnego dnia na wysokości 12 463, to ten końcowy wynik jest rezultatem oddziaływań systemowych pomiędzy niezliczo ną liczbą podmiotów kupujących i sprzedających akcje, z których żaden nie chciał, aby rynek zamknął się na wysokości 12 463 punktów, mimo iż ich intencją było działanie w kierunku osiągnięcia takiego rezultatu.
Podobnie jak niegdyś prymitywni ludzie odpowiedzialność za to, że drzewa kołyszą się na wietrze przypisywali raczej pewnym celowym działaniom tajemniczych sił spirytualnych, a nie przyczynom systemowym wynikającym ze zmian ciśnienia atmosferycznego, tak samo ludzie nieposiadający podstawowej wiedzy ekonomicznej mają skłonność do wyjaśniania systemowych zmian w gospodarce przy pomocy tajemniczych działań intencjonalnych. O ile wzrost cen odpowiada najczęściej zmianom relacji popytu i podaży, o tyle ignoranci ekonomiczni przypisują go ludzkiej „chciwości". Takie „intencjonalne" objaśnienie niesie ze sobą więcej pytań niż odpowiedzi. No, bo dlaczego ta rzekoma chciwość podlega takim zmianom w czasie i przestrzeni?
Przykładowo, w rejonie Los Angeles domy zlokalizowane w pobliżu oceanu sprzedaje się za cenę wyższą niż podobne domy znajdujące się w okolicach ogarniętych smogiem. Czy to oznacza, że świeże powietrze wywołuje „chciwość", podczas gdy pojawienie się smogu czyni sprzedających bardziej umiarkowanymi? Twierdzić, że poziom ceny wywołany jest ludzką chciwością, to tak jakby upierać się, że sprzedający może ustalać cenę wedle swojego widzimisię. Jeśli by tak było, żadna firma nigdy by nie zbankrutowała, wystarczyłoby podnieść cenę tak, aby pokryć rosnące koszty i problem byłby załatwiony.
Ludzi często szokuje, że w okolicach zamieszkałych przez ludność o niskich dochodach, nie tylko ceny są wyższe niż gdzie indziej, wyższe od bankowego jest także oprocentowanie pożyczek zaciąganych w lombardach i w działających na terenie takich dzielnic małych firmach pożyczkowych. Winą za te warunki obarcza się właścicieli tych firm, przypisując im bardzo często właśnie chciwość czy chęć wykorzystania czyjegoś trudnego położenia.
Tymczasem badania dowodzą, że poziom zysku w tego typu firmach nie jest wcale wyższy od poziomu osiąganego w innych rejonach miasta. Najlepszy dowód, że wiele biznesów wyprowadza się z tych ubogich miejsc. Ten bolesny fakt, że ludzie zamieszkujący ubogie okolice płacą za niektóre usługi więcej niż mieszkańcy okolic prestiżowych ma swoje – głęboko systemowe – wytłumaczenie. Koszty dostarczania towarów czy świadczenia usług są w takich okolicach wyższe niż gdzie indziej.
Wyższe koszty ubezpieczeń czy profilaktyki związanej z koniecznością zachowania bezpieczeństwa wywołane wyższą przestępczością czy wandalizmem panującym w dzielnicach ubogich, to tylko przykłady niektórych zjawisk systemowych. Niestety wiele ludzi ignoruje te zjawiska, starając się wyższe ceny wytłumaczyć podłymi intencjami biznesmenów. Ponadto, koszt prowadzenia biznesu – w przeliczeniu na jednostkę obrotu – też jest w takich okolicach wyższy. Udzielenie pożyczki w wysokości 50 dol. stu klientom firmy finansowej czy lombardu jest wyższy, niż koszt pożyczki w wysokości 5000 dol. udzielonej przez bank jednemu przedstawicielowi klasy średniej.
Koszt dostarczenia banknotów o małych nominałach do niewielkiej agencji pożyczkowej zlokalizowanej na terenie „getta" jest taki sam, jak koszt dostarczenia wielokrotnie większej kwoty do oddziału Bank of America zlokalizowanego na terenie podmiejskiego centrum handlowego. Trudno się zatem dziwić, że wyższy jednostkowy koszt prowadzenia biznesu przekłada się na wyższe ceny czy wyższe oprocentowanie udzielanych pożyczek.
Wysokie ceny dla ludzi ubogich są bolesną prozą życia, mają one jednak swoje przyczyny systemowe. I nie chodzi tu wcale o jakieś wyjaśnienie filozoficzne. Ten związek przyczynowo-skutkowy ma swoje głębokie konsekwencje praktyczne. Traktowanie wysokich cen czy wyższego oprocentowania kredytów w dzielnicach zamieszkiwanych przez ludność ubogą jako przejawu czyjejś chciwości, a zwłaszcza próby przeciwdziałania mu, zmierzające do wprowadzania regulacji cen czy ustanawianie cen maksymalnych, doprowadzają do tego, że jeszcze trudniej jest w takich okolicach cokolwiek kupić czy zaciągnąć doraźną pożyczkę. Podobnie jak kontrola czynszów doprowadza do zmniejszenia podaży mieszkań, tak kontrola cen towarów czy ustalenie „maksymalnego" oprocentowania kredytów udzielanych w dzielnicach ubogich powodują zmniejszenie się liczby sklepów, lombardów czy firm finansowych, które są gotowe prowadzić w takich miejscach interesy. Odstrasza je wysoki koszt prowadzenia działalności i zakaz ustalania cen na poziomie, który gwarantowałby w sposób legalny pokrycie wydatków oraz jako taki zysk.
Likwidacja sklepów czy firm udzielających pożyczki w dzielnicach zamieszkiwanych przez ludność