Stara Flota. Tom 2. Wojownik. Nick Webb
broń, porzucicie okręty i z otwartymi ramionami przywitacie na swoich planetach najwyższych Valarisi – pierwszych w Konkordacie Siedmiu.
Granger za plecami zacisnął dłonie w pięści. Kusiło go, aby wydać rozkaz ostrzelania okrętu Roju i dać Dolmasi do zrozumienia, że nikt nie może wkroczyć na terytorium Ziemi w imieniu Roju i oczekiwać serdecznego przyjęcia. Spotkanie przyniosło jednak korzyści, dzięki temu ludzie zdobyli właśnie cenne informacje. Niezwykle cenne. Z Rojem dało się negocjować. Komunikacja była możliwa. Kapitan spojrzał pytająco na stanowisko taktyczne, ale chorąży Diamond potrząsnął głową. Potrzebowali jeszcze czasu na ukończenie skanów. Trzeba było się dowiedzieć jak najwięcej o nowym przeciwniku na wypadek, gdyby przyszło im zmierzyć się w walce.
– Można wiedzieć, jak się nazywasz?
Obcy przekrzywił głowę
– Vishgane Kharsa. Jestem vishgane’em tego okrętu, pozostałych jednostek, które tu widzicie, i jeszcze pięćdziesięciu innych.
– Vishgane – powtórzył Granger. W języku Dolmasi oznaczało to zapewne stopień admirała. – Jestem kapitan Granger z okrętu „Wojownik” Zjednoczonych Sił Obronnych. Rój, czy Valarisi, jak ich nazywacie, najechał naszą przestrzeń i zabił naszych ludzi. Przepędzimy go. Nie zmuszajcie mnie, abym was też przepędził.
Obcy wydał z siebie coś pomiędzy burczeniem i kaszlem. Granger dopiero po chwili zrozumiał, że to śmiech. Interesujące. W akademii ZSO zaliczył kurs pierwszego kontaktu, na którym omawiano podstawowe zagadnienia ksenobiologii i ksenosocjologii, ale nigdy nie zdawał sobie sprawy, że obcy, tak samo jak ludzie, mogą rozwinąć zachowania społeczne, w tym śmiech. A może to kolejna nabyta umiejętność? Czego jeszcze się nauczyli?
– Nie zdołasz nas przepędzić. Dowodzisz jednym okrętem, który nie może nam zagrozić, oraz dwudziestoma innymi, jeszcze słabszymi.
Granger rzucił szybkie spojrzenie na stanowisko taktyczne. Chorąży skinął głową znad konsoli. Udało im się przeanalizować część uzyskanych ze skanowania danych i potwierdzić, że z tymi okrętami lepiej nie zadzierać. A wyraz twarzy chorążego Diamonda wskazywał, że naprawdę nie warto. Granger spojrzał na ekran taktyczny, piętnaście okrętów Dolmasi unosiło się w przestrzeni zaledwie kilka kilometrów od ocalałych jednostek floty Nowego Dublina i blokowało pościg za okrętem Roju, który oddalał się z maksymalnym przyspieszeniem, na jakie pozwalały rozległe uszkodzenia. Ciekawe, czy transponder na jego kadłubie wciąż działał i czy uciekinier zdoła wykonać skok kwantowy.
– Może tak, może nie, vishganie Kharsa, ale czy chcesz sprawdzić tę teorię? Dla wielu z was spotkanie z „Wojownikiem” będzie oznaczało koniec. – Granger spojrzał na stanowisko taktyczne i wymamrotał rozkaz. – Przygotować torpedę z antymaterią.
Jeszcze nigdy nie używano tej broni, dział badawczy uzbrojenia ZSO przekazał flocie tylko kilka sztuk do prób polowych. Granger postanowił zaryzykować, ponieważ podejrzewał, że zwyczajne głowice jądrowe nie zrobią na przeciwniku odpowiedniego wrażenia.
Vishgane Kharsa wydał z siebie kolejny charkot i rozłożył szeroko ręce, co Granger uznał za znak, że przyjmuje wyzwanie.
– Nie dbamy o przetrwanie, gdy trzeba pomóc Valarisi, naszym sprzymierzeńcom. Poświęcamy się i oddajemy życie na ich rozkaz, takie nasze prawo do chwały.
– A zatem jesteście niewolnikami?
W odpowiedzi usłyszał syknięcie, którego znaczenie było oczywiste.
– Niewolnikami? Nie. Służba dla Valarisi to wielki zaszczyt i honor. Jesteśmy najbardziej lojalnymi spośród ich sprzymierzeńców.
– Ciekawe. Wasi sprzymierzeńcy mają nad wami taką władzę, jak pan nad niewolnikami – stwierdził Granger, a potem skinął głową oficerowi taktycznemu. – Poruczniku, poproszę o małą demonstrację. Oś Z minus dziesięć kilometrów. Dokładnie pod nim.
– Torpeda wystrzelona.
Granger obserwował na głównym ekranie, jak od „Wojownika” odrywa się niewielki pocisk, ostro pikuje w dół i gwałtownie przyspiesza do punktu w przestrzeni pod flotą Dolmasi. Z pierwszego okrętu wystrzelił zielony promień. Trafił w torpedę, która wybuchła bez wyzwalania antymaterii.
– Imponujące, kapitanie Granger.
Granger poczuł skurcz w żołądku. Jego rozmówca nauczył się nawet sarkazmu.
– Mamy jeszcze kilka tysięcy takich samych – skłamał kapitan. – Chcecie ryzykować? Odlećcie, a obiecuję, że unikniemy przemocy. Jeżeli jednak zostaniecie, przygotujcie się na… – Przerwał mu charkotliwy kaszel oznaczający śmiech. Vishgane Dolmasi raz jeszcze rozłożył szeroko ramiona.
– Nasza kolej na demonstrację, kapitanie. Przygotujcie się, jeśli zdołacie.
Granger postąpił krok do przodu i dotknął ramienia chorążego Prince’a.
– Przygotować się do uników. Zespół taktyczny, ogień zaporowy. Przechwycić wszystko, co na nas wyślą.
– Tak jest.
Oficerowie na stanowisku taktycznym zaczęli się uwijać jak w ukropie, gdy przekazywali rozkazy i koordynowali działania. Granger spojrzał na swoją konsolę, aby sprawdzić, co takiego przygotowali Dolmasi. Przekonał się, zanim jeszcze oficer rozpoznania zdołał zameldować:
– Kapitanie, kolejne czterdzieści okrętów wykonało skok kwantowy. Są tuż przy nas!
ROZDZIAŁ 11
Sektor Eyre, Nowy Dublin
Mostek OZF „Wojownik”
– Więcej Dolmasi? Rój? – zapytał Granger.
Chorąży Diamond przy detektorach sprawdził odczyty, a potem pokręcił głową i uśmiechnął się szeroko. Jednak to chorąży Prucha odezwał się pierwszy.
– Kapitanie, wywołuje nas admirał Zingano z pokładu „Wiktorii”.
Granger rozluźnił się. Nareszcie. Popatrzył na jednostkę, niemal doskonałą kopię zarówno „Konstytucji”, jak i „Wojownika”. Okręt nadleciał w trakcie konfrontacji. Program budowy okrętów Zjednoczonych Sił Obronnych przyśpieszył przez ostatnie dwa miesiące, a liczba wypuszczanych ze stoczni jednostek znacząco wzrosła, zwłaszcza pod naciskiem całej populacji Ziemi. Innymi słowy skupiono się całkowicie na konstruowaniu okrętów bojowych. „Wiktoria” poleciała w kosmos zaledwie tydzień temu, ale odniosła już dwa zwycięstwa. Trzy, jeżeli Zingano wygrał niedawną potyczkę w układzie Centauri.
– Połączyć.
Zaraz potem głos admirała zagrzmiał w głośnikach:
– Wygląda na to, że przyda ci się pomoc, Tim.
– Na to wygląda, Bill. Zjawiłeś się… w samą porę.
– Inwazja na Centauri okazała się zmyłką – burknął Zingano. – Obcy od razu wycofali jednostki, a z wektorów ich skoków kwantowych wynikało, że ruszyli w twoją stronę.
Granger skinął głową.
– Pojawiło się trzynaście okrętów zamiast dziesięciu.
– I chyba mają towarzystwo. Ale nasi nowi znajomi wydają się nieśmiali.
Granger zerknął na swój ekran taktyczny. Rzeczywiście, piętnaście jednostek Dolmasi wycofywało się w szyku wraz z samotnym okrętem Roju, jakby zamierzały go odeskortować z układu.
– Bill, uciekają! – z głośników zabrzmiał